Marko Vesović i Jakub Czerwiński - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Piastem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

WZWZ – wyjść, zagrać, wygrać, zapomnieć. Mecz z Piastem był kolejnym z cyklu tych, o których nie będzie się pamiętało, ale trzy punkty w tabeli będą się oczywiście liczyć. Reszta jest już historią, choć z niej płynąć mogą niepokojące wnioski. Na szczęście, koniec rundy już blisko i jeśli mistrzowie Polski wygrają w Sosnowcu, ten okres będzie można uznać za bardzo udany.

1. Jak u dentysty. Oglądanie gry Legii przypominało wizytę u znanego z nienadmiernej delikatności stomatologa – obawy, bolesne doznania, ale w sumie efekt zadowalający. I świadomość, że powtórka niezbyt prędko. „Wojskowi” i ich rywale wyglądali tak, jakby grali za karę, a że gospodarze prezentowali wyższą jakość piłkarską, to ostatecznie zwyciężyli. Nie ma co jednak krytykować. Równo rok temu legioniści grali jeszcze gorzej, a w dodatku przegrali 0-2 z Wisłą Płock, więc jednak jakiś tam progres jest. Włącznie z nadziejami, że pod rządami Sa Pinto będzie jeszcze większy.

2. Punkty są najważniejsze. Odc. 2105. Truizm? Na pewno. Nie będę się jednak wyżywał na Legii po tym, jak wygrała i była zdecydowanie lepsza. Inna sprawa, że trudno byłoby nie wygrać i nie być wyraźnie lepszym od personalnie przetrzebionego Piasta. Jak już pisałem na Twitterze, nie rozumiem narzekań, tak bardzo jak i zachwytów. Kolejny dzień w biurze, trzy punkty i jedziemy dalej.

3. Sapintyzm. Pora przywyknąć. W sobotę nie zobaczyliśmy niczego zadziwiającego, ani odkrywczego. Pressing, uważna obrona, gol, wycofanie, próby kontrataków, przeciąganie liny z rywalem, gol na 2-0 po przechwycie w środku. Największym problemem było paradoksalnie, że Piast nie kwapił się do ataków. Legioniści nie byli ich w stanie wciągnąć na swoją połowę, by móc próbować szybkich wypadów. Cóż, taki to jest sapintyzm, zresztą zgodnie z zapowiedziami. Nie ma co się ofukiwać, tylko warto przywyknąć. Oby też do zwycięstw.

4. Hej, ale stałe fragmenty, to komu były potrzebne? Gliwiczanie mieli właściwie tylko jeden pomysł na zagrożenie bramki Majeckiego – stałe fragmenty. Trudno więc zrozumieć dlaczego legioniści obficie obdarowywali gości okazjami do ich wykonania? Wiele fauli popełnionych zostało niepotrzebnie, za szybko, zbyt nerwowo. Inna sprawa, że sędzia Frankowski też gwizdał różne dziwne sytuacje. W każdym razie, takie zachowanie „Wojskowych” irytowało i sprowadzało niepotrzebne potencjalne kłopoty.

5. El loco. I nie chodzi tu o loki właściciela oraz prezesa. Trener Sa Pinto czasem zachowuje się jak szaleniec. O tym też wiedzieliśmy, ale niby dlaczego musimy to znosić? O ile złe emocje względem dziennikarzy można od biedy próbować na siłę wytłumaczyć, to wymachiwania rękami przed nosem Waldemara Fornalika nie da się obronić. Co to miało być i czemu służyć? Rozumiem, że w klubie pozwalają Sa Pinto na wszystko, obchodzą się z nim, jak z jajkiem, bo choć humorzasty, to trener „na lata”, dający nadzieję na lepsze jutro, a przy tym wpisujący się swymi działaniami w strategię ratowania finansów klubu (bardzo dobrze). To jednak nie powód, by któraś z osób decyzyjnych (może nawet prezes?) szepnęła mu, że takie zachowanie nie przystoi trenerowi Legii Warszawa. Ale cóż, obyśmy doszli wkrótce do wniosku, że zwycięzców się nie sądzi.

5. Żelazna obrona. Pięć meczów z rzędu bez straconej bramki (cztery w lidze i jeden w pucharze Polski), to dawno niespotykana w Legii seria. Przy czym są realne szanse na to, że ostatni lepszy wynik (drużyny Jacka Magiery z maja 2017 r.) zostanie wyrównany już w czwartek. Parokrotnie już podkreślałem bardzo dobrą organizację gry defensywnej zespołu, a to podstawa, by budować dalej. Pierwszy, najważniejszy krok Legia Sa Pinto chyba ma już za sobą.

6. Karny dla Piasta? Piłka trafiła Remy`ego w rękę, którą wyraźnie powiększył obrys ciała, mógł spodziewać się, że futbolówka tam właśnie spadnie. Chował rękę, chciał uniknąć kontaktu, ale nie zdążył. Wydaje się, że ten właśnie zamiar był kluczowy dla arbitra. Możemy przypuszczać, że zespół sędziowski uznał, że Remy nie był w stanie uniknąć kontaktu z piłką, bo był za blisko i stąd decyzja o puszczeniu gry. Trudno byłoby się jednak oburzać, gdyby arbiter podyktował „jedenastkę”.

7. Co było fajne? zwycięstwo, gole - zawsze to klawo, gdy strzela napastnik z I składu (zwłaszcza młody) i jego zmiennik (król strzelców!), asysty – znakomite, dopieszczone, choć jakby od niechcenia, prostopadłe podanie Nagya, mierzone, mocne zagranie prawą, słabszą nogą Szymańskiego, znów „zero z tyłu”, gra obronna.

8. Co było słabe? Jakość gry ofensywnej, forma sędziego Frankowskiego, zachowanie Sa Pinto względem Waldemara Fornalika, frekwencja (mimo tego że spiker ogłosił obecność ponad 17 tys. widzów, to w rzeczywistości było ich 12 674).

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.