Dean Klafurić - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Klafurić: Piłkarze mogą popełniać błędy, ale to będą moje błędy

Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Miał być trenerem tylko do końca sezonu, ale bardzo dobre wyniki spowodowały, że niespodziewanie dostał szansę poprowadzenia Legii w kolejnych rozgrywkach. Dean Klafurić pracuje w Warce z drużyną nad zmianą taktyki. - Staram się mieć taką samą relację z piłkarzami jak wcześniej. Chciałbym mieć bezpośredni kontakt z piłkarzami, jestem bardzo otwarty na nich. Zawsze mogą do mnie przyjść czy zadzwonić i porozmawiać - mówi Klafurić. Nawet w trakcie tego wywiadu odebrał telefon od kapitana mistrzów Polski. Zapraszamy do lektury!

Jest pan w Legii już 10 miesięcy. Jak oceni pan ten czas?
- Jestem bardzo zadowolony z pracy w tym klubie. Wiele słyszałem wcześniej o Legii, ale muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że jest aż tak dobrze zorganizowanym klubem, nie tylko pod względem sportowym, ale także marketingowym i medialnym. Sama liga również jest także dobrze zorganizowana – myślę, że mogę porównać poziom organizacyjny Ekstraklasy do Bundesligi. To wszystko zaskoczyło mnie w bardzo pozytywny sposób.
Piłka nożna jest moją pasją. Jako dziecko byłem kibicem, chodziłem na stadion Dinama Zagrzeb z moim tatą i rodziną. Na stadionie Legii przypominają mi się moje wspomnienia i odczucia z dzieciństwa, bo tutaj kibicuje się w podobnym stylu, jak w Chorwacji. Kiedy byłem małym chłopcem, marzyłem, by grać w piłkę i być trenerem. Teraz moje marzenie się spełniło. Mamy wspaniałych kibiców, czujemy wielkie wsparcie podczas meczów i to jest piękne. Jestem także zadowolony z zawodników, jakich mam w zespole. Mamy wielu zagranicznych piłkarzy, ale także Polaków, którzy są profesjonalistami. Praca z nimi to przyjemność.

fot. Woytek / Legionisci.com

Czy przejęcie drużyny po Romeo Jozaku było dla pana wyzwaniem? Co pan wtedy czuł?
- To była dla mnie trudna decyzja. Miałem kontrakt ważny do końca czerwca i w tamtym momencie klub dał mi szansę na zostanie pierwszym trenerem. Zanim podjąłem decyzję, odbyłem rozmowę z Romeo Jozakiem o tej sytuacji. Powiedział, że to jest normalne, że muszę dbać o swoją karierę i rodzinę - dał mi zielone światło. Sytuacja była trudna, atmosfera nie była dobra. Jestem jednak profesjonalistą i wiedziałem, że muszę kontynuować pracę. Z Kresimirem Sosem przyszliśmy do klubu razem - on był w takiej samej sytuacji co ja.

Piłkarze przyznawali, że nowy trener wprowadził dużo więcej taktyki i wziął na siebie całą presję i pełną odpowiedzialność za to, co dzieje się w zespole.
- Jeśli piłkarze tak mówią, to mi to wystarczy. Oni najlepiej czują futbol, znają się na tym, więc widzą różnicę najlepiej. Mogę powiedzieć, że cieszę się z tego powodu. Takie słowa piłkarzy to dla mnie najlepsza nagroda.

Czy relacje pomiędzy panem i piłkarzami się zmieniły odkąd został pan pierwszym trenerem?
- Nie, nic się nie zmieniło. Mamy kilku nowych zawodników, z którymi dopiero się poznałem. Staram się mieć taką samą relację z piłkarzami jak wcześniej. Chciałbym mieć bezpośredni kontakt z piłkarzami, jestem bardzo otwarty na nich. Staram się wiele z nimi rozmawiać indywidualnie. Zawsze mogą do mnie przyjść czy zadzwonić i porozmawiać.

Podczas konferencji prasowych trener nie mówi zbyt wiele.
- Taki mam charakter. Dopiero zacząłem pracę, to był trudny moment. Moi zawodnicy zawsze dowiadują się pierwsi o różnych rzeczach, a dopiero później dziennikarze, bo to by nie było w porządku.

