fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Wywiad z trenerem

Vuković: Pielęgnujemy i doskonalimy naszą koncepcję

Woytek - Wiadomość archiwalna

- Po pół roku zespół funkcjonuje już na takim poziomie, że pewne rzeczy można tylko doskonalić. Właśnie na tym mi zależało i na tym się skupiliśmy. Oczywiście daleki jestem od tego, by powiedzieć, że w naszej grze wszystko funkcjonuje perfekcyjnie - tak nigdy nie będzie, jednak dążenie do tego jest jedyną drogą. Nie można więc co chwilę zmieniać koncepcji i czy wdrażać zupełnie nową. Nasza koncepcja jest wybrana i dostosowana do tego jakich mamy zawodników - mówi na zakończenie zgrupowania w Turcji Aleksandar Vukoivić.



Zapraszamy do lektury!

Nie dłużyło się Wam to zgrupowanie? Zwykle była możliwość powrotu na 2-3 dni do kraju, do rodzin i złapanie oddechu.
Aleksandar Vuković - Przyznam szczerze, że tegoroczna opcja bardziej mi się podoba. Zwykle jeździliśmy na dwa zgrupowania po 10 dni, teraz mieliśmy 18 dni bez przerwy i nie traciliśmy czasu na podróże. To bardziej optymalne rozwiązanie. Wspólne skoszarowanie przez dłuższy czas staje się w pewnym momencie męczące, ale uniknęliśmy tego typu objawów. Zresztą mieliśmy możliwość przebywania z drużynami z Rosji, które mają trzy obozy po 12-14 dni z czego nasi zawodnicy zdają sobie sprawę, więc nie ma co narzekać.

Czy w te 18 dni udało się zrealizować cały plan treningowy?
- Bezproblemowo. Mieliśmy bardzo dobrą pogodę, a wiem, że rok temu różnie w Turcji z tym bywało. Nie musieliśmy zmieniać żadnego treningu oprócz jednego "wietrznego", który był nieco krótszy. Przygotowania nie wyglądają już tak jak kiedyś, bo praca nie różni się tak bardzo od tego, co później robimy tuż przed meczami. Po prostu przerwa między ostatnim treningiem w grudniu a pierwszym w styczniu nie jest tak długa, więc zawodnicy szybko wskakują na swój poziom i można normalnie trenować. W czasach gdy ja grałem w piłkę, było to niewyobrażalne, by po dziesięciu dniach obozu zagrać 90 minut w sparingu.

Czyli akumulatory nie były całkowicie wyładowane i nie trzeba było ładować ich jak tak mocno jak rok temu w Troi?
- Trzy tygodnie przerwy to nie jest dużo. Przez ten okres zawodnicy nie stracili tyle żeby tylko się nad tym skupiać. Dla nas najważniejszy jest sposób gry i to, co chce się realizować na boisku. Każdy moment musimy wykorzystać na to, by to doskonalić. Dobre przygotowanie fizyczne jest dodatkiem - wydaje mi się, że w Polsce nadużywana jest jego ważność i skala w funkcjonowaniu drużyny. Większość zespołów w lidze będzie pod tym względem na podobnym poziomie. Różnic trzeba będzie szukać w innych aspektach, takich jak jakość gry i automatyzmy - to jest coś, co robi różnicę. Bardzo rzadko się zdarza, że ktoś jest poniżej przyzwoitości, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne.

Okresy przygotowawcze często są poligonem doświadczalnym. Ostatnio mieliśmy do czynienia z próbami zmiany ustawień (Jozak, Klafurić), Sa Pinto robił z Kucharczyka obrońcę… W Belek tego nie ma, bardziej widać pracę na podtrzymywanie tego co oglądaliśmy jesienią.
- Sami byśmy sobie przeczyli, gdybyśmy tego nie pielęgnowali i nie doskonalili. W Leogangu zaczęliśmy pracę od podstaw, szybko przyszły mecze o punkty co 3 dni, więc więcej było teorii ogrywanej meczami. Po pół roku zespół funkcjonuje już na takim poziomie, że pewne rzeczy można tylko doskonalić. Właśnie na tym mi zależało i na tym się skupiliśmy. Oczywiście daleki jestem od tego, by powiedzieć, że w naszej grze wszystko funkcjonuje perfekcyjnie - tak nigdy nie będzie, jednak dążenie do tego jest jedyną drogą. Nie można więc co chwilę zmieniać koncepcji i czy wdrażać zupełnie nową. Nasza koncepcja jest wybrana i dostosowana do tego jakich mamy zawodników.

