fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z wyjazdu do Pragi: UEFA nas nie powstrzyma

Hugollek, Marek i Żeras, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Rywalizacja o europejskie puchary weszła w decydującą fazę. Wprawdzie po dwumeczu z Dinamem Zagrzeb „Wojskowi” musieli pożegnać się z marzeniami o występach w legendarnej Champions League, lecz nadal pozostali w grze, której stawkę stanowi uczestnictwo w fazie grupowej Ligi Europy. Wystarczy jedynie pokonać praską Slavią – zespół, który – przynajmniej teoretycznie – wydaje się mocniejszy od poprzedniego rywala Legii.

W dobie covidowych zakazów i – delikatnie mówiąc – niechęci UEFA do naszego środowiska nie mogliśmy wspierać legionistów w stolicy Chorwacji. Mieliśmy jednak nadzieję, że z meczem w Pradze będzie inaczej, zwłaszcza że jej fani żyją w dość dobrych stosunkach z kibicami zaprzyjaźnionego z nami Zagłębia Sosnowiec. Faktycznie, początkowo wydawało się, że w ramach dżentelmeńskiej umowy skromnej delegacji naszych fanów uda się obejrzeć czwartkowe spotkanie na żywo. Niestety, im bliżej było do rywalizacji, tym otrzymywaliśmy coraz bardziej pesymistyczne wiadomości. Szanse na wejście na obiekt Sinobo zmalały praktycznie do zera, jako że przedstawiciele UEFA postraszyli włodarzy Slavii, że jeśli ci wpuszczą nas na stadion, nałożą na czeski klub drakońskie kary. Prawdę mówiąc, należało się jednak tego spodziewać, jako że nyońska organizacja niejednokrotnie dobitnie pokazywała, że zrobi wszystko, aby uprzykrzyć nam – warszawskim fanom – życie, tak abyśmy się nigdzie po Europie nie przemieszczali. Nie z nami te numery!

Zaczęliśmy na różne sposoby kombinować, co zrobić, aby mimo wszystko na stadion „Zszytych” wejść i pokazać, co sądzimy o zakazach. Część osób wybrała transport powietrzny, inni kolejowy lub autobusowy, jednak najwięcej było tych, którzy podróżowali furami. To właśnie ci ostatni mieli najwięcej problemów z dotarciem na miejsce. Mundurowi próbowali bowiem co poniektórym pokrzyżować szyki, uskuteczniając uciążliwe kontrole na trasach, żądając paszportów covidowych, itp. Na szczęście większości naszej niezorganizowanej grupy udało się dotrzeć do stolicy Czech na czas. Ba, tego czasu starczyło także na szybkie zwiedzanie miasta. Hradczany, staromiejski rynek ze słynnym Orlojem (zegarem astronomicznym), Wyszehrad czy mosty Karola i – co się rozumie samo przez się – Legií – to tylko niektóre z miejsc, które staraliśmy się „okołomeczowo” zobaczyć. Trzeba przyznać, że architektonicznie Praga to istna perełka europejskiego dziedzictwa i trudno się dziwić, że odwiedzają ją miliony turystów rocznie.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Zwiedzanie zwiedzaniem, ale czekał nas jeszcze mecz. Aby wejść na praski obiekt, należało dysponować paszportem covidowym lub negatywnym wynikiem testu na obecność koronawirusa oraz imienną wejściówką. Procedurę biletową dało się częściowo załatwić elektronicznie ale pojawiły się problemy, gdyż następnie odmawiano nam ich aktywacji, jako że... byliśmy Polakami. Miejscowi, że na obiekt wejdzie każdy obcokrajowiec, o ile nie pochodzi z kraju nad Wisłą i że nawet jeśli aktywowaliby wejściówki, to zostaniemy cofnięci na bramkach. Jawna dyskryminacja i pogwałcenie prawa!
Jako kibice Legii nie zamierzaliśmy się jednak poddawać. Początkowo chcieliśmy się zebrać przed stadionem Slavii, aby wspólnie dopingować naszą ukochaną drużynę. Nie ustawaliśmy jednak w poszukiwaniu najrozmaitszych sposobów, aby mimo wszystko dostać się na trybuny praskiego obiektu. Dzięki uporowi, pomysłowości i sprytowi kilkudziesięciu osobom udało się wejść na Stadion Sinobo. Niestety, ponad dwieście osób nie miało tyle szczęścia. Jako że żadne bariery nie oddzielały poszczególnych sektorów, po około dwudziestu minutach wszyscy zgromadziliśmy się w jednym miejscu – naprzeciwko trybuny najzagorzalszych fanów Slavii – i rozpoczęliśmy głośny oraz żywiołowy doping. Niesamowite zdziwienie na minach zarówno przedstawicieli UEFA, jak i włodarzach czeskiego klubu, którzy starali się zrobić wszystko, aby uniemożliwić nam przekroczenie bram stadionu, musiało wywołać nasze głośne „Jesteśmy zawsze tam!”. Prawdopodobnie dlatego bardzo szybko wyrósł przed nami szpaler ochroniarzy.

