fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Górnikiem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Po ciężkim meczu Legia wygrała w Zabrzu 2-1, choć długo przegrywała 0-1. Przez ten czas nie zanosiło się, że jest w stanie odwrócić losy meczu. W końcówce jednak to mistrzowie Polski okazali się być lepsi, strzelili dwa gole. Czy zasłużenie? Trudno powiedzieć. Grunt, że w kryzysowej sytuacji potrafili wygrać. To cecha mistrzów.

1. To nie był dobry mecz Legii. I duża w tym zasługa Górnika, który grał bardzo dobrze i odpowiedzialnie taktycznie. Trener Brosz słusznie uznał, że największe zagrożenie dla jego piłkarzy stanowi środkowa linia Legii i postanowił tę strefę mocno zagęścić, nawet kosztem pozostawienia otwartych przestrzeni na skrzydłach. Te zaś próbowali wykorzystać „Wojskowi” i to właśnie po akcjach bokiem boiska stwarzali największe zagrożenie. Kilka z nich można nawet uznać za porywające, ale... zaledwie kilka w całym meczu to mało. Tak jak tylko 4 celne strzały (plus jeden z rzutu karnego). Gospodarze nie pozwolili sobie narzucić przez Legię jej reguł gry, wygrali walkę o środek pola i stworzyli więcej groźnych sytuacji podbramkowych. Legioniści byli jednak cierpliwi, dobrze reagował trener Vuković i w końcówce przesunęli grę na połowę zabrzan, a także regularnie gościli w okolicach ich pola karnego. Dało to w końcu efekt bramkowy, choć sytuacji w drugiej połowie właściwie sobie nie stworzyliśmy.

2. Niepewna gra obronna. Nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, że legioniści, znający możliwości Angulo, pozwolili mu na dojście do czterech doskonałych sytuacji strzeleckich (a przecież jeszcze raz pozostawili go w polu karnym bez opieki, gdy głową podał wzdłuż bramki do Jimeneza)? Jak to możliwe, że Gwilla, najlepiej podający pomocnik Górnika, otrzymywał tyle czasu i miejsca, by precyzyjnie posłać piłkę, jak choćby w akcji bramkowej? Przy tym nasi obrońcy zbyt często reagowali ze sporym opóźnieniem, pozwalali się uprzedzać, dawali przepchnąć. Najgorzej w tym towarzystwie wyglądał Rocha – zagubiony, bierny, nieporadny. Inna sprawa, że w I połowie nie pomagali też obaj środkowi pomocnicy, którzy często byli spóźnieni i pozostawiali rywalom otwarte sektory boiska. Od nich tymczasem musieliśmy wymagać więcej, bo na prawym skrzydle zagrał Medeiros, który po prostu nie broni. Oni zaś, zwłaszcza przed przerwą, zawiedli. Trzeba przyznać, że Legia miała szczęście, że w pierwszej fazie meczu straciła tylko jedną bramkę.

3. Odważne zmiany. Udane. O ile wejście Kulenovicia za Hamalainena było niejako naturalnym posunięciem, o tyle wejście Szymańskiego na pozycję środkowego pomocnika („ósemkę”) i cofnięcie Martinsa na jedynego defensywnego było już nowatorskim posunięciem trenera Vukovicia. No i biorąc pod uwagę przebieg meczu, w pełni zrozumiałym. Przed Legią została ostatnia tercja meczu i trzeba było spróbować zaryzykować. Co ciekawe, szkoleniowiec na ostatnią zmianę wpuścił obrońcę Wieteskę, co z pozoru wydawać mogło się dziwne, w sytuacji, gdy goni się wynik. „Wietes” wszedł jednak po to, by wreszcie pozbyć się tykającej bomby na lewej obronie, czyli Rochy, a jednocześnie by spróbować skorzystać w ofensywie z wysokich umiejętności gry głową polskiego obrońcy. Dało to efekt, bo Angulo, po zgraniu piłki właśnie przez Wieteskę, trącił ją ręką i sędzia zarządził rzut karny. Można więc spokojnie powiedzieć, że roszady Vukovicia pozytywnie wpłynęły na losy meczu.

