fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton

Słowo na niedzielę: Riposta

Qbas - Wiadomość archiwalna

Strasznie przyjemnie było na urlopie, ale ponieważ, jak to mówiono w filmie "Vabank 2 - czyli riposta", strasznie wyklucza przyjemnie, to pora powrócić. Czas również i na moją ripostę.

Parę dni temu minęła 25. rocznica potrójnej korony, którą Legia wywalczyła jako pierwsza i jak na razie jedyna w historii ligi. Mistrzostwo, puchar i superpuchar Polski w jednym roku. To był piękny czas. Wydawało nam się wtedy, że mając Polskę u stóp możemy zawojować całą Europę.

Rocznica warta jest upamiętnienia również ze względu na okoliczności, w których legioniści tego dokonali. Pamiętajmy, że w 1993 r. PZPN bezprawnie odebrał "Wojskowym" tytuł, nałożył karę -3 punktów, a będący u szczytu sławy trener Janusz Wójcik po jesieni sezonu 1993/94 odszedł i zostawił zespół z dużą stratą do lidera. Niewiele więc zapowiadało, że debiutujący w roli samodzielnego szkoleniowca Paweł Janas w pierwszych miesiącach pracy zdobędzie wszystko, co się da i zostanie jednym z najlepszych oraz najbardziej utytułowanych szkoleniowców w historii klubu.

To osiągnięcie jest ważne również ze względu na to, jaki zespół mieliśmy. Legia wówczas rzeczywiście stanowiła najlepsze możliwe połączenie - najlepsi polscy piłkarze z ligi w jednym klubie, zarówno ci doświadczeni, jak i świetnie zapowiadający się młodzieżowcy. Mieszanka wybuchowa, skazana na sukcesy, choć przecież dalece niedoskonała przez swój brak profesjonalizmu. Drużyna lubiła się zabawić, a głównie wypić, nawet przed tak ważnym meczem, jak rewanż w eliminacjach Ligi Mistrzów przeciwko Hajdukowi Split.

Potrójna korona 1994 r. była też początkiem drogi, która zaprowadziła nas do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. I to paradoksalnie ze względu na jej negatywne następstwa. Legia jako zespół i klub nie umiała poradzić sobie z tym sukcesem. Piłkarze uwierzyli, że są najlepsi, zwłaszcza, gdy w eliminacjach wylosowali zespół Chorwacji, w której toczyła się wówczas wojna i mieli pełne przekonanie, że z łatwością sobie z nim poradzą. Na zgrupowaniach panowało rozprężenie i to w skali znacznie przekraczającej normę. Równocześnie inwestor Janusz Romanowski i jego ludzie zaufali w siłę drużyny i nie zadbali nie tylko o odpowiednie wzmocnienia przed meczami o Ligę Mistrzów, ale też o odpowiednią organizację zgrupowań i meczów sprawdzających.

W efekcie ta historyczna ekipa z trypletem na koncie została bezlitośnie zlana przez Chorwatów. Wynik 0-5 w dwumeczu był wstrząsem. Romanowski, który dowiedział się o kulisach przygotowań do sezonu i dwumeczu rozważał nawet wycofanie swych pieniędzy. Najpierw jednak przeprowadził analizy, porozmawiał z Janasem i zdecydował się zostać. Wyciągnął przy tym wnioski. Następne zgrupowania były organizowane już niezwykle profesjonalnie, warunki były bardzo dobre, podobnie jak sparingpartnerzy. W drużynę wpompowano też świeżą krew. Pojawili się Grzegorz Lewandowski, Jacek Bednarz oraz młodzi gniewni Piotr Mosór, czy Marcin Mięciel, którzy mocno naciskali starszych w walce o skład, a i o swoje tradycyjnie upominał się Maciej Szczęsny.

W drużynie więc nawet nie tyle zgrzytało, co trwała otwarta wojna między zwolennikami starego ładu i ekipie domagającej się zmian. Przyszłość zespołu była bardzo niepewna. Wiodąca grupa, z Leszkiem Piszem na czele doszła do wniosku, że skoro nie wie o co tym "rebeliantom" chodzi, to warto z nimi porozmawiać. Zadać łatwe pytania, poznać kierujące nimi motywy, bo konflikt do niczego nie prowadził. W końcu więc usiedli, pogadali, wyłuszczyli wzajemne pretensje. Ta grupa nie musiała się kochać, by osiągać sukcesy. Potrzebowała się jednak zrozumieć.

Żeby jednak zacząć takie rozmowy, trzeba spojrzeć w lustro, uświadomić sobie, że coś nie gra, że nie jest tak dobrze, jak się próbuje pokazać światu. Przyznać się przed samym sobą do popełnionych błędów. Zostawić ataki, czy napuszczanie innych na "przeciwników". Umieć być samokrytycznym. Być mądrym liderem.

Tę umiejętność u Leszka Pisza i spółki zaburzyła potrójna korona, ale już jedna klęska w europejskich pucharach i problemy w lidze doprowadziły do autorefleksji. Dla dobra Legii i własnego. Bo jeśli komuś nie wiadomo o co chodzi, to właśnie o to.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.