Dariusz Mioduski i Radosław Kucharski po ostatnim meczu sezonu - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton

Stabilnie niestabilni

Kamil Dumała - Wiadomość archiwalna

Przy Łazienkowskiej ponownie mieliśmy do czynienia z typowym sezonem. Legia przegrała mecz o Superpuchar, odpadła z europejskich pucharów w słabym stylu i przedwcześnie z Pucharu Polski, zmieniła trenera, a na sam koniec zdobyła pewnie mistrzostwo Polski. Trener Aleksandar Vuković trafnie kiedyś stwierdził, że w Legii „nigdy nie jest tak dobrze ani tak źle, jak może się wydawać”. Trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza po wydarzeniach z ostatnich tygodni, które tak naprawdę nawarstwiały się nie tylko od tego sezonu, ale i przez poprzednie lata.



Od lat w klubie jest mowa o budowaniu stabilności, jednak od chęci do działań jest daleka droga. W samych ostatnich pięciu sezonach zespół z Warszawy prowadziło aż siedmiu trenerów. Byli to Besnik Hasi, Jacek Magiera, Romeo Jozak, Dean Klafurić, Ricardo Sá Pinto, Aleksandar Vuković a obecnie Czesław Michniewicz. Nie wygląda to na stabilizację, zwłaszcza, że schemat w wielu przypadkach jest podobny: złe wyniki w lidze bądź odpadnięcie z europejskich pucharów oraz słowa prezesa Mioduskiego, że ma zaufanie do trenera i nagle cyk, dowiadujemy się, że zespół z Łazienkowskiej 3 będzie prowadził ktoś inny. Oczywiście każdy z tych trenerów miał większą bądź mniejszą wizję na prowadzenie zespołu, przez co brakowało spójności przez te lata. Każdy z nich robił transfery pod siebie na daną chwilę, a komitet transferowy spełniał często prośby trenerów, nie patrząc szerzej, że zaraz w Legii może być nowy szkoleniowiec, bo przecież piłka nożna to nieobliczalny sport.

Brak stabilizacji odnośnie trenerów oznacza bardzo często bądź zawsze brak stabilizacji w składzie. Do klubu, nie wliczając w to awansów z rezerw młodych zawodników i powrotów z wypożyczenia, w ostatnich pięciu sezonach przyszło 60 zawodników. Daje to średnio co dwa lata nową 24-osobową kadrę. Z odejściami jest jeszcze ciekawiej, gdyż wliczając wypożyczenia młodych zawodników, w sumie Legię w ciągu pięciu sezonów opuściło 121 zawodników. Niektórzy nowi gracze dawali radę tylko przez rok i szukali nowego pracodawcy, a jeszcze inni nawet po pół roku zmieniali klub. Gdzie szukać stabilności, kiedy co dwa lata wymieniana jest prawie cała kadra?
Warto wspomnieć, że w ciągu jednego roku siedmiu bardzo ważnych zawodników, którzy w sezonie 2019/2020 przyczynili się do zdobycia mistrzostwa Polski przy Łazienkowskiej, już nie ma bądź zaraz nie będzie. Przyszłość jest dużą niewiadomą, bo przecież przy Łazienkowskiej w najbliższych tygodniach szykuje się kolejna rewolucja.

Trener Czesław Michniewicz niejednokrotnie wspomniał o tym, że obecna kadra wymaga wzmocnień. Trudno dziwić się tym słowom - wystarczy spojrzeć na statystyki z obecnego sezonu. Legia rozegrała 39 oficjalnych meczów i tylko trzynastu zawodników (!) zagrało chociażby w połowie z nich. Wśród nich jest między innymi Walerian Gwilia, który odejdzie po sezonie i Paweł Wszołek, którego sytuacja kontraktowa nadal nie jest rozstrzygnięta. Daje to, przy niekorzystnym wyniku rozmów z Wszołkiem, tylko jedenastu zawodników, na których z chęcią stawiał trener Michniewicz. To zatrważająca statystyka, która uwidoczniła się w ostatnich meczach Legii. Mocno eksploatowany w tym sezonie był między innymi Filip Mladenović, Luquinhas czy Bartosz Kapustka - cała wymieniona trójka w ostatnich spotkaniach widocznie spuściła z tonu i nie może zaliczyć tych występów do udanych. Trener Michniewicz od zimy podkreśla, że nie ma zmienników, którzy by gwarantowali odpowiedni poziom do zastąpienia piłkarzy z pierwszego składu. Podobnie wygląda sytuacja z najlepszym strzelcem w tym sezonie, czyli Thomasem Pekhartem. Czech rozegrał 33 spotkania, nie mając zmiennika, który odcisnąłby takie piętno na zespole jak rosły napastnik.

