Czesław Michniewicz i Mahir Emreli - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu rewanżowym ze Slavią

Kamil Dumała - Wiadomość archiwalna

Piłkarze Legii Warszawa w rewanżowym spotkaniu IV rundy eliminacyjnej Ligi Europy pokonali u siebie 2-1 zespół Slavii Praga. Obie bramki dla legionistów zdobył Mahir Emreli, natomiast dla gości trafił Ubong Ekpai.

1. Piękny wieczór
Bądźmy szczerzy, wygrana w dwumeczu ze Slavią to bardzo duży sukces całego zespołu. Mistrz Czech to o wiele wyżej notowany od nas przeciwnik, który w kwietniu zremisował 1-1 z Arsenalem. Prażanie dwukrotnie w ostatnich sezonach grę w Europie kończyli na ćwierćfinale Ligi Europy, to nie jest zdecydowanie przypadkowy zespół. Legioniści dokonali więc niemal niemożliwego, wznosząc się na wyżyny umiejętności i mogąc świętować awans do fazy grupowej Ligi Europy. Po wielu latach bez gry w Europie, takie zwycięstwa jak ze Slavią smakują jeszcze lepiej. Piękny wieczór sprawili nam zawodnicy wraz ze sztabem. Naprawdę piękny!

2. Czerwień
„Mecz zaczął się dla nas dobrze i... źle. Po czerwonej kartce przeciwnik zaczął tracić pewność siebie” – powiedział na pomeczowej konferencji trener Czesław Michniewicz. Trudno się nie zgodzić z tymi słowami, bo kluczowym momentem meczu zdecydowanie była 3. minuta, kiedy to brutalnie André Martinsa sfaulował Tomáš Holeš, za co otrzymał bezpośrednią czerwoną kartkę. Sytuacja ta diametralnie ustawiła mecz, Slavia cofnęła się do obrony i liczyła na swoje okazje. Podkreślić jednak trzeba, że ta sytuacja nie wzięła się z niczego innego, jak z pressingu legionistów na zawodnikach Slavii, którzy mieli problem z rozegraniem futbolówki, a duży błąd popełnił Holeš. Miejmy nadzieję, że kontuzja Martinsa nie okaże się groźna i będzie już w najbliższych meczach do dyspozycji trenera.

3. Dobre zmiany
Miał nosa trener Czesław Michniewicz odnośnie zmian przeprowadzonych w rewanżowym meczu ze Slavią. Pierwszy pojawił się na boisku w 25. minucie Rafael Lopes, który zmienił kontuzjowanego André Martinsa. Zawodnik z Portugalii często tracił piłkę, wdał się w kilka niepotrzebnych dryblingów, ale zrobił ważną rzecz w 59. minucie. To wtedy lekko zacentrował w pole karne, gdzie świetnie odnalazł się Emreli. Sam mógł wpisać się na listę strzelców kilka minut później, ale jego nieczyste uderzenie wybronił Ondřej Kolář. W 56. minucie na boisku pojawił się Tomáš Pekhart, który zmienił Mateusza Hołownię. To było bardzo dobre wejście napastnika, brał na siebie ciężar przytrzymania piłki, dobrze zastawiał, mając na plecach zawodników przeciwnika, dzięki niemu więcej miejsca miał Mahir Emreli. Ostatni na boisko wszedł Ernest Muçi, który może grał za krótko, ale trzeba go pochwalić za kilka sytuacji, gdzie zastawiając umiejętnie piłkę zabierał czas.

4. Król
Było kilka obaw przed powrotem Artura Boruca na Łazienkowską. Pomimo wieku, jest to zawodnik, który prezentuje najwyższą formę i jest jednym z najważniejszych puzzli w układance trenera. Żyje każdym meczem, podpowiada zespołowi, często w bardzo ekspresywny sposób, chce wygrywać, ma duże ambicje, które stara się przelewać na wszystkich. W meczu rewanżowym ze Slavią ponownie pokazał klasę. W 14. minucie wykonał swojego słynnego „pajacyka”, powstrzymując w sytuacji sam na sam Stanislava Tecla. Pokaz umiejętności mogliśmy zobaczyć także w drugiej połowie, kiedy to po zbyt lekkim podaniu Hołowni do Boruca, piłkę przejął Tecl, ale w sytuacji sam na sam bramkarz zostawił nogę i stopą wybił piłkę na rzut rożny. Gdyby nie jego interwencje, ten mecz mógłby skończyć się wcześniej. Szkoda, że pewnie w przyszłym sezonie już nie zobaczymy go w barwach Legii. Dla mnie jednak zawsze będzie do niego pasować jedno określenie - Król Artur.