Częścią tej koncepcji jest szybka kombinacyjna gra przed polem karnym, podania z pierwszej na małej odległości?
- Przyspieszenie gry i automatyzmy są bardzo ważne, ale ważne jest także zachowanie drużyny kiedy trzeba się bronić. Musimy umieć funkcjonować pod własnym polem karnym i w środkowej strefie boiska. Nad tymi poszczególnymi elementami także pracujemy, bo samo się to nie zrobi. Bardzo istotne jest, by każdy zawodnik potrafił odróżnić w jakiej fazie gry znajdujemy się w danym momencie. Bez treningu w tym zakresie nie będzie to możliwe. Natomiast jeśli chodzi o samą ofensywę… w moim odczuciu to jak gramy, determinuje dobór zawodników. Można grać jednym systemem, ale mając inny typ zawodnika na danej pozycji funkcjonowanie i gra jest inna. Mamy drużynę zbudowaną z zawodników gotowych, by grać szybko, technicznie i wykorzystać swoją szybkość lokomocyjną.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Jak bardzo odejście Jarosława Niezgody zmienia plan i pomysł na grę Legii?
- Na koniec poprzedniego okienka transferowego, mimo odejścia Carlitosa i Kulenovicia, z optymizmem patrzyłem w przyszłość i nie martwiłem się o to, jak zareaguje drużyna. Po utracie Jarka też nie ma zmartwienia, ale fakt jest taki, że straciliśmy zawodnika, który dawał bardzo dużo. Z jego pomocą wygrywaliśmy mecze i nie da się ukryć, że odejście takiego piłkarza zawsze jest dużą stratą. Z drugiej strony nie jest tajemnicą, że Jarek był odciążony, jeśli chodzi o zaangażowanie w pracę w momencie kiedy nie mieliśmy piłki. Teraz to się zmieni. Zawodnicy występujący na tej pozycji mają już nieco inne zadania, przez co stać nas będzie na agresywniejszą grę z przodu, a co za tym idzie, cała drużyna będzie mogła inaczej podejść do rywala. Napastników rozlicza się z bramek, ale ja nie tylko na to zwracam uwagę. Najważniejsze jest funkcjonowanie drużyny, która sama wydobywa jednostki. Jeśli to dobrze funkcjonuje, to mamy graczy, którzy mogą się wyróżnić z korzyścią dla drużyny. Najważniejsze więc byśmy jako drużyna dobrze funkcjonowali. Bez Jarka będziemy funkcjonowali inaczej, ale niekoniecznie gorzej.

Czy jest pan pogodzony z tym, że on odejdzie, czy dopuszcza myśl, że może wróci?
- Nie przeżyłbym wielkiego załamania gdyby wrócił (śmiech). Jestem jednak pewien, że Jarek zostanie w USA. Sam fakt, że tamci ludzie postanowili przeprowadzić ten zabieg i zająć się nim, świadczy o determinacji i o tym, że go doceniają. Jestem w stu procentach pogodzony, że Jarek nie wróci jako zawodnik Legii.

Świerczok lub Alibec mogą zastąpić Niezgodę?
- To są zawodnicy, którzy są mi znani. Nie jest to jednak jedyna dwójka na naszej liście. Rozmowy prowadzimy na kilku frontach i zobaczymy jak się to potoczy. Zdaję sobie sprawę, że dobrze by było, gdyby już było po sprawie, natomiast rozumiem, że pewne rzeczy mogą się przeciągać. Nie bawię się w menedżerkę, a w trenowanie - wierzę w chłopaków, których mamy i na nich się skupiam.