Legia po zmianie stylu gry przeszła na taktykę z dwoma wahadłowymi, którzy bardzo często podłączają się do akcji ofensywnych. Widać w tym pomysł trenera, któremu należą się olbrzymie brawa, że potrafił zareagować po porażce z Podbeskidziem i wypróbować coś nowego, co praktycznie z marszu zadziałało. Problem pojawia się jednak, kiedy Pekhart nie ma swojego dnia bądź nie ma go na boisku. Nadal większość zawodników gra na typową wrzutkę w pole karne, licząc, że znajdzie się tam Czech i swoimi warunkami fizycznymi doprowadzi do groźnej sytuacji podbramkowej. Niestety, brak zmian pod tym względem. Nie zaobserwowaliśmy w tej rundzie czy całym sezonie wielu prób strzałów sprzed pola karnego, które stworzyłyby zagrożenie pod bramką, a na stałe fragmenty gry lepiej spuścić kurtynę milczenia. Legioniści często źle reagowali na to, że rywale ich czytali i trudno było im w kilku spotkaniach spróbować innego sposobu rozegrania akcji ofensywnych, niż tylko typowo na dośrodkowanie w pole karne. Miejmy nadzieję, że w dużej mierze wiąże się to z zawodnikami, jakimi dysponował trener i doczekamy się zmiany w tym aspekcie wraz z nadchodzącymi transferami, a tych ma nie brakować. Ponownie.

Trener Czesław Michniewicz na ostatniej konferencji stwierdził, że „może być taka sytuacja, że w lipcu i sierpniu zagramy 15-16 meczów, jeśli będzie jeszcze Puchar Polski. Bardzo na to liczymy. Tak samo, jak na szeroką, wyrównaną kadrę, z zawodnikami o potencjale na walkę o miejsca w europejskich pucharach.” Trudno tutaj o optymizm. Świeżo w głowie mamy zimowe okienko transferowe, które nie wyszło zbyt dobrze. Transfery zostały zrobione na ostatnią chwilę i tak naprawdę połowicznie wypalił jedynie Artem Szabanow, którego już w barwach Legii nie ujrzymy. Ernest Muçi to raczej melodia przyszłości. Chwalony na początku bardzo mocno, zgasł w ostatnich tygodniach i zdecydowanie schował się z tyłu. Jasur Yaxshiboyev z kilku powodów nie mógł pokazać pełni swoich umiejętności, a o Nazariju Rusynie można zapomnieć. Z zespołem z Warszawy pożegnali się też Igor Lewczuk, Walerian Gwilia, Radosław Cierzniak, Iñaki Astiz i Marko Vesović. Wcześniej klub opuścił jeden z największych zawodów letniego okienka, Joel Valencia, który powrócił do angielskiego Brentford. Gdy dodamy odejścia z zimowego okienka transferowego, to łącznie Legię opuści 16-17 zawodników w 6 miesięcy (!). Trudno więc nie pisać o rewolucji. W kuluarach mówi się, że wkrótce możemy ujrzeć sześć nowych twarzy w zespole z Łazienkowskiej. Kolejna przebudowa będzie stanowiła alibi dla zarządu. Znów będzie można powiedzieć, że trener otrzymał wszystko co chciał i nieważne, że zaraz go może nie być w klubie. I tak mija rok po roku w transferowym amoku...

Aktualnie w Legii panuje „malutki” problem z komunikacją. Pod koniec sezonu byliśmy świadkami ostrych słów Pawła Wszołka oraz wielkiej dramy wywołanej przez panią Tamarę Vesović, żonę Marko. Obie te sprawy związane są z przedłużeniem kontraktów przez wspomnianych zawodników. Kilku innych piłkarzy także przez długi czas nie otrzymywało informacji z klubu, co dalej z kończącymi się umowami. Jeszcze w kwietniu prezes Mioduski odniósł się do sprawy wygasających kontraktów, stwierdzając, że „rozmawiamy z zawodnikami i zobaczymy, jak to się potoczy. Jest kilku kluczowych zawodników, którzy dają wartość tej drużynie. Chcemy, żeby u nas zostali, ale z drugiej strony mamy swoje realia i ograniczenia. Musi się to spotkać z ich wymaganiami, a muszę przyznać, że ich wymagania mocno przekroczyły moje oczekiwania”. Oczywiście można zrozumieć, że przez pandemię przychody do klubu się zmniejszyły, jednak one kurczyły się nie tylko przez koronawirusa, ale także przez poprzednie chude lata w europejskich pucharach. Pochylmy się jednak nad samą kwestią kontraktów i tym, dlaczego osoby decyzyjne ponownie zbyt późno zabrały się za rozmowy z zawodnikami.