Czy spodziewał się pan tak dobrych wyników? Czy wierzył pan, że Legia może wygrać wszystkie te mecze?
- Wierzyłem w to od początku. Kiedy przychodziłem do klubu we wrześniu ubiegłego roku, moi przyjaciele i dziennikarze w Chorwacji pytali mnie o Legię. Zawsze odpowiadałem, że Legia musi być mistrzem, bo ma najlepszych piłkarzy, jest najlepszym klubem w Polsce. Oczywiście, nie wiedziałem wtedy, że wygramy aż 7 meczów, ale wierzyłem, że zdobędziemy mistrzostwo Polski i Puchar Polski. Byliśmy wtedy na 3. miejscu, ale wszystko było w naszych rękach. Były przed nami dwa trudne mecze – z Jagiellonią w Białymstoku i Lechem w Poznaniu, ale i tak wszystko zależało od nas. Dla mnie najtrudniejszy mecz był w Białymstoku, ale najważniejszy z Wisłą w Krakowie. Graliśmy w niedzielę, a Lech i Jagiellonia grali przed nami. Mieliśmy 4 czy 5 punktów straty. Ciążyła na nas duża presja, a Wisła przecież była ciężkim przeciwnikiem. Gdybyśmy przegrali, już nic nie zależałoby od nas – musielibyśmy liczyć na wpadki rywali.

fot. Woytek / Legionisci.com

Kiedy trener tak naprawdę zrozumiał i poczuł, że jest mistrzem Polski? Od razu po meczu w Poznaniu, czy może trochę później?
- Kiedy jesteś trenerem Legii, zawsze czujesz się mistrzem, bo masz mistrzowski zespół i jesteś zwycięzcą. W szatni w Poznaniu dowiedzieliśmy się, że zostaliśmy mistrzem Polski, ale dwie godziny po meczu odczucia były inne, a kolejnego dnia znów nieco inne… Każdy dzień przynosił coś nowego. Adrenalina nie znika tak szybko.

Na sukces pracuje cała drużyna, ale w większości plebiscytów kibice ocenili, że największy wkład w mistrzostwo miał Arek Malarz.
- Arek był jednym z najlepszych, ale z mojego punktu widzenia, to cała drużyna jest zwycięzcą. Jeśli masz dobry zespół, to nawet słabsi piłkarze są wspierani siłą całej drużyny. Podobnie jest z najlepszymi. Arek był najlepszy według kibiców, dziennikarzy, ale bez siły całego zespołu by tego nie osiągnął. Czasem w meczu najlepszy był Jarek Niezgoda, czasem „Rado” czy „Kuchy”, ale wynikało to z siły zespołu.

Czego możemy spodziewać się po Legii w następnym sezonie?
- Na pewno możemy poprawić nasz styl gry. Nad tym pracujemy podczas przygotowań. Będziemy starać się grać bardziej ofensywny, kombinacyjny futbol z różnymi rozwiązaniami.

fot. Woytek / Legionisci.com

Czy to jest inne 3-5-2, niż to trenowane podczas zgrupowania w USA? Drużyna trenuje wysoki pressing.
- Staramy się grać 3-5-2, ale także innymi systemami. Jesteśmy otwarci na zmianę systemu także w trakcie meczu. Patrząc na profile naszych zawodników, uznaliśmy, że system 3-5-2 jest obecnie najbardziej odpowiednim.

Nie obawia się trener, że dwa systemy gry to za dużo? Ostatnio jeden z reprezentantów Polski powiedział, że drużyna nie wiedziała jak grać…
- Wybierzemy jeden z nich, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze są zadania poszczególnych zawodników w każdym z nich. Każdy system może być dobry albo zły. Dobry jest jeśli znasz swoje zadania i wiesz, jak je wykonywać. Ale jeśli piłkarze nie znają dokładnie swoich zadań, to system się nie sprawdzi.

Ile trzeba czasu, żeby piłkarze przyzwyczaili się do nowego systemu i nowych zadań. Jeden z trenerów powiedział, że trzeba na to dwóch lat.
- Jeśli masz dobrych zawodników, to na pewno tyle nie zajmie. Jeśli masz słabych zawodników, może to potrwać i pięć lat. Szanuję każdego trenera, ale moja opinia jest zupełnie inna. System nie jest ważny, ale jego struktura i to jak funkcjonuje w nim każda formacja. To zależy od zawodników. Oni muszą dokładnie wiedzieć, jak mają się zachowywać w strefie konstruowania ataku, w strefie środkowej i obronnej zarówno w akcji ofensywnej, jak i defensywnej, a także w wysokim pressingu. To jest piłka nożna. Futbol jest tak naprawdę bardzo prosty, ale nauczyć się grać prosty futbol jest bardzo trudno.

Jak piłkarze czują się w nowym systemie? Co jest dla nich najtrudniejsze?
- W niedzielę podczas sparingu były dobre momenty gry, ale były także słabsze. Na treningach jednak wszystko wyglądało dobrze. Wszystkie decyzje, i te dobre, i te złe, są moje. Błędy ze sparingu biorę na siebie. Nikt poza mną nie jest winien, jeśli coś idzie nie tak. Wiem, że piłkarze sobie z tym poradzą. Są profesjonalistami i nie widzę tu problemu. Największym problemem dla piłkarzy są kwestie psychologiczne i zaakceptowanie zmian. Mamy piłkarzy odpowiednich do takiego systemu gry. To zależy od tego, ilu mamy obrońców, napastników, pomocników i jakie mamy profile zawodników. Piłkarze mogą popełniać błędy, ale to będą moje błędy.

fot. Woytek / Legionisci.com

Jak ocenia pan grę Michała Pazdana w Mistrzostwach Świata?
- Widziałem jego grę. Gra na swoim poziomie, nic ponad to i nic mniej.

