fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Arką

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jak się okazuje można wygrać mecz nie grając nawet w piłkę, jeśli przeciwnik sam jest wystarczająco pogubiony. Arka wykorzystała pomroczność Legii i w piątkowy wieczór legioniści mimo nie najgorszej dyspozycji piąty raz z rzędu przegrali Superpuchar Polski.

Maciej Dąbrowski + - Najpewniejszy punkt defensywy i Legii w ogóle. Dobrze się ustawiał, grał z dużym spokojem, nie bojąc się ryzykownych interwencji. Najjaśniej błysnął w 10. minucie, gdy imponującym wślizgiem zatrzymał bombę posłaną przez Kakoko. Poza tym przez cały mecz grał na dobrym równym poziomie, choć w ostatniej minucie meczu pogubił się tracąc piłkę. W konkursie karnych szczęśliwie, bo szczęśliwie, ale wykorzystał swoją szansę.

Thibault Moulin – Przez ponad 90 minut robił wszystko, by zasłużyć sobie na miano plusa meczu. Świetnie rozgrywał, nie bał się przebojowych akcji środkiem boiska, potrafił uderzyć z dystansu i przede wszystkim zdobył wyjątkowej urody bramkę, doprowadzając do wyrównania. W drugiej połowie Thibault aż tak aktywny nie był, jednak nadal był tym, który ciągnął grę Legii do przodu. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie spudłowany rzut karny w konkursie „jedenastek”. Sekunda błędu przyćmiła 95 minut porządnej gry. No cóż - „football, bloody hell”.

Artur Jędrzejczyk – Podobnie jak Moulin mimo bardzo dobrego występu zrobił jeden błąd przekreślający wszystkie pozytywy. Kto jak kto, ale reprezentant Polski nie ma prawa dać zrobić z siebie wiatraka Grzegorzowi Piesio. „Jędza” pokpił sprawę przy stracie bramki, później bardzo aktywnie starał się zrehabilitować. Jego strzały głową trzykrotnie były wybijane z linii bramkowej, jednak piłka za nic w świecie nie chciała wpaść do siatki. Ech ten football...

Dominik Nagy – Węgier zaliczył całkiem niezły występ. Z lepszym lub gorszym skutkiem nieustannie starał się ciągnąć akcje do przodu, bardzo często był pod grą i wprowadzał sporo zamieszania w szeregi Arki. Młodemu pomocnikowi brakowało jednak postawienia kropki nad „i”, w efekcie czego jego dobre akcje kończyły się niedokładnym podaniem albo o jednym dryblingiem za dużo. Mimo tych mankamentów Nagy zdawał się być jednym z wyróżniających się legionistów, a zdjęcie go z boiska w 64. minucie wielu ocenia jako przedwczesne, lub w ogóle niepotrzebne.

Guilherme – Nie zaprezentował nawet połowy swoich maksymalnych umiejętności, niemniej i tak potrafił co nieco pomóc drużynie. Zaliczył kilka niezłych podań – bądź co bądź asystował przy golu Moulina (choć, umówmy się, dogranie do Francuza nie było tu akurat sprawą kluczową) i popisał się doskonałym wyłożeniem piłki Niezgodzie, który z najbliższej odległości kopnął prosto w Steinborsa. W miarę jak gasła Legia gasł i Guilherme, więc końcówka meczu w wykonaniu Brazylijczyka nie była raczej powodem do chwały. Plus należy mu się za najpewniejsze ze wszystkich legionistów wykonanie rzutu karnego.

Adam Hlousek - Nie popełnił w tym spotkaniu większych błędów - z tyłu radził sobie przyzwoicie, potrafił podłączyć się też do akcji ofensywnych, jednak nie dał z siebie maksimum. Zdecydowanie za mało widać było go z przodu, a dośrodkowania ze skrzydła posyłane w pole karne Arki nie sprawiły zawodnikom gości zbyt wiele problemów. Bardzo daleko było mu do tego Hlouska, który w 94. minucie meczu w Poznaniu dorzucił Kasprowi Hamalainenowi piłkę na nos.

