Mateusz Żyro - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Żyro: Teraz dla mnie najważniejsza jest gra

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Na obozie w Warce rozmawialiśmy z Mateuszem Żyro, który po rocznym pobycie w Miedzi Legnica wrócił do Legii i trenował z pierwszą drużyną. W poniedziałek sztab szkoleniowy zdecydował, że "Żyrko" nie pojedzie do Austrii, a to oznacza, że prawdopodobnie znów będzie wypożyczony.

Jak to się stało, że trafiłeś do Legii jako tak młody chłopak?
- Miałem siedem lat, od zawsze chciałem grać w piłkę. Brat już wtedy był zawodnikiem Legii, więc go podpatrywałem. Rodzice zawieźli mnie na pierwszy nabór i udało mi się przejść testy.

Od początku grałeś na stoperze?
- Zaczynałem z przodu. Jak każdy młody chłopak chciałem występować wysoko i strzelać gole. Z czasem trenerzy cofali mnie coraz niżej, aż trafiłem na środek obrony. To był chyba trener Ernest Waś, byłem w czwartej klasie podstawówki. Graliśmy wtedy na małe bramki i boiska, więc to była bardziej zabawa niż poważna gra.

Cała twoja rodzina jest sportowa. Siłą rzeczy musiałeś też iść w sport?
- W domu absolutnie ja i mój brat nie mieliśmy nic narzucane. Michał kiedyś próbował swoich sił w innych sportach, na przykład w tenisie. Ja od razu poszedłem w piłkę nożną, ale nie było to w żaden sposób narzucone.

Jak wyglądały relacje z twoim bratem? Jest między wami sześć lat różnicy, różnie w młodym wieku to wygląda.
- W klubie mi zawsze pomagał, a w domu bywało różnie. Jak to brat z bratem, młodszy zawsze jest zazdrosny, bójki czy kłótnie się zdarzały, ale to normalne rzeczy.

W Legii zadebiutowałeś w meczu o Superpuchar Polski z Arką Gdynia, który przegraliście po rzutach karnych. Jak wspominasz ten mecz? Wszedłeś ledwie na kilka minut, ale głównie pytam o emocje jakie tobie towarzyszyły.
- Nie spodziewałem się tego, bo wszystko działo się bardzo szybko. Rozgrzewałem się, ale była to końcówka meczu, więc spodziewałem się, że do gry wejdzie ofensywny piłkarz. Tymczasem Artur Jędrzejczyk złamał palec i ja musiałem wbiec na murawę. Zagrałem wtedy na prawej obronie. Był to spory stres, ale również niezapomniane przeżycie.

Przed wejściem na murawę dostałeś jakieś rady od starszych chłopaków z drużyny?
- Nie, to wszystko działo się tak szybko, że zdążyłem się przebrać i już musiałem wbiegać na murawę. Tak jak mówię, było to niezapomniane przeżycie.

Jakiś czas już wtedy trenowałeś z pierwszą drużyną. Był ktoś taki w zespole, kto cię do niego wprowadził?
- Myślę, że każdy starszy zawodnik starał mi się pomóc, jeżeli widział, że tego potrzebuję. Zawsze dawali mi dobre rady, ale jednej takie osoby nie było.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Pełny mecz z „eLką” na piersi zagrałeś ponad dwa miesiące później w Pucharze Polski z Ruchem Zdzieszowice. Jak zareagowałeś kiedy trener Romeo Jozak wyczytał twoje nazwisko na odprawie przedmeczowej?
- Przed meczem mieliśmy trening, w którym było trochę taktyki i już wtedy byłem awizowany do gry. Spodziewałem się tego i mogłem sobie wszystko ułożyć w głowie. Rywal nie był z najwyższej półki, ponieważ na co dzień występował w trzeciej lidze, a ja wtedy głównie grałem w trzecioligowych rezerwach Legii, więc wielkiego stresu przed spotkaniem nie miałem. Chociaż w historii Legii był taki mecz w Pucharze Polski, też z jakimś zespołem z trzeciej ligi, gdzie „Wojskowi” przegrali. Taki trochę mecz pułapka, ale o wielkim stresie bym wtedy nie mówił.

Spotkanie wygraliście pewnie 4-0. Za dużo roboty raczej nie miałeś. Liczyłeś, że po tym spotkaniu będziesz miał więcej szans na grę?
- Zagrałem niezły mecz. Miałem wtedy 19 lat, a środek obrony i bramkarz to pozycje, gdzie trenerom jest najciężej postawić na młodego zawodnika. Jest tam potrzebna spora odpowiedzialność, a wtedy w kadrze Legii byli bardzo dobrzy stoperzy. Wiadomo, gdzieś tam w głowie człowiek myślał, że może teraz się uda przebić. Potem graliśmy w pucharze z Bytovią, ja spędziłem mecz na ławce. Myślę, że w dużej mierze nie grałem przez sporą liczbę środkowych obrońców w klubie.