Atmosfera na stadionie była żywiołowa, a gospodarze przygotowali na rywalizację z „Wojskowymi” dwie oprawy: pierwszą stanowiła sektorówka z napisem „SLAVIA” oraz herbem praskiego klubu wraz z koroną pośrodku niej; druga zaś składała się z sektorówki z dwiema postaciami przyodzianymi w barwy „Czerwono-Białych”, którą dopełniał transparent: „Jestli se rozzlobime, budeme zli” („Jeśli się zdenerwujemy, będziemy źli”). Jednocześnie trzeba podkreślić, że tak dobrego dopingu w wykonaniu miejscowych kibiców już dawno nie słyszeliśmy. „Zszyci” śpiewali głośno, równo i rytmicznie przez całe spotkanie.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Z racji tego, że niestety znaleźliśmy się na trybunach w znikomej liczbie, początkowo staraliśmy się dawać o sobie znać w momentach ciszy. Później jednak śpiewaliśmy już na całego mimo przeważającej liczby fanów gospodarzy. Najczęściej zaznaczalismy swoją obecność poprzez przyśpiewki „Jesteśmy zawsze tam!” oraz „F… UEFA!”. Zdziwienie miejscowych z sektora, w którym staliśmy, było spore, choć trzeba przyznać, że przyjęli nas raczej pozytywnie. Warto dodać, że na trybunach wspólnie z nami obecna była również skromna delegacja z Sosnowca.

Sam mecz dostarczył nam niesamowitych emocji. Po trafieniach zarówno Emreliego, jak i Juranovicia, który zresztą kończył tym pojedynkiem swoją przygodę z Łazienkowską, ogarniał nas trudny do opisania szał radości – darliśmy się bez hamulców. Szkoda jedynie bramki do szatni, jaką zaserwował nam Masopust. Gdyby nie ona, legioniści wracaliby do Warszawy z jednobramkową przewagą. W drugiej połowie żadne bramki już nie padły. Niemniej, nie mieliśmy powodów do narzekań, bo remis 2-2 i perspektywa rewanżu ze Slavią na Estadio WP stawiają Legię – miejmy nadzieję – w lepszej sytuacji.

Po ostatnim gwizdku ochrona chciała nas od razu usunąć ze stadionu, ale oczywiście nie było na to szans – musieliśmy bowiem podziękować piłkarzom za świetną postawę na boisku. Naszą euforię chciał lokalny grubas, który próbował nas wygwizdywać i wyzywać, lecz bardzo szybko zabrała go ochrona. Gdy futboliści skierowali się do szatni, zaczęliśmy opuszczać obiekt Sinobo. Część z nas udała się od razu w długą podróż powrotną do stolicy, inni zaś zostali jeszcze w Pradze, by raczyć się: lokalną atmosferą, knedlikami, smażonym serem i naturalnie złocistym trunkiem. ;)

Z racji czwartkowego rewanżu z praską drużyną niedzielna rywalizacja przeciwko Termalice została przełożona na inny termin. Każdy z nas ma obowiązek stawić się 26 sierpnia o godzinie 21:00 przy Łazienkowskiej, aby wspierać nasz klub. Faza grupowa Ligi Europy jest już na wyciągnięcie ręki i tylko od nas zależy, czy pomożemy naszym piłkarzom w realizacji tego planu.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.