Andre Martins - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Nasz wywiad

Andre Martins: Razem przetrwamy ten moment

Maciej Frydrych i Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Kibice nie mogą być zadowoleni, ponieważ nie wygraliśmy - to normalne. Też nie jesteśmy z tego powodu zadowoleni i chcemy zmienić tę sytuację, ale uda nam się to tylko wtedy, gdy będziemy mieli fanów po swojej stronie. Byłoby nam dużo trudniej, gdyby w tym momencie nas nie wspierali. Jednak takiej sytuacji nie ma, bo nawet w złych chwilach byli z nami i dopingowali nas we wszystkich dotychczasowych meczach. Jestem pewien, że razem uda nam się przetrwać ten trudny moment - mówi Andre Martins w obszernej rozmowie z Legionisci.com na temat aktualnej sytuacji Legii.



Zapraszamy do lektury.



Legionisci.com: Kibice Legii zadają sobie ostatnio to same pytania: Co jest nie tak w waszej grze? Czy możemy mówić o kryzysie?
Andre Martins: - Nie powiedziałbym, że jesteśmy w kryzysie. Szczerze mówiąc, częściej oglądam powtórki naszych spotkań, które przegraliśmy – wtedy mam więcej wniosków. Mogę zgodzić się z tym, że z Lechią nie zaprezentowaliśmy się dobrze, ale nasi rywale też nie zagrali najlepiej. Mimo wszystko stworzyliśmy więcej okazji strzeleckich niż gdańszczanie. Obejrzałem jednak jeszcze raz spotkanie z Piastem i nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób przegraliśmy 0-2… Przez 60 minut kontrolowaliśmy mecz, a gliwiczanie nie mieli żadnej dobrej sytuacji. W pierwszej połowie mieliśmy bardzo dobre okazje, aby wyjść na prowadzenie - szczególnie „Arvy” miał świetną szansę z bardzo bliskiej odległości. Niestety, w piłce nożnej już tak jest, że kiedy tworzysz sobie 3-4 sytuacje i nie strzelisz gola, to w pewnym momencie się to na tobie zemści. Myślę, że to właśnie stało się tamtym meczu. Prowadziliśmy grę, mieliśmy kilka okazji, ale przy pierwszej akcji Piasta straciliśmy gola. Wiedzieliśmy, że teraz musimy szybko odrabiać starty, ale wewnętrznie czuliśmy, że dostaliśmy cios w serce. Mieliśmy wszystko pod kontrolą, a nagle zdarzyło się coś takiego. Ostatnio sprawy nie idą po naszej myśli, ale nie nazwałbym tego kryzysem. Tworzymy przecież sobie sytuacje do zdobycia bramki.
Gdybyśmy teraz tu siedzieli i powiedzielibyście mi, że nie tworzymy żadnych sytuacji, to wtedy mógłbym się zgodzić, że faktycznie mamy wielki problem. Takiej sytuacji nie ma. Wiem, że to trudne dla kibiców, ale to trudniejsze dla samych piłkarzy. Codziennie pracujemy nad tym, aby w kolejnym meczu zaprezentować się dobrze, a potem coś nie idzie po naszej myśli. Nie ma jednak innej drogi niż dalsza praca i na niej właśnie teraz się skupiamy. Musimy po prostu zacząć strzelać gole. Jestem pewny, że gdybyśmy wykorzystali połowę najlepszych okazji, to wygralibyśmy 95% spotkań. Taka jest jednak piłka nożna. Jestem jednak przekonany, że z Lechem zaprezentujemy się już lepiej.

Jaka jest sytuacja w szatni po meczu z Piastem?
- Atmosfera jest dobra, choć mamy w sobie sportową złość po ostatnich wynikach. Wiemy, że jesteśmy tutaj, aby wygrywać. Każdy pragnie tego samego. Musimy przetrzymać ten etap. Przed nami jeszcze długi sezon. Przegraliśmy ostatnie dwa mecze, ale nadal mamy tylko cztery punkty straty do lidera. Jest jeszcze wiele kolejek, podczas których będziemy musieli uwierzyć we własne umiejętności i w siebie nawzajem. Trzeba zrobić wszystko, aby odwrócić od nas ten zły moment.