Czy trener otrzymał zapewnienie od prezesa lub dyrektora sportowego, że wydacie np. milion euro na napastnika?
- Jestem za tym, by klub jak najwięcej zarabiał, a jak najmniej wydawał. Nie jesteśmy jednak najmądrzejsi na świecie. Są ludzie, którzy się lepiej w tym odnajdują, więc nie zawsze będziemy sprzedawali drogo a kupowali tanio. Jesteśmy zgodni w jednym: odejście Jarka Niezgody, czyli trzeciego napastnika od początku sezonu, pierwszy raz powoduje sytuację, w której potrzebujemy napastnika do klubu. Jak odchodził Carlitos i Kulenović nie mieliśmy takiego wrażenia i jak się okazało nie było to błędne myślenie. Teraz jesteśmy zgodni, że powinien do nas trafić ktoś z odpowiednią jakością.

Czy Legii jest potrzebne wzmocnienie na innej pozycji niż napastnik?
- Chcemy napastnika. Jesteśmy w momencie ustabilizowania drużyny i pracy z tymi, którzy są. Oczywiście cały czas prowadzone są obserwacje i rozmowy o tym jak można byłoby wzmocnić skład, ale napastnik jest priorytetem.

Jaki profil piłkarza ma zastąpić Niezgodę?
- Szukamy zawodnika z jakością, który wzmocni nas i będzie w stanie dopasować się drużyny, która chce grać ofensywnie, intensywnie, wypracowywać sobie sytuacje, ale też pracować nad odbiorem piłki. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że potrzebujemy zawodnika, który strzeli tyle samo bramek co Jarek Niezgoda, ale do końca tak nie jest. Jestem przekonany, że Jose Kante jest w stanie zastąpić Jarka bardzo dobrze, choć niekoniecznie musi z taką samą częstotliwością i łatwością strzelać bramki. Ma walory, które sprawią, że inni zawodnicy dołożą coś od siebie.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Czyli rola Jose Kante na boisku nie zmieni się? Nadal będzie grał nieco niżej i wspierał drużynę w odbiorze?
- Jesienią przerobiliśmy wszystkie scenariusze. Wygrywaliśmy mecze bez Niezgody, przegrywaliśmy z Niezgodą w składzie. Jose Kante występował w ostatnich dwóch meczach z Jarkiem, ale bywał też numerem jeden i nie najgorzej to wychodziło. Musimy sprawić, by wyglądało to tak, jak do tej pory. Przez cały czas powtarzałem, że mamy dwóch równorzędnych napastników, którzy mogą zagrać razem, a mogą osobno. Jesteśmy coraz bliżej, by do tego doprowadzić. Można to zrobić transferem - i na pewno tak będzie - ale pracujemy także nad młodymi zawodnikami, którzy są w kadrze drużyny i grają w ataku.

Od początku roku w drużynie nie ma Ivana Obradovicia i Salvadora Agry. Jeżeli zostaną w klubie, to mogą jeszcze dostać szansę?
- Każdego z nich nie ma z zupełnie innych powodów i zostało to przedstawione drużynie. Nie przewiduję, by się to zmieniło, bo chcemy, by obowiązywały pewne zasady. Obaj mają kontrakty z Legią, natomiast powiem szczerze, że w tej chwili skupiam się na tylko tych, na których liczymy w kontekście najbliższych spotkań. To bardziej sprawa poza mną.

A może pan zdradzić te powody? Jeszcze w grudniu prezes mówił, że nie skreślałby Obradovicia, a pan dwa tygodnie później go skreślił.
- Prezes bardzo logicznie myślał, zresztą tak jak każdy z nas, że Obradović to zawodnik, który ma takie umiejętności, że w końcu to "zaskoczy" i będzie wyglądało tak, jak chcemy. Natomiast mamy w zespole pewien etos pracy, który jest taki sam dla wszystkich. Bardzo łatwo zauważyć ludzi odstających pod kątem zaangażowania i energii wkładanej w to, co jest robione na boisku. Pół roku to bardzo dużo czasu, żeby do siebie przekonać, spróbować coś zmienić i wystawić piłkarzowi ocenę. Byłem niezwykle cierpliwy w stosunku do Obradovicia, ale w pewnym momencie to się skończyło. Nie ma to związku ze mną i Obradovciem. Ma związek z funkcjonowaniem drużyny, od której wymagamy zaangażowania i wkładania maksimum energii w każde zajęcia. Zespół musi być złożony z ludzi, których na to stać.

