Ivica Vrdoljak - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Legijni stranieri: Ivica Vrdoljak

Maciej Frydrych - Wiadomość archiwalna

Rozpoczynamy nowy cykl pod tytułem Legijni stranieri. Do tej pory w pierwszej drużynie Legii wystąpiło ponad 100 obcokrajowców. Pierwszym w historii był Rosjanin Paweł Akimow, który trafił do Legii w 1923 roku, a przed wybuchem II wojny światowej bramki Legii kilkanaście razy strzegł Chorwat Grga Zlatoper. Następnie przez kilkadziesiąt lat w barwy stołecznego klubu przywdziewali tylko Polacy. Pierwsi obcokrajowcy w "nowożytnej" historii pojawili się w latach 90., a po roku 2000 ich liczba rosła wykładniczo. W tym momencie w kadrze pierwszego zespołu znajduje się 12 graczy zagranicznych.

Postanowiliśmy regularnie przybliżać wam sylwetki byłych zagranicznych piłkarzy stołecznego klubu, sprawdzić co obecnie porabiają w życiu i spytać ich o wspomnienia z pobytu przy Łazienkowskiej 3. Zaczynamy od byłego kapitana Ivicy Vrdoljaka.

IVICA VRDOLJAK
Data i miejsce urodzenia: 19.09.1983, Nowy Sad, Serbia
Narodowość: Chorwacja
Mistrz Polski: 2013 2014
Puchar Polski: 2011 2012 2013 2015
Mecze w Legii: 191
Gole w Legii: 27

O sprowadzeniu Vrdoljaka do Legii głośno było już zimą 2010 roku. Włodarze Legii chcieli za Chorwata zapłacić ok. 1 mln euro, ale działacze Dinama Zagrzeb oczekiwali dwukrotnie większych pieniędzy. Ostatecznie temat upadł i wrócił dopiero kilka miesięcy później, kiedy to klub z Chorwacji zaakceptował ofertę Legii opiewającą na 1 milion euro. 28 maja 2010 roku Vrdoljak podpisał kontrakt z Legią, a następnie został zaprezentowany kibicom wraz z dwoma innymi nowymi zawodnikami - Bruno Mezengą oraz Srdją Kneżeviciem. Bez wątpienia można stwierdzić, że z całej trójki największą karierę w Warszawie zrobił właśnie Chorwat. Latem 2010 roku zespół ze stolicy wzmocniło kilku obcokrajowców, jednak patrząc na te transfery z perspektywy czasu, można uznać, że większość okazała się niewypałami. Inaczej było w przypadku Vrdoljaka - minęły zaledwie dwa miesiące, a nowy nabytek został kapitanem drużyny "Wojskowych", co wzbudziło sporo kontrowersji. - Bardzo miło wspominam swoje początki w Legii. Szybko się zaaklimatyzowałem, nigdy nie miałem problemów z presją. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie miasto i stadion - mówi "Ivo".





Chorwat zadebiutował w Legii 13 sierpnia 2010 roku w meczu z Polonią Warszawa - legioniści w derbach przegrali aż 0-3. Vrdoljak szybko stał się pierwszoplanową postacią w zespole, a nie musiał także zbyt długo czekać na swojego pierwszego gola. 18 września, w spotkaniu 6. kolejki Ekstraklasy wykorzystał rzut karny, ale była to jedynie bramka honorowa, bowiem legioniści przegrali z Zagłębiem Lubin 1-2. Ostatecznie w Ekstraklasie Legia sklasyfikowała się dopiero na trzecim miejscu, ale zdobyła Puchar Polski. 3 maja 2011 roku na stadionie w Bydgoszczy "Wojskowi" pokonali po rzutach karnych Lecha Poznań (po regulaminowym czasie było 1-1 po bramce Dimitrije Injaca dla Lecha i Manu dla Legii).



Podczas pobytu w Legii Vrdoljak miał do czynienia z sześcioma różnymi trenerami (ze Stefanem Białasem pracował zaledwie kilka dni). Przez dłuższy czas "Ivo" trenował pod okiem Macieja Skorży, Jana Urbana, Henninga Berga, Stanisława Czerczesowa oraz Besnika Hasiego. Nie jest tajemnicą, że nie miał najlepszych stosunków z Rosjaninem. To właśnie podczas kadencji Czerczesowa został odesłany do rezerw, ponieważ uznano, że symulował kontuzję. Dość powiedzieć, że pod wodzą tego trenera nie zagrał ani jednego meczu w pierwszym zespole Legii.
- Najwięcej nauczył mnie Henning Berg. Z kolei Czerczesow to najgorszy trener, jakiego miałem w swojej karierze, ale głównie jako człowiek, a nie szkoleniowiec. Jego warsztatu nie mogę ocenić... Nie można mu jednak odmówić, że z Legią wygrał ligę i Puchar Polski. Zawsze mi powtarzał, że mam problem z głową, nie z kolanem. Cwaniak i kłamca – mówił Vrdoljak na łamach Super Expessu.



