Jan Kozakiewicz na najwyższym stopniu podium mistrzostw Polski w Lublinie
REKLAMA

Pływanie

Jan Kozakiewicz: Na powierzchni prawie najszybszy w Europie (WYWIAD)

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jan Kozakiewicz - fenomenalny pływak, który po paroletniej przerwie w zeszłym roku wrócił do pływania i od tego czasu osiąga niesamowite wyniki, zdobywając złote medale na mistrzostwach Polski i bijąc kolejne rekordy kraju. Reprezentant pływackiej Legii Warszawa podczas MP w Lublinie zapewnił sobie udział w mistrzostwach Europy w Budapeszcie, gdzie w konkurencji 50 metrów stylem klasycznym zajął 4. miejsce, po trzech świetnych wyścigach. Legionista jest obecnie najszybszym pływakiem "na powierzchni", a jak poprawi sekwencję wejścia do wody, może pobić swój własny rekord Polski wynoszący od niedawna 26,82 sekundy.

Jan Kozakiewicz wystąpi na lipcowych Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, gdzie wystartuje na 100m stylem klasycznym oraz w sztafecie 4x100 metrów stylem zmiennym. Legionista obecnie przebywa w Turcji na zgrupowaniu kadry, szlifującej formę właśnie przed Tokio. Poniżej rozmowa z naszym "żabkarzem", w której podsumowujemy tegoroczne starty i przygotowania do kolejnych imprez. Z kolei TUTAJ przeczytacie naszą pierwszą, obszerną rozmowę z Kozakiewiczem, którą przeprowadziliśmy pod koniec stycznia.

Czy ograniczenie w dostępie do basenów przeszkadzało w przygotowaniach do najważniejszych tegorocznych zawodów?
Jan Kozakiewicz: Na pewno tak. Szczególnie w styczniu, to była walka o to, aby mieć miejsce na torze, bądź w ogóle, aby mieć dostęp do basenu. Jedynym olimpijskim basenem w Warszawie, w tym czasie był basem przy Inflanckiej. No nie jest to najlepszy basen, ale kiedy już złapaliśmy z Krzyśkiem Janasem rytm chodzenia na basen, to nie było tak źle.

Zacznijmy może po kolei - mistrzostwa Polski na 100m stylem klasycznym. Zdobyłeś złoty medal, uzyskując 1:00.64 min. w kwalifikacjach oraz 1:01.09 min. w finale. W porannej serii niewiele zabrakło do wywalczenia kwalifikacji do Tokio.
- Nie udało się wywalczyć minimum indywidualnego na Igrzyska Olimpijskie, próbowałem to również zrobić na Mistrzostwach Europy w Budapeszcie, ale tu również się nie udało. Wracając do mistrzostw Polski - po południu miałem gorszy czas niż w eliminacjach, co nigdy nie jest fajne, ale ta pierwsza "setka" z rana, bardzo dużo mnie kosztowała i cieszyłem się, że w finale dowiozłem zwycięstwo.



Jak jest z rozkładaniem sił przy takich zawodach? Myślałeś o tym, żeby "zaatakować" minimum na IO już w porannej sesji, czy jest trochę kalkulacji, aby zachować właśnie siły na drugi start, i tam spróbować zgarnąć pełną pulę - tj. i medal i minimum.
- Teoretycznie można kalkulować, ale już rano postawiłem wszystko na jedną kartę - chciałem od razu zrobić minimum na Igrzyska, co się nie udało. To trochę mnie psychicznie "podminowało". Kiedy nastawiasz się na coś, że zrobisz to od razu, a to się nie udaje, to czasem pojawia się zwątpienie. Na szczęście później udało się uratować nastawienie i późniejsze czasy, choć niedające kwalifikacji, również były niezłe.

Po mistrzostwach Polski na tym dystansie (100m) przeważała radość ze złotego medalu mistrzostw Polski, czy bardziej żal, z braku kwalifikacji do Tokio? Czy takie pół na pół?
- Było tak jak mówisz - pół na pół. Super, że zdobyłem złoto, ale... No właśnie, pojawiało się to klasyczne "ale". Tak więc na pewno nie było pełnej euforii, tym bardziej, że zakładałem plan maksimum, a udało się... nie to maksimum. Kiedy nie udaje się osiągnąć tego, co się zakłada, to pojawia się niedosyt i trzeba to przetrawić. I później udało mi się zrobić dobry wynik na 50 metrów.

