Miroslav Radović - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Rado, dziękujemy!

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Z Legii Warszawa odszedł Miroslav Radović, który jest symbolem stołecznej drużyny w XXI wieku. Serb spędził w stolicy 12 lat, zdobył wiele trofeów i wyśrubował świetne statystyki. Poniżej podsumowujemy pobyt "Rado" w Legii i prezentujemy najistotniejsze momenty boiskowe jego w wykonaniu. Zapraszamy do lektury!

Miroslav Radović trafił do Legii 30 czerwca 2006 roku. Miał wówczas 22-lata, ale posiadał bogate doświadczenie w postaci ponad stu meczów w barwach Partizana Belgrad, którego był wychowankiem.

- Ten zawodnik będzie z pewnością bardzo dużym wzmocnieniem naszej drużyny. Jest młody i perspektywiczny. Obdarzony doskonałym dryblingiem. Bardzo dobrze gra zarówno w defensywie, jak i ofensywie – odpisywał zawodnika trener Dariusz Wdowczyk. Serb w zespole „Wojskowych” zadebiutował 22 lipca 2006 roku w meczu o Superpuchar Polski. Legioniści rywalizowali z Wisłą Płock, która okazała się lepsza, wygrywając 2-1. Nowy nabytek Legii z murawy zszedł już w pierwszej połowie meczu. - Radović ma spore możliwości. Popracujemy nad nim. Drzemie w nim wielki talent. Jest w stanie grać o wiele lepiej niż w spotkaniu z płocką drużyną. Trzeba wziąć pod uwagę to, że kilka dni temu zmarł mu ojciec – tłumaczył słabą postawę swojego podopiecznego Dariusz Wdowczyk.

W kolejnych meczach „Rado” na boisko wchodził z ławki. W 3. kolejce Ekstraklasy trener dał szansę piłkarzowi od pierwszej do ostatniej minuty, a Serb odpłacił mu się golem. Niestety ostatecznie legioniści ulegli 1-2 GKS-owi Bełchatów. Trzeba przyznać że strzał "Rado" był bardzo ładny, a sam zawodnik po zdobytym golu kilkakrotnie całował herb warszawskiej drużyny.



Piłkarz od początku mówił, że chce się związać z Legią na dłużej. Już po półrocznym pobycie w Warszawie „Rado” udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że chciałby grać w reprezentacji Polski.

- Urodziłem się i pierwszych piętnaście lat życia spędziłem w Bośni, ale moje ulubione miejsca to Belgrad i Warszawa. W Polsce nie spotkało mnie nic przykrego, ludzie są mili, otwarci. Kibice też są spokojniejsi. W Belgradzie kiedyś ze strachu przez cztery dni nie wychodziliśmy z domów po przegranym meczu – mówił „Miro”.

W swoim debiutanckim sezonie Miroslav Radović rozegrał z „eLką” na piersi 39 meczów, w których zdobył 8 bramek. Serb znalazł się w „Jedenastce obcokrajowców Orange Ekstraklasy”, czyli plebiscycie prowadzonym przez tygodnik Piłka Nożna. Oprócz tego na naszej stronie został wybrany najlepszym legionistą sezonu, za co nasza redakcja wręczyła mu statuetkę.

fot. Legionisci.com fot. Legionisci.com

W następnym sezonie „Rado” zdobył jedynie pięć goli, jednak udało mu się ustrzelić pierwszy dublet w jednym meczu - dwukrotnie pokonywał bramkarza podczas pucharowego meczu z Sandecją II Nowy Sącz. Ten sezon przyniósł też dla Miroslava Radovicia pierwsze jego trofeum z Legią. Legioniści w finale Pucharu Polski ograli po serii rzutów karnych Wisłę Kraków.

Sezon 2008/09 Legia rozpoczęła od zwycięstwa w meczu o superpuchar kraju (2-1 z krakowską Wisłą). Bilans rozegranych meczów „Rado” wyniósł 44, ale dołożył do tego tylko cztery gole. Rok później było jeszcze słabej, bo do siatki rywali trafił tylko dwukrotnie.

