fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 33. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W Bundeslidze czy innej Premier League losy tytułu mistrzowskiego są już dawno rozstrzygnięte, na szczęście na świecie istnieją jeszcze rozgrywki, w których emocje do ostatniej kolejki są najważniejsze, czasem nawet dużo bardziej niż umiejętności grania w piłkę. Zapraszamy zatem na podsumowanie 33. kolejki tego królestwa pasji i adrenaliny.

Zagłębie Lubin 3-1 Piast Gliwice
Ścisk w dole tabeli jest prawie tak duży jak ten w porannym pociągu podmiejskim, a oba zespoły postanowiły opuścić kolejkę na przystanku "Utrzymanie". Jako pierwsi krok w stronę drzwi zrobili zawodnicy Piasta, po tym jak Gerard Badia przepchnął Kamila Mazka i wyłożył futbolówkę Papadopulosowi, który dał gościom skromne prowadzenie. Zagłębie nie bardzo miało pomysł na to by przepchnąć się przez tłum pasażerów, wobec czego pozwoliło robić to "Piastunkom". Przyjezdni tak wdzięcznie się rozpychali, że w końcu wszyscy zwalili im się na głowę, a po kotłowaninie w kierunku wyjścia mogło przespacerować sobie Zagłębie. Najpierw Starzyński wyrównał z rzutu wolnego za pomocą muru, od którego odbiła się piłka zanim wpadła do siatki, potem chcący odgryźć się Badii Mazek trafił na 2-1, a w doliczonym czasie gry wybicie Jakuba Szmatuły z rzutu wolnego nieopodal jego pola karnego zakończyło się... kontrą 3 na bramkarza i golem. No cóż, Piast w kierunku utrzymania będzie musiał odbyć jeszcze niejedną podróż gorszą nawet od tych, jakie codziennie pasażerom serwują Koleje Mazowieckie.

VIDEO: Szmatuła niby dobrze wybija piłkę, ale jednak nie do końca

Arka Gdynia 1-0 Górnik Łęczna
Gdybyście wybrali się na Rysy zimą w klapkach, mając ze sobą mapę Tatr wydaną w 1982 roku, to i tak Wasza wyprawa byłaby bardziej zaplanowana niż gol Siemiaszki w 39. minucie. Hofbauer uderzył zza pola karnego, więc naturalnym jest, że ta próba po prostu nie mogła trafić w światło bramki. Trafiła za to w Gersona i odbiwszy się od obrońcy Górnika, także poleciała w obrońcę, tyle że Arki Gdynia. Stąd była już prosta droga do tego by spaść pod nogi Siemaszki, a że z 4 metrów naprawdę głupio jest pudłować, to napastnik dał gospodarzom prowadzenie. To byłoby w sumie na tyle, bo przez resztę meczu Arka kopała głównie w trybuny, a Górnik Łęczna głównie nie kopał wcale, bo przyjezdni w ciągu 90 minut oddali dwa strzały, z czego żaden nie trafił nawet w światło bramki. Jeśli "Duma Lubelszczyzny" ma jakiś plan na utrzymanie, to jestem pod wrażeniem jego zasłony dymnej.

VIDEO: Planowanie akcji? A komu to potrzebne?

Jagiellonia Białystok 2-0 Wisła Kraków
Piłkarze Wisły pozazdrościli graczom z Łęcznej i także postanowili wypróbować co się stanie jeśli przez cały mecz ani razu nie uderzą na bramkę. Wynik tego eksperymentu nie był raczej zbyt zaskakujący - otóż "Biała Gwiazda" od Jagiellonii zebrała zwyczajny oklep. Najpierw Sheridan wykorzystał błyskotliwe zagranie Litwina wracającego z wycieczki i podanie Cernycha zamienił na bramkę. Wiślacy może i spróbowaliby powalczyć, ale zarówno Paweł Brożek jak i Pol Lloch mieli spore problemy z koordynacją obydwu nóg i nie potrafili oddać strzału jedną z nich tak by przypadkiem nie trafić w drugą. Gra się tak jak przeciwnik pozwala, więc z czasem do poziomu rywala dostosował się białostocki egzekutor, bo Sheridan otrzymawszy podanie ze skrzydła na 10 metr, będąc kompletnie niekrytym efektownym plaskiem posłał piłkę w kierunku band reklamowych. Taki stan rzeczy zirytował Dmytro Chomczenowskiego i Ukrainiec ustalił wynik na 2-0, dzięki czemu zapas whisky i pośladki trenera Probierza pozostaną nienaruszone przynajmniej do środy.

VIDEO: Irlandczyk powoli aklimatyzuje się w Ekstraklasie

Śląsk Wrocław 6-0 Ruch Chorzów
Kibice Śląska poddenerwowani ostatnimi wynikami swojego zespołu postanowili zmotywować do gry swoich piłkarzy zapowiadając, że jeśli ci nie wygrają z Ruchem, to we wtorek zagrają, cytuję, "o brak wpierdolu". Taka mobilizacja przyniosła oczekiwane efekty już w 11. minucie meczu, kiedy Biliński uderzył na bramkę głową, Hrdlicka wypuścił piłkę z rąk i wtoczyła się ona za linię, jednak Słowak sprytnie wygarnął zza niej futbolówkę, arbiter stwierdził, że ok, da Ruchowi jeszcze jedną szansę i gola nie uznał. Pomni słów swoich fanów piłkarze trochę spanikowali, no bo co z tego, że oni tu bramki strzelają, skoro na tablicy nadal 0-0. Kamil Biliński uznał, że w sumie skoro udało mu się strzelić raz to z chęcią spróbowałby znowu i za chwilę było 1-0. Do przerwy wynik się utrzymał i oficjalne konto Ruchu Chorzów napisało na swoim facebooku, że po niej może być tylko lepiej. Jak się okazało, no nie do końca. Morioka trafił na 2-0, Biliński uznał, że być może jego koledzy zza granicy nie zrozumieli wiadomości od fanów, wobec czego przezornie strzelił jeszcze dwa gole, kompletując hat-tricka dzięki niewielkiej pomocy Łukasza Surmy, który interweniował w defensywie z identycznym zapałem jaki chorzowianie mają na pozostanie w Ekstraklasie. Piotr Celeban zestresował się do tego stopnia, iż strzelając gola na 4-0 na wszelki wypadek wpadł do siatki razem z piłką. Morioka ustalił wynik meczu i piłkarze Śląska nie dość, że znaleźli się dwa punkty nad strefą spadkową, to jeszcze w promocji mogą bezpiecznie chodzić po ulicach Wrocławia.

VIDEO: Uczynny Surma pomaga Bilińskiemu skompletować hat-tricka

Wisła Płock 1-1 Cracovia Kraków
Mityczny król Midas zamieniał w złoto wszystko to czego się dotknął. Jednak antyczny władca mógłby obmacywać ten mecz ze wszystkich stron, a i tak płockie widowisko nadal odznaczałoby się atrakcyjnością azbestu. Mecz był tak nudny, że zmierziło to nawet golkiperów Wisły i Cracovii, wobec czego najpierw Grzegorz Sandomierski chcąc złapać piłkę złapał Piotra Wlazło i rzucił nim o ziemię, za co arbiter podyktował jedenastkę, a następnie Mateusz Kryczka zdecydował się wypiąstkować futbolówkę prosto pod nogi Stebleckiego, z czego ten chętnie skorzystał. 1-1 i na tym zakończmy. Naprawdę, nawet Ekstraklasę powinny obowiązywać jakieś elementarne normy estetyczne.