2 maja zdobyłeś kolejne złoto na MP - tym razem na 50m stylem klasycznym. Tym razem miałeś tendencję rosnącą - najpierw 27,17s w kwalifikacjach, następnie 27,11s w finałach. Dwa rekordy Polski, drugie złoto. Ten wynik nie dawał kwalifikacji na IO, ale dawał kwalifikację na Mistrzostwa Europy, więc chyba radość w tym przypadku była pełna?
- Radość była ogromna. Jeszcze rano w dniu startu założyliśmy się z Krzyśkiem o parę rzeczy - o to, czy rano zrobię rekord Polski, czy rano zrobię minimum na Mistrzostwa Europy, i jeszcze o coś. I wszystkie trzy zakłady wygrałem, bijąc rekord Polski o naprawdę sporo, od razu uzyskując kwalifikację na ME. Po takim wyniku nie dało się pohamować radości.



Jak było z treningami w trakcie Mistrzostw Polski w Lublinie, pomiędzy zawodami?
- Na szczęście mieliśmy taką możliwość. Można było chodzić na basen w ciągu dnia, aby nie robić rozgrzewki z resztą zawodników i nie robić sztucznego tłumu podczas samych zawodów.

Mówiłeś, że na tym dystansie startujesz bardziej hobbistycznie, bo i tak kwalifikacji na Igrzyska dać nie może. Tak więc "hobbistycznie" ustanowiłeś nowy rekord Polski i wywalczyłeś awans na Mistrzostwa Europy.
- Chyba właśnie jest taka prawidłowość, że jak robię rzeczy hobbistycznie, to one właśnie wychodzą najlepiej.

Jaki cel stawiałeś sobie przed Mistrzostwami Europy? Myślałeś bardziej o medalach na samych ME, czy może celem nr 1 była wciąż kwalifikacja na IO, czyli rywalizacja na dystansie 100m?
- Cofnijmy się jeszcze kawałek - ja przed mistrzostwami Polski nie wiedziałem, że mogę zrobić minimum na Mistrzostwa Europy na 50 metrów. Myślałem, że to jest tylko na "setkę". I to co się wydarzyło, to była wisienka na torcie. Te mistrzostwa Europy były takim dodatkiem do planu mistrzostw Polski. A założeniem na ME było dobrze się bawić, pokazać się z jak najlepszej strony, spróbować zrobić minimum na IO (na 100m), a na pewno poprawić czas z Lublina na tym właśnie dystansie. Na 50 metrów miałem zgłoszony już ósmy czas, dość abstrakcyjny dla mnie, i z tego ostatecznie przedostałem się na czwarte miejsce, kolejny raz bijąc rekord Polski, tym razem już swój własnym rekord Polski o kolejne 0,3 sekundy. Do tego robiąc 15. czas w historii światowego pływania. To coś przepięknego, zupełnie inny kaliber doznań.



Zacząłeś właśnie od 100m. Osiągnąłeś wynik 1:00.38 min. Bolało, że tak niewiele zabrakło, aby wejść do półfinałów?
- Trochę bolało, bo byłem tak blisko, a tak daleko. Chyba jednak najbardziej cieszyło mnie to, jak dobrze mi się płynęło ten dystans. Nie "umarłem", dobrze rozłożyłem siły i poprawiłem swój czas z Lublina. W przypadku tego startu było o wiele więcej pozytywów niż negatywów.

Znalazłeś się na liście rezerwowej - jako trzeci. Były w ogóle nadzieje, że ktoś z czołówki wypadnie i wskoczysz do tych półfinałów? Jak wyglądają wtedy przygotowania do startu, który może się pojawić?
- Jeśli jesteś na liście rezerwowej, to szczególnie pierwszego dnia zawodów, prawdopodobnie nikt się nie wycofa. Tak więc szansa na popłynięcie w półfinałach była bardzo mała. Ale zawodnicy z listy rezerwowej i tak udają się na - w tym przypadku - półfinał, na wypadek gdyby ktoś zapomniał przyjść na start o czasie, albo wydarzyło się coś innego, aby być gotowym, by popłynąć. Tak się nie stało i przyznam, że nie pokładałem nadziei, że wystartuję w półfinale.

Po kilku dniach ME startowałeś na 50m stylem klasycznym. Osiągnąłeś fantastyczny wynik 26,82s w porannych kwalifikacjach. Nowy rekord Polski i start chyba bliski ideału?
- No... tak. Byłem wniebowzięty po tym starcie, to była euforia. Chociaż trochę inna jest radość, nie będąc u siebie "na podwórku", jak powiedzmy w Lublinie na mistrzostwach Polski. Tak więc może jest inny kaliber zewnętrznej radości, ale wewnątrz cieszyłem się okropnie! To było piękne. To było maksimum możliwości, patrząc od bardzo dobrego startu, bo na starcie traciłem dotychczas najwięcej. Cieszy to, że na powierzchni jestem w zasadzie najszybszy w Europie, no może trochę wolniejszy od Peaty'ego - mistrza i rekordzisty świata.



Czy właśnie elementem, nad którym najbardziej obecnie pracujesz, jest moment wejścia do wody?
- Dokładnie tak. Cała sekwencja startowa i jak my to nazywamy - cała piętnastka pod wodą. Czyli pierwszych 15 metrów. To jest element, na którym mogę najwięcej zyskać jeszcze.