W marcu 2009 roku „Rado” otrzymał powołanie do reprezentacji Czarnogóry, ale odmówił występu, podkreślając że jest Serbem. W tym samym roku przedłużył kontrakt z „Wojskowymi” do 2012 roku.

Przełomowym momentem w Legii dla „Rado” był sezon 2010/11. Maciej Skorża postanowił przesunąć zawodnika ze skrzydła na środek boiska i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Legioniści zdobyli krajowy puchar, a Radović w całym sezonie był najlepszym zawodnikiem. Ligę zakończył z dziesięcioma golami na koncie, a w ostatniej kolejce zdobył swojego pierwszego hat-tricka w barwach „Wojskowych”. Serb trzykrotnie pokonał golkipera Polonii Bytom. Po sezonie, pomimo dopiero trzeciej pozycji w lidze, trener mocno docenił poczynania „Rado”. - Przeszedł samego siebie. Był w momencie, w którym sam byłem bliski skreślenia tego zawodnika, a proszę spojrzeć jak on zakończył ten sezon. Zdecydowanie najjaśniejszy punkt Legii – stwierdził szkoleniowiec.

Sezon 2011/12 był bardzo udany dla warszawiaków pod względem europejskich pucharów, do czego bardzo mocno przyczynił się oczywiście Miroslav Radović. W 3. rundzie kwalifikacji Ligi Europy „Miro” zdobył jedynego gola w dwumeczu z tureckim Gaziantepsporem. W kolejnej fazie ustrzelił dublet w rywalizacji ze Spartakiem Moskwa przy Łazienkowskiej 3. To spotkanie zakończyło się remisem, dzięki czemu Legia zachowała przed rewanżem szanse na awans. Jak większość z nas doskonale pamięta, w rewanżu legioniści dokonali czegoś niesamowitego i ograli klub z Rosji 3-2.



W grupie Ligi Europy „Rado” też nie próżnował - w sześciu meczach zdobył cztery gole. Trzykrotnie pokonał golkipera Rapidu Bukareszt oraz zaliczył jedno trafienie w rywalizacji z Hapoelem Tel Awiw. W spotkaniu z izraelskim klubem Serb rzutem na taśmę w 90. minucie zapewnił nam trzy punkty. Legioniści wyszli z grupy, a w 1/16 finału turnieju trafili na Sporting SP, z którym w dwumeczu przegrali 2-3. Niestety Miroslav Radović wciąż nie mógł dopisać do swojego dorobku mistrzostwa Polski, za to po raz kolejny sięgnął z Legią po puchar kraju. Dzięki świetnej formie w Lidze Europy, w całym sezonie „Rado” zdobył aż 14 goli.

W następnym sezonie przygoda Legii z europejskimi pucharami zakończyła się bardzo szybko, warszawiacy w czwartej rundzie przegrali z Rosenborgiem BK. W lidze „Wojskowi” sięgnęli po mistrzostwo Polski, które było pierwszym ekstraklasowym triumfem dla „Rado”. 23 listopada 2012 roku, w spotkaniu z Widzewem Łódź „Miro” rozegrał swój 250. mecz w barwach Legii, ale po meczu z łódzkim klubem piłkarz przyznał, że nie jest zadowolony z jubileuszu. - Jestem niezadowolony po tym meczu. Od siebie trzeba wymagać więcej. Jako drużynę stać nas na lepszą grę. Jubileusz swoją drogą, liczy się to, że wygraliśmy – powiedział po meczu Serb.

