Tomek w cylindrze :) - fot. Legionisci.com
REKLAMA

20x20 LegiaLive - Tomek Janus

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Świętujemy dwudziestolecie powstania portalu LegiaLive.pl. Z tej okazji chcemy przybliżyć Wam sylwetki nas, kibiców pracujących w redakcji najpopularniejszego obecnie serwisu o Legii. W drugim odcinku poznajcie Tomka Janusa. 20 pytań na 20-lecie!

1. Imię i nazwisko: Tomasz Janus

2. Ksywka: Brak

3. Debiut na Legii: Pierwszy mecz na Legii oglądałem 5 września 1989 r. Polska pokonała wówczas Grecję 3-0, a minutą ciszy uczczono śmierć Kazimierza Deyny. Pierwszy mecz Legii, który widziałem na żywo to 18 czerwca 1995 r. i pamiętny finał Pucharu Polski Legia 2-0 GKS Katowice. Więcej działo się wówczas na trybunach niż na murawie.

4. Debiut na łamach LL: początek grudnia 2005 r.

5. Debiut na redakcyjnym wyjeździe: To nieco dziwne, ale na pierwszy wyjazd jako wysłannik LL! pojechałem nie z osobami redakcji, bo w samochodzie zabrakło dla mnie miejsca. Jako „świeżak” trafiłem do auta, którym jechał m.in. Mogiel z 90minut.pl i 20 września 2006 r. pojechałem zobaczyć, jak mistrz Polski Legia Warszawa przegrywa ze Stalą Sanok 1-2.
Pewnie niedługo później pojechałem na kolejny mecz już razem z redakcją.

6. Najlepszy tekst/zdjęcie: Frajdę sprawiało mi przygotowywanie tekstów okołolegijnych, np. Starożytni Kibice Dużo radości w 2010 r. i 2011 r. dało mi także odtworzenie historii meczów Legii w Lidze Mistrzów z 1995 r. i 1996 r.

7. Najgorszy tekst/zdjęcie: Grafomański felieton, którym zadebiutowałem w grudniu 2005 r. na łamach LL!. Nie mam pojęcia dlaczego Woytek umieścił go na stronie i w ogóle odpowiedział na mojego maila. Na szczęście niedługo później padła redakcyjna baza danych i dziś felietonu nie da rady odnaleźć (przynajmniej taką mam nadzieję).

8. Najlepszy mecz Legii jaki opisywałeś/fotografowałeś: Nie jestem w stanie wskazać jednego meczu.

9. Najgorszy mecz Legii jaki opisywałeś/fotografowałeś: Apogeum mojego zaangażowania w LL! przypadło na lata 2006 – 2013. Opisywałem więc wiele złych meczów. Ale najbardziej zabolał mnie remisowy mecz z Dundalk FC, który dał nam upragniony awans do Ligii Mistrzów. Choć pamiętam Legię czasów Leszka Pisza i Jerzego Podbrożnego, to przez lata marzyłem o kolejnym awansie do LM. To było moje niespełnione dziecięce marzenie, które miało ziścić się w idealnych warunkach. A gdy już się spełniło, to tło okazało się tak fatalne, że po meczu miałem niemal łzy w oczach. I nie były to łzy radości.

10. Zawodnik Legii, z którym współpracowało się najlepiej/najgorzej: Najlepiej – Inaki Astiz (bardzo kulturalny i inteligentny człowiek) i Jan Urban. Choć Urban to nie zawodnik, to jest to po prostu sympatyczny człowiek, który rozumie na czym polega praca dziennikarza. Wiem, że dla kibiców nie ma to większego znaczenia, bo liczą się wyniki a nie sympatia, ale dziennikarz to też człowiek i woli pracować z osobą, która nie traktuje go jak głupiego intruza.
Najgorzej – każdy, który recytował, że „szybko strzelona bramka ustawiła mecz, ale wyciągniemy z tego wnioski, bo na każdą pozycję mamy dwóch równorzędnych zawodników”.

11. Zawodnik Legii, z którym współpracuje się najlepiej/najgorzej: Nie mam obecnie takiego kontaktu z zawodnikami, by móc to oceniać.

12. Najfajniejszy moment redakcyjny: Każda impreza integracyjna. Ale dla mnie ciekawym przeżyciem był też okres konfliktu na linii kibice – ITI. Szczerze bawiło mnie, że wielki koncern medialny nie potrafi poradzić sobie z prowadzoną przez grupkę kibiców LL!. Kierowanie spraw do sądu, odbieranie akredytacji, utrudnianie kontaktu z zawodnikami – jakie to było zabawne. Choć nadstawiający karku za całą redakcję Woytek pewnie ma inne zdanie na ten temat.

