Radosław Kucharski i Marek Gołębiewski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Wywiad z trenerem

Gołębiewski: Z choinki się nie urwałem. Wierzę w mistrzostwo

Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Po pierwszym treningu z drużyną nowy trener Marek Gołębiewski spotkał się z dziennikarzami. Jaki jest największy problem w drużynie Legii? - Myślę, że zejście z meczów z topowymi drużynami do meczów ligowych, czyli głowa. Rozróżniam granie w piłkę na trzy aspekty: głowa - ona jest najważniejsza, potem jest serce, a na końcu są nogi. Jeżeli problem leży po stronie mentalnej, że grasz na Napoli, a potem - nie ujmując nic nikomu - musisz grać na innym boisku w Polsce, to jest na pewno ciężko się przestawić - mówi szkoleniowiec.

Jak trener czuje się w roli strażaka? To chyba pierwszy raz?
Marek Gołębiewski: Nigdy nie byłem strażakiem. Jestem po warszawskim AWF, mam dyplom UEFA Pro i nie miałem nic wspólnego ze strażakami do tej pory. Czuję się trenerem, który chciał pracować w najlepszym klubie w Polsce i swoje marzenie spełnił w lipcu. Przychodziłem tutaj niedawno i chyba tak mam w życiu, że jestem urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Przypomnę, że w ekstraklasie też zagrałem dzięki temu, że była afera korupcyjna i Świt przywrócili do ligi. Z kolei jedynego gola, jakiego strzeliłem, to trafienie z Legią i wówczas na bramce stał... Artur Boruc. Rozmawiałem z nim dziś i mówiłem, że mam nadzieję, iż szybko się wyleczy i będziemy mieli możliwość razem popracować, bo wiele znaczy dla klubu. Z pozostałymi zawodnikami rozmawiałem 10 minut, bo czasu nie było zbyt wiele.

Jak bardzo był pan zaskoczony całą sytuacją?
- Nie rozpatrywałbym tego w kategoriach zaskoczenia. Przychodząc do Legii, człowiek zawsze marzy o tym, żeby poprowadzić pierwszy zespół. Przed sezonem miałem oferty z pierwszej ligi, ale zdecydowałem się z premedytacją na Legię, bo wiem jaki to jest klub, jakie są tu warunki. Do dziś nie marzyłem, że stanie się to tak szybko, ale jak idzie pan na dyskotekę i piękna dziewczyna prosi pana do tańca, to mówi pan nie? Ja powiedziałem tak.

Czy pojawiła się sekunda wątpliwości, wahanie?
- Nie. Wiem, że może moje nazwisko nie jest szerzej znane kibicom Legii. Kto siedzi w piłce, to może coś słyszał o Marku Gołębiewskim. Jeżeli dostaje się propozycję pracy z Legii Warszawa, to każdy z nas by ją przyjął, a tym bardziej jak się jest z Mazowsza i identyfikuje się z klubem. Jak zadzwonił do mnie dyrektor, to bez wahania powiedziałem, że jestem gotowy i zrobię wszystko, by pomóc wyjść na prostą. Bardzo bym sobie tego życzył, bo jestem na początku swojej drogi trenerskiej. Pewnie myślicie, że jestem rzucony na głęboką wodę, ale ja z choinki się nie urwałem. Gdy byłem w drugoligowej Skrze Częstochowa, to wszyscy mówili, że spadniemy. Wprawdzie nie dokończyłem roboty, bo wpłynęły na to różne aspekty, ale teraz Skra jest w I lidze. W klubie o małym budżecie dało się coś zrobić rzetelną pracą. Tak samo chciałbym pracować w Legii. Zostałem poproszony o pomoc i taką pomoc zespołowi chcę dać.

Czy wierzy trener, że mistrzostwo jest jeszcze możliwe?
- Kiedy przychodziłem do Legii, to od początku wierzyłem w drogę, jaką chcę jako trener przebyć. Tak samo wierzę w sukces w czerwcu. Każdy wie, jak ciężka jest koszulka Legii. Każdy żąda zwycięstw, wiemy o co gramy i nikt się nie poddaje.

