fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Ostatnia nadzieja ruchu ultras

Hugollek - Wiadomość archiwalna

Wyjazdy do Płocka zawsze cieszyły się sporym zainteresowaniem wśród legijnej społeczności. Bliska odległość rafineryjnego miasta od stolicy powodowała bowiem, że na wspieranie „Wojskowych” na obcym terenie nie trzeba było poświęcać całego dnia, lecz zaledwie kilka godzin. Z tego względu trudno się dziwić, że wejściówki na to spotkanie sprzedawały się wyjątkowo dobrze i w krótkim czasie wykorzystaliśmy całą pulę, jaką przyznał nam płocki klub.



Spotkanie z płocczanami miało się odbyć pierwotnie na początku sierpnia, jednak w związku z przyspieszeniem o dzień rewanżowego pojedynku z Atromitosem, mecz musiał zostać przeniesiony. Początkowo do starcia naszych piłkarzy z „Nafciarzami” miało dojść późnym wieczorem w poniedziałek 16 września, jednak ostatecznie zdecydowano się na wcześniejszą godzinę w środę dwa dni później. Biorąc pod uwagę fakt, że środek tygodnia nigdy nie stanowi korzystnego terminu dla kibiców ze względu na kolizję ze szkołą czy pracą, wielu z nas musiało się nieźle nagimnastykować, żeby dotrzeć na stadion, a chwilę wcześniej na znany nam wszystkim parking za rzeką Brzeźnicą, gdzie pozostawiliśmy swoje pojazdy.

Mając w pamięci ekspresowy sposób wpuszczania 800 legionistów na zakazie w lutym tego roku, przypuszczaliśmy, że podobnie stanie się z naszą ponad 1300-osobową grupą. Nic bardziej mylnego. Przez bardzo powolne i drobiazgowe sprawdzanie przez ochronę zgodności danych kibiców z zapiskami znajdującymi się na ich listach, nie tylko nie zdążyliśmy wejść całą grupą na sektor gości o czasie, lecz ostatni z nas zmagali się z przekroczeniem bram płockiego obiektu do... ostatnich minut pierwszej połowy meczu. Granda!

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Ci z nas, którym udało się wejść na stadion o czasie, solidarnie czekali z dopingiem, aż pozostałym kibicom, oczekującym na przedostanie się przez bramki obiektu, w komplecie uda się znaleźć w sektorze gości. Cisza trwała zatem całą pierwszą połowę spotkania, a w zasadzie i dłużej, jeśli doliczymy do tego przerwę. Jedyną ciekawostkę stanowiła w sumie tylko pełna tęcza, która ukazała się nad stadionem. Nie reagowaliśmy nawet na zaczepki płocczan, którzy od czasu do czasu próbowali nas prowokować swoimi przyśpiewkami. Wydawać by się mogło, że można było dzięki temu skupić się na typowo sportowych, boiskowych wydarzeniach. Niestety, nasi futboliści nas nie rozpieszczali. Nie dość, że sami nie byli w stanie stworzyć praktycznie żadnych składnych akcji, to jeszcze pozwolili sobie strzelić gola – parę minut przed gwizdkiem kończącym pierwszą część spotkania błąd Majeckiego wykorzystał Kuświk.

Odnośnie gospodarzy, trzeba przyznać, że wystawiony przez nich młyn nie wyglądał zbyt okazale. Najlepszym komentarzem niech będzie stwierdzenie, że w zasadzie cała nasza grupa była liczniejsza od bardzo skromnego młynu płocczan. A przynajmniej takie się odnosiło wrażenie z perspektywy sektora gości. Co więcej, poziom dopingu „Nafciarzy” stał na dość niskim poziomie. Wprawdzie, z wiadomych względów, byli oni słyszalni w pierwszej połowie, ale w drugiej, kiedy wreszcie ruszyliśmy z dopingiem, ich śpiewy przebijały się do nas sporadycznie.



Drugą część meczu rozpoczęliśmy z istną pompą. Nawet „Staruch” nie musiał nas specjalnie zachęcać do wytężonej pracy wokalnej. Czekając bowiem połowę konfrontacji na wjazd z dopingiem, zgromadziliśmy w sobie tyle energii, że zaśpiewane przez nas z utęsknieniem „Mistrzem Polski jest Legia!”, a potem „Jesteśmy zawsze tam!” po prostu wbijały swoją mocą w betonową konstrukcję stadionu im. Kazimierza Górskiego. A tak nawiasem mówiąc, to w zasadzie płocki obiekt stanowi obecnie relikt minionych czasów – swoiste wspomnienie starego, dobrego, kibicowskiego okresu z klasycznymi stadionami, które sukcesywnie odchodzą do lamusa.

