REKLAMA

Czyte(L)nia

Biblioteka legionisty: Igrzyska osobiście

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Niewielu dziennikarzy potrafi pisać w takim stylu jak Tadeusz Olszański. Dziennikarz wydał przed laty kilka książek związanych z Igrzyskami Olimpijskimi. W 2021 roku na rynku ukazała się nowa publikacja Olszańskiego - książka zatytułowana "Igrzyska osobiście".

Książka została podzielona na dwie części. W pierwszej z nich znajduje się "osobista historia olimpiad", w drugiej zaś "rachunek za igrzyska, czyli co się stało ze sportem?". W części drugiej znajdziemy sporo rozważań nt. pieniądza, który dziś ma olbrzymi wpływ na sport, wybór dyscyplin olimpijskich oraz stosowanie przez sportowców niedozwolonych środków.

W części pierwszej poznajemy wiele ciekawych historii z różnych okresów igrzysk. Część z nich można już było przeczytać, w takiej czy innej formie, w innych publikacjach, ale te wybrane przez autora czyta się z prawdziwą pasją. "(...) Cała ta historia z pechem Janusza Sidły przypomniała mi się w Montrealu, gdy wprawdzie zupełnie innego rodzaju, ale równie fatalny zbieg okoliczności pozbawił zwycięstwa pewnego wydawałoby się faworyta, uznawanego za mistrza w strzelaniu z pistoletu, Józefa Zapędzkiego. Jakże inni, różni, byli Sidło i Zapędzki. Pierwszy - żywiołowy, wręcz rozbuchany, w nieustannej pogoni za koroną olimpijską, której nigdy nie udało mu się zdobyć. Drugi - wrażliwy, znacznie delikatniejszy, ale też rozedrgany. Po debiucie w Tokio, w następnym starcie olimpijskim w Meksyku zostaje mistrzem. Powtarza wynik w Monachium. W znakomitej formie jedzie do Montrealu, aby w tej samej konkurencji, w strzelaniu z pistoletu dowolnego do sylwetek, zdobyć po raz trzeci złoty medal. I dopiero w Montrealu Sidło i Zapędzki staną się sobie równi wobec siły wyższej, które przekreśla ich szanse. (...) Serie po pięć strzałów w stale zmniejszających się odstępach czasu, najpierw w osiem sekund, potem sześć, w końcu cztery. Sceneria strzelnicy ma w sobie coś z teatru. Za każdym stanowiskiem strzeleckim znajdują się loże dla widzów. Pierwsze miejsca siedzące, potem już stojące. Widzi się plecy zawodnika, jego wyciągniętą przed siebie dłoń z pistoletem, wreszcie odległe o 25 metrów od stanowiska sylwetki. Są ustawione profilem, bokiem. Suchy trzask i odwrócą się bokiem. Na treningach w Montrealu wokół Zapędzkiego robiło się zbiegowisko. Nie tylko z tego względu, że był dwukrotnym mistrzem olimpijskim, ale też dlatego, że fenomenalnie strzelał. Same dziesiątki! Trzy serie w pierwszym dniu olimpijskich bojów potwierdzają jego klasę. Piętnaście dziesiątek pod rząd! Czwarta seria - jeden strzał celny jak poprzednie i potem suchy szczęk iglicy. Pistolet zacina się jeszcze trzy razy. Sylwetki odwracają się, tylko jedna jest przestrzelona. Zamiast 50 maksymalnych punktów, jest 10! Koniec, kropka, nie będzie po raz trzeci złotego medalu, nie będzie w ogóle żadnego medalu ani choćby punktowanego miejsca. (...) Jak to się więc stało, że w decydującej chwili zawiodła broń?" - czytamy w jednym z rozdziałów książki. Na postawione na końcu pytanie odpowiedź znajdziecie w książce.

Przypomniano również rywalizację waterpolistów ZSRR i Węgier na basenie Legii przy Łazienkowskiej, w której nie brakowało brutalnych zagrań. "W Warszawie w lekkiej atletyce i pływaniu spotkała się niemal cała światowa czołówka i sypały się rekordy. Zawody odbywały się na kultowej pływalni Legii przy ulicy Łazienkowskiej. Węgrzy bardzo denerwowali się przed meczem z ZSRR. I nie bez racji. (...) Finał meczu nastąpił za chwilę w gabinecie lekarskim w pawilonie przy pływalni. Rzędem, patrząc na siebie wilkiem, siedzieli mocno podrapani i Węgrzy, i Rosjanie. I wychodzili kolejno z gabinetu z fioletowymi od gencjany plecami i plastrami na ramionach. A najbardziej poranionymi byli Karpati oraz Mszwenieradze. Taka była warszawskich Igrzysk Przyjaźni przygrywka przed Melbourne. W Warszawie jednak po meczu zawodnicy podali sobie ręce i stanęli wspólnie na podium. W Melbourne nie było o tym mowy i obie drużyny już więcej ze sobą się nie spotkały" - opisuje Olszański.

Nie tylko brutalna rywalizacja miała miejsce przy okazji najważniejszych imprez sportowych. Poznajemy też postawę fair-play, którą wykazał się polski oszczepnik m.in. Spójni Warszawa, Janusz Sidło. "Kiedy piszemy o zaciętej wojnie waterpolistów w Melbourne nie sposób dla równowagi pominąć tego, co zrobił nasz reprezentant Janusz Sidło. Prowadził zdecydowanie w rzucie oszczepem i miał już w kieszeni wymarzony złoty medal. Rzucał bardziej opływowym oszczepem, tak zwanym heldem. I w ostatniej kolejce oddał ten swój lepszy ponoć, ale powszechnie dostępny oszczep swojemu przyjacielowi Egilowi Danielssenowi, któremu kompletnie się nie wiodło i był ostatni. Akurat powiał korzystny wiatr i Norwegowi wyszedł fenomenalny rzut na ponad 85 metrów! I Danielssen zdobył złoty medal, a Polak był drugi!" - pisze w książce Tadeusz Olszański.

"Igrzyska osobiście" to bardzo ciekawa lektura, dla każdego interesującego się historią sportu. Napisana niepodrabialnym językiem. Warto poświęcić kilka godzin na tę lekturę.

Tytuł: Igrzyska osobiście
Autor: Tadeusz Olszański
Wydawnictwo: Studio Emka
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 296
Cena okładkowa: 34 zł

Więcej recenzji książek w dziale Biblioteka legionisty.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.