Miał pan możliwość przyglądania się niektórym treningom Legii. Są już pierwsze przemyślenia?
- Po pierwszym dniu ciężko wyciągnąć takie wnioski. Każdy trener potrzebuje rozmowy z zawodnikami, bo jak grają w piłkę, miałem okazję obserwować w meczach i na treningach. My trenerzy możemy sobie mówić piękne wizje, ale wszystko weryfikuje boisko. Każdy trener chce wygrać mecz i tak samo jest ze mną. Do każdego meczu będę podchodził z pokorą. Dziękuję za wspaniałą szansę i zaufanie, które dostałem od zarządu. Najbliższy mecz w czwartek, chcemy go wygrać i awansować do kolejnej rundy.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Jak wygląda obecnie sytuacja z czterema zawodnikami, którzy nie znaleźli się w kadrze na mecz z Piastem?
- Normalnie trenowali z nami dzisiaj. Każdy zawodnik, który jest zdrowy i trenuje, ma szansę pojechać na mecz do Szczecina. Dla nas teraz to najważniejszy mecz i będę brał najlepszy skład na tę chwilę.

W sztabie pojawią się nowe twarze?
- Ja posługuję się językiem greckim, angielskim i uczę się hiszpańskiego. Inaki Astiz jest mi bardzo potrzebny w pracy szkoleniowej, także jako łącznik między zawodnikami, którzy mówią po portugalsku i hiszpańsku. Chcę trafić do nich jak najlepiej. Poza tym to ikona klubu, zna dobrze szatnię, jest świetnym facetem i dobrym trenerem. Wciągnięcie go do sztabu było jednoczesnym pomysłem dyrektora i moim.
Drugą osobą będzie Bartek Bibrowicz, który będzie odpowiadał za przygotowanie fizyczne razem z Michałem Kwietniewskim. W sztabie zostaje także Radosław Gwiazda. Nasza praca ma polegać na tym, żebyśmy w danej chwili wyciągnęli drużynę z problemu. Chcemy dać zawodnikom nowy bodziec do pracy. Jutro mam dłuższe spotkanie ze sztabem. Myślę, że wszyscy, którzy pracowali z trenerem Michniewiczem, zostaną.

Trener powiedział zaraz po przyjściu do Legii II, że pana drużyna nie chce zanudzać. Czy coś się zmieni w grze Legii, może pana pomysł na grę jest zupełnie inny?
- Jestem otwartą osobą i taką piłkę preferuję. Chcę przyciągać ludzi na trybuny i zawsze powtarzam, że wolę wygrać 4-3 niż 1-0. To całe piękno futbolu i staram się prowadzić zespoły w ten sposób, by było trochę „funu”. Wiadomo, że wynik w seniorach jest najważniejszy, bo z tego jesteśmy rozliczani, ale jednak taki smaczek, po który kibice przychodzą na stadiony też jest bardzo ważny. Na Legię niejednokrotnie od lat przychodziłem jako widz. Jestem z Piaseczna i Legia jest mi bardzo bliska. Od małego dziecka jej kibicowałem, jeszcze na starym stadionie. Najważniejsze, by przekazać zawodnikom wszystko to, co się chce, aby oni to zrozumieli i zrealizowali. Wtedy dopiero będą efekty i mam nadzieję, że zobaczymy je na boisku.

Zostaje pan przy trójce obrońców?
- Nie chcę tego zdradzać, ale swoje drużyny buduję zazwyczaj na trójkę. Nie oznacza to jednak, że zawsze tak będziemy grali. Decydują niuanse taktyczne, które stosowałem w Skrze czy Legii II. Zawsze moje drużyny buduję na trójkę w ofensywie, a w fazie bronienia jest różnie - zależy od analizy przeciwnika, jaką sobie wcześniej ze sztabem przygotowaliśmy.

Nie obawia się trener, że na wprowadzanie nowej filozofii będzie mało czasu?
- Powiem szczerze, że piłka nie jest jakąś skomplikowaną grą i to nie są nowe pomysły. Dzięki uprzejmości trenera Michniewicza bardzo często zawodnicy przychodzili do drugiego zespołu i grali w meczach. Graliśmy podobną piłkę jeśli chodzi o samą formację, więc nie są to dla nich jakieś nowe rzeczy. Jutro będzie pierwszy wspólny trening, na którym będę chciał pokazać elementy, na których mi zależy.