Po jednym ze sparingów powiedział pan o Karbowniku, że musi nad wieloma rzeczami pracować. Jak pan się zapatruje na to, że ma być powołany do reprezentacji narodowej na prawą obronę?
- To zawodnik prawonożny, więc skoro daje sobie radę na lewej obronie, to widzę w tym logikę. U nas jest zapotrzebowanie na lewej obronie i tam prezentuje się bardzo dobrze. Ma jednak sporą przestrzeń do rozwoju i to jest jego największą zaletą. To jest chłopak, który musi poprawić grę w defensywie jako obrońca. Doskonale sobie radzi, wspierając nasze ataki, ale tu też są możliwości, by był lepszy. Z każdym tygodniem i miesiącem w każdym elemencie może zrobić postęp.

Luis Rocha nie składa jednak broni. Prezentuje się zdecydowanie lepiej niż w rundzie jesiennej.
- Też tak uważam. Miał dobry początek po kontuzji na początku sezonu, potem trochę grał gorzej, natomiast teraz dobrze pracuje i jest człowiekiem do rywalizacji z Karbownikiem. “Karbo” czuje, że go naciska i chce wskoczyć do składu.

fot. Hagi / Legionisci.com
fot. Hagi / Legionisci.com

Kadra jest dość szeroka 30 zawodników. Będą jakieś ruchy związane z jej uszczupleniem?
- W tej chwili mamy 26 zawodników i 4 bramkarzy. W tych 26 jest trzech młodych, którzy dopiero łapią pierwsze doświadczenia z drużyną. W 23-osobowym gronie jest też ekipa młodych bardziej ogranych i gotowych do rywalizacji. Nie powiedziałbym więc, że to jest aż tak szeroka kadra. Z tym jednym uzupełnieniem na pozycji napastnika będzie optymalna na to, co chcemy zrealizować w najbliższym półroczu i następnym sezonie. Klub musi myśleć już teraz o tym, że jest realna szansa na grę w europejskich pucharach. Kadrę trzeba mądrze prowadzić, czyli mieć minimum dwóch zawodników na każdą pozycję, bo w innym wypadku skończy się to fiaskiem.

Umowa Kante kończy się w czerwcu. Zasugerował pan dyrektorowi sportowemu co zrobić?
- Myślę, że to już jest w zasadzie klepnięte. W tym wypadku to kwestia kilku dni żeby potwierdzić automatyczne przedłużenie. Zdecydowanie bardziej kwestia administracyjna niż w Portland.

Jak wygląda sytuacja z Cafu i Andre Martinsem?
- Oni są w innej sytuacji niż pozostali zawodnicy, bo kończą się im kontrakty. Wiem, że rozmowy trwają i nie są takie proste, bo z naszej strony są pewne ograniczenia, a zawodnicy mają też swoje wymagania. Wierzę, że niedługo dojdzie do porozumienia, zależy mi na tym. Liczę, że nie będziemy mieli sytuacji z zeszłego roku, gdy wielu zawodników miało niepewną przyszłość i było bardzo nerwowo. Gdy jest taka sytuacja, to wszystko jest wtedy niezdrowe, włącznie z atmosferą w szatni.

Jakie plany ma trener wobec Mateusza Praszelika?
- Bardzo dobrze pracuje, rozwija się i robi duże postępy. Mocno w niego wierzę. Czasami jest tak, że dla jednego młodego piłkarza szansa otwiera się szybciej niż dla drugiego. Nie zawsze jest to kwestia tego, jak dany zawodnik się prezentuje. Często zależy to od pozycji i kilka rzeczy musi się zgrać w czasie. Od przyszłego sezonu Mateusz może być zawodnikiem bardzo mocno branym pod uwagę, jeśli chodzi o grę w pierwszym składzie. Nie mówię, że teraz nie jest, ale w tym momencie ma trochę dłuższą drogę, by wskoczyć do jedenastki. Zawodnicy mają też swoje plany, ale ja mogę głośno powiedzieć, że jeżeli będę trenerem na początku kolejnego sezonu, to jestem pewien, że będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu w wielu meczach. Oczywiście dużo zależy od samej pracy i codziennej rywalizacji, nie zamykam mu drogi i nie myślę o nim w kontekście oddania czy wypożyczenia - jest wręcz przeciwnie.

