fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu rewanżowym z Dinamem

Kamil Dumała - Wiadomość archiwalna

W rewanżowym meczu III rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów podopieczni trenera Czesława Michniewicza przegrali 0-1 z Dinamem Zagrzeb i ostatecznie pożegnali się z tymi rozgrywkami. Decydującego gola zdobył w 20. minucie Bartol Francjić.

1. Szkoda
Zwyczajnie, tak po ludzku szkoda tego dwumeczu. Jak jeszcze w pierwszym meczu byliśmy słabsi od rywali, tak w rewanżu ta granica bardziej się zatarła. Oczywiście można stwierdzić, że Dinamo pozwoliło nam na taką grę, zwłaszcza, że od 20. minuty prowadziło 1-0 i miało swój wymarzony wynik. Nie świadczą o tym jednak zachowania defensorów gości, zwłaszcza z ostatnich minut, gdzie nerwowo wybijali futbolówkę z własnego pola karnego. Szkoda, bo blisko było szczęścia i dogrywki w tym meczu. Marzenia o Lidze Mistrzów trzeba jednak przełożyć, ponownie.

2. Odrobiona lekcja taktyczna
To co wyróżnia minione lata posuchy w pucharach a ten rok to zdecydowanie trener, który zna się na taktyce i potrafi rozpracować rywala. W pierwszym meczu główną siłą napędową Dinama był Bruno Petković, który w rewanżowym meczu został odcięty od podań i nie błyszczał już tak samo jak tydzień temu. Ponownie nie wiele pograł Lovro Majer, czyli mózg zespołu z Chorwacji. Gorzej niestety było już w przypadku Luki Ivanušeca, który świetnie obsłużył Francjica, strzelca decydującego gola na wagę awansu do IV rundy eliminacyjnej LM.

3. Solidnie w defensywie…
Bardzo solidnie legioniści wyglądali w defensywie w tym dwumeczu. W rewanżu trener Czesław Michniewicz postawił na ten sam skład, co przełożyło się na pewność siebie trzech obrońców. Artur Jędrzejczyk powrócił w tym sezonie do żywych, pewny w obronie, nie popełnia głupich fauli a i w meczu na Łazienkowskiej często podłączał się do ofensywnych akcji zespołu, zwłaszcza w drugiej połowie. Największą przemianę zaliczył jednak Mateusz Wieteska, który nie podaje już pod nogi przeciwników, tworząc groźne sytuacje dla rywali. Pewny siebie, silnie stojący na nogach i wyprzedzający napastników. Gdyby miał trochę szczęścia, była okazja i to nie jedna do wpisania się na listę strzelców. Natomiast największym zaskoczeniem jest postawa Maika Nawrockiego. Młody gracz bez żadnych kompleksów i można napisać wprost z buta wszedł do zespołu. Nie pograli z nim zbytnio rywale o czym przekonał się chociażby Petković, który przegrał raz siłowy pojedynek z Nawrockim przy linii bocznej. Jeśli forma zostanie utrzymana, Legia nie powinna się zastanawiać i wykupić tego młodziaka.

4. …gorzej w ofensywie
Mimo przewagi w posiadaniu piłki, nie wiele z tego wynikało pod bramką przeciwnika. Głównie nasi ofensywni zawodnicy swoich sił próbowali strzałami sprzed pola karnego. Próbował tak raz Emreli, Luqinhas czy wprowadzony w drugiej połowie Josué. Piłka niestety przechodziła ponad bramką Livkovicia, albo obok niej. Największe zagrożenie stworzył Luquinhas, który w pierwszej odsłonie gry trafił po uderzeniu głową w poprzeczkę, a w drugiej połowie jego strzał z dalszej odległości z problemami wybronił bramkarz Dinama. Swoje okazje miał jeszcze Mateusz Wieteska, niestety piłka nie wpadła do siatki rywala. To było zbyt mało na doświadczoną defensywę gości.