13. Najtrudniejszy moment w redakcji: Sądowne odebranie domeny legialive.pl.

14. Najfajniejszy redakcyjny wyjazd: Niezapomniany pozostanie wyjazd do Kopenhagi w 2009 r. Ale dla mnie żaden wyjazd nie może równać się z moją samotną wyprawą na mecz z FK Moskwa w 2008 r. Przekupienie celnika w Kaliningradzie, opóźniony i popsuty samolot, wejście na stadion bez akredytacji z walizką z ubraniami po sforsowaniu kordonu OMON-u, wariacki nocleg po znajomości – tego nie da się zapomnieć. Szczegółowo opisałem wyjazd tu

15. Najlepszy pomysł, jaki ci się udało zrealizować w LL: Wydanie 9 numerów magazynu Legioniści. Pewnie mało kto już pamięta, ale w latach 2009-2011 na LL! ukazało się 9 numerów przygotowanego w pdf magazynu Legioniści. Szaleńczy pomysł, który udało się zrealizować. Szaleńczy, bo oprócz idei i entuzjazmu, nie było nic więcej. Patrząc na to z perspektywy czasu, całość wyglądała jak z „Ziemi obiecanej” Władysława Reymonta – „(…) ja nie mam nic, ty nie masz nic. To razem mamy w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę”. A później okazywało się, że to wystarcza by przeprowadzić np. profesjonalną sesję zdjęciową w ramach konkursu „Legionistki na okładki”. Szaleństwo.

16. Pomysł, który nie wyszedł poza plany: Pochodną magazynu Legioniści miał być wydawany co rok Rocznik Legii.

17. Co daje ci praca w LegiaLive: Spełniłem swoje marzenie bycia blisko Legii.

18. Co jest w niej najfajniejsze: Poznałem od podszewki klub, który kocham.

19. Co jest w niej najbardziej irytujące: Poznałem od podszewki klub, który kocham.

20. Najlepszy kumpel z redakcji: Pytania są tendencyjne!

Tomek Janus:
Byłem legijnym świrem – pokój obwieszony plakatami piłkarzy Legii, zeszyt w szkole ozdobione własnoręcznymi eLkami i herbami, wystawanie pod stadionem przy zamkniętej bramie 3 godziny przed rozpoczęciem meczu, oglądane tego samego meczu po 3 razy itp. Paradoksalnie LL! obniżyła poziom mojego legijnego świra.
Wychowałem się w Warszawie, więc musiałem trafić na Legię. Regularnie na meczach jestem od 1998 r. Do 2006 r. siedziałem na Żylecie na literce „E”. Później przez murawę (akredytacja fotoreporterska) trafiłem na trybunę prasową. Do LegiaLive! dołączyłem jako chyba dość przypadkowo. Przesłałem maila z tekstem na adres redakcji. O dziwo tekst ukazał się, a ja zostałem zaproszony do współpracy.
W LL! robiłem chyba niemal wszystko – teksty, zdjęcia, relacje radiowe z meczów, statystyki. Dziś lenię się i odcinam kupony od wcześniejszej pracy. Ze względu na przeszłe zasługi, Woytek najwyraźniej nie ma serca mnie wyrzucić.
Dziś kibicuję już zupełnie inaczej. Na trybunie prasowej zostałem niemal całkowicie wyzuty z emocji. Chyba za dużo widziałem i już tylko pojedyncze mecze sprawiają, że poziom adrenaliny wzrasta.
Z pracy w LL! najlepiej wspominam mecze na obcych stadionach i zawsze się na nie cieszyłem (na wyjazdy to jeżdżą kibice a nie dziennikarze), bo to była przygoda. Ciekawie było też na meczach z dodatkowymi atrakcjami. Choć nigdy w LL! nie zajmowałem się sprawami kibicowskimi, to widziałem na własne oczy przerwany mecz z Vetrą w Wilnie, akcję widelec 741, niepokoje w Kopenhadze, kibiców Lecha i Legii na murawie po finale Pucharu Polski w Bydgoszczy oraz wyłamane ploty podczas finału pucharu Polski w Bełchatowie.
Niepowtarzalnym przeżyciem był też wyjazd na każde zimowe i letnie zgrupowanie Legii. Choć przed pierwszym zgrupowaniem (Cypr 2007 r. – jeśli mnie pamięć nie myli, byłem pierwszym w historii wysłannikiem LL! na zgrupowanie) miałem lekkiego pietra. Niby to praca, ale każdemu życzę takiej pracy. Piękne połączenie z pasją.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.