Wasze mecze od dłuższego czasu nie są zbyt atrakcyjne. Ostatni raz trzy gole strzeliliście przeciwko Rakowowi Częstochowa. Jak jest powód tego, że tak mało zdobywacie bramek?
- Nie można wyróżnić tutaj jednego głównego powodu. Szczerze mówiąc nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wykonujemy żmudną i najtrudniejszą pracę, aby stworzyć sobie okazję strzelecką, przedrzeć się w pole karne przeciwnika, lecz ostatecznie nie zdobywamy bramki. Myślę, że musimy nadal trenować i starać się poprawiać element wykończenia.

Legia trzeci raz z rzędu nie awansowała do fazy grupowej Ligi Europy. Twoim zdaniem do wyeliminowanie Rangers FC było bardzo blisko czy raczej bardzo daleko?

- W ośmiu meczach eliminacji Ligi Europy straciliśmy tylko jednego gola, który pozbawił nas ostatecznie prawa gry w fazie grupowej. Trudno się z tym pogodzić. Oczywiście, można stwierdzić, że drużyna Rangers była od nas odrobinę lepsza. Na pewno była bardziej doświadczona, miała w swojej kadrze naprawdę dobrych piłkarzy, lecz nie uważam, żeby w przekroju dwumeczu była od nas zdecydowanie silniejsza. Zagraliśmy dobrze w spotkaniu u siebie i czuję lekką niesprawiedliwość, że nie udało się awansować, ponieważ pracowaliśmy na to bardzo ciężko. Straciliśmy gola w ostatnich minutach i nie mieliśmy nawet czasu, aby na niego odpowiedzieć. W pierwszej połowie rewanżu mieliśmy kilka okazji, aby strzelić gola. Swoje szanse mieli Luquinhas oraz Niezgoda. Mecz był wyrównany i każdy mógł ostatecznie zwyciężyć, ale strata bramki w ostatnich minutach była dla nas ciężkim momentem.

Zdaniem dziennikarzy i kibiców przyczyna porażki była jedna – zbyt mała siła w ofensywie. Zgadzasz się z tym?
- Mierzyliśmy się z wymagającym przeciwnikiem, ale mieliśmy swoje szanse, by awansować. W ofensywie poradziliśmy sobie na tyle, że stworzyliśmy sobie kilka dobrych okazji. Niestety, nie udało się nic strzelić.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

W poprzednim sezonie wiodącą postacią w ofensywie był Carlitos. Latem nie dostał jednak zbyt wielu szans gry. Był jakiś problem między nim a sztabem szkoleniowym? Jak widzieliście to z szatni?
- Nie zauważyłem i nie słyszałem o żadnych problemach z Carlitosem. To świetny zawodnik, pomógł nam w poprzednim sezonie wiele razy. W tym nie grał już tak często, ale tak czasami bywa w piłce. Nie zauważyłem jednak żadnych problemów między nim a sztabem szkoleniowym. Carlitos zawsze był bardzo pogodny, nawet wtedy kiedy nie grał. Zawsze był gotowy pomóc drużynie – czy to na treningu, czy siedząc na ławce rezerwowych. Takie już jest życie. Przeszedł do innego klubu, ale nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. Życzę mu wszystkiego najlepszego, tak samo jak on życzy tego samego nam wszystkim w klubie. Wiem, że cały czas śledzi nasze poczynania.