5. Za mało kombinacyjnie, za dużo wrzutek
Od pierwszych minut Legia starała się zagrozić bramce rywali na dwa sposoby, pierwszy to strzały z daleka, drugi to dośrodkowania z każdej pozycji w pole karne. Jednak nie było tam Tomáša Pekharta, tylko Rafael Lopes i Mahir Emreli, którzy nie mieli większych szans w pojedynkach główkowych z defensorami Dinama. W tym wszystkim brakowało kombinacyjnej gry w środku i szukania prostopadłych podań do szybkiego Emreliego. Kiedy na boisku pojawił się Pekhart, legioniści wrzucali co rusz piłkę w pole karne, ale nic z tego nie wynikało. Oprócz jednej sytuacji z samej końcówki spotkania, kiedy rosły napastnik z Czech faulował rywala i uderzenia obok bramki Mateusza Wieteski, żadne dośrodkowanie nie przyniosło większego pożytku. Zabrakło kombinacji, poszukania innych rozwiązań w ofensywie, a piłkarze do takiej gry byli na boisku, bo zaliczyć trzeba do nich Josué oraz Luquinhasa.

6. Sufit
Oceniając na chłodno, kilka godzin po meczu trudno nie odnieść wrażenia, oczywiście zachowując wszelki szacunek do zawodników Legii, że na ten moment to jest nasz sufit, który trudno przeskoczyć. Piłkarze desygnowani przez trenera Michniewicza zostawili na murawie wiele zdrowia, walczyli z lepszym zespołem, próbując spełnić marzenia tak swoje jak i kibiców. Niestety to było za mało, walka i zaangażowanie zniwelowała obraz różnic między dwoma zespołami. U nas zabrakło jakości, dwóch bądź trzech piłkarzy, którzy swoją grą zrobią różnicę, wtedy te szanse na awans były by jeszcze większe. W ostatnich latach odpadaliśmy z o wiele niżej notowanymi przeciwnikami, dlatego taką porażkę należy traktować w kategorii sufitu. Który żeby przekroczyć i pokonać należy podjąć ryzyko. Ryzyko na wielu płaszczyznach w klubie.

7. Gdybologia
Po meczu każdy z nas może uprawiać popularną „gdybologię”, czyli zastanawianie się co by było gdyby. Możemy się zastanowić co by było gdyby na boisku był Bartosz Kapustka, który byłby bardziej mobilny od środkowych pomocników występujących w rewanżu. Jak Legia wyglądała by z dwoma zawodnikami o wyższej jakości? Co by było, gdyby Pekhart zmienił Lopesa a nie Emreliego, który jest na ten moment najbardziej mobilnym graczem, szukającym przestrzeni między obrońcami. Czy stracilibyśmy na jakości, gdyby od początku zagrał Josué a nie Lopes? Jak wyglądał by mecz, gdyby Juranović nie odpuścił strzelca bramki, tylko do końca go pilnował? To tylko dywagacje, czasu nie cofniemy, trzeba ruszyć dalej przed siebie.

8. Co dalej?
Dalej walczymy o awans tym razem do fazy grupowej Ligi Europy. Świat się nie skończył, nadal mamy cele do wypełnienia. Przed nami ciężki dwumecz z Slavią Praga, która na papierze wydaje się mocniejszym klubem niż Dinamo. Ważne jednak, by trzeźwość umysłu zachowały osoby decyzyjne. Żadne pochopne decyzje nie będą teraz dobrą wróżbą dla przyszłości. Widać, że trener zna się na swojej pracy i patrząc na sytuację kadrową, musi trochę rzeźbić. Oczywiście zabrakło ryzyka, głównie władz i sprowadzenia dwóch jakościowych zawodników, zwłaszcza biorąc pod uwagę grę co trzy dni. Czasu nie cofniemy, a teraz wyprzedaż bądź zwolnienie trenera może ponownie zaburzyć cały rytm i od początku będziemy obserwować budowanie marzeń o wielkiej Legii. Także polecam zachować niektórym chłodną głowę. Szczególnie w tym sezonie.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.