Romeo Jozak - fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Rewolucja

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia chwali się w portalach społecznościowych, że pozyskała 10 piłkarzy w zimowym okienku transferowym. Nie wiem, czy to właściwy kierunek. Wolałbym, by chwaliła się wynikami, a te ostatnio są złe. Niemniej 10 transferów do klubu to wydarzenie wyjątkowe. Jak sięgam pamięcią, to nasz klub nigdy nie ściągnął aż tylu piłkarzy zimą. To już nie zapowiadana ewolucja, a prawdziwa rewolucja personalna w szeregach mistrzów Polski.

Z doświadczenia wiemy, że rewolucje niosą ze sobą wiele dobrodziejstw. Tak jest i w tym przypadku. Szeroka, silna kadra to zwiększona rywalizacja, prowadząca do podnoszenia poziomu. Romeo Jozak wydaje się być sprawiedliwym trenerem, nie przywiązującym się do nazwisk. Każdy z piłkarzy nosi więc swoją buławę w plecaku i na treningach ma szansę. Inna sprawa, że nie wszyscy pasują do taktycznych układanek szkoleniowców, ale to już problem graczy o określonych ograniczeniach. Jozak przebudował zespół zgodnie ze swoją wizją.

Drużyna wymagała tej rekonstrukcji. Upraszczając: po wydarzeniach z lata 2017 r. wydaje się, że sytych trzeba zastąpić głodnymi (oby też lepszymi). W sumie więc im szybciej to nastąpi tym lepiej, zwłaszcza w perspektywie gry w pucharach. Warunkiem tego jest jednak wysoka jakość nowych. Ci zaś wydają się być dobrzy, a nawet bardzo dobrzy jak na ekstraklasowe wymagania. Jakość poszczególnych piłkarzy nie stanowi jednak jeszcze gwarancji sukcesu. By go osiągnąć trzeba z nich stworzyć zespół. Zawodnicy muszą się poznać, zgrać i po prostu wyczuć. Oczywiście z łatwością przychodzi to tym lepszym. Jak się od lat powtarza – dobrzy zawodnicy zawsze znajdą ze sobą nić porozumienia, nie potrzebują okresu adaptacji. Tu dużą rolę do odegrania ma trener.

Jednocześnie rewolucje to też zagrożenia. Może niepokoić, że Legia sprowadza najemników, którzy nie wiążą przyszłości z klubem, chcą się jedynie wypromować i jak najszybciej wyjechać. Brak przywiązania do barw można oczywiście zrozumieć. Takie mamy czasy, że gra się najemnikami. Warunek powinien być jeden: wspomniana jakość piłkarzy. Jeśli przy tym będą profesjonalistami rozumiejącymi, że wypromować mogą się jedynie przez współdziałanie i osiągnięcie sukcesów z klubem, to nie ma co się obrażać na rzeczywistość. Gorzej, gdy będą grali jedynie pod siebie, tak by za wszelką cenę się wyróżnić. Natomiast fakt, że Legia jest dla nich tylko przystankiem stanowi dla nas problem od dłuższego czasu. Prowadzi to do destabilizacji składu i notorycznej przebudowy. Sam klub nie jest w stanie jednak zrobić. Doświadczenie minionych kilkudziesięciu miesięcy dowodzi bowiem, że tylko silna sportowo liga z bogatymi klubami czołówki jest w stanie zatrzymać tych zawodników na dłużej. Albo ogromne pieniądze. Sama gra w europejskich pucharach nie wystarczy. W efekcie kibice nie mają czasu oswoić się z nowymi, przyjąć ich za swoich, traktować jak prawdziwych idoli. Dlatego wciąż lepiej będą sprzedawać się koszulki Radovicia niż Eduardo, czy Mauricio.

Sytuacja personalna w Legii jest nie tylko niecodzienna, ale i (może) paradoksalnie trudna do ogarnięcia. Trener dostał zawodników, których chciał, w tym 7 nadających się już do gry w I składzie. Ba, nie tylko nadających się, ale i, przynajmniej w teorii, będących lepszymi od grających już w zespole. Wszyscy chcą grać, a jak wiadomo miejsc jest tylko 11. Ściąganie tylu piłkarzy szatnia, przecież pełna mistrzów Polski i zawodników ogranych w pucharach, przyjmuje jako votum nieufności względem siebie. Dla nowych, pokroju Eduardo, Remy, czy Mauricio, taki Radović nie jest żadnym autorytetem. Grali już z dużo lepszymi piłkarzami. Mogą więc chcieć postawić na swoim. Brakuje lidera/liderów, którzy spoili by tę drużynę. Widzę tu więc ogromną robotę do wykonania przez Romeo Jozaka i jego sztab. Muszą tak poukładać zespół, by ten nie został rozsadzony przez spory wewnętrzne, a o te nie będzie trudno, zwłaszcza przy napiętej przez ostatnie wyniki i styl gry atmosferze oraz wielokulturowości zawodników.

Co więcej, mimo ściągnięcia 10 piłkarzy, drużyna wciąż wydaje się jeszcze nie być właściwie zbalansowana. O ile środek pola i defensywa wydają się być realnie wzmocnione, o tyle w ofensywie, jak pokazują ostatnie dwa mecze, trener ma wąskie pole manewru. Niezgoda i Hamalainen wciąż są chimeryczni, Radović ciągle nie doszedł do pełni sił po kontuzji, problemy z wytrzymaniem całego meczu wydaje się mieć Eduardo, Szymański by błyszczeć potrzebuje wsparcia od lepszych kolegów, Kucharczyk nie bardzo pasuje do koncepcji, a Pasquato chyba stracił resztki zaufania u pana Jozaka, bo nie wstaje z ławki nawet na minutę. Co ciekawe, Włoch i Mączyński to jedyni z pięcioosobowego zaciągu letniego, którzy pozostali w klubie. Do Legii trafiło wówczas czterech obcokrajowców i żaden się nie sprawdził.

Jak uczy nas historia, nad rewolucjami trudno zapanować. Do tego te, choć często nawet popierane przez masy, pozwalające ludowi poczuć się lepiej, dające nadzieję na lepszą przyszłość, z reguły kończą się zawodem. Legia weszła na bardzo ryzykowaną drogę i musi być bardzo czujna, by wielki proces przebudowy z myślą o przyszłych triumfach nie został zatrzymany już na starcie przez porażkę w mistrzostwach Polski.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.