Jaki jest według pana największy problem w Legii?
- Sądząc po wynikach myślę, że zejście z meczów z topowymi drużynami do meczów ligowych, czyli głowa. Rozróżniam granie w piłkę na trzy aspekty: głowa - ona jest najważniejsza, potem jest serce, a na końcu są nogi. Jeżeli problem leży po stronie mentalnej, że grasz na Napoli, a potem - nie ujmując nic nikomu - musisz grać na innym boisku w Polsce, to jest na pewno ciężko się przestawić. Upatrywałbym więc bardziej sferę mentalną i w tę stronę będziemy chcieli iść. Każdy z nas wie, że Legia ma bardzo dobrą kadrę, ale czasami tak jest w piłce jak wczoraj, gdy Emreli miał prostą sytuację, a jednak piłka nie wpadła. Ciężko to czasami wytłumaczyć.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Miał trener czas, by poznać młodych zawodników z rezerw. Czy któryś ma jakieś większe szanse, by przeskoczyć do jedynki?
- Każdy dobry zawodnik ma szanse grać. Nieważne czy jest młody, czy stary. Musi być jakość, tym bardziej w Legii. Tu nie ma czasu na eksperymenty. Wiadomo, że są chłopcy, którzy pukają do pierwszego zespołu. Znam ich trochę lepiej niż inni trenerzy. Martwi mnie kontuzja Kacpra Skwierczyńskiego, który w ostatnim meczu doznał urazu mięśnia dwugłowego, oraz podkręcony staw skokowy Patryka Pierzaka. Reszta chłopaków jest w treningu i wyglądają nieźle jak na warunki trzecioligowe. Zobaczymy, co będzie w czwartek, bo w Pucharze Polski musimy grać dwoma młodzieżowcami, więc z tych kilku zawodników będę musiał wybrać najlepszego, by pomógł przejść do następnej rundy.

Czy tacy zawodnicy z rezerw jak Bartłomiej Ciepiela czy Szymon Włodarczyk, którzy sporo dają drużynie, są w stanie przełożyć to na pierwszy zespół?
- Widzę duży potencjał w tych chłopkach. Ważne jest to, żeby uwierzyli w siebie poprzez treningi i minuty, które będą dostawać. W kadrze Legii jest 12-13 reprezentantów krajów, więc to duża rywalizacja dla młodych chłopaków. Po Kacprze Kostorzu widać ostatnio, że z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Może to spotkanie w Ekstraklasie nie było na tyle obiecujące, ale widać po nim lekki progres.

W rozmowie z Przeglądem Sportowym mówił pan, że jest przede wszystkim wyrazisty i takie mają być prowadzone przez pana zespoły. Kiedy Legia zgra tak, jak by pan chciał?
- Zadzwonię do pana jak tak będzie (śmiech). Mam nadzieję, że będziemy grali skutecznie. Najważniejsze jest teraz, by strzelić o jedną bramkę więcej od przeciwnika. Legia potrzebuje punktów w lidze, awansu do kolejnej rundy Pucharu Polski oraz następnej fazy europejskich pucharów. To są trudne zadania, ale będziemy robili wszystko, mając tak dobrą kadrę. Trzeba dotrzeć do zawodników, poustawiać i pokazać, na czym będzie opierała się nasza gra. Mam nadzieję, że to wypali.

To nie jest tak, że w Polsce nie jesteśmy w stanie grać co trzy dni. Sam byłem w pierwszo- i drugoligowych szatniach i wiem jak to jest, że jak gra się ze słabszą drużyną, to jest ciężko mentalnie. To kluczowa kwestia. Chcemy, by zawodnicy trochę dostali luzu w głowie i swobody, by mieli wyczyszczone głowy.

Będzie rotowanie składem?
- Na razie chciałbym wygrać czwartkowy mecz, a to co będzie w niedzielę, to będę zastanawiał się po tym jak będziemy wyglądać w Skolwinie. Ja chcę wygrać każdy mecz, będą grali najlepsi zawodnicy, jeżeli będą w stanie grać co trzy dni.

Prezes Mioduski sam mówił na spotkaniu z dziennikarzami przed Spartakiem, że granie co trzy dni to inna dyscyplina sportu. Widzimy to po Lechu, po Legii...
- Zgadzam się, bo wówczas nie ma czasu na normalny trening, ale Legia poradziła sobie w Lidze Europy z Leicester i Spartakiem, więc potrafi grać co trzy dni. Problem jest w polskiej lidze. Zawodnicy muszą sobie zdawać sprawę z tego, że nie tylko Liga Europy, ale także mistrzostwo Polski jest bardzo ważne dla tego klubu. Legia co roku powinna grać w europejskich pucharach, czy to przez mistrzostwo, czy Puchar Polski.

Jak ten mental poprawić? Psycholog, integracja?
- Na integrację nie ma czasu. Czasami jest tak, że potrzebny jest świeży powiew. Jak jest się w szatni i się nie gra, to liczy się na to, że jak przyjdzie nowy trener, to człowiek pokaże to, co ma najlepszego. Już dziś w grupie zawodników widziałem dużą chęć i byłem pod wrażeniem ich zaangażowania. Podobnie spodziewam się jutro, gdy cały zespół będzie trenował razem. Mental można poprawić na wiele sposobów, ale najlepszym sposobem jest zwycięstwo.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.