fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Piastem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Spotkanie z Piastem nie należało do meczów, które trzeba wygrać, zapomnieć i iść dalej. Tu chodziło o coś więcej. Legia potrzebowała udowodnić, przede wszystkim sobie, że mimo wielu problemów nadal jest silna i może wrócić na mistrzowską ścieżkę. Że ciężka praca, którą wykonują musi w końcu zaprocentować. Że gra w piłkę wciąż sprawia im radość. Chodziło też o poprawę nastrojów przed dwumeczem z Sheriffem. Udało się.

1. Wypracowana wygrana. To nie było jednak spektakularne przełamanie. Legia wygrała pewnie i zasłużenie, ale Piast nie podał jej 3 punktów na tacy. „Wojskowi” musieli się solidnie napracować. Na różne sposoby próbowali wyjść na prowadzenie, szukali alternatywnych dróg do bramki Szmatuły. Tym razem ich starania szybko zostały nagrodzone, bo Nagy już w 18 min. strzelił gola w zamieszaniu po rzucie rożnym. Wynik 1-0 zdezorientował defensywnie nastawionych gości i ci aż do przerwy nie wiedzieli, jak się zachować – nadal się bronić, czy może spróbować atakować. W każdym razie legioniści dość swobodnie organizowali ataki, nie dopuszczając przyjezdnych do głosu. W szatni Wdowczyk jednak przeprogramował swych zawodników i w II połowie poczynali sobie znacznie śmielej, potrafili stworzyć zagrożenie i lepiej radzili sobie w środku pola. Inna sprawa, że Legia nieco im na to pozwalała, bo taka gra dawała jej nowe możliwości szukania szans bramkowych w postaci kontrataków. Okazji dla „Wojskowych” nie brakowało, dwie wykorzystali. Piast zaś odpowiedział jednym trafieniem w końcówce, na które, za postawę w II połowie, zasłużył.

2. Drugi krok. Po spotkaniu w Puławach pisałem o pierwszym kroczku, jaki wykonała Legia. Przekonujący awans w Pucharze Polski był bowiem pierwszym z celów do zrealizowania. Drugim była pewna, po lepszej grze wygrana z Piastem. Tak też się stało i legioniści mogą na chwilę odetchnąć. Trzy punkty były bardzo ważne, bo mistrzowie Polski, jeśli nie chcą znów szaleńczo gonić rywali, nie mogą sobie pozwalać już na powiększanie strat w tabeli. Powiało też optymizmem ze względu na sposób gry piłkarzy trenera Magiery. Wreszcie szybciej wymieniali podania, było też więcej ruchu z przodu, a to wiązało się ze zwiększeniem zagrożenia pod bramką Szmatuły. Drugi krok został więc zrobiony. Pora na trzeci i co najmniej równie przekonujące zwycięstwo z Sheriffem, a najlepiej takie bez straty gola.

3. Nowinki. Trzeba przyznać, że trener Magiera trochę pokombinował ze składem. Przede wszystkim na lewej obronie wystąpił Guilherme, który grał bardzo wysoko i starał się dawać kolegom alternatywę przy budowaniu akcji na połowie rywala. Ponadto, Mączyński zagrał tym razem wyżej od Moulina i nie dość, że strzelił ładnego gola, to jeszcze dobrze kreował ataki, a parokrotnie wręcz doskonale zagrywał do kolegów. „Mąka” zaczyna wywierać coraz większy wpływ na grę drużyny, co cieszy zwłaszcza ze względu na słabszą formę Francuza. Swoistą nowością był też występ Chukwu w pierwszym składzie. Wprawdzie trudno Nigeryjczyka jednoznacznie ocenić po spotkaniu w Puławach, ale widocznie szkoleniowiec uznał, że zasłużył na nagrodę i występ od 1. minuty. Być może chodziło też o taktyczne rozegranie spotkania – Chukwu nie zagrał dobrze, nie miał właściwie okazji, ale jednak obrońcy Piasta musieli się przy nim sporo napracować. Jego zmiennik Sadiku miał więc nieco ułatwione zadanie.

4. Kluczowe momenty. Trener Magiera na pomeczowej konferencji powiedział, że kluczowym momentem spotkania było wybicie przez Pazdana piłki z linii bramkowej. Bez wątpienia, ale takich momentów było więcej. Był nim też gol na 1-0. Legia wreszcie, podobnie, jak w Puławach, szybko wyszła na prowadzenie, dzięki czemu grała spokojniej i mogła dowolnie dyktować tempo. Było wreszcie wejście Sadiku, który rozruszał ofensywę, a potem Hlouska, dzięki któremu Guilherme został przesunięty na prawe skrzydło i świetnie współpracował z Albańczykiem i „Mąką” podczas budowania ataków.

5. Praca, praca, praca – jeszcze dużo do poprawy. Wyprowadzanie piłki, gra pod pressingiem, efektywne „pressowanie” na połowie rywala, koncentracja w grze defensywnej, dokładność podań, skuteczność. W grze Legii jest sporo do poprawy, o czym najlepiej świadczy stracona bramka. Mecz z Piastem pokazał jednak, że chyba coś drgnęło w dobrym kierunku. Cieszy zwłaszcza, że nasi zawodnicy prezentują się dobrze fizycznie. Jeśli ufać prezesowi Mioduskiemu, to problem z dynamicznością nie leżał w przygotowaniach, a w głowach piłkarzy. Być może sztabowi szkoleniowemu udało się więc do nich dotrzeć. Wniosek? Nic, tylko nadal pracować.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.