Zadebiutowałeś przy trenerze Jozaku. Mówi się, że jest to trener z dobrym podejściem do młodych chłopaków. To jakie miał do was podejście?
- Normalne, nie ma co mówić, że było nie wiadomo jak. Na pewno jestem wdzięczny trenerowi, że dał mi szansę debiutu. Młodym zawodnikom czasami przekazywał jakieś wskazówki, ale podejście do nas miał podobne jak trener Vuković czy Magiera.

W lutym następnego roku udałeś się na wypożyczenie do Wigier Suwałki. To była decyzja twoja czy klubu?
- To była wspólna decyzja. W Legii ciężko jest się przebić, wiec wypożyczenie wyglądało na najlepszą opcję, aby zrobić krok do przodu. W Wigrach grałem praktycznie w każdym meczu i bardzo dobrze ten okres wspominam. Wypożyczenie to dało mi bardzo dużo. Gdy wróciłem latem do Warszawy, byłem już lepszym piłkarzem oraz urosła moja pewność siebie.

Uważasz, że pierwsza liga jest dobrym ruchem dla piłkarza z Ekstraklasy aby złapać minuty?
- Oczywiście. Dla młodych piłkarzy najważniejsza jest gra, bo gdy nie grasz, to nie rozwijasz się. Jesteś zdenerwowany, potem masz różne myśli i naprawdę jest ciężko. W pierwszej lidze podnosisz swoje umiejętności, poza tym rozgrywki pierwszoligowe są obserwowane przez skautów klubów z Ekstraklasy, więc dobra runda i możesz być zaraz w najwyżej lidze w Polsce.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Udało ci się zadebiutować w lidze w przegranym 1-3 meczu z Zagłębiem Lubin. Z tego co pamiętam miałeś nawet niezłą sytuację na zdobycie gola.
- Mogłem mieć dwie asysty, a nawet gola, który dałby nam remis 2-2. Ligowy debiut wspominam dobrze, grało mi się nieźle. Szkoda że przegraliśmy, ale jak to się mówi - pierwsze koty za płoty. Potem zagrałem jeszcze w kilku spotkaniach. Wiadomo, że podczas okresu letniego meczów jest sporo, bo jeszcze walczyliśmy o Ligę Mistrzów, ale nie udało się awansować. Takie jest życie, trener się zmienił, wszystko się pozmieniało, również moja sytuacja w klubie. To jest właśnie piękno piłki.

Potem rozegrałeś jeszcze cztery mecze, a jednak zdecydowałeś się na wypożyczenie. Dlaczego? Nie warto było powalczyć o skład?
- Rozmawiałem z trenerem Sa Pinto o mojej sytuacji, szkoleniowiec powiedział, że jak mam ofertę z Ekstraklasy, to żebym spróbował swoich sił, bo tam będę miał więcej okazji do gry. Legia była wysoko w tabeli, ale nie byliśmy liderem, a naszym celem zawsze jest mistrzostwo. Decyzję o wypożyczeniu podejmowałem dwa dni przed zamknięciem okienka.

Były jakieś inne opcje, na przykład ponowne wypożyczenie do Wigier lub innego klubu z pierwszej ligi?
- Miałem opcje z pierwszej ligi, ale wtedy liczyłem, że jak pójdę do Legnicy, to będę miał tych meczów w Ekstraklasie dużo więcej. Niestety wszystko się potoczyło trochę nie po mojej myśli - miałem problemy ze zdrowiem.

W lidze w Miedzi Legnica grałeś mało, za to w Pucharze Polski opuściłeś tylko jeden mecz. Trener to jakoś argumentował?
- W pucharze był wymóg młodzieżowca, a ja byłem jedynym takim do gry w całym klubie - to był ten główny powód.

Masz trochę żal, że nie wyeliminowaliście "Jagi" w 1/2 finału Pucharu Polski?
- Było blisko finału, ale trzeba sobie jednak powiedzieć, że my nie zagraliśmy najlepszego spotkania w Białymstoku, aczkolwiek mieliśmy już remis. Jagiellonia miała bardzo dobre stałe fragmenty, z których stwarzała spore zagrożenie. Szkoda, że w 90. minucie straciliśmy gola po rzucie rożnym, bo finał był na wyciągnięcie ręki.

