REKLAMA

Czyte(L)nia

Biblioteka legionisty: Był sobie piłkarz... cz. II

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W tym roku na rynku ukazała się druga część książki Antoniego Bugajskiego pt. "Był sobie piłkarza...". Tak jak w części pierwszej, przybliżone zostały sylwetki 40 kolejnych piłkarzy, nie zawsze pierwszoplanowych. Wśród nich nie brakuje byłych piłkarzy Legii.

Sylwetka każdego z graczy stanowi osobny rozdział, na którego końcu zamieszczony został biogram każdego zawodnika z datą urodzenia i klubami, w których występował przez całą seniorską karierę.

Jedną z opisanych postaci jest Władysław Dąbrowski, który w latach 1966-69, a następnie 1973-77, rozegrał 114 meczów w barwach naszego klubu i zdobył 44 bramki. "(...) W Widzewie też okazał się najlepszym strzelcem: w 22 meczach zdobył 10 bramek. I dopiero to dało działaczom Legii do myślenia. - Chcieli mnie w Warszawie, ale odezwał się ŁKS, a tam najwięcej do powiedzenia miał oczywiście Kazimierz Górski, który jednocześnie prowadził kadrę narodową. Byłem nastawiony na powrót do stolicy, bo czułem się warszawiakiem. No ale skoro pan Kazimierz osobiście prosił, to miałem niezłą zagwozdkę. Ostatecznie grzecznie podziękowałem. Legia to jednak Legia! Zawsze była w moim sercu - przypomina Dąbrowski" - czytamy o tym jak Dąbrowski trafił do Legii w 1973 roku.

Później po czterech latach przy Łazienkowskiej, urodzony w Grodzisku Mazowieckim napastnik, bliski był przenosin do Lecha, ale ostatecznie na kolejne trzy lata wylądował w Widzewie. "Po czterech sezonach spędzonych w Legii wrócił do Widzewa. Trochę, a właściwie bardziej przez przypadek. - Miałem ofertę z Lecha, namówił mnie Piotrek Mowlik. Nawet zdążyłem się przeprowadzić do Poznania. Dostałem mieszkanie w bloku, na dziesiątym piętrze. (...) Wszystko ciekawie się dla mnie układało, tyle że Legia postawiła weto. Nie zgadzała się na transfer i koniec. Czekałem jeden miesiąc, drugi i nic, bez zmian. (...) Szykowała się roczna karencja. Przyjechał do mnie do Poznania prezes Sobolewski i mówi: Chodź do nas do Widzewa, a my z Legią wszystko załatwimy. Zgodziłem się, bo w wieku 30 lat lepiej grać niż patrzeć jak inni grają. Potem dowiedziałem się, że w ramach rozliczeń Widzew zgodził się na odejście do Legii Pawła Janasa" - czytamy w książce.

Robert Gadocha to prawdopodobnie najlepszy lewoskrzydłowy w historii Legii, który doskonale radził sobie również w reprezentacji Polski. Zawodnik rozegrał w Legii 206 meczów i w roku 1975 trafił do francuskiego FC Nantes, choć wcześniej otrzymał propozycję z Bayernu Monachium. "Pojechałem do Nantes, choć to nie był dla mnie szczyt marzeń. Zaraz po mundialu Bayern Monachium oferował mi dwa i pół miliona marek za dwuletni kontrakt. Odmówiłem, bo wiedziałem, ile ta wolność kosztowałaby moją rodzinę, która została w kraju. Komunistyczne służby bezpieczeństwa nie dałyby jej spokoju" - wspomina Gadocha.

O przenosinach do Legii Pawła Janasa można było przeczytać już w rozdziale poświęconym Władysławowi Dąbrowskiemu. "Janosik" w Legii rozegrał 157 meczów, a jego pobyt przy Łazienkowskiej był dłuższy aniżeli ten, do którego zobowiązywała go zasadnicza służba wojskowa. "Przy Łazienkowskiej został dłużej, niż wymagał tego czas zasadniczej służby wojskowej. - Po dwóch latach byłem gotów wrócić do Widzewa, jednak prezes Ludwik Sobolewski sam mnie prosił, bym tego nie robił. Gdybym wrócił, Legia wyrównałaby sobie tę stratę, powołując innego młodego widzewiaka" - wspomina Janas, który z Legii trafił do AJ Auxeree, a następnie z Francji ponownie przeprowadził się do stolicy. "Dałem się namówić Jurkowi Engelowi, który wtedy prowadził drużynę. Ostatni mecz zagrał jednak już u Andrzeja Strejlaua. W finale Pucharu Polski z Lechem Poznań boisko opuścił już w piątej minucie z powodu kontuzji. Zastąpił go młody Marek Jóźwiak" - czytamy.

Poznamy również losy Krzysztofa Adamczyka. Urodzony w Gdańsku zawodnik po występach w Arce trafił do Zawiszy, skąd szybko przejęła go Legia. "W prowadzonym przez Wojciecha Łazarka Zawiszy za dużo nie pograł. Raptem pół meczu. - Bo przyszedł rozkaz z Legii, że mam się zameldować przy Łazienkowskiej. Znowu nikt mnie nie pytał o zdanie. (...) Trochę czekał na debiut, bo trener Andrzej Strejlau najpierw wysłał go, żeby ogrywał się w rezerwach. - Zagrałem w czwartej lidze z Mazurem Karczew. Na bramce rywali stał nie kto inny, jak Władek Grotyński, dawna legenda Legii, który tam kończył karierę. I nawet strzeliłem mu gola. W pierwszej drużynie chrzest bojowy przeszedł z Odrą Opole Antoniego Piechniczka" - pisze Bugajski nt. tego zawodnika. Jego przygoda w naszym klubie trwała niespełna sześć lat, po czym przeniósł się do Grecji, choć sam z Legii nie zamierzał odchodzić. Jak się okazuje, wszystkiemu winny był Jerzy Kopa. "- Mówiąc najkrócej: Kopa mnie wykopał - złośliwie kwituje rozczarowany zawodnik. Trener Kopa po swojemu układał zespół. Akurat dla Adamczyka miejsca w nim nie widział. - Mam do niego żal, bo choć oczywiście każdy trener ma prawo do suwerennych personalnych decyzji, to powinien umieć powiedzieć to odstawianemu piłkarzowi prosto w oczy. A on wykonywał jakąś krecią robotę, żeby odsunąć mnie i paru innych piłkarzy, jak pamiętam także Henia Miłoszewicza, Waldka Tumińskiego, Janusza Barana. Były jakieś bzdurne zarzuty, że sprzedaliśmy mecz. Krew się we mnie burzyła, bo nawet nie wiedziałem, jak się bronić. Zmiana klubu była więc najsensowniejszym wyjściem" - opowiada były piłkarz naszego klubu, który trafił do Larisy prowadzonej przez Andrzeja Strejlaua.

W książce przeczytamy zdecydowanie więcej o byłych piłkarzach naszego klubu. Osobne rozdziały poświęcone są Władysławowi Grotyńskiemu, Jackowi Gmochowi, Janowi Karasiowi, Adamowi Topolskiemu, Kazimierzowi Górskiemu, czy Tadeuszowi Nowakowi.

Tytuł: Był sobie piłkarz... cz. II
Autor: Antoni Bugajski
Wydawnictwo: Ringier Axel Springer
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 287
Cena okładkowa: 34,99 zł

Więcej recenzji książek w dziale Biblioteka legionisty.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.