Lindsay Rose - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Pod lupą LL! - Lindsay Rose

Kamil Dumała - Wiadomość archiwalna

Pod nieobecność Artura Jędrzejczyka w pierwszym meczu IV rundy eliminacyjnej Ligi Europy ze Slavią Praga trener Czesław Michniewicz zdecydował się postawić na Lindsaya Rose. Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej występowi tego zawodnika.

Bierność w obronie
Kiedy bliżej omawiany był występ Rose w meczu z Radomiakiem Radom, dużo pretensji mogliśmy mieć odnośnie jego ustawiania się w obronie, gubienia krycia oraz bierności w obronie. Niestety ze Slavią Praga ponownie wyszły niektóre z tych problemów, głównie dotyczące bierności w defensywie. W 10. minucie źle krył rywala i tylko niecelne uderzenie Abdallaha Simy uchroniło legionistów od straty bramki. Tuż przed przerwą ponownie zachował się biernie, tym razem przy strzale Ivana Schranza, który minął bramkę Boruca. Najpoważniejszy błąd pojawił się jednak w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony, gdy zbyt szybko wykonał wślizg w polu karnym, a Ibrahim Traoré minął go i zagrał do Lukáša Masopusta, który umieścił piłkę w siatce.

Złe wybicia
Rose oprócz braków w ustawieniu na boisku, miał problem z dokładnymi zagraniami i wybiciami. W 18. minucie chciał ruszyć do przodu i próbował zagrać do kolegi z zespołu, ale piłka wyszła na aut. Osiem minut później po zacentrowaniu futbolówki z prawej strony boiska w pole karne przez Baha dopadł do niej omawiany przez nas gracz, który wybił ją poza „szesnastkę”. Doszedł do niej jednak Nicolae Stanciu, ale na szczęście uderzył obok bramki. W 32. minucie 29-letni obrońca zaliczył prostą stratę futbolówki w okolicach linii środkowej i tylko bardzo dobra interwencja Mateusza Wieteski uchroniła zespół trenera Czesława Michniewicza przed stratą bramki.

Kilka małych plusów
Oczywiście nie był to bardzo tragiczny mecz w wykonaniu byłego gracza m.in. Olympique Lyonnais czy AS Árisu Saloniki. W 15. minucie dobrze wyskoczył do pojedynku główkowego z Simą, który wygrał i dodatkowo został sfaulowany przez zawodnika Slavii. Kilka minut później po dośrodkowaniu Nicolae Stanciu bardzo dobrze zachował się w polu karnym, uprzedzając gracza gospodarzy i wybijając piłkę. W 24. minucie wyprzedził Simę i uratował zespół przed groźną sytuacją pod bramką Boruca. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego w pierwszej odsłonie gry bardzo dobrze zagrał do Andre Martinsa, który rozegrał futbolówkę na prawe wahadło do Josipa Juranovicia, gdzie Chorwat wywalczył rzut rożny, po którym blisko było uderzenia Mahira Emrelego.

Niestety tych kilka błędów, a głównie przy drugiej straconej bramce, nie może dać pozytywnego obrazu występu Lindsaya Rose. Na jego usprawiedliwienie można napisać, że widać, że brakuje mu rytmu meczowego i większego zgrania z zespołem, a szczególnie z blokiem defensywnym.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.