5. Główka pracuje
Na dobre odblokował się Mahir Emreli. 24-letni napastnik potrzebował tej bramki otwierającej wynik w pierwszym meczu ze Slavią. Widać to było w meczu rewanżowym, gdzie ponownie dobrze utrzymywał się przy piłce, nie tracił jej w głupi sposób i co najważniejsze, strzelił dwie bramki, bardzo ważne bramki. Do wyrównania doprowadził w 59. minucie, kiedy to dobrze główkował po lekkiej wcince Rafaela Lopesa. Do euforii cały stadion doprowadził w 70. minucie, kiedy po centrostrzale Mladenovicia zmienił tor lotu piłki i dał Legii prowadzenie. Główka pracowała u nowego nabytku Legii, nie tylko pod względem bramek, ale i inteligentnej gry w tym spotkaniu.

6. Fenomenalny Slisz
Z pewnością początku sezonu nie może do udanych zapisać Bartosz Slisz, ale czas oddzielić go grubą kreską. „Sliszu” od kilku meczów gra na naprawdę wysokim poziomie, za każdym razem będąc w top trzech najlepszych zawodników. W czwartkowym meczu wszedł na najwyższy poziom, bo był niemal wszędzie. Pewny w odbiorach i defensywie, dodał do tego wiele walorów ofensywnych. Mowa tu zwłaszcza o jego podaniach za plecy obrońców, z czego był wcześniej znany. W 31. minucie świetnie dostrzegł Filipa Mladenovicia, którego uderzenie w polu karnym zablokował jeden z graczy gości. Po chwili po raz kolejny posłał piłkę w pole karne, tym razem do Artura Jędrzejczyka, który umieścił ją w siatce, ale sędzia odgwizdał w tej sytuacji spalonego. Slisza można namaścić „ojcem” bramki wyrównującej. To on dwukrotnie odbierał piłkę przed polem karnym Slavii i tylko dzięki niemu cała akcja zakończyła się golem. Po chwili mógł dołożyć do świetnej gry asystę, ale strzał Lopesa obronił bramkarz gości. Po zejściu Martinsa z boiska świetnie jego zadania przejął Slisz, który był bardzo ważną postacią w tym meczu.

7. Trenerze szacunek
Trener Michniewicz to bardzo dobry szkoleniowiec, a pierwsze spotkanie rozegrał bardzo dobrze - mówi przed drugim meczem z Legią trener Slavii Praga Jindrich Trpisovsky. Trudno nie zgodzić się z szkoleniowcem. Trener Michniewicz, pomimo braków w składzie ze względu na transfery, kontuzje i kartki, potrafił dobrze zbalansować zespół i ułożyć pod względem taktycznym. Osiągnął duży sukces, reagował w tym dwumeczu na wydarzenia boiskowe. W przerwie z pewnością w szatni padło kilka mocnych, męskich słów, bo legioniści wyszli odmienieni na drugą połowę. Czesław Michniewicz świetnie potrafi przygotować zespół pod mecze z trudnymi rywalami, w taktyce musi wszystko być dopięte na ostatni guzik. Cieszy, że po latach posuchy można napisać, że mamy trenera. Trenera z prawdziwego zdarzenia, który, mam nadzieję, przekonał już wszystkich niewierzących w niego.

8. Idziemy po swoje!
Już słychać głosy, że trener wraz z zawodnikami zbytnio cieszył się z wylosowania trudnej grupy w Lidze Europy. Legia Warszawa znalazła się w grupie C, a jej rywalami będą: SSC Napoli, Leicester City i Spartak Moskwa. To są trudni rywale, tylko jeśli spadać, to najlepiej z wysokiego konia. Będą to bardzo dobre mecze pod względem sportowym i kibicowskim, a zawodnicy trenera Michniewicza nie są na straconej pozycji. Wierzę, że jeszcze nie raz zaskoczą pozytywnie nas wszystkich. I sprawią, że przeżyjemy piękne emocje podczas czwartkowych wieczorów. Idziemy po swoje!

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.