fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Piastem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Chyba bardzo się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że była to nasza najlepsza porażka w tym sezonie. I to mimo tego, iż można nawet uznać zwycięstwo Piasta za zasłużone. Nic jednak nie przykryje przykrej rzeczywistości: Legia straciła bardzo ważne punkty, a kilku jej piłkarzy zagrało zdecydowanie poniżej możliwości.

1. Kłopotliwa porażka. Zwycięstwo dałoby siedem punktów przewagi nad Piastem i sześć nad Lechią. Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek to praktycznie przesądzałoby o mistrzostwie Polski. Porażka skomplikowała sytuację legionistów, ale chyba nie tak mocno, jak mogłoby się pierwotnie wydawać.

2. Wszystko bowiem w naszych rękach. Wystarczy, że wygramy pozostałe trzy mecze i trzeci raz obronimy tytuł. Patrząc jednak na formę „Wojskowych” z soboty trudno uwierzyć, że tak będzie, zważywszy na rywali, z którymi będziemy grali. Pogoń to zespół, który w tym roku lepiej radzi sobie na wyjazdach, a zagramy z nimi w Warszawie. W Białymstoku, gdzie pojedziemy już za nieco ponad tydzień, nie wygraliśmy od listopada 2016 r. Zagłębie Lubin to zaś drugi najlepiej punktujący w Ekstraklasie klub w 2019 r. Nie sądzę więc byśmy dali radę wygrać wszystko, ale jestem przekonany, że Piast i Lechia też nie zdołają. Szkoda tylko, że musimy to wszystko rozpatrywać w ten sposób.

3. Nerwowa Legia. Wiedzieliśmy, że legioniści ostatnio nie wchodzą dobrze w mecze, że na ich początku przytrafiają im się problemy z koncentracją. W klubie też wiedzieli i znów było to samo. Legia szybko straciła bramkę i zaczęły się problemy. Mocno jednak rzucała się w oczy nerwowość w poczynaniach mistrzów Polski. Często za szybko chcieli wypracować dogodną okazję, a to powodowało niedokładność. Problemy z celnymi podaniami występowały nawet w prostszych sytuacjach, gdy przeciwnik specjalnie nie przeszkadzał. Czym to było spowodowane? Przecież chyba nie presją…

4. Czy Legia zagrała dobry mecz? Zestawiając sobotnie spotkanie z tym, jak grała jeszcze nieco ponad miesiąc temu, to tak, dobry. Stwarzała okazje, oddawała strzały, miała pomysł na ataki i, gdy znalazła swój rytm meczu, cierpliwie go realizowała. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że tej drużynie brakuje jakości. Bo jeśli trzeci trener w tym sezonie nie potrafi spowodować, by przestała grać w kratkę, to cóż innego może być powodem? I właśnie jakości zabrakło, by pokonać dobrze zorganizowanego, odważnie, ale i rozsądnie grającego Piasta.

5. Liderzy zawiedli. Słabo wypadli Carlitos i Martins. Hamalainen grał na swoim poziomie, nieco schowany, niewidoczny kilkukrotnie znalazł się w dogodnych sytuacjach strzeleckich, ale był nieskuteczny. Szymański, choć bywał efektowny, to niewiele z tego wynikało (trudno przy tym oprzeć się wrażeniu, że o ile rok temu wykonał duży postęp, tak od tamtej pory się zatrzymał w rozwoju). Medeiros nie jest gotowy fizycznie do gry przez 90 minut, a Cafu znajduje się tak niskiej dyspozycji, że wyraźnie przegrywa rywalizację z Antoliciem i ugrzązł na ławce. Nie było więc komu poprowadzić tej drużyny do wygranej z Piastem. Legioniści się starali, chcieli, ale mam wrażenie, że byli w pełni przekonani, że dadzą radę skruszyć gliwicki mur, brakowało kogoś kto swą grą da sygnał do ataku, pomoże kolegom uwierzyć w zwycięstwo. Jestem dziwnie spokojny, że skoro takiemu Carlitosowi, czy Martinsowi nie wyszedł mecz, to w kolejnym wypadną już dużo lepiej.

6. Człowiek vs. Superman. Nie mam wątpliwości, że rok temu mistrzowski tytuł był w ogromnej mierze zasługą Arkadiusza Malarza. Nasz bramkarz zapewnił zespołowi kilka punktów w samej tylko fazie mistrzowskiej. Malarz wyprawiał wówczas w bramce niesamowite rzeczy. Radosław Cierzniak to niewątpliwie bardzo dobry bramkarz, ale w ilu meczach ratował nam punkty? Czy w bieżących rozgrywkach było w ogóle takie spotkanie? Było natomiast kilka takich, w których chyba mógł zachować się lepiej. Zastanawiam się, czy w sobotę również mógł bardziej pomóc drużynie przy akcji bramkowej? Wydaje się, że tak. Możliwym było chyba wyjście na 4-5 metr od bramki i choćby próba chwycenia lecącej w dość oczekiwany sposób piłki, co przynajmniej przeszkodziłoby Badii w oddaniu strzału. Z drugiej zaś strony, jak to mawiał Maciej Szczęsny, bramkarz, który wychodzi do futbolówki bez przekonania, że ją złapie, to d… a nie bramkarz. Krótko mówiąc: rok temu mieliśmy Supermana, teraz w bramce jest (tylko?) człowiek.

7. Carlitos zmieniony zbyt szybko? W sytuacji, gdy drużyna goniła wynik, trener Vuković relatywnie szybko zmienił swego najlepszego strzelca i wpuścił w jego miejsce Kulenovicia, statycznego zawodnika, który w tym roku strzelił tylko jednego gola, prawie dwa miesiące temu. Na co liczył nasz szkoleniowiec? Na współpracę Chorwata z Hamalainenem, z którym na boisku spędził bardzo mało czasu? Co więcej, Kulenović to w mojej ocenie zawodnik za słaby, by grać samodzielnie w ataku Legii. Jeśli już pojawia się na boisku, to potrzebne jest mu wsparcie tak mobilnego gracza, jakim jest właśnie Carlitos. Oczywiście Hiszpan zagrał słabo, ale to wciąż piłkarz znacznie bardziej nieprzewidywalny dla przeciwników niż „Hama”. Z drugiej strony można zrozumieć też Vukovicia – Fin dochodził do okazji strzeleckich i trener mógł wierzyć, że skoro jest o włos od gola, to w końcu trafi.

8. Rekordowa frekwencja. Klub z uporem maniaka podaje liczbę uprawnionych do obejrzenia meczu na trybunach i zakłamuje rzeczywistość podając zawyżone dane (w sobotę podano ponad 26,5 tys.). Tymczasem spotkanie z Piastem obejrzało 23403 widzów, co i tak jest tegorocznym rekordem frekwencji. Szkoda, że trzeba to za każdym razem weryfikować. Żenada.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.