A co z trójką młodych juniorów?
- Po powrocie zdecydujemy. Myślimy o tym i opcje mogą być różne. Może być tak, że ktoś częściej będzie z nami trenował.

fot. Woytek / Legionisci.com

Podstawowymi skrzydłowymi prawdopodobnie będą Novikovas i Wszołek, ale chyba cieszy pana postawa Cholewiaka. Wygląda na gracza, który stara się wykorzystać każdą daną mu szansę?
- To jest przemyślany ruch z naszej strony. Mateusz to piłkarz, który ma zwiększyć rywalizację na tej pozycji i dać pole manewru w ataku. Liczę na to, że wykorzysta każdą nadchodzącą okazję, by pomóc drużynie. Nie wykluczam, że jeżeli będzie prezentował tak jak w sparingach, to jest w stanie trafić do pierwszej jedenastki. Bardzo jestem zadowolony z tego jak pracuje. Chcieliśmy mieć takiego zawodnika w składzie.

Piotr Pyrdoł to melodia przyszłości czy wzmocnienie na teraz?
- Jest chłopakiem z dużym talentem i umiejętnościami, ale też z pewnymi zaległościami w porównaniu z naszymi młodymi zawodnikami. Legia jako klub zapewnia doskonałą opiekę nad młodymi. Pracujemy indywidualnie, wzmacniamy fizyczność, przygotowujemy ich ciała do wysiłku i gry na wyższej intensywności. Pyrdoł musi przejść długą drogę pod kątem wzmocnienia się i dostosowania się do intensywności naszego treningu.

Na zgrupowaniu Kacper Kostorz miał różne momenty. Pokazywał potencjał, ale też często złościł się, gdy coś nie wychodziło.
- Ronaldo też się złości jak nie strzela, także akurat w tym jednym aspekcie Kacper jest do niego podobny. To perspektywiczny zawodnik, dwa lata starszy od Karbownika, ale w piłce każdy przypadek jest inny. Jeden potrzebuje więcej czasu, by nazywać go młodym i utalentowanym, a drugi nie. Zarówno on jak i Maciej Rosołek są zawodnikami z przyszłością. Od nich samych będzie zależało jak daleko zajdą. Talentu i potencjału na pewno im nie brakuje.

Podstawowa jedenastka wyklarowała się w sparingach. Nie różni się zbytnio od tej z jesieni.
- Faktycznie nie jest to trudna zagadka, że bliżej są ci, którzy grali w ostatnich meczach popołudniowych. To jednak niczego jeszcze nie przesądza, bo bardzo istotna jest rywalizacja. Mam szczęście, że cała drużyna walczy o skład tak jak sobie tego życzę. Dodatkowo pod uwagę to, co każdy z nich zrobił ostatnich kilku miesiącach i jaką pozycję sobie wypracował. Żeby utrzymać tę pozycję na pewno nie można spocząć na laurach, bo inni naciskają. Ci, którzy dostaną pierwszą szansę i będą bronić swojej pozycji, będą grali, ale w drużynie musi być świadomość, że każdy czeka na swoją szansę.

A jest jakiś plan na poprawę stałych fragmentów gry? Mateusz Wieteska strzelał, Gwilia dużo dośrodkowywał, ale są nieco dalej od podstawowego składu.
- To jest jeden z elementów, nad którym pracujemy. Ze stałymi fragmentami jest zawsze trochę tak, że są niewytłumaczalne. Czasami jest dobre wykonanie, a skuteczność nie jest na najwyższym poziomie, a czasami jest odwrotnie. Musimy zacząć od tego, by nadal nie mieć problemów z bronieniem stałych fragmentów. W tej kwestii musi być stabilizacja, a następnie będziemy próbowali wykorzystać coś z przodu, nie licząc tylko na “Wietesa”.