Na 50m zająłeś czwarte miejsce w kwalifikacjach i półfinałach (27,09s). Musiałeś zdawać sobie sprawę, że do miejsca na podium jest bardzo blisko.
- Takie były przemyślenia - do podium nie tak daleko, ale z drugiej strony te trzy osoby, które były przede mną, to są totalne cyborgi. To wielokrotni mistrzowie i rekordziści Europy. Tak naprawdę, cała ta trójka, która mnie wyprzedziła, to już inny kaliber pływania. Oni pływają całe życie. Byli o wiele lepiej przyzwyczajeni do startów. Czułem trochę presję finału. Nie płynąłem już na takim luzie jak w eliminacjach, gdzie miałem większy komfort. Bardzo się cieszę, że dowiozłem to czwarte miejsce. To jest czwarte miejsce w Europie, a więc coś naprawdę pięknego.

Czyli nie traktujesz tego w ten sposób, że czwarte miejsce - najgorsze dla sportowca, bo pierwsze poza podium?
- Nie, zupełnie nie. To rewelacyjne miejsce.

26,68 sekundy potrzeba było do brązu - to już totalny kosmos, czy wynik do którego jesteś w stanie w najbliższym czasie doskoczyć? Bo trzeba pamiętać, śledząc kolejne Twoje starty, że cały czas jesteś na fali wznoszącej.
- Wydaje mi się, że jeszcze jest to do zrobienia. Ważnym elementem, który muszę poprawić jest start. Przy poprawionym starcie, mam szansę jeszcze powalczyć o więcej.



Jak z regeneracją przy takich zawodach jak w Budapeszcie, bo te starty były mocno skumulowane? Samych indywidualnych startów miałeś cztery na ME.
- Startów na Mistrzostwach Europy miałem nawet więcej, bo płynąłem jeszcze sztafety. Tak więc łącznie startów było tam 7. Jak mam być szczery, myślałem, że będzie ciężej. Chyba moje ciało postanowiło dać mi fory i zachowało się perfekcyjnie. Jestem bardzo zadowolony z tempa regeneracji i tego, jak dobrze udało się wszystko rozegrać.

W sztafecie zobaczymy Cię na Igrzyskach w Tokio, 4 razy 100 metrów stylem zmiennym.
- Tak, i co więcej, również indywidualnie będę mógł wystartować. Okazało się, że jak jestem jedynym polskim żabkarzem, który jedzie do Tokio, to mogę również startować indywidualnie. Także mamy legionistę na Igrzyskach.

Kiedy się dowiedziałeś, że będziesz mógł startować indywidualnie?
- Dosłownie parę dni temu.

Podczas swoich startów na Mistrzostwach Europy jeszcze tego nie wiedziałeś?
- Nie, wtedy jeszcze nie. Dopiero ostatniego dnia Mistrzostw Europy dowiedziałem się o tym. Będę więc miał jeszcze jedną okazję zrobienia kolejnego rekordu Polski, tym razem w Tokio.

Urlop na czas startów podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio chyba zaplanujesz?
- Jak najbardziej, zapewne wezmę urlop bezpłatny. Chociaż może, jak uda mi się coś wynegocjować z kochaną firmą, która mnie zatrudnia, to uda się coś więcej.



Jak wyglądają przygotowania do IO w Tokio, bo na pewno są napięte i musisz je dzielić na starty indywidualne i "zgrywanie" się ze sztafetą?
- Teraz lecę na dwa tygodnie do Turcji na zgrupowanie kadry Polski. Tam na pewno będziemy się zgrywać i treningowo, i poza treningowo również, co moim zdaniem też jest bardzo istotne. Aby poczuć taki "team spirit".

Igrzyska Olimpijskie to najważniejsza impreza sportowa dla każdego sportowca. Już dziś myślisz o jakimś konkretnym celu w Tokio?
- Na pewno nowe rekordy Polski - fajnie byłoby pobić kolejne rekordy kraju. A na bardziej szczegółowe cele, to jeszcze zbyt wcześnie.

Miałeś długą przerwę w pływaniu. Czy ostatnie, świetne wyniki, nakręciły Cię na tyle, że nie planujesz odpoczynku od pływania w najbliższym czasie?
- Prowadzę cały czas z Krzyśkiem dyskusję na ten temat. Gdzieś tam świtają pomysły Mistrzostw Świata na krótkim basenie, które odbędą się w grudniu. Zobaczymy, na razie trudno powiedzieć. Z tego co się dowiedziałem, uczestnicząc w finale ostatnich Mistrzostw Europy, automatycznie mam kwalifikację na mistrzostwa Europy na krótkim basenie, które odbędą się w połowie listopada. A co będzie, zobaczymy.

Rozmawiał Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.