Porozmawiajmy o twojej roli w drużynie. 19 meczów w tym sezonie, ponad 1500 minut, większość wygranych pojedynków i wiele odbiorów, kilka kluczowych podań, 0 goli i 0 asyst. Chyba nie możesz być zadowolony z takich statystyk?
- Każdy z nas zawsze musi stale się rozwijać, aby być lepszym piłkarzem. Nawet jeżeli miałbym więcej asyst czy goli, to i tak oczekiwałbym od siebie więcej. Jeżeli powiedzielibyście mi teraz, że wygramy wszystkie spotkania do końca sezonu, a ja nie zdobędę ani jednego gola lub nie będę miał żadnej asysty, to wchodzę w to. Kiedy jestem na boisku, nie myślę o sobie tylko o drużynie. Zastanawiam się, w jaki sposób mogę pomóc zespołowi. Oczywiście, chcę mieć lepsze statystyki indywidualne i pracuję nad tym, aby tak było, lecz tak jak powiedziałem – skupiam się na drużynie.

Trener daje ci głównie zadania defensywne? W Ekstraklasie oddałeś tylko osiem strzałów, z czego dwa były celne.
- Nie, to nie jest kwestia trenera. Nie mówi mi, żebym został z tyłu i nie zapuszczał się zbyt daleko na połowie przeciwnika. To zależy po prostu od tego, w jaki sposób układa się mecz. Być może czasami powinienem grać bardziej ofensywnie, lecz staram się tego nie robić, aby zachować odpowiedni balans w drużynie.

Gdzie czujesz się w takim razie lepiej: jako defensywny pomocnik, ten środkowy pomagający zarówno w defensywie jak i ofensywie, czy może jako ofensywny?
- Lubię grać na obydwu połowach boiska. Czasami nie jest to jednak łatwe, ponieważ jeżeli masz pełnić dwie role, to siłą rzeczy możesz jedną z nich zaniedbać. Muszę jednak nadal pracować nad moim zachowaniem ofensywie, aby w razie potrzeby potrafić się odnaleźć blisko pola karnego rywali i pomóc drużynie.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

W ostatnich meczach starałeś się tworzyć szanse kolegom z drużyny, ale ci z kolei nie pokazywali się na odpowiednich pozycjach. Z czego to wynika? Niezrozumienie, zbyt małe umiejętności czy może źle dobrana taktyka?
- Przede wszystkim zgadzam się z tym, że nasza gra musi ulec poprawie. Co do tego nie mam wątpliwości i nie ma żadnych wymówek. Pamiętajmy jednak o tym, że mamy w drużynie kilku nowych graczy, a przez ostatnie dwa miesiące graliśmy co 3-4 dni. Nie mieliśmy nawet czasu na treningi. Jedyne co robiliśmy, to graliśmy mecz i regenerowaliśmy się przed następnym. Podam przykład: graliśmy z Lechią w sobotę o godzinie 17:30, a wcześniej w środę graliśmy w Pucharze Polski. Nie mieliśmy nawet czasu na odpoczynek, a dodatkowo musieliśmy odbyć podróż z Krakowa do Warszawy. Myślę, że ktoś powinien się nad tym zastanowić, ponieważ to nie jest dla nas łatwe. Szczególnie, że Lechia miała jeden dzień więcej, aby przygotować się na spotkanie z nami. Mogli nie tylko wypocząć, ale nawet trenować. To nie wymówka, ale to nie jest sprawiedliwe. Trudno porównywać nas z innymi drużynami. Rozegraliśmy o wiele więcej spotkań w tym sezonie, a nadal jesteśmy stawiani w takich sytuacjach.
Musimy jednak nadal skupić się na trenowaniu i lepszym zrozumieniu siebie nawzajem na boisku. Mamy w drużynie wielu dobrych piłkarzy, więc - odpowiadając na pytanie - na pewno nie jest to spowodowane brakiem umiejętności. Musimy po prostu pracować nad naszymi mankamentami, aby je poprawić.

Czy czujesz się liderem tej drużyny?
- W życiu przeszedłem naprawdę wiele i nie mówię tutaj tylko o życiu piłkarskim. Mam sporo doświadczenia, dzięki któremu jestem w stanie pomóc młodszym piłkarzom, a mamy ich w drużynie wielu. Nie wiem czy można nazwać mnie liderem, ale lubię mieć wpływ na drużynę i pomagać jej. Jeżeli drużyna stwierdzi, że mam zadatki na lidera, to nie będę miał nic przeciwko temu. Być liderem nie nakłada na mnie dodatkowej presji.

