Mateusz Wieteska i Artur Jędrzejczyk - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu ze Śląskiem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W lidze Legia zrealizowała plan na okres przed zgrupowaniem reprezentacji – wygrała trzy mecze z rzędu i wciąż pozostaje w grze o mistrzostwo Polski. Mistrzowie tym razem pokonali Śląsk 1-0, ale tradycyjnie próżno było dopatrywać się w ich ofensywnej grze jakości. Lepiej zaś było w defensywie.

1. Męczarnie. Trudno powiedzieć, by wrocławianie poważnie zagrażali bramce Cierzniaka, ale już początek meczu wskazywał, że legioniści będą mieć problemy. Dotychczas bowiem Legia wygrywała jedynie wtedy, gdy udawało jej się zdobyć przewagę w środku pola, sprawić, że rywale zaczynali się jej bać lub po prostu nawet zaczynali mecz przestraszeni. W sobotę widać było, że Śląsk przyjechał pograć w piłkę, co zwiastowało ciężką przeprawę. I tak było. W całym meczu Legia miała dwie dobre okazje strzeleckie (i tylko 4 celne strzały, w tym jeden po przerwie, z rzutu karnego). Znów nie było widać pomysłu na grę w ofensywie, żadnych schematów, żadnej koncepcji, a szczególnie widoczne było to przed przerwą. Podopieczni Sa Pinto męczyli grą wszystkich, oczywiście poza trenerem, który po meczu stwierdził, że zagrali bardzo dobrze. Na szczęście na Śląsk to wystarczyło, zdobyliśmy trzy punkty i nadal pozostajemy w grze o mistrzostwo.

2. To samo, tak samo. Ilekroć Legia zdobywa bramkę, to się zaraz cofa. Rozumiem, że taki jest pomysł trenera, ma to oczywiście swój sens. Pod jednym jednak warunkiem: gra się z kontrataku. Legionistom wychodzi to słabo i bardzo rzadko udaje się doprowadzić do zagrożenia pod bramką rywala w ten sposób. W sobotę nie udało się ani razu. Po strzeleniu gola daliśmy się zepchnąć do własnej strefy obronnej i nawet nie byliśmy w stanie wyprowadzić kontruderzenia. Grając w ten sposób nasi zawodnicy, nawet przy dobrej grze defensywnej, sami proszą się o kłopoty i stratę punktów. Warto przy tym podkreślić, że znów nie umieliśmy strzelić gola po ataku pozycyjnym. Z siedmiu zdobytych wiosną bramek (w siedmiu meczach…) tylko jeden raz udało nam się tego dokonać w taki sposób (Carlitos w Gdyni).

3. Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec. Cafu. Dwie czerwone kartki z rzędu, to niecodzienny wyczyn. O ile jeszcze w Częstochowie Portugalczyk dostał dwie żółte, a jego zachowanie można próbować tłumaczyć ferworem walki, o tyle sobotnia bezpośrednia czerwień to efekt tylko czystej głupoty. Próba oplucia przeciwnika, w sytuacji, gdy sędzia podjął słuszną, a jednocześnie korzystną dla Legii decyzję, jest całkowitą aberracją. Oczywiście możemy dyskutować, czy rzeczywiście chciał opluć Piecha, czy tylko wyzywając go po hiszpańsku niefortunnie się popluł. Moim zdaniem prawdziwa jest ta druga wersja, ale to wie tylko Cafu. Sprawę jego zawieszenia rozstrzygnie zaś Komisja Ligi. Niemniej, takie zachowanie jest po prostu chamskie, a, biorąc pod uwagę boiskową sytuację, także bezmyślne. Skąd ta bezsensowna agresja?

4. VARto mieć. O ile karny dla Legii był bezdyskusyjny, bo obrońca Śląska lekkomyślnie zachował się w polu karnym i został trafiony w uniesioną do góry rękę, o tyle decyzja sędziego Stefańskiego o „jedenastce” dla gości była błędna. Na szczęście z pomocą przyszedł system wideo weryfikacji. Arbiter więc nie tylko skonsultował się z sędziami VAR, ale i obejrzał powtórki na monitorze i zmienił rozstrzygnięcie. W czasie rzeczywistym sytuacja była niezwykle trudna do oceny, zwłaszcza z miejsca, w którym stał Stefański. W każdym razie dzięki VAR Śląsk nie otrzymał niesłusznego rzutu karnego.

4. Na razie zawód. Cieszyłem się, gdy Legia pozyskiwała Medeirosa. Liczyłem na to, że wysokiej, jak na polskie warunki, klasy zawodnik będzie chciał się tu odbudować, przypomnieć o swych nietuzinkowych umiejętnościach. I rzeczywiście, gra Portugalczyka znamionuje wysoką jakość. Problem w tym, że to tylko przebłyski. Medeiros zbyt rzadko w meczu pokazuje, jak wiele potrafi. Nie jest to też typ lidera, który pociągnie drużynę w ofensywie. Możliwe, że by dobrze grać, potrzebuje kolegów w formie. Problem w tym, że takich nie ma i, mimo tzw. momentów, nie daje zespołowi tyle, ile wydaje się, że by mógł.

5. Jędrzejczyk do I składu reprezentacji! Od pewnego czasu nasz kapitan to prawdziwa ostoja defensywy. Przeciwko Śląskowi był nie do przejścia, wygrał największą liczbę pojedynków w zespole i niemal całkowicie wyłączył z gry najlepszego strzelca wrocławian Robaka. Biorąc pod uwagę jego wysoką formę, a także doświadczenie, w tym międzynarodowe, na miejscu selekcjonera Brzęczka wystawiłbym go w podstawowym składzie na mecz z Austrią. W mojej ocenie zasłużył.

6. Śląsk bez pomysłu. Im dłużej oglądało się ten mecz, tym coraz większego nabierało się przekonania, że goście nie strzelą nam gola. Owszem, grali odważnie, potrafili stworzyć zagrożenie pod bramką czujnego Cierzniaka (do poprawy gra nogami!!!): oddali kilka strzałów, parokrotnie dobrze posyłali piłkę po stałych fragmentach gry. Wyraźna była jednak dysproporcja w umiejętnościach i brakowało zaskoczenia w poczynaniach ofensywnych. Śląsk nie wiedział po prostu jak dobrać się do skóry legionistom, co wynikało tak z ich słabości, jak i dobrej gry defensywnej podopiecznych Sa Pinto w tym spotkaniu.

7. Znów zakłamane dane o frekwencji. Na meczu było 18 342 widzów. Legia poinformowała, że uprawnionych do wejścia było ponad 24 tys., czyli o 25% więcej niż w rzeczywistości i taki przekaz poszedł też w świat, bo tę liczbę podała telewizja. I po co tak? 18 tys. na meczu przy słabej grze drużyny, to i tak przyzwoity wynik, zresztą osiągnięty przede wszystkim dzięki wielkiemu zaangażowaniu kibiców. Na tyle dobry, że można się nim pochwalić. Można by też podawać obie wartości łącznie. Tak byłoby uczciwie.

8. Co było fajne? Zwycięstwo, pewna gra defensywna, powrót do wyjściowego składu Szymańskiego.

9. Co było słabe? Brak jakości, powrót do wyjściowego składu Szymańskiego, wybryk Cafu, potencjał ofensywny Śląska.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.