Jose Kante - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Nasz wywiad

Kante: Jestem piłkarzem wszechstronnym

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Ostatnie dwa miesiące były dla mnie świetne, jestem z nich bardzo zadowolony. W Legii jest spora konkurencja. W Wiśle byłem jedynym napastnikiem, grałem w każdym meczu. Tutaj wiem, że jeśli dostanę 45 minut to muszę zdobyć bramkę, jeśli nie zrobię tego ja to do bramki trafi ktoś inny. Na treningach również trzeba dawać z siebie wszystko - mówi w rozmowie z naszym serwisem Jose Kante. Snajper opowiedział nam między innymi o przyczynach dobrej formy Legii, swoich relacjach z Jarosławem Niezgodą oraz zbliżającym się okienku transferowym.



Zapraszamy do lektury.

Czy uważasz, że jesteś jednym z bardziej niedocenianych piłkarzy w Legii?
- Na pewno nie zawsze. Uważam, że tak może sądzić osoba, która nie zna się na piłce i nie rozumie jej w taki sposób jak my. Wiem, że jestem piłkarzem wszechstronnym i zawsze kiedy wchodzę na plac gry, to jestem widoczny. Często się zdarza, że na boisku występują zawodnicy, których z boku nie zauważysz. Czasami jest to decyzja trenera, bo na przykład ciebie nie lubi.

Na początku roku zostałeś wypożyczony do Gimnastic Tarragona. Klub podjął taką decyzję?
- Decyzje podjęliśmy wspólnie. Trener Sa Pinto nie potrzebował mnie tutaj, więc najlepszym rozwiązaniem było wypożyczenie. W Hiszpanii przeżyłem udany okres - z perspektywy czasu był to dobry ruch. W drugiej lidze na Półwyspie Iberyjskim jest spora konkurencja. Jestem szczęśliwy, że miałem okazję tam zagrać. Po powrocie za wiele się nie zmieniło, może nabrałem pewności siebie oraz zebrałem trochę doświadczenia. Obie te rzeczy pomogły mi w zostaniu lepszym piłkarzem.

Trener Vuković to pierwszy szkoleniowiec w Legii, który Ci zaufał. Dostajesz sporo szans na grę.
- Tak, trener już wcześniej postawił sprawę jasno. Wytłumaczył mi, że aktualnie w klubie jest sześciu napastników. Mówił, że postara się dać mi szansę na grę, jednak ciężko było nas wszystkich pomieścić.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Po meczu z Piastem sporo osób mówiło o dużym kryzysie zespołu. Teraz sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Co się stało?
- Myślę, że teraz każdy z zawodników oraz ludzi w sztabie wierzy w sukces. Uważam, że wiara jest bardzo ważna. Kiedy masz dobrą drużynę bez wiary, to za wiele nie osiągniesz. Dodatkowo bardziej skupiliśmy się na ofensywie i zdobywaniu goli. Stwarzamy sporo sytuacji, które staramy się wykorzystywać.

Po spotkaniu w Gliwicach nie daliście rady pokonać jedynie Pogoni. „Portowcy” byli dla was za mocni?
- Nie, to był zły mecz dla nas. To nie tylko gorszy dzień, po prostu taka jest piłka. Mieliśmy swoje stuprocentowe okazje na zdobycie goli, jednak nie udało nam się. Czasami rzeczy, które zdarzają się w futbolu wydają się nierealne. Trzeba jednak przyznać, że zwycięstwo Pogoni było zasłużone.

Czy mecz z Wisłą Kraków był najlepszy w twojej karierze?
- Nie. Oczywiście zdobyłem hat-tricka, jednak w mojej opinii to nie był mój najlepszy mecz.

Od początku sezonu strzeliłeś dziewięć goli. Jest to dobry wynik, czy jednak spodziewałeś się większej liczby bramek?
- Nie wiedziałem za bardzo, jakiej liczby goli mogę się spodziewać. Do Warszawy przyjechałem po Pucharze Afryki z lekkim urazem. Miałem nadzieję, że dam Legii jak najwięcej, jednak w tym czasie w klubie było kilku napastników i musiałem czekać na swoją kolej.