W przypadku „Veso” sytuacja jest jasna - oczekiwanie na powrót do zdrowia i niepewna dyspozycja po wyleczeniu poważnego urazu. Legia czekała, sztab szkoleniowy liczył na Marko, ale ostatecznie nie dawał mu żadnych minut na boisku. Frustracja u Czarnogórca rosła z dnia na dzień, a szambo wybiło po słowach, jakie napisała jego małżonka. I to wszystko w momencie, gdy jego agent Ivica Vrdoljak przyjechał negocjować nowy kontrakt. Vesović był jednym z najlepiej opłacanych zawodników w zespole i na pewno nie mógł liczyć na podobny kontrakt. Strona zawodnika twierdzi, że nie doszło do konkretów finansowych, ale wiadomo, że klub nie był skłonny, by płacić wiele Vesoviciowi. Prezes i dyrektor otrzymali więc idealną podkładkę i alibi, by zrezygnować z Czarnogórca. Z kolei trener postanowił nie mieszać się w ten konflikt i na konferencji po prostu stwierdził, że decyzji klubu nie wiąże z sytuacją z mediów społecznościowych: "Ocenialiśmy Marko jako piłkarza. Ostatecznie na zarządzie zapadła decyzja, że jego kontrakt nie zostanie przedłużony”.

Inaczej wyglądała sprawa Luquinhasa i Artura Boruca. Obaj gracze byli wiodącymi zawodnikami w tym sezonie, znacznie przyczynili się do zdobycia mistrzostwa. Klubowi zależało, by się z nimi porozumieć i to się udało, choć w przypadku Boruca przez moment było to niepewne.

Walerian Gwilia miał w swojej umowie klauzulę przedłużenia o kolejny rok, ale Legia nie chciała z niej skorzystać, bo wiązałoby się to ze znaczną podwyżką. Tymczasem Gruzin w obecnych rozgrywkach bardzo zawiódł. Po negatywnej decyzji klubu nie powalczył o miejsce w składzie i nie odzyskał formy, która mogłaby przekonać dyrektora sportowego, by usiąść do rozmów.

Jeszcze inaczej sytuacja wygląda z Pawłem Wszołkiem. Zawodnikowi, który robi liczby, nie zaproponowano żadnego kontraktu, choć do zakończenia pozostawało mniej niż pół roku. W żadnym wypadku nie było to poważne zachowanie ze strony Legii. W jego przypadku irytacja rosła z miesiąca na miesiąc. Pierwszy raz źle zachował się w szatni po zdjęciu go w przerwie z boiska. Pod koniec sezonu swoje niezadowolenie z zachowania klubu wyraził na antenie Canal+, mówiąc, że nie czuł się traktowany fair w ostatnich tygodniach. Od tamtej pory trwa przeciąganie liny między dyrektorem sportowym a Wszołkiem. Trudno się tutaj nie zgodzić z tezą, że jeżeli sztab szkoleniowy chciał Wszołka w kadrze na nowy sezon, to te rozmowy należałoby zdecydowanie przyspieszyć. Teraz pozostaje czekać na decyzję zawodnika, któremu wcale się przecież nie spieszy, bo może sobie negocjować z każdym innym klubem świata. Zapewne część kibiców powie: "skoro nie może się zdecydować, to należy go pożegnać i sprowadzić nowego". Faktycznie, łatwo powiedzieć, ale czy Legię stać na stratę wartościowego piłkarza? Czy jego następca zagwarantuje 12 goli i 14 asyst w dwa sezony? Ile czasu będzie musiał się wkomponowywać? O ile będzie droższy?

