fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Koroną

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia przegrała w Kielcach po meczu, któremu towarzyszyły ogromne emocje ze względu na decyzje sędziów. Wydaje się jednak, że mimo tego nie powinniśmy narzekać. Oczywiście porażka zawsze irytuje, ale po pierwsze czasem się zdarza, a po drugie „Wojskowi” przegrali po niezłym meczu. Nie można lamentować, nie można się zachwycać. Trzeba trzeźwo ocenić, to co wydarzyło się w Kielcach.

1. Mecz na remis. Może to nie jest dla nas powód do dumy, ale choć mistrzowie Polski nie zasłużyli na wygraną, to również nie byli słabsi od gospodarzy. Myślę, że remis przyjęlibyśmy z większym zrozumieniem, zwłaszcza jeśli obeszłoby się bez sędziowskich kontrowersji. Legia znów zagrała fazami. Na początku wyszła na prowadzenie i kontrolowała grę przez ok. 20-25 minut, choć Korona stworzyła kilka bardzo groźnych okazji po stałych fragmentach. Potem oddała inicjatywę gospodarzom, ale nawet wówczas miała idealną okazję, by podwyższyć na 2-0. Guilherme jednak trafił w poprzeczkę. Następnie kielczanie zdominowali środek pola i w efekcie dwukrotnie w ciągu paru minut zdołali pokonać Malarza. Trzeba jednak oddać panu Romeo Jozakowi, że w przerwie bardzo dobrze zdiagnozował problemy drużyny i pomógł jej je wyeliminować. Po zmianie stron Legia była dużo lepiej zorganizowana w obronie i środku pola, nie pozwalała gospodarzom rozwinąć skrzydeł. Korona stworzyła sobie ze dwie niezłe okazje, ale jedną wykorzystała. Legioniści po zmianie stron szybko wyrównali, mieli swoje okazje (m. in. słupek po uderzeniu Kucharczyka), ale Korona okazała się być o tego gola lepsza. Gratulacje!

2. „Z tobą przegrać, to jak wygrać”. Ryszard Ochódzki w ten sposób zwrócił się do byłej żony w filmie „Miś”. Porażka w Kielcach jest rzecz jasna nieprzyjemna, ale takie mecze po prostu czasem się zdarzają. Nie da się wygrać wszystkiego. Legia jest już w na tyle dobrej sytuacji w tabeli, że taka wpadka nieszczególnie ją komplikuje. Co więcej, czasem lepiej przegrać po niezłym meczu, niż wygrać po słabym. Cieszy, że, jak się wydaje, trener miał plan na to spotkanie, umiał skorzystać z potencjału, jakim dysponuje obecnie Legia, wiedział jak grać, by wygrać, a zawodnicy zrozumieli i starali się realizować te założenia. Szybko strzelony gol, pressing, kontrola, a potem cofnięcie się i próby kontrataków. To mogło się powieść. Ba, jestem przekonany, że by się powiódł, gdyby Guilherme trafił na 2-0. Zamiast tego szybko zrobiło się 1-2. Legioniści wprawdzie wyrównali, ale z powodu urazów straciliśmy dwóch kluczowych piłkarzy i plany na dalszą część gry pewnie musiały zostać zmodyfikowane. Myślę, że jeśli porażka musiała nam się przydarzyć, a przecież w końcu musiała, to był to najlepszy moment. Można z niej wyciągnąć słynne wnioski, wyeliminować błędy, a tabeli wciąż jesteśmy blisko szczytu.

3. Korona (jeszcze?) nie dla Jozaka. Porażka w Kielcach to też dobra okazja, by przypomnieć sobie, że jeszcze nie jesteśmy mistrzami i mimo serii zwycięstw należy wstrzymać się z pochwałami. To również trzecia porażka (wszystkie na wyjeździe) w dziewiątym ligowym meczu pod wodzą Romeo Jozaka (bramki 11-8). Trenera i jego sztab czeka dużo pracy, ale na szczęście błędy popełniane przez zawodników nie są trudne do zdiagnozowania i, jak sądzę, do wyeliminowania. Należy zwiększyć efektywność na wyjazdach i poradzić sobie z dekoncentracją zawodników, zwłaszcza w defensywie. Tu pole do działania i wykazania się mają trenerzy i zawodnicy. Zatem do pracy! Będzie dobrze.

4. Fenomen Niezgody. Od dawna, a może i w ogóle, nie widziałem w Legii zawodnika, który byłby tak ograniczony piłkarsko, a jednocześnie regularnie strzelał gole. Nasz najskuteczniejszy napastnik kolejny raz zagrał słabo, był niewidoczny, podejmował złe decyzje, zanotował (chyba) rekordową liczbę 24 strat(!!!). A mimo to w sumie swoje zrobił - strzelił gola. Niebywałe.

5. Skandal sędziowski. Fala dyskusji już się przelała. Akcja bramkowa na 3-2 powinna zostać przerwana bowiem zawodnik Korony znajdował się na pozycji spalonej. Oczywiście błąd popełnił liniowy, który tego nie dostrzegł. Zdarza się. Niewytłumaczalne jest jednak, że co najmniej półmetrowego ofsajdu nie dostrzegli sędziowie obsługujący system wideoweryfikacji. Najgorsze jednak, że skandaliczna współpraca trójki sędziowskiej z ekipą VAR jest usprawiedliwiana przez tzw. ekspertów i prezesa PZPN. Oczywiście, nic wielkiego się nie stało. Raz sędziowie dadzą, raz zabiorą, ale jeśli chcemy zmierzać do sprawiedliwych rozstrzygnięć, to apeluję: nie legitymizujmy nieudacznictwa.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.