4. Sztuczka taktyczna Vukovicia? Legia wyszła w bazowym ustawieniu 1-4-2-3-1. Z przebiegu gry wydaje się jednak, że zagrała bardziej 1-4-3-3, gdzie rolę lewoskrzydłowego pełnił Carlitos, fałszywą „dziewiątkę” grał Hamalainen (potem Kulenović), który atakował z głębi boiska i starał się wspomagać środkowych pomocników, a na prawym skrzydle występował Medeiros. Nasz najlepszy strzelec operował głównie po lewej stronie boiska i ścinał do środka, by oddać strzał (tak m. in. zdobył zwycięską bramkę) albo podać piłkę swoją lepszą prawą nogą. Podobnie zresztą czynił jego vis-a-vis lewonożny Medeiros. Z jednej strony można uznać, że ten manewr Vukvocia dał efekt, bo Legia wygrała, a decydującego gola strzeliła po akcji, jakiej mógł oczekiwać trener. Z drugiej zaś strony, „Wojskowi” mieli wyraźne kłopoty w środku pola, co przełożyło się na niską liczbę sytuacji bramkowych.

5. Lepsi kondycyjnie. Legia wygrała wyższą jakością piłkarską poszczególnych piłkarzy, ale też lepszym przygotowaniem fizycznym. Górnikowi trzeba oddać, że zagrał rzeczywiście bardzo dobry mecz, piłkarze dali z siebie wszystko. Jednak wyraźnie było widać, że w ostatniej fazie meczu jego zawodnicy przestali nadążać, pojawiły się błędy, luki w pomocy i obronie, a w samej końcówce zabrzanie nie byli w stanie nawet spróbować poważnie zagrozić bramce Cierzniaka. Czyli wygląda na to, że ekipa Ricardo Sa Pinto dobrze przygotowała zespół motorycznie.

6. Martins dwie twarze. Po spotkaniu Portugalczyk został uznany za jednego z najlepszych piłkarzy Legii i rzeczywiście patrząc całościowo na jego występ, takim był. Niemniej, trudno uznać, by w I połowie spisał się dobrze. To on stracił piłkę w 21. minucie na własnej połowie, gdy na bramkę Cierzniaka uderzył Gwilla, jego zabrakło też w strefie obok Rochy, gdy lewy obrońca pozwolił dośrodkować Gruzinowi przy akcji na 1-0. Dał się też parokrotnie przestawić w środku pola, nie zbierał „drugich piłek” i sprawiał wrażenie nieco zagubionego. Po przerwie było już znacznie lepiej, a zupełnie dobrze zrobiło się po wejściu Szymańskiego. Nie tylko lepiej spisywał się w grze obronnej, ale poprawił też w ofensywie. To po faulu na nim mieliśmy rzut wolny, po którym podyktowany został następnie karny. Można mu zaliczyć kluczowe podanie przy akcji na 2-1. Szału więc nie było, nie nazwałbym jego występu „profesorskim”, ale w porównaniu do tego, jak spisywał się ostatnio pod rządami RSP, progres jest bardzo wyraźny.

7. Cierzniak? Na plus. Widziałem, że w Internecie dość powszechnie obarczono Cierzniaka winą za utratę gola. Dla mnie zawiódł przede wszystkim Rocha pozostawiający Gwilli masę miejsca na dośrodkowanie, jak i środkowi obrońcy, którzy nie upilnowali Angulo, zwłaszcza Remy. Poza tym nasz bramkarz spisywał się bez zarzutu. Znów znakomicie się ustawiał, co pozwalało mu z łatwością wyłapywać strzały, czy dośrodkowania, ale też zaimponował refleksem zwłaszcza w sytuacji z 44. minuty, gdy wspaniale odbił piłkę po strzale Angulo.

8. Ośmiu obcokrajowców w wyjściowym składzie. Niedawno Dariusz Mioduski mówił, że Legia jest młoda i polska. W Zabrzu na boisko wybiegło jednak ośmiu cudzoziemców. Proporcje narodowościowe w drużynie zostały dawno zachwiane i niestety nie sposób mówić o polskiej Legii.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.