fot. Hagi / Legionisci.com
fot. Hagi / Legionisci.com

Czy ligę wygra ktoś z trójki Legia, Pogoń, Cracovia?
- Myślę, że jest szersze grono klubów, które będą chciały coś ugrać, wykorzystać każdą możliwą szansę. Na przykład zeszłoroczny mistrz zaczynał rok z większą stratą niż ma teraz. Z tyłu głowy mam tego pełną świadomość, natomiast interesuje mnie jedynie to, jak my mamy wykorzystać swoje szanse. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas trudne zadanie, bo Legii nigdy nie jest to łatwo i na tym się skupiamy. Robimy wszystko, byśmy mogli w maju cieszyć z wygrania ligi.

Z Legii odchodzi Niezgoda, z innych drużyn też odchodzą kluczowi piłkarze. Czy to trend osłabiania ligi?
- Ten wątek mnie nie interesuje, nie będę tego oceniał. To tylko takie mówienie, że liga się osłabia. Przede wszystkim mówią tak ci, którzy i tak uważają, że jest dramatycznie słaba, więc... to są rzeczy drugorzędne. Klimala do wczoraj był pośmiewiskiem, dziś mówimy o nim, że jego odejście osłabi ligę. Liga jest na takim, a nie innym poziomie. Wiele jest powodów, by na nią narzekać, ale jest wiele powodów, by myśleć, że są zawodnicy, którzy na pewno prezentują poziom tych co z niej odchodzą.

Udało się przetrwać obóz bez większych kontuzji. To dobra wiadomość.
- Tak, to jest duży plus. Nie biegaliśmy wielu kilometrów dookoła boiska, pracowaliśmy natomiast bardzo intensywnie na zrywach, zwrotach i przyspieszeniach, które mogły powodować ryzyko uszkodzenia czegoś. Duża w tym zasługa całego sztabu medycznego i przygotowania fizycznego na czele z Łukaszem Bortnikiem. Prewencja i to jak dużo pracujemy nad zawodnikami w przygotowaniu się do treningu i po zajęciach sprawia, że mogliśmy z nich korzystać w stu procentach. Trochę szkoda anginy Pawła Wszołka, ale on jest maszyną, która bardzo szybko zacznie funkcjonować - o to się nie martwię. Nieco większe zmartwienie to uraz mięśniowy Jose Kante. Chłopak pracuje na dużej intensywności, nie oszczędzał się w żadnej sekundzie, więc musimy mocno zadbać o to, by był zdrowy.

Od kilku miesięcy z drużyną pracuje psycholog Michał Dąbski. Są efekty?
- Śmiałem się, że w Legii psycholog jest najbardziej potrzebny trenerowi. Daj Boże doprowadzimy do sytuacji, że wszyscy powiedzą, że tak naprawdę ja nic nie robię, a wszystko jest zasługą kogoś innego. Życzyłbym sobie tego.
Legia jako klub kojarzona jest z nie wiadomo jakimi możliwościami i bogactwem, a w rzeczywistości wypadamy lepiej na tle niektórych drużyn w Polsce. Największą zaletą jaką daje Legia jest rozwój zawodnika i możliwości pracy nad jego karierą. To jest coś, co jest absolutnie na światowym poziomie. Psycholog to kolejny aspekt, który wprowadza ten zakres na jeszcze wyższy poziom. Zawodnicy muszą umiejętnie z tego korzystać. Ja osobiście też staram się tak robić.

W trakcie obozu zagraliście mecz sztabu szkoleniowego... jak forma?
- No i już zaczynają się prowokacje... następne pytanie proszę (śmiech). Powiem jednym słowem: tragedia. Serce i głowa chcą, ale nic innego nie nadąża... Trzeba tylko pogratulować drużynie młodych i zawziętych rywali, że ruszali się sprawniej. Był plan, żeby zagrać z dziennikarzami, ale ostatecznie nie udało się.

W takim razie umówmy się, że zagramy latem.
- To najlepsze czego mogliście mi życzyć na najbliższe miesiące.

Rozmawiał Wojciech Dobrzyński

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.