A nie obawia się pan o formę psychiczną reprezentantów?
- Na pewno nie wrócą od razu do zespołu. Będą mieli czas na odpoczynek ze względów fizycznych, ale i psychicznych. Dostaną wolne 10 dni, może 14 - jeszcze nie zdecydowaliśmy dokładnie. Myślę, że będą gotowi do gry najpóźniej na początku sierpnia.

W Warce pracujecie nad motoryką i taktyką. Czy na ten moment jest pan zadowolony z przygotowań?
- Tak. Wszystko co sobie założyliśmy pod względem fizycznym i taktycznym idzie zgodnie z planem.

Jak trener postrzega nowych zawodników, którzy dołączyli do zespołu?
- Młodzi pokazali, że mogą być wartościowymi zawodnikami w przyszłości. Zdecydujemy kto zostanie, a kto trafi na wypożyczenie, żeby rozwijać się w innych klubach i zbierać bardzo potrzebne doświadczenie. Mamy interesujących młodych zawodników - kilku z nich zostanie w klubie. Jeśli chodzi o Jose Kante, to mogę powiedzieć wyłącznie pozytywy. Jest sprytnym chłopakiem i bardzo dobrym piłkarzem. Jest szybki i stylem gry wpasowuje się w Legię.

A kto z młodych zrobił na panu największe wrażenie?
- Po dwóch tygodniach trudno podjąć ostateczną decyzję. Wieteska miał bardzo dobry sezon w Górniku Zabrze. Pokazał, że może grać na poważnym poziomie i poważnie podchodzi do swoich obowiązków.

Ilu zawodników chciałby pan mieć w składzie w nowym sezonie?
- Teraz mamy ich zbyt wielu, ale to normalne w okresie przygotowawczym. Dużo zależy od naszych wyników. Jeśli będziemy grać w europejskich pucharach - co jest naszym głównym celem - to potrzebujemy 25 zawodników.

fot. Woytek / Legionisci.com

W tej chwili trenuje z Legią 4 bramkarzy, z czego 3 ma aspiracje grać w pierwszym składzie. Jaki jest na to plan?
- Po pierwsze, cieszę się, że mamy tylu bramkarzy i takich trenerów, jak Krzysztof Dowhań. Pokazaliśmy w poprzednim sezonie, że dwóch bramkarzy może grać jednocześnie. Teraz mamy jeszcze Radka Majeckiego. Każdy jednak startuje z innej pozycji. Na chwilę obecną na pierwszym miejscu jest Arek Malarz, na drugim Radek Cierzniak, a na trzecim Majecki. Każdego dnia trener Dowhań pracuje z nimi. Ma wiele doświadczenia, a spod jego ręki wyszło wielu klasowych bramkarzy, więc na pewno podejmie odpowiednią decyzję. Ufam mu w tej kwestii całkowicie. Mam tu okazję do skorzystania z doświadczenia i umiejętności mojego sztabu, na którym zawsze mogę polegać. Bardzo mnie wspierają, czuję, że tworzymy zespół, wymieniamy się myślami, doświadczeniami, konsultujemy się na bieżąco i korzystamy nawzajem z własnej wiedzy.

W odniesieniu do problemów zdrowotnych Niezgody, czy uważa pan, że siła ataku jest obecnie wystarczająca? Jest Kante i Kulenović.
- Zobaczymy. Mamy kilku napastników, szczególnie w tym systemie. Na pozycji napastnika może grać jeszcze Radović, Hamalainen i Kucharczyk. Szczególnie „Kuchy” może pełnić różne funkcje w tym systemie. Ostatnie 4 mecze zeszłego sezonu rozegraliśmy bez Niezgody i poradziliśmy sobie, jednak na pewno jest on dla nas bardzo ważnym zawodnikiem.

Czy potrzebuje pan nowych zawodników w zespole?
- Rozmawialiśmy na ten temat, pracujemy nad transferami, ale mamy już wielu zawodników. Jeśli masz już trzy lodówki w domu, nie kupujesz czwartej. Jeśli potrzebujesz zmywarki, nie kupujesz czwartej lodówki. To nie jest normalne.

W takim razie, na której pozycji konieczne jest pilne wzmocnienie?
- Prezes wie, my wiemy, ale niech to pozostanie tajemnicą.

Rozmawiali: Legionisci.com, Legia.net

fot. Woytek / Legionisci.com

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.