Podczas pobytu w Legii Vrdoljak spotkał wielu piłkarzy z Bałkanów, a z niektórymi z nich utrzymuje kontakt do dzisiaj. Jak sam przyznaje, najlepiej dogadywał się z Miroslavem Radoviciem. - Moim najlepszym przyjacielem bez dwóch zdań był "Rado". Cieszę się, że go poznałem, bo teraz mam przyjaciela na całe życie. Jesteśmy jak bracia - mówi nam "Ivo".



Przygoda Vrdoljaka z Legią była długa i pełna sukcesów. W latach 2010-2016 w barwach stołecznego zespołu rozegrał 191 meczów, w których strzelił 27 bramek. Z Legią zdobył dwukrotnie mistrzostwo kraju oraz czterokrotnie Puchar Polski. W sezonie 2014/15 wziął udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów, których z pewnością nie zapamięta najlepiej. Przeciwnikiem legionistów w trzeciej rundzie el. był Celtic Glasgow. "Wojskowi" w pierwszym meczu pewnie ograli Szkotów 4-1, a do tego właśnie Vrdoljak nie wykorzystał aż dwóch rzutów karnych. W rewanżu warszawiacy wygrali wprawdzie 2-0 i awans mieli w kieszeni. Radość nie trwała jednak długo, bo ze względu na wejście na boisko nieuprawnionego do gry Bartosza Bereszyńskiego (miał pauzować za kartki) UEFA przyznała Celtikowi walkowera, przez co legioniści ponieśli porażkę 0-3. W efekcie w dwumeczu "Wojskowi" okazali się słabsi od rywala. Gdyby jednak Chorwat wykorzystał choć jeden rzut karny, to Legia zagrałaby w następnej rundzie eliminacyjnej LM. O tej sytuacji było głośno przez bardzo długi czas, a część kibiców do dziś pamięta Vrdoljakowi tę wpadkę. Choć przez wielu został zapamiętany ze względu na niefortunny mecz z Celtikiem, Vrdoljak przeżył Legii również wiele pięknych momentów.

- W głowie mam dwa mecze, które wspominam najlepiej. Jedynym z nich jest zwycięstwo w Moskwie, po którym awansowaliśmy do fazy grupowej Ligi Europy. Drugie spotkanie to rywalizacja z Lechem, która była na wagę mistrzostwa, a ja zdobyłem zwycięską bramkę [1.06.2014 - przyp. LL!] - wspomina Chorwat.





Droga Vrdoljaka do sukcesów z Legią nie była łatwa. Wielokrotnie musiał borykać się z urazami, z których kilka było naprawdę poważnych. Chorwat miał problemy z piętą, a później z kolanem. Uraz odnawiał się, przez co Vrdojak przeszedł dwie operacje, które nie rozwiązały problemu. Ostatecznie ta właśnie kontuzja była przyczyną rozwiązania kontraktu z Legią, a wkrótce zakończenia piłkarskiej kariery. - Będę czuł ból do końca życia. Nie da się już tego naprawić. Mogę jeździć rowerem i pływać, ale biegać już nie dam rady. Nawet nie jestem w stanie pograć w piłkę ze swoim dzieckiem. Do końca życia w pewnym stopniu będę inwalidą – mówił Vrdoljak w 2018 roku w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Jak sytuacja wygląda obecnie? - Z moim zdrowiem jest OK, ale po pięciu operacjach wciąż nie jest idealnie. Musiałem nieco zmienić styl życia, jednak przyzwyczaiłem się do niego. Jestem trochę ograniczony, ale daję radę! - przyznaje były legionista.



Po zakończeniu kariery Vrdoljak zajął się biznesem, został także agentem piłkarskim. Sporo podróżuje, często widziany jest także w Warszawie. To w dużej mierze dzięki jego staraniom na Łazienkowską trafił Marko Vesović. - Cała Warszawa bardzo mi się podoba. Kiedy grałem w Legii, z rodziną najwięcej czasu spędzaliśmy w Łazienkach Królewskich, na Starym Mieście oraz Polu Mokotowskim. Teraz jestem menedżerem piłkarskim. Czy myślę o pracy w Legii? Powrót byłby ciężki, ale nie mogę powiedzieć, że niemożliwy. Właściwie do teraz oglądam prawie każdy mecz Legii - powiedział nam Vrdoljak.



Ivica Vrdoljak z kibicami Legii pożegnał się 12 marca 2017 roku przed meczem z Wisłą Kraków. Otrzymał od ówczesnego dyrektora sportowego Michała Żewłakowa pamiątkowy proporczyk, a fani wielokrotnie skandowali: "Vrdoljak Ivica, dziękuje ci cała stolica". - Jako piłkarz i teraz jako agent odwiedziłem wiele stadionów i widziałem fajnych kibiców, ale nigdy nie poczułem takiej chemii jak na Legii. Może to dlatego, że ten klub mam w sercu i czuję ich doping inaczej. Jesteście najlepsi i zawsze będziecie dla mnie numerem jeden. Na dobre i na złe! (L) - mówi "Ivo".


fot. Woytek / Legionisci.com


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.