O co bogatszy wrócił Mateusz Żyro z Legnicy do Warszawy? Co poprawiłeś? Czego się nauczyłeś?
- Na pewno wróciłem bogatszy jako człowiek. Takie doświadczenie gdzie nie grasz, jesteś daleko od domu rodzinnego, nie jest niczym przyjemnym. To co cię nie zabije, to cię wzmocni. Kiedy będę miał taką sytuację, że nie będę grał, to inaczej sobie z nią poradzę. Jako zawodnik cały czas byłem w gotowości, że ta szansa wreszcie nadejdzie, że ją wykorzystam i zostanę w składzie. Niestety żadna poważniejsza szansa się nie pojawiła, ale trudno, takie jest życie piłkarza. Nieraz trafiasz na okresy, że jesteś bez gry, ale trzeba to przetrwać i później zrobić dwa kroki do przodu.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Wróciłeś do Legii. Rozmawiałeś z trenerem o swojej przyszłości? (rozmawialiśmy w Warce - przyp. red)
- Jeszcze z trenerem Vukoviciem nie rozmawiałem, dopiero taka pogadanka mnie czeka. Sam nie wiem jeszcze czy będę celował w wypożyczenie, czy nie. Dopiero gdy porozmawiam ze szkoleniowcem, będę wiedział więcej.

Na jakiej pozycji widzisz siebie w Legii? Bo jednak na środku obrony jest spora konkurencja.
- Ja wszędzie mogę zagrać, nie ma to dla mnie większej różnicy. Wiadomo, że moją główną pozycją jest środek obrony, ewentualnie defensywy pomocnik. W takim klubie jak Legia musisz grać tam, gdzie wystawi cię trener. Dobry piłkarz na każdej pozycji sobie poradzi, jednak najlepiej się czuję na środku defensywy.

Intensywność treningów w Warce była spora. Jak sobie z tym radzi młody zawodnik?
- Jestem tu w Warce już trzeci raz, a na obozie w pierwszą drużyną siódmy lub ósmy raz. Te przygotowania zawsze cechowały się tym, że były ciężkie i intensywne. To jest taki okres, że po prostu trzeba go przetrwać, przez ten miesiąc zakasać rękawy, dobrze się odżywiać i spać, aby było paliwo na ligę.

Jakie są różnice miedzy Legią a Miedzią? Chodzi mi głównie o treningi, podejście do piłkarzy i życie poza boiskiem.
- Różnica jest bez porównania, ale myślę, że nie tylko między Miedzią a Legią, a między większością klubów z Ekstraklasy i „Wojskowymi”. Tu jest wszystko to, co w poważnym europejskim klubie. Jeśli chodzi o hotele, jedzenie, odżywki, odnowę – wszystko jest na najwyższym poziomie. W mniejszych klubach to ty musisz dbać o wszystko, dobrze się odżywiać, kupować odżywki. W Legnicy mieliśmy tylko jedno boisko naturalne. O ile w lato było dobre, tak po zimie ciężko się tam trenowało. Nic na to nie mogliśmy poradzić.

Wciąż możesz się identyfikować jako młodzieżowiec. Uważasz, że daje ci to przewagę pod względem ewentualnych występów w Legii Warszawa lub innym klubie z Ekstraklasy?
- Ten przepis został wprowadzony oraz zmodyfikowany do roku ‘98, więc jest to jakiś handicap dla mnie. Tak jak mówiłem wcześniej, trenerzy na pozycji stopera wolą mieć doświadczonych graczy. Myślę, że najwięcej młodzieżowców będzie z przodu, a głównie na skrzydłach.

Zainteresowanie twoją osobą się zwiększyło? Dużo klubów z Ekstraklasy ma problemy z młodzieżowcem.
- Szczerze mówiąc, to ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Na razie jestem tutaj i skupiam się na treningach, a zainteresowania spływają do mojego menadżera, który się tym zajmuje. Zobaczymy co będzie.

Jesteś jeszcze młodzieżowcem, ale już pukasz do kariery seniorskiej. Odczuwasz taką presję, aby nie być już traktowany pod tytułem raz pierwsza liga, raz wypożyczenie. Nie chciałbyś na stałe zostać w jakimś klubie z Ekstraklasy?
- Już jestem w takim wieku, że spokojnie powinienem występować w Ekstraklasie. Teraz dla mnie najważniejsza jest gra, a gdzie będę występował, tego jeszcze nie wiem. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.

W tym momencie twój brat jest bez klubu. Wyraża chęć powrotu na Łazienkowską?
- Nie wszystko zależy od niego. On jest w takiej sytuacji, że czeka na telefon od klubu i wtedy może się zastanowić. Myślę, że na pewno chciałby wrócić na Łazienkowską, ale piłeczka nie jest po jego stronie, tylko klubu. Zobaczymy jaka przyszłość go czeka.

Rozmawiał Maciej Frydrych

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.