Odpowiednio naładowani, raz za razem wrzeszczeliśmy do naszych grajków, m.in. „Legia, Legia, Legia, Legia, gooool”, „Jazda z k...!” czy „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz”, by ci wzięli się ostro do roboty, odrobili straty i pokazali, na co ich stać. No i faktycznie – piłkarze coś tam próbowali wykombinować, ale mało co z tego wychodziło; a jeśli już stworzyli jakąś konkretną sytuację, zagrażającą bramce płocczan, to niestety wykazywali się wyjątkowo zwichrowanym celownikiem. Szkoda tylko, że potem intensywność naszego dopingu zaczęła powoli spadać. Przed całkowitym zamuleniem „uchronili” nas jednak sami gospodarze, którzy co jakiś czas szukali zaczepek. Gdy zareagowali na nasze „C, C, CWK, CWKS Legia”, nie pozostaliśmy im dłużni, odpowiadając „twoja stara”. To zresztą stanowiło impuls do dalszego pocisku miejscowych.

Jako że stadion to miejsce, w którym czasami odnosimy się aktualnych tematów, nawiązaliśmy do niedawnej awarii, jaka wydarzyła się w stołecznej oczyszczalni ścieków „Czajka”. „Hej k..., śmiecie, wy nasze szambo pijecie!” – krzyczeliśmy do „Nafciarzy”, których miasto położone jest nad królową, choć obecnie silnie zabrudzoną, polskich rzek. Zszokowanym gospodarzom nie odpuszczaliśmy, tylko pociągnęliśmy temat dalej, tym razem nieco bardziej „gastronomicznie”: „Jak w Warszawie stawiam klocka, to go zjedzą k... z Płocka!”.

Chwilę później zaprezentowaliśmy w naszym sektorze chyba jedną z najbardziej efektownych, choć jednocześnie mocno klasycznych, wyjazdowych opraw. Wywieszony przez nas na płocie transparent z napisem „Ostatnia nadzieja ruchu ultras” w legijnych barwach dopełnił blask kilkudziesięciu rac. Dzięki wilgotnemu powietrzu, poświata, jaka utworzyła się nad sektorem gości, wyglądała naprawdę niesamowicie. Miało to jednak także swoją drugą stronę medalu – przez utrzymujące się zadymienie sędzia przerwał grę na kilka minut.



Chcąc wrócić do odpowiedniej ilości decybeli, która powinna była wydobywać się z naszych strun głosowych, wykonywaliśmy całą plejadę utworów z naszego legijnego śpiewnika, m.in. „Do boju Legio marsz!” czy „Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina”. Na właściwe tory wróciliśmy jednak dopiero pod sam koniec meczu, kiedy najpierw śpiewaliśmy hit z Wiednia, a potem – w dalszym ciągu próbując pomóc „Wojskowym”, by ci wywieźli z petrochemicznego miasta chociażby punkt – „Nie poddawaj się”. Ta ostatnia przyśpiewka brzmiała zresztą naprawdę megakonkretnie. Niestety, legionistom nie starczyło już ani czasu ani jednak chyba też trochę umiejętności, by pokusić się chociażby o remis. Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni, porażka Legii stała się faktem.

Tu warto podkreślić, że nie zapomnieliśmy o naszych byłych zawodnikach, którzy mają Legię w sercu, choć obecnie występują w zespole rywali. „Dominik Furman!” i „Kuba Rzeźniczak!” – skandowaliśmy naszych ekspiłkarzy. Ten ostatni usłyszał swoje nazwisko i, nie zważając na nic, pokazał w kierunku naszego sektora eLkę. Jeśli zaś chodzi o naszych grajków, podeszli przed nasz sektor, chwilę postali i... poszli. My z kolei raz jeszcze odśpiewaliśmy hymn Legii oraz „Jesteśmy zawsze tam!”, po czym ostatni raz konkretnie pocisnęliśmy fanów Wisły, ponownie odnosząc się do niezbyt czystego stanu wody w mieście: „Pijcie ścieki prosto z rzeki!”, „’Nafciarze’ szambiarze”. Z kolei po wymianie odpowiedzi na zaintonowane przez nas „Ceeeee!”, płocczanie usłyszeli „twoja stara pije z rzeki”.

Wyjście z sektora odbywało się na szczęście dużo sprawniej niż wpuszczanie. Już po mniej więcej 15 minutach po zakończeniu pojedynku pozwolono nam opuścić płocki obiekt, z którego mogliśmy się udać na parking, a stamtąd w drogę powrotną do Warszawy, gdzie zameldowaliśmy się około 22:30. Każdy zatem mógł na spokojnie wyspać się przed kolejnym, ciężkim dniem w pracy. W taki oto sposób zakończył się ten, wyjątkowo „hydrologiczno-środowiskowy”, środowy wyjazd do Płocka. Przed nami kolejne spotkanie wyjazdowe. W niedzielę udajemy się pociągiem specjalnym do Krakowa, gdzie legioniści zmierzą się z Cracovią. Początek tego meczu o 17:30.

Frekwencja: 7419
Goście: 1314
Flagi gości: 7

Fotoreportaż z meczu - 67 zdjęć Mishki
Fotoreportaż z meczu - 35 zdjęć Hagiego

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.