Czesław Michniewicz - fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. Michniewicz (cz. 10)

Qbas - Wiadomość archiwalna

Dobiegł końca 2021 rok. Wraz z nim obserwujemy zmierzch złotego dziesięciolecia Legii. „Wojskowi” w tym czasie sięgnęli po siedem mistrzostw i pucharów Polski, pięć razy zagrali w Lidze Europy i raz w Lidze Mistrzów. Obecnie zaś zajmują przedostatnie miejsce w lidze i przechodzą potężny kryzys sportowy i organizacyjny. Przez te 10 lat klub 12 razy zwalniał trenerów. Poznajcie te historie.

Michniewicz
Zwolnienie Aleksandara Vukovicia było niespodzianką. Nazwisko jego następcy również. Ale tylko pozornie. Czesław Michniewicz od lat nie tylko przyjaźni się z Mariuszem Piekarskim, ale też blisko współpracują. Piekarski zaś w 2020 roku przy Łazienkowskiej to bardzo ważna osobistość. Wprawdzie oficjalnie nie sprawował żadnej funkcji, to jednak przez długi okres pomagał klubowi. W dużej mierze dzięki niemu pracę w Legii rozpoczął Stanisław Czerczesow, on też pomagał w ściągnięciu kilku zawodników. Nade wszystko potrafił wytransferować paru graczy za dobre pieniądze, co w erze Dariusza Mioduskiego kilkakrotnie było ostatnią deską ratunku dla klubowych finansów. Piekarski rekomendował zatem Michniewicza, pracował zresztą nad tym do jakiegoś czasu. Można powiedzieć, że również podprogowo.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Czesław Michniewicz był już wówczas dość znanym szkoleniowcem, choć z raczej skromnym dorobkiem w postaci jednego mistrzostwa i jednego pucharu Polski jeszcze w pierwszej dekadzie XXI w. Opromieniały go wyniki z reprezentacją U-21. Na plus dochodziło też doświadczenie i pracowitość. Minus? Bliska znajomość z Krzysztofem Stanowskim, uważanym w gabinetach przy Łazienkowskiej za wcielenie zła i konsekwentnie bojkotowanym, o którą to znajomość władze Legii pytały już na pierwszym spotkaniu. Widocznie wyjaśnienia Michniewicza okazały się wystarczające, bo pracę otrzymał.

Doszło do tego w trudnym dla nowego trenera momencie. Zespół był zjednoczony wokół Vukovicia i miał przed sobą decydujące mecze w eliminacjach Ligi Europy. - To był największy problem Cześka. Zjednanie sobie szatni, która nie chciała zmiany, w pełni popierała „Vuko” i była zszokowana jego zwolnieniem - opowiada dziennikarz Adