fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 37. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Co prawda kolejka skończyła się w niedzielę, jednak słyniemy z dokładności i sprawdzenia każdej kontrowersji, a że zaciął się nam VAR, to przez 5 dni wnikliwie, klatka po klatce analizowaliśmy powtórki. Możemy stwierdzić dwie rzeczy: a) Jesteśmy Mistrzami Polski b) zapraszamy na podsumowanie 37. kolejki najlepszej ligi na świecie.

Cracovia Kraków 0-1 Piast Gliwice
Kiedyś podczas obozu zerowego na studiach po wypiciu alkoholu postanowiliśmy z kolegami zagrać w piłkę i muszę powiedzieć, że poziom naszych występów wcale jakoś specjalnie nie odbiegał od tego w starciu Cracovii z Piastem. Presja nie istniała, emocje były mniej więcej tak samo duże jak podczas zawodów wędkarskich, a sposób finalizowania akcji przez piłkarzy obydwu drużyn niczym nie różnił się od naszego. Gospodarze oddali jeden celny strzał na bramkę, goście uczynili to pięciokrotnie, więc zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa to im udało się zdobyć gola. Co prawda Piast powinien wyjechać ze stolicy Małopolski przynajmniej z trzykrotnie wyższym zwycięstwem, jednak Stojan Vranjes nie mógł zrozumieć, że kiedy strzela się do pustej bramki to piłce wypadałoby jeszcze do niej dolecieć i turlające się strzały Bośniaka za każdym razem przegrywały z wracającymi obrońcami. Byłemu zawodnikowi Legii nie pomogła nawet sytuacja 2 na bramkarza, bo ten zamiast podać do zupełnie niepilnowanego kolegi zdecydował się na uderzenie po ziemi, które, rzecz jasna, nie doleciało nawet do linii. Wam też rodzi się w głowach pytanie skąd, do cholery, ten facet wziął się w Legii?

VIDEO: Bałkańska w żyłach płynie krew

Ruch Chorzów 2-2 Górnik Łęczna
Choć Górnik Łęczna zaczął od strzału Śpiączki posłanego gdzieś w okolice stratosfery, to napastnik gości szybko zreflektował się za swoją pomyłkę i niebawem zdobył bramkę na 1-0. Jeszcze przed przerwą perfekcyjnie zdezorganizowana obrona chorzowian pozwoliła Grzelczakowi na dobitkę strzału Bonina, dzięki czemu przyjezdni po 45. minutach mogli cieszyć się z bezpiecznego prowadzenia. Niestety po zmianie stron tak kolorowo już nie było, bo mecz został przerwany na kilkanaście minut, podczas których ktoś życzliwy napomknął piłkarzom Górnika, że Arka wygrywa w Lubinie z Zagłębiem i chłopakom całkowicie odeszły chęci do życia, nie mówiąc już o graniu w piłkę. Wobec tego goście stanęli sobie w miejscu, co bardzo chętnie wykorzystał napastnik klasy światowej – było nie było przymierzany kiedyś do Legii – Eduards Visnakovs. Łotysz otrzymał piłkę w polu karnym, a że na liście zainteresowania piłkarzy z Łęcznej zajmował w tym momencie ostatnie miejsce, to nie mając wokół siebie absolutnie nikogo, w 12. minucie doliczonego czasu gry ostatniego meczu sezonu strzelił wreszcie debiutanckiego gola. Gdyby Visnakovs był karabinem podczas kampanii wrześniowej, to pierwszy strzał oddałby w okolicach 1954 roku. Tak czy siak zdołowanych piłkarzy z Lubelszczyzny jeszcze bardziej zdołowała bramka wyrównująca Michała Koja (komu nie byłoby smutno dostać bramkę od Michała Koja) i tym samym Górnik Łęczna zakończył swoją trzyletnią przygodę z najlepszą ligą pod słońcem.

VIDEO: Kapitalnie kryty Visnakovs

Wisła Płock 0-3 Śląsk Wrocław
Od zeszłego tygodnia Mateusz Kryczka nie zdążył się jeszcze nauczyć poprawnej techniki łapania piłki i kiedy futbolówka leciała mu prosto w ręce, golkiper Wisły odbił ją sobie od klatki piersiowej prosto pod nogi Mario Engelsa, dzięki czemu Niemiec zdobył bramkę na 1-0. W drugiej połowie pomocnik Śląska nie zamierzał naśladować wzorów lansowanych przez filozofa, którego nazwisko nosi i zamiast pozwolić Wiśle na redystrybucję bramek sam postanowił ustrzelić kolejną. Wynik meczu ustalił Kamil Biliński, który to dopiero pod koniec sezonu znalazł wreszcie skuteczną receptę na bycie napastnikiem, zamiast nad kopiąc do bramki. Jeszcze trochę i – co wcale nie jest takie nieprawdopodobne – Mariusz Pawełek odbierze statuetkę za obronę sezonu.

VIDEO: Kryczka znów zapomniał kleju do rękawic

Zagłębie Lubin 1-3 Arka Gdynia
Podobno jeden z piłkarzy Arki powiedział: „Po 7 minutach zorientowałem się, że Zagłębie oddaje mecz”. Za bardzo bystry to chłopaczyna nie jest, bo jeszcze długo przed pierwszym gwizdkiem było wiadomo, że wygrana gości w tym meczu będzie mniej więcej tak zaskakująca jak to, że po nocy wstaje dzień. „Miedziowi” nie zamierzali zrobić krzywdy swoim kolegom, więc pierwsze groźne uderzenie w meczu Forenc odbił prosto pod nogi Siemaszki, Dominik Jonczy poczekał z interwencją w obronie aż napastnik Arki dopadnie do piłki i zrobiło się 1-0. Drugą bramkę zdobył Dariusz Formella, mający w polu karnym tyle czasu, że zamiast strzelać od razu mógł sobie rozstawić grilla, usmażyć kiełbaski i popić je piwem, a dopiero potem pomyśleć o kopnięciu piłki. Zagłębie robiło więc wszystko aby tylko nie skrzywdzić kolegów, jednak koledzy byli tak beznadziejnie słabi, że po chwili zaczęli krzywdzić się sami, bo Michał Marcjanik chcąc wybić głową dośrodkowanie gospodarzy, w efektowny sposób skierował je do własnej bramki. Taki obrót spraw zmusił Zagłębie by jego gra zaczęła przewiercać dno, dzięki czemu Warcholak zdobył bramkę przesądzającą utrzymanie arkowców w Ekstraklasie. Przecież jak oni będą grać w III rundzie eliminacji do Ligi Europy, to jedynym portalem jaki podejmie się transmisji spotkania będzie redtube.

VIDEO: Marcjanik i jego doskonała gra głową
VIDEO: Arka się utrzymała, co za przypadek

Wisła Kraków 1-2 Termalica Nieciecza
Wisła wyszła na prowadzenie w 15. minucie po akcji, w której zupełnie rozklepała obronę Termaliki, jednak potem znacznie bardziej zainteresowało ją klepanie w słupki i poprzeczki. Wykorzystał to zespół „Słoników”, który najpierw za sprawą Wojciecha Kędziory wyrównał, a potem konsekwentnie starał się prowadzić grę. Goście oddali na bramkę 21 strzałów, co chyba stanowi ich rekord w tym sezonie (rychło w czas się przebudzili rycerze wiosny) i z każdą kolejną akcją byli coraz bliżej zwycięstwa. Kiedy w doliczonym czasie gry kibice przy Reymonta zaczęli śpiewać „Hej, Wisła, gol!”, Martin Miković strzałem z dystansu zdobył bramkę dającą Termalice zwycięstwo. Wiślacy nie określili, czy Wisła tego gola ma strzelić czy stracić, więc do nikogo nie powinni mieć pretensji.

VIDEO: Termalica fajnie strzela, ale trochę gorzej broni

Pogoń Szczecin 3-0 Korona Kielce
Ten mecz interesował chyba tylko piłkarzy obydwu drużyn i ich rodziny, bo w obliczu tego co działo się w Białymstoku i Warszawie, starcie Pogoni z Koroną kibiców w całej Polsce interesowało mniej więcej tak samo jak rozgrywki mołdawskiej Ekstraklasy. Po godzinie kopaniny Rafał Murawski wpadł wreszcie na pomysł kopnięcia w światło bramki, tuż przed końcem meczu zrobił to jeszcze raz, a wynik spotkania golem na 3-0 ustalił Robert Obst. Michał Probierz wykręcił z Jagiellonią znakomity rezultat, walcząc do końca o mistrzostwo, Jacek Magiera wyciągnął Legię z głębokiego kryzysu i mimo 12 punktów straty wygrał Mistrzostwo Polski, ale trenerem sezonu został Maciej Bartoszek, bo Jose Kante w 30. kolejce strzelił bramkę Arce Gdynia w doliczonym czasie gry.

VIDEO: Maciej Bartoszek trenerem sezonu w Ekstraklasie

Legia Warszawa 0-0 Lechia Gdańsk
Legioniści mieli w tym meczu mnóstwo okazji do tego by po końcowym gwizdku Warszawa wybuchła szaloną radością, ale nasi chłopcy zadbali o to, by kibice „Wojskowych” przez najbliższy miesiąc nie musieli pić kawy. Jeśli któryś z fanów nie rozumiał teorii względności Alberta Einstaina, to 7 minut od zakończenia spotkania w Warszawie do końca tego w Białymstoku trwające 7 godzin było chyba jej najlepszym przykładem. Przez upływające niezwykle powoli sekundy wszyscy zgromadzeni na Łazienkowskiej zastanawiali się, czy na Kolumnie Zygmunta za chwilę będą wieszać szalik, czy może Besnika Hasiego za jaja, lecz koniec końców Legia Warszawa obroniła mistrzostwo Polski, a Albańczyk swoje genitalia. Feta na Starówce mimo ulewnego deszczu była wspaniała, równie okazale zespół zaprezentował się na Gali Ekstraklasy, gdzie legioniści zgarnęli połowę nagród. Powinni rzecz jasna dużo więcej, no ale Arkadiusz Malarz jest przecież najbardziej przereklamowanym bramkarzem w lidze, a od zdobycia z zespołem mistrzostwa Polski ważniejszy jest awans do ósemki i wylecenie z roboty. Polska w żałobie, teorie spiskowe w rozkwicie, a Legia ogląda to wszystko z wysokości mistrzowskiego tronu.

VIDEO: Mistrzem Polski jest ukochana ma!

Jagiellonia Białystok 2-2 Lech Poznań
Do 77. minuty wszystko było wiadomo – Lech prowadził 2-0, grał pewnie, a Jagiellonia nie miała większych okazji do tego by w ogóle myśleć o załapaniu się do europejskich pucharów. Nagle poznaniacy przypomnieli sobie, że lepszy od Mistrzostwa Polski Lecha jest tylko jego niezdobycie przez Legię i zawodnicy „Kolejorza” stwierdzili, że grać pod warszawiaków to oni nie będą. Wykorzystał to Góralski, który strzelił bramkę kontaktową, a na 3 minuty przed końcem meczu Białystok eksplodował z radości, bo Arvydas Novikovas wyrównał wynik rywalizacji. Nagle lechitom zapaliła się czerwona lampka, ponieważ ktoś ogarnięty uświadomił sobie, że jeśli Lech przegra to ok, Legia mistrza nie zdobędzie, ale i on o europejskich pucharach może zapomnieć. W takim momencie serce poznaniaków zostało rozdarte, poznali oni bowiem na własnej skórze co oznacza tragedia antyczna. Mecz się skończył, w Warszawie wystrzeliły korki od szampanów, a w Białymstoku i Poznaniu żyłki w pośladach. I jak tam, dalej dziękujecie tacie, że nie jesteście z Warszawy?

VIDEO: Dziękuję ci, Tomasiku, że nie jestem Mistrzem Polski

Mem kolejki:

fot. Facebook

Wpis kolejki:

fot. Twitter

Autor: Jeleń
Twitter @JelenLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.