Wraz z Jarkiem Niezgodą macie teraz świetny moment, przez co najczęściej raz na boisko wybiegasz ty, a innym razem Niezgoda. Wolisz grać mając go u boku, czy jednak będąc sam z przodu?
- Mamy wiele ciekawych możliwości. Kiedy jesteśmy na boisku razem, to jeden z nas musi schodzić nieco niżej. Nie mam problemu występować z Jarkiem, myślę że wyglądamy wtedy bardzo dobrze. Lubię kiedy mam kogoś za swoimi plecami, jednak o tym decyduje trener.

Kiedy rozmawialiśmy po twoim przyjściu do Legii powiedziałeś, że w Wiśle Płock miałeś najlepszy czas w swojej karierze. Czy zmieniło się to teraz?
- Oj tak, zaszły pewne zmiany. Ostatnie dwa miesiące były dla mnie świetne, jestem z nich bardzo zadowolony. W Legii jest spora konkurencja. W Wiśle byłem jedynym napastnikiem, grałem w każdym meczu. Tutaj wiem, że jeśli dostanę 45 minut, to muszę zdobyć bramkę. Jeśli nie zrobię tego ja, to do bramki trafi ktoś inny. Na treningach również trzeba dawać z siebie wszystko. Czasami gdy na zajęciach Niezgoda zdobędzie bramkę, mówię sobie: „ten skurczybyk strzelił” – oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ponieważ mamy między sobą świetną relację. A po chwili… „ten skurczybyk znowu strzelił!” - ma dwa, a ja zero [śmiech]. W ten sposób wspólnie się motywujemy i pchamy do przodu. Jedyny problem tkwi w tym, że jest nas dwóch, a zazwyczaj to jeden gra, a drugi musi czekać. Trzeba skupić się i być gotowym, aby wykorzystywać okazje, które otrzymujemy od trenera.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Jak podoba Ci się w Warszawie?
- Uwielbiam to miasto. Bardzo lubię filharmonię, byłem w niej kilka razy. Lubię chodzić do klubów, gdzie przez cały czas można słuchać jazzu. Przynajmniej raz w tygodniu bywam w takim miejscu. Jedynym problemem tego miasta są korki. Nie przepadam też za temperaturą w zimę, ale wtedy po prostu mniej wychodzę z domu.

Myślisz nad transferem tej zimy?
- Jestem tu szczęśliwy, nie myślę o transferze.

Sporo mówi się o transferze Niezgody. Jego odejście może dać Ci więcej szans na grę.
- Teraz również dostaję szanse na grę. Jeśli Jarek odejdzie, to będzie to oznaczało, że to dla niego najlepsze rozwiązanie. Poza tym w klubie jest jeszcze Maciej Rosołek oraz Vamara Sanogo, nie wykluczone jest, że przyjdzie ktoś nowy.

W Polsce jesteś już trzy lata. Czemu nie rozmawiamy po polsku?
- Bo jestem bardzo leniwą osobą w kwestii nauki języków [śmiech]. W Górniku byłem przez sześć miesięcy, jednak moja sytuacja nie była najlepsza. Wychodziłem wtedy z założenia, że nie będę się uczył języka, ponieważ nie zostanę w Polsce na dłużej. Później wróciłem do Hiszpanii i otrzymałem propozycję z Płocka. W Wiśle postawiłem sobie cel nauczenie się języka. Przez cały czas przekładałem sobie rozpoczęcie nauki, w końcu Wisła zaczęła naciskać, abyśmy uczyli się języka. Zajęcia trwały godzinę i miałem je raz w tygodniu, ale nie nauczyłem się wiele.

Gdzie spędzasz święta?
- Wracam do Hiszpanii. Najpierw odwiedzę moją byłą dziewczynę, która mieszka z moim synem. Później na kilka dni pojadę z synem do Barcelony.

Bywasz na meczach FC Barcelony lub Espanyolu?
- Byłem kilka razy na meczach Barcelony, bo jest to klub któremu kibicuje. Nie jestem jednak wielkim fanem piłki nożnej.

Czego możemy Ci życzyć na święta oraz na Nowy Rok?
- Jedyne czego potrzebuję to częstszego przebywania z moim synem oraz zdobywania większej liczby goli (śmiech).

Rozmawiał Maciej Frydrych


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.