Jaka jest twoja największa zaleta na boisku, a nad czym musisz jeszcze popracować?
- Przez ostatni rok nauczyłem się bardzo dużo. Nie jestem wysokim i silnym piłkarzem, więc muszę wiedzieć, w jaki sposób obrócić to na swoją korzyść. Lubię mieć piłkę i być pod grą. W polskiej lidze jest wielu graczy, którzy bazują na swojej fizyczności. Muszę poprawić, tak jak mówiłem wcześniej, moje poruszanie się na połowie przeciwnika, aby móc odpowiednio go zaskoczyć. Wiem, że wciąż mam rezerwy, aby poprawić się w tym aspekcie.

fot. MIshka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Jesteś jednym z najczęściej faulowanych piłkarzy w Ekstraklasie. Zgadzasz się ze stwierdzeniem, że polska liga niszczy technicznych piłkarzy, a sędziowie na to pozwalają?
- Nie powiedziałbym, że niszczy. Jeśli masz jakość i technikę, to jej nie stracisz. Jeśli mówimy już o sędziach… rzeczywiście pozwalają na zbyt wiele. Powinni bardziej chronić zawodników takich jak Luquinhas, który jest szybki, ma świetny drybling i stacza w wiele pojedynków. To co działo się w meczu z Piastem, było niewiarygodne. „Jędza” raz sfaulował piłkarza i od razu otrzymał żółtą kartkę. Z kolei zawodnicy naszego rywala regularnie faulowali i byli karani dopiero jak mieli na swoim koncie nawet cztery lub pięć przewinień. W takich sytuacjach ciężko jest zachować spokój na murawie, bo wygląda na to, że robią to celowo, by uprzykrzyć ci grę.
Oglądam wiele meczów Ekstraklasy i zauważyłem, że takie sytuacje jak w meczu z Piastem – w których nasi przeciwnicy nie otrzymują kartek - zdarzają się często. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Gdy ktoś z naszej drużyny sfauluje raz lub dwa, to sędziowie od razu mają kartkę w ręku.
Oczywiście faul to jest część piłki nożnej, ale nie wtedy, kiedy popełniany jest tak wiele razy. Przeciwnicy, którzy faulują pięć razy i nie otrzymują żółtej kartki, czują się komfortowo. Wiedzą, że każdy drybling czy rajd rywala mogą po prostu przerwać faulem. Jednak gdy sytuacja dotyczy nas, to wygląda to zupełnie inaczej. Nawet mi zdarzyło się po jednym faulu usłyszeć od sędziego, że jeżeli jeszcze raz przekroczę przepisy, to obejrzę kartonik.

W Ekstraklasie częściej oglądamy fizyczny niż piękny futbol. Czy stanowi do dla ciebie duży kłopot?
- Fizyczna walka nie jest dla mnie kłopotem. Ekstraklasa bardzo różni się od lig, w których grałem wcześniej. Jest to bardzo fizyczna liga, ale oczywiście jest tu również sporo piłkarzy jakościowych. W meczach jest sporo walki, jednak uważam, że najważniejsze jest wygrywanie drugich piłek. Jeśli to robisz, to jesteś bliżej zwycięstwa w meczu. Musiałem się po prostu tego nauczyć.

Wróćmy do strzelana goli. Jeśli chodzi o atak to aktualnie wszystko skupia na Jarku Niezgodzie.
- Na pewno nie jest to złe dla niego, bo zakładam, że chce spędzać jak najwięcej minut na boisku. Nie uważam jednak, że wszystko spoczywa na Niezgodzie. Trzeba pamiętać, że jest jeszcze Jose Kante. Jeśli nie strzelamy goli, to winna jest temu cała jedenastka. Tak samo jest, jeśli tracimy bramki. Czasami któryś z obrońców zdobędzie gola jak ostatnio Mateusz Wieteska. Jeśli trafiamy do siatki rywali, to zwykle efekt dobrego pressingu, dokładnego podania, dryblingu czy odbioru piłki przez obrońców. Jedyną drogą to wygrywania meczów jest praca całej drużyny.