VIDEO: Kryczka odwdzięcza się Sandomierskiemu

Lech Poznań 2-0 Pogoń Szczecin
Poznaniacy od początku spotkania mieli wielką chęć na gola, jednak brak im było pomysłu jak go zdobyć. Początkowo kopali daleko od bramki, a kiedy wreszcie spostrzegli, że dużo większe korzyści przynosi trafianie w jej światło, pojawił się kolejny problem, bo między słupkami stał jeszcze golkiper. Gracze "Kolejorza" z godnym podziwu zacięciem atakowali, lecz w ich wykończeniu już niespecjalnie było co podziwiać. Nie lepiej prezentowali się na tym tle goście, bo ci mieli co prawda swoje okazje, jednak za każdym razem element finalizacji działań ofensywnych przekraczał szczecińskie możliwości piłkarskie i nadal było 0-0. W końcu Jakub Słowik z racji swojego nazwiska poczuł specjalny rodzaj więzi z gospodarzami, więc postanowił pomóc nieco swoim rywalom, piąstkując piłkę pod nogi Marcina Robaka. Stadion - zgodnie z jego oczekiwaniami - zaśpiewał, a słowiczy trel tak bardzo spodobał się bramkarzowi Pogoni, że postanowił posłuchać go raz jeszcze, przepuszczając piłkę po strzale Łukasza Trałki. Poznań może się cieszyć przynajmniej do środy. Zobaczymy wtedy czy znów śpiewać będą słowiki, czy też raczej zagotują się kartofle.

VIDEO: Słowik w służbie słowikom

Lechia Gdańsk 0-0 Korona Kielce
Korona Kielce postanowiła odwdzięczyć się Legii za punkt zdobyty na Łazienkowskiej, który zapewnił "Scyzorom" wakacje i urwać oczka Lechii Gdańsk, tym samym zmniejszając liczbę najpoważniejszych kandydatów do tytułu. Goście atakowali dużo groźniej, jednak uznali, że co prawda remis z Lechią to mogą Legii podarować, ale na zwycięstwo nikt się z nimi nie umawiał, więc nawet pusta bramka nie była w stanie przekonać ich do tego, że strzelanie goli potrafi sprawić prawdziwą frajdę. Takiego obrotu spraw nie spodziewali się gospodarze. Ci, nie mając pomysłu na grę, postanowili podpatrzeć styl gry swoich rywali i także ochoczo zaczęli pudłować w wyśmienitych sytuacjach. Cierpiały słupki, bandy reklamowe i serca kibiców, ale piłka do siatki już nie wpadła. W Gdańsku miało być mistrzostwo, na razie nie ma nawet pucharów. No ale za to jest zabawa w piłkę.

VIDEO: Haraslin bawi się kopiąc w sędziego

Legia Warszawa 6-0 Bruk-Bet Termalica Nieciecza
Legioniści nareszcie uświadomili sobie, że bilans 0-2-2 z zespołem z podtarnowskiej wsi jest jednak trochę prowokacją i tym razem postanowili nie czekać na to, aż przybysze z pól malowanych zbożem rozmaitym pierwsi zaczną strzelać. Kasper Hamalainen otworzył wynik meczu już w 5. minucie, Radović przed przerwą dołożył na 2-0 i generalnie było nieźle. Całkiem spoko zrobiło się po przerwie, kiedy Dominik Nagy swoim dryblingiem sprawił, że Trela sam mógł poczuć się jak golas, a z tego dyskomfortu nie zamierzali wyprowadzać go kolejni legioniści, którzy kolejnymi trzema trafieniami ogołocili całą drużynę "Słoników". Tak dobra forma "Wojskowych" mogłaby wzbudzić w kibicach niejasne odczucia, więc Guilherme nie chcąc wprowadzać fanów w zakłopotanie przypomniał im z jaką ligą mają do czynienia, najpierw z metra kopiąc w boczną siatkę, a następnie zamieniając kapitalne podanie Vadisa na jeszcze lepszy strzał w kierunku ulicy Czerniakowskiej. Przechodniów nie interesowała jednak spadająca futbolówka, za to sześciobramkowe zwycięstwo walnie zainteresowało całą konkurencję chętną na mistrzowską koronę. Bruk-Bet porządnie dostał kostką po głowie, oby w środę udało nam się wykoleić jeszcze poznańską ciuchcię.

VIDEO: Guilherme dba o stałą formę polskiej Ekstraklasy

Mem kolejki:

fot. Twitter

Wpis kolejki:

fot. Twitter

Autor: Jeleń
Twitter @JelenLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.