Za rok znów kilku zawodników może znaleźć się w podobnej sytuacji, bo kontrakty kończą się Martinsowi, Kapustce, Pekhartowi czy Borucowi. Oby tym razem rozmowy rozpoczęły się wcześniej. Zwłaszcza, że zbytnie zwlekanie powoduje duże napięcia w zespole i „dramy”, które wychodzą poza szatnię Legii, jak w przypadku Wszołka czy Vesovica. To jednak wydaje się nie być jedynym problemem klubu z Warszawy w przyszłym sezonie.

Skoro mowa o problemach bądź niepewności w zespole, to oprócz konieczności wkomponowania nowych zawodników, którzy od pierwszych rund europejskich pucharów muszą wnieść jakość, są jeszcze dwie inne kwestie. Sprawa młodzieżowca w przyszłym sezonie i Euro. W pierwszej kwestii sytuacja nie wygląda różowo. Po sezonie status młodzieżowca straci podstawowy gracz tego sezonu, Bartosz Slisz (wiele się mówi o jego odejściu) oraz Kacper Kostorz (także raczej opuści Legię). Były gracz Zagłębia rozegrał 34 mecze w tym sezonie, za nim był Michał Karbownik (14), którego nie ma już przy Łazienkowskiej. Dalej? Cóż, 11 meczów rozegrał wypożyczony do Arki Gdynia Maciej Rosołek. Jak wiemy, młody gracz wraca po sezonie do Legii, ale otrzyma trzy tygodnie wolnego, co oznacza brak pełnych przygotowań i pomocy w pierwszych meczach sezonu. W odwodzie zostaje bramkarz Cezary Miszta, pomocnicy Jakub Kisiel i Kacper Skibicki oraz napastnik Szymon Włodarczyk. Niepewna sytuacja jest z Arielem Mosórem, ale jest duże prawdopodobieństwo, że ten gracz za chwilę opuści zespół z Warszawy, poza tym w minionym sezonie był jedynie uzupełnieniem szerokiej kadry. Legia próbuje przekonać do transferu Mateusza Bogusza, którego dziadek jest mocno przeciwny temu ruchowi, ale nie tylko on, bo i Leeds nie jest przekonane, czy Ekstraklasa jest odpowiednim miejscem do rozwoju. Trener Czesław Michniewicz może więc mieć kłopot. Artur Boruc oczywiście w kilku meczach może odpocząć, latem grać tylko w meczach pucharowych, ale czy opuści cały sezon ligowy? Wątpliwe. Kacper Skibicki rozegrał jedynie 206 minut w tym sezonie w pierwszej drużynie, Jakub Kisiel tylko 14, natomiast młody „Włodar” to melodia przyszłości. Oczywiście można spojrzeć na rezerwy Legii, czy nie ma tam zawodnika, który mocniej może naciskać na zawodników pierwszego zespołu. I patrząc na wszystkie mecze w tej rundzie II zespołu, takiego zawodnika nie ma. Przebłyski ma Macenko, podobnie jak Cielemęcki, natomiast Skwierczyński czy Pierzak dopiero wchodzili na szczebel trzecioligowy. Możemy też spojrzeć na piłkarzy wracających z wypożyczenia, jak Matuszewski, wspomniany Rosołek czy Niski. Zapowiada się jednak, że oprócz Rosołka żaden z tych graczy nie pozostanie na nowy sezon w Legii i ponownie będą wypożyczeni bądź sprzedani.

Szeroka kadra jest jednak bardzo potrzebna. Legia przygotowania do sezonu rozpocznie 7 czerwca, natomiast cztery dni później rozpoczyna się Euro 2020. Na turniej pojadą Josip Juranović i Tomas Pekhart. Biorąc pod uwagę scenariusz, w którym kontraktu nie przedłuży Wszołek, to osoby decyzyjne i trener mają bardzo duży kłopot, by załatać dziurę, jaka utworzy się na prawej stronie, a nie wiadomo jak „Jura” spisze się na Euro i jaka będzie jego przyszłość. Najlepszy strzelec, najlepszy asystent - podstawowi gracze Legii nieobecni na początku eliminacji? To może być duży problem.

Przed Legią, trenerem i dyrektorem sportowym ciężkie tygodnie pracy. Obecna sytuacja nie napawa optymizmem. Czeka nas kolejna przebudowa, która pokazuje, że Legia nadal nie może odnaleźć swojej drogi. Drogi do stabilności...

Kamil Dumała

WYNIKI SONDYOcena Legii za sezon 2020/21 to:
SUMA GŁOSÓW: 3249
START: 20.05.2021 / KONIEC: 28.05.2021

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.