Jednak dotychczas w sezonie strzeliliście zaledwie 21 goli w 20 meczach. To niedopuszczalny wynik, który z pewnością jest poniżej oczekiwań kibiców.
- Nie tylko dla kibiców jest to wynik niedopuszczalny, dla nas też. Chcemy aby tych goli było znacznie więcej. Na razie zdobyliśmy jedynie 21 bramek, jednak jedynym sposobem, aby poprawić skuteczność jest ciężka praca nad tym aspektem. Gdybyśmy wykorzystali połowę sytuacji, które stworzyliśmy, to dziś na pewno nie rozmawialibyśmy na ten temat.

Z pięciu ostatnich ligowych meczów wygraliście tylko jeden i strzeliliście w sumie zaledwie trzy gole. To bardzo słaby dorobek. Kibice są sfrustrowani i rozmawialiście z nimi o tym w Gliwicach…
- Legia, jako najlepszy polski klub, przyzwyczaiła kibiców do zwycięstw. Jako zawodnicy doskonale to rozumiemy. Kibice nie mogą być zadowoleni, ponieważ nie wygraliśmy - to normalne. Też nie jesteśmy z tego powodu zadowoleni i chcemy zmienić tę sytuację, ale uda nam się to tylko wtedy, gdy będziemy mieli fanów po swojej stronie. Byłoby nam dużo trudniej, gdyby w tym momencie nas nie wspierali. Jednak takiej sytuacji nie ma, bo nawet w złych chwilach byli z nami i dopingowali nas we wszystkich dotychczasowych meczach. Jestem pewien, że razem uda nam się przetrwać ten trudny moment.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Trener mówił od początku, że drużynę buduje od defensywy. Przez lato można było przymknąć oko na niedoskonałości w linii ofensywnej, ale teraz oczekiwania są zdecydowanie większe. Okres ochronny się skończył i oczekujemy dużo lepszych wyników – są na to szanse?
- Tak, zdecydowanie. W najbliższą sobotę gramy u siebie mecz z bardzo dobrym przeciwnikiem. Musimy skupić się i wspólnie pokazać jako drużyna, trenerzy i kibice na co nas stać.

Dostrzegamy jeszcze jeden problem. Jak Legia traci bramkę, to najczęściej nie potrafi odwrócić losów spotkania, a wy spuszczacie głowy. Z czego to wynika?
- Być może wynika to właśnie z tego momentu, w którym jesteśmy. Tworzymy sytuacje, ale ich nie wykorzystujemy, więc czasami złe myśli pojawiają się w głowie i nie jest łatwo. Mimo wszystko musimy skupić się na sobie, powiedzieć sobie „ok, straciliśmy gola, ale zaraz spróbujemy strzelić”.

Wasza taktyka w ofensywie opiera się na dośrodkowaniach z bocznych stref boiska. Nad tym głównie pracujecie na treningach taktycznych?
- To prawda, że mamy dużo dośrodkowań. Musimy poprawić ten aspekt i moim zdaniem powinniśmy atakować większą liczbą zawodników. Gdy stoję z tyłu, widzę, że nawet jak robimy bardzo dobre dośrodkowanie, to w polu karnym jest tylko jeden napastnik. W takiej sytuacji nie jest łatwo strzelić gola. Musimy liczniej wchodzić w pole karne i mieć więcej wiary w to, że w końcu uda się stworzyć sytuację i trafić do siatki. Nad tym właśnie pracujemy na treningach.

A dlaczego nie decydujecie się atakować środkiem boiska?
- Musimy obserwować ustawienie rywali i wykorzystywać wolne przestrzenie. Większość drużyn blokuje środek. Być może wiedzą, że mamy dobrych zawodników w środku pola, którzy mogą być groźni przed linią szesnastego metra. Ustawiają się więc całą drużyną przed własnym polem karnym i zmuszają nas do grania po obwodzie. Musimy umieć to wykorzystać i po prostu grać efektywniej.