Arkadiusz Malarz - Superpuchar najwyraźniej mu nie służy, bo rok temu zawalił przy bramkach, a w piątek także interweniował bardzo niepewnie. Plusy należą mu się za dobre wyjścia do dośrodkowań, jednak lecącą w jegonkierunku piłkę potrafił odbijać przed siebie lub łapać na raty. Nie pomógł też drużynie w konkursie rzutów karnych, gdzie błędnie odczytywał intencje strzelców.

Jarosław Niezgoda - - Wielu uważa, że Legia to za wysokie progi dla Jarka, a choć trudno wyciągać wnioski po jednym występie, to z całą pewnością swoją grą w piątek Niezgoda nie wytrącił z ręki argumentów swoim krytykom. Wydawał się być nieprzystosowany do stylu gry drużyny, nie potrafił odnaleźć się w polu karnym, a kiedy już to robił, na bramkę Steinborsa uderzał zbyt niedokładnie. Zmarnował m.in. doskonałą szansę po podaniu Guilherme, kiedy z kilku metrów trafił w bramkarza.

Michał Pazdan - - Ten mecz był podręcznikowym przykładem, że Michał najlepiej gra w meczach o dużym ciśnieniu, a nie zawsze radzi sobie w spotkaniach o marną stawkę. Pazdan nieustannie był rozkojarzony, co przyczyniło się w końcu do bramki samobójczej, która kosztowała Legię rzuty karne i końcową porażkę. "Pazdkowi" nie można odmówić dobrych zagrań (świetnie zablokował na przykład kontrę Arki 4 na 2), jednak były one kroplą w morzu potrzeb. No cóż, na pełną formę Pazdana musimy poczekać do meczów z Lechem, Jagiellonią, czy pojedynków w europucharach.

Michał Kopczyński - - Szkoda chłopaka, bo wszyscy widzą w nim głównego winowajcę porażki, a on tak naprawdę w 100% zawalił tylko rzut karny. Wcześniej może nie grał wybitnie, ale miał swoje dobre momenty, gdy potrafił sprytnie przejąć i wyprowadzić piłkę. Wraz z upływem minut popełniał jednak coraz więcej błędów, aż wreszcie nie wytrzymał odpowiedzialności spoczywającej na jego barkach przed wykonaniem ostatniej "jedenastki". Swoją drogą, ta opaska kapitańska waży chyba z tonę.

Kasper Hamalainen - - Trudno cokolwiek napisać o występie Fina, bo tego dało zauważyć się dwa razy - kiedy wchodził i schodził z boiska. Powiedzieć o tym występie, że był bezbarwny to nic nie powiedzieć. Kasper był w piątek przezroczysty jak szkło.

Zmiennicy:

Sebastian Szymański - Zmienił Dominika Nagya i starał się dać zespołowi tyle ile jego starszy kolega. Szarpał skrzydłami, dryblował, próbował strzałów, ale wychodziło mu co najwyżej przeciętnie.

Mateusz Szwoch - - Powracający z wypożyczenia pomocnik znów zawiódł siebie i trenera, bo kiedy jak nie w takim meczu pokazać, że zasługuje się na regularną grę przy Łazienkowskiej? Mateusz grał nijako i po prostu dotrwał do karnych, w których, trzeba przyznać, wykonał robotę należycie. Na boisku spędził jednak prawie 40 minut - strzelenie gola w konkursie karnych to jednak trochę za mało na pozytywną ocenę.

Vamara Sanogo - - Nikt chyba nie spodziewał się innego scenariusza. Powracający po przewlekłej kontuzji gwiazdor pierwszoligowych boisk po prostu musiał zagrać słabo. Miał jedyną w tym meczu szansę, ale po wyśmienitym podaniu ze skrzydła nie trafił nawet w piłkę.

Mateusz Żyro - Grał zbyt krótko by moć go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.