Kasper Hamalainen i Jarosław Niezgoda - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Pokora

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia udanie rozpoczęła ligowe zmagania. Dwie wygrane wiosną z rzędu mocnej kadrowo drużyny nie powinny wprawdzie nikogo dziwić, ale po pierwsze zaszły w niej znaczące zmiany personalne, po drugie taktyczne, a po trzecie dwie ligowe wygrane z rzędu na początku roku, to wcale nie jest dla "Wojskowych" norma.



W XXI w. udało się tego dokonać jedynie pięciokrotnie, w latach 2004, 2006, 2014, 2016 i w bieżącym roku. Tylko raz (w 2004 r.) w takim przypadku legioniści nie sięgnęli po tytuł mistrzowski. Co ciekawe, w 2004 r. wygrali 11 na 13 spotkań, a mimo to nie dali rady Wiśle Kraków. Za to w 2006 r. zwyciężyli aż w 9 kolejnych meczach.

Obecnie Legia wydaje się nabierać wiatru w żagle. Gra z polotem, widowiskowo, o czym świadczy choćby liczba zdobytych bramek (7), no i też straconych (3). W meczu ze Śląskiem właściwie od początku było widać, że nie jest kwestią czy wygra, a ile strzeli oraz czy osłabieni i po prostu słabi goście będą w stanie jakoś odpowiedzieć. Wśród części kibiców zapanowała więc zrozumiała euforia. I bardzo dobrze. Należy się cieszyć wynikami, zwłaszcza, gdy nasi robią z rywali marmoladę, a nowa taktyka się sprawdza.

Pamiętajmy jednak, że to dopiero początek drogi. Rok temu w Poznaniu mierzono już koronę i szyto królewski płaszcz. Lech wygrał sześć meczów z rzędu, z czego pięć różnicą trzech bramek. Wydawało się, że rozpędzona niebieska lokomotywa zatrzyma się dopiero na stacji "mistrzostwo". W przypadku Legii historia nie powinna się powtórzyć. Zespół jest o wiele bardziej doświadczony i dysponuje znacznie szerszą kadrą nie tylko od Lecha a.d. 2017, ale i od wszystkich tegorocznych drużyn czołówki. Biorąc pod uwagę fakt, że sezon jest relatywnie krótki, ale z dość wyraźnym natężeniem meczów (zostało jeszcze 14 kolejek plus oczywiście mecze w Pucharze Polski), właśnie długa ławka może okazać się rozstrzygająca. Legia po zimowych transferach nie powinna martwić się, że ze składu wypadnie jeden, czy drugi zawodnik, co zresztą pokazał mecz przeciw Śląskowi. Większe problemy może mieć Lech, ale i ich trener nie powinien narzekać na liczbę graczy (bardziej dyskusyjna może jest jakość zmienników na kilku pozycjach). Pozostałe zespoły czołówki (Jagiellonia, Górnik) nie mogą się równać z Legią w tym aspekcie.

Według mnie za wcześnie na jednoznaczne stwierdzenie, że mistrzowie Polski są wyraźnie lepszą drużyną od pozostałych. Przyjmuję, że podopieczni Romeo Jozaka są piłkarsko lepsi od przeciwników. Niewykluczone jednak, że jako całość, drużyna jeszcze innych nie przerastają. To pozwolą stwierdzić dopiero wyniki. Przestrzegam więc przed hurraoptymizmem. Wprawdzie nie uważam, by niemożliwy był scenariusz z 2014 r., gdy kończyliśmy ligę z ogromną przewagą nad Lechem, ale jak na razie wygraliśmy tylko dwa mecze. Trzymajmy się blisko Ziemi. Róbmy swoje i niech piłkarze to robią. Nie pozwólmy im poczuć, że już są mistrzami. Żadne tam "idziemy po swoje". Pamiętajmy, co napisał ś. p. Paweł Zarzeczny w 2001 r. po awansie Polski na Mundial. Za wcześnie na to i teraz. Pokora. Opanowanie.

No i prościutko po dublet. Oby.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.