Andre Martins oraz Cafu podczas treningu - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Ósmy i dziewiąty Portugalczyk w historii Legii

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia dokonuje właśnie pierwszych dwóch wzmocnień w zimowym oknie transferowym. Jak można było przypuszczać, Ricardo Sá Pinto zdecydował się najpierw postawić na swoich rodaków. Salvador Agra oraz Luís Rocha po badaniach medycznych zostaną Portugalczykami numer osiem i dziewięć w historii Legii. Przypomnijmy nieco losy piłkarzy z tego kraju. Którzy zapisali się na stałe w historii naszego klubu? A kto okazał się kompletnym niewypałem?

Pierwszym Portugalczykiem grającym w Legii był Manú. Znakiem rozpoznawczym pomocnika była szybkość. Tak naprawdę był to jego główny i... chyba jedyny atut. Często wypuszczał sobie piłkę i starał się obiegać obrońcę, lecz w dłuższej perspektywie przestało to przynosić pożądane efekty. W 2011 roku Manú odszedł z drużyny "Wojskowych", lecz co ciekawe na stałe zapisał się w kartach historii. To właśnie on doprowadził do remisu w pamiętnym finale Pucharu Polski z Lechem Poznań, kiedy w 67. minucie pokonał ładnym uderzeniem Krzysztofa Kotorowskiego. Ogółem dla warszawskiego zespołu rozegrał 46 meczów, zdobywając w nich 5 goli.

Niedługo po nim do stolicy przybył Hélio Pinto. Zawodnik z bogatym doświadczeniem, który miał być reżyserem środka pola. Portugalczyk miał za sobą grę na Cyprze - razem z Apoel-em Nikozja z powodzeniem walczył w europejskich pucharach. Niestety, w stolicy Polski nie pokazał pełni swoich umiejętności. W swoim pożegnalnym sezonie 2014/15 zanotował 26 spotkań, w których strzelił tylko jednego gola. Jego sprowadzenie okazało się sporym rozczarowaniem, chociaż w pierwszym swoim sezonie statystyki notował całkiem przyzwoite (34 spotkania i 7 bramek).

Jednym z ciekawszych wzmocnień w kontekście piłkarzy z tego kraju był z całą pewnością Dossa Júnior. Środkowy obrońca, kiedy tylko nie leczył kontuzji, był zawodnikiem nie do przejścia. Oprócz tego, że był skuteczny w defensywie, to potrafił także podłączyć się do akcji ofensywnej. Ostatniego gola dla Legii zdobył 27 września 2014 roku. W doliczonym czasie gry doprowadził do wyrównania w prestiżowym spotkaniu z Lechem Poznań. Gdyby nie długotrwałe urazy, które były trudne nawet do zdiagnozowania, Dossa Júnior pozostawiłby po sobie nieskazitelne wrażenie. Trzeba jednak i tak przyznać, że jego sprowadzenie było doskonałym posunięciem ze strony stołecznego klubu.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Drugim z Portugalczyków, po którym można mieć dobre wspomnienia, był Orlando Sá. Przez niektórych uważany za najlepszego zagranicznego snajpera, który występował przy Łazienkowskiej. W sezonie 2014/15, który był jego ostatnim w Legii, strzelił 14 goli w 35 meczach. Kto wie, jakby potoczyły się jego dalsze losy, gdyby nie "otwarta wojna" z Henningiem Bergiem. Obydwaj zdecydowanie nie mieli się ku sobie. Norweg nie wystawiał Portugalczyka od pierwszej minuty, a ten z kolei kiedy strzelał gole dosyć wymownie spoglądał się w kierunku ławki rezerwowych. Po wielu próbach nieudanych transferów na tę pozycję, zarząd Legii mógł sobie potem pluć w brodę, że odpuścił takiego zawodnika. Berg ostatecznie został zwolniony a Orlando Sá został sprzedany do angielskiego Reading FC.

fot. Woytek / Legionisci.comZa największa pomyłkę transferową można z kolei uznać doskonale nam znanego Hildeberto Pereirę. Zawodnik rozegrał w pierwszej drużynie zaledwie siedem meczów, w których zdobył dwa gole. Co ciekawe, na listę strzelców dwukrotnie wpisał się w swoim pożegnalnym meczu, w którym pokonał bramkarza Bytovii Bytów. CV piłkarza nie wyglądało wcale źle. Miał w dorobku występy w Anglii, Portugalii... Problemem okazało się jednak jego przygotowanie fizyczne, a raczej jego brak. Berto miał duże problemy z utrzymaniem prawidłowego masy ciała, co ostatecznie zaważyło na jego formie sportowej.

Obecnie w kadrze Legii jest dwóch Portugalczyków Cafú oraz André Martins. Obydwaj spisują się jak na razie bez zarzutu i tworzą zgrany środek pola. Pierwszy z nich wyróżnia się warunkami fizycznymi, natomiast drugi bardzo dobrymi podaniami i niemal perfekcyjnymi stałymi fragmentami gry. Możemy sobie tylko życzyć, że nowe wzmocnienia pójdą w ich ślady i pod wodzą Sá Pinto zarówno Salvador Agra jak i Luís Rocha podniosą poziom gry stołecznego klubu.

Z drugiej strony, wiemy jak często kończą się zbyt duże kolonie zawodników z jednego kraju w zespole... Po nadchodzących transferach portugalska urośnie do czterech. To już dużo, szczególnie jeżeli dodamy do tego cały sztab szkoleniowy i pojawiające się możliwe inne portugalskie opcje w plotkach transferowych. Jako ciekawostkę można dodać, że Andre Martins i Luis Rocha reprezentowani są przez jedną agencję menedżerską.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.