W ostatnich miesiącach przegraliście Puchar Polski, Ekstraklasę i Ligę Europy. Kto jest odpowiedzialny za wszystkie te niepowodzenia? Bierzecie to na klatę jako drużyna, czy być może wina leży gdzieś indziej - np. w sztabie szkoleniowym?
- Nie. Winni są wszyscy. Najbardziej zawodnicy, bo to my jesteśmy na murawie i gramy. Główna wina nie leży po stronie trenera czy prezesa. Jako drużyna nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Nie możemy obarczyć winą jednej osoby, ponieważ na boisku gramy w jedenastu, są zawodnicy na ławce rezerwowych, trenerzy - wszyscy razem staramy się zmienić obecną sytuację i uda nam się to.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Zajmujecie 9. miejsce w lidze. Graliście już z siedmioma drużynami, które aktualnie są nad wami i wygraliście tylko jedno z tych starć. Kolejnym rywalem jest ostatni z tej listy – Lech Poznań. Chyba nie musimy tłumaczyć jak ważny to będzie mecz dla kibiców?
- Nie tylko dla kibiców, dla nas także ten mecz jest ważny, ponieważ tak jak już mówiłem - chcemy zmienić swoją sytuację. Będzie to doskonała okazja, by to zrobić i udowodnić, że jesteśmy gotowi do walki o mistrzostwo i na pewno w sobotę tego dokonamy. Jestem pewien, że kibice przyjdą na stadion i pomogą nam, ponieważ tak samo jak my chcą pokonać Lecha. Potrzebujemy zwycięstwa.

W sobotę presja będzie większa niż zwykle?
- Nie. I mówię to w swoim imieniu i kolegów, z którymi ćwiczę na co dzień. Nie ma dodatkowej presji, ponieważ i tak musimy wygrywać wszystkie spotkania. Nieważne czy to spotkanie z Lechem, czy z kimś innym - presja jest zawsze, ale to jest dobra presja. Jeżeli nie chciałbym mieć tej presji, to poszedłbym do mniejszego klubu, by pograć sobie dla zabawy i nie przejmować się tym, czy wygram, czy przegram. Jeżeli natomiast chcę być na topie i grać w takim klubie takim jak Legia, musisz sobie z taką presją radzić.

Cieszy cię nadal granie w piłkę w Polsce?
- Tak, oczywiście. Jestem tutaj bardzo szczęśliwy. Nawet w trudnych momentach dostaję wiadomości ze wsparciem od wszystkich dookoła. Wszyscy z klubu zawsze są gotowi mi pomóc, a ja kocham to co robię.

Zdążyłeś pozwiedzać Polskę w ciągu ostatnich 12 miesięcy?
- Powiem szczerze, że nie. Jestem taką osobą, która lubi przebywać w domu, odpoczywać i grać na Play Station. Znam mniej więcej miasto, ale nie lubię wsiadać w samochód podróżować.

Czyli pewnie grasz w FIFĘ?
- W mojej głowie jest tyle piłki nożnej, że na Play Station chcę od tego odpocząć, więc kupiłem NBA. Gram także w Fortnite z kilkoma kolegami i swoim bratem.

A jak twój język polski?
- Jako tako. To bardzo trudny język. Gdy trener czasami używa polskich słów, to bez problemu sobie radzę.

Pozostał ci mniej niż rok umowy z Legią. Rozpocząłeś rozmowy na temat nowego kontraktu?
- Nie. Rozmawialiśmy na ten temat pod koniec ubiegłego sezonu. Nie obawiam się o to i Legia też nie powinna. Znają mnie i wiedzą, że jestem tutaj szczęśliwy. Nie mam żadnych wątpliwości, że jak rozpoczniemy rozmowy, to łatwo dojdziemy do porozumienia. Muszę po prostu skupiać się na tym, by pomóc drużynie na murawie, a na pozostałe sprawy będzie jeszcze czas.

Rozmawiali Jan Wiśniewski i Maciej Frydrych

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com




przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.