9 maja 2013 roku odbyło się spotkanie prezesa z radą drużyny. Przyczyną była imprezowa noc Danijela Ljuboji oraz Miroslava Radovicia. Dwaj zawodnicy świętowali zdobycie kolejnego pucharu Polski, jednak przypadkowo natknęli się na prezesa Bogusława Leśnodorskiego, po czym „Rado” zaoferował mu drinka. Jak sam piłkarz tłumaczył był to wyraz szacunku. - W Serbii jest taki zwyczaj, że kiedy ktoś kogoś szanuje, to zawsze proponuje mu drinka czy inny napój. Nie oznacza to braku szacunku, tylko wprost przeciwnie - wyraz respektu - tłumaczył na łamach naszej strony Miroslav Radović. Obaj zawodnicy otrzymali kary finansowe, do tego Ljuboja został odsunięty od pierwszego zespołu, a po sezonie rozstał się z Legią. Po czasie Serb ze sporym dystansem podchodził do całej sytuacji.



W sezonie 2013/14 legioniści brali udział w eliminacjach Ligi Mistrzów, do której niestety nie udało się dostać. W ostatniej rundzie „Wojskowi” w dwumeczu nie dali rady drużynie z Bukaresztu. Warszawiacy w Lidze Europy trafili do bardzo trudnej grupy, w której zajęli ostatnie miejsce. W Ekstraklasie „Rado” zdobył aż 14 goli i wraz z Legią sięgnął po drugie z rzędu mistrzostwo kraju. Na gali Ekstraklasy Serb został wyróżniony dwiema nagrodami: dla najlepszego pomocnika oraz dla najlepszego piłkarza sezonu.



Następny sezon „Rado” zaczął bardzo dobrze, w dwumeczu z irlandzkim Saint Patricks Athletic Serb zdobył trzy gole. W III rundzie kwalifikacji legioniści trafili na Celtic Glasgow. W pierwszym spotkaniu przy Ł3 warszawiacy pokonali Szkotów 4-1, a dwa gole dla mistrza Polski załadował Miroslav Radović.



Chyba nie trzeba nikomu przypominać, jak zakończył się dwumecz z drużyną ze Szkocji... Na pocieszenie podopieczni Henninga Berga w dwumeczu ograli kazachskie FK Aktobe, dzięki czemu zakwalifikowali się do Ligi Europy. W fazie grupowej Miroslav Radović zdążył zagrać z belgijskim KSC Lokeren oraz tureckim Trabzonsporem. W lutym ku zaskoczeniu wszyskich Serb zmienił barwy, pomimo że w listopadzie przedłużył kontrakt z Legią do 30 czerwca 2018 roku. Piłkarz zdecydował się przenieść do chińskiego Hebei China Fortune. Jak sam tłumaczył kontrakt przedłużył m.in. dlatego, że wcześniej miał w nim wpisaną bardzo niską kwotę odstępnego. Dzięki podwyższeniu tej sumy Legia dobrze zarobiła na transferze zawodnika do Chin. - Wierzę, że do Legii przyjdzie drugi Radović. Jeśli nie, to przecież Drogba z Chelsea też odszedł do Chin, a teraz jest w niej z powrotem i gra w Lidze Mistrzów. Może podobnie będzie ze mną. Bardzo bym chciał – powiedział Miroslav Radović w rozmowie z legia.sport.pl. „Miro” zmienił barwy tuż przed ważnym meczem z Ajaxem Amsterdam, przez co trener nie chciał, aby piłkarz znajdował się w meczowej osiemnastce. Sam zawodnik podsumował całą sytuację po meczu z Holendrami.



Część kibiców do dziś wypomina Radoviciowi tamtą decyzję, a część bardziej wyrozumiale, bo która oferowana przez Chińczyków była kilka razy wyższa od tej, którą zarabiał w Legii. Radović przeżył nieudaną przygodę w Chinach, następnie zagrał jeszcze dla słoweńskiej Olimpiji Lublana, z którą zdobył pierwsze od 20 lat mistrzostwo. Po roku trafił do serbskiego Partizan Belgrad, ale na krótko bo po dwóch miesiącach ponownie związał się z Legią. 29 sierpnia 2016 roku po 645 dniach wrócił na ekstraklasowe boiska. Serb przyszedł do Legii w chwili, kiedy warszawiacy po 20 latach dostali się do Ligi Mistrzów. Serb mocno przyczynił się do dobrej postawy Legii w grupie. „Rado” zdobył dwa gole w meczach z Realem Madryt, które z pewnością zapamięta do końca życia.





19 lutego 2017 roku „Rado” zaliczył swój 350. występ z „eLką” na piersi. Po tym spotkaniu stał się piątym piłkarzem Legii w historii z największą liczbą występów. W owym sezonie Miroslav Radović zdobył 13 goli, a dwa z nich strzelił w Lidze Mistrzów. Po powrocie do warszawskiego klubu „Miro” dopisał sobie trzecie mistrzostwo z Legią, choć wiosna w jego wykonaniu była dużo słabsza od jesieni. Głównym powodem był jednak uraz, z którym borykał się zawodnik, ale zacisnął zęby by pomóc jackowi Magierze w osiągnięciu celu.
"Pozostawianie go na boisku - mimo że w głowie nie raz były myśli by dać mu odpocząć - powodowało, że przeciwnik zupełnie inaczej reagował. Jeśli ktoś przeanalizuje dokładnie mecze, to za "Rado" obecnym na boisku często biegało dwóch zawodników. On jednym swoim zejściem w boczny sektor zabierał dwóch piłkarzy, by zrobić miejsce innym" - mówił Magiera.
Po ostatnim meczu kolejki Serb wygłosił krótką przemowę przed tłumem kibiców, a następnie wraz z nimi zaśpiewał wszystkim dobrze nam znany hit „Nie poddawaj się”.



W sezonie 2017/18 trener Jacek Magiera przyznał opaskę kapitańską „Rado”. - Miro Radovicia nie muszę nikomu przedstawiać. To legenda klubu, który odnosił z tym zespołem mnóstwo sukcesów – takimi słowami uargumentował swoją decyzję. Rado musiał jednak poddać się zabiegowi przez co stracił całą rundę jesienną, a potem już nie wrócił do formy sprzed urazu. W sumie w tamtym sezonie wystąpił w zaledwie 12 meczach, w których zdobył dwie bramki. „Rado” nie dawał tej samej jakości co kiedyś, jednak wciąż wytrzymywał presję, co pokazał w 22. kolejce podczas mecz z Zagłębiem Lubin. Miroslav Radović na murawę wszedł w 86. minucie, a podczas doliczonego czasu gry pewnie z jedenastu metrów pokonał bramkarza, ustalając wynik spotkania na 3-2. Na koniec sezonu Serb do swojego dorobku dopisał czwarte mistrzostwo Polski oraz szósty Puchar Polski.

W ostatnim sezonie Miroslav Radović został odstawiony na boczny tor. Ricardo Sa Pinto nie dawał mu szans na grę - w sumie wystąpił w 14 meczach, w tym tylko jeden raz w pełnym wymiarze czasowym. Serb zdobył jedną bramkę w starciu z Cork City, swoje trafienie „Rado” zadedykował Arkadiuszowi Malarzowi.



Pobyt Miroslava Radovicia w Legii definitywnie dobiegł końca. Serb z warszawskim klubem zdobył cztery mistrzostwa, sześć pucharów Polski oraz jeden superpuchar. Ciężko będzie znaleźć drugiego takiego piłkarza, który będzie tak związany z klubem ze stolicy i rozegra w nim 391 meczów zdobywając przy tym 93 gole. „Rado” jest na pewno ikoną tego klubu i trzeba mieć do niego ogromny szacunek za to, że był kapitanem z prawdziwego zdarzenia. Przez wiele lat był gwiazdą Legii oraz ulubieńcem wielu kibiców. Nawet jeśli w ostatnich latach grał mniej, to Serb wykonywał świetną robotę poza boiskiem. Zawsze wspierał młodych zawodników oraz tych nowych, których trzeba było wprowadzić do drużyny. Za te wszystkie piękne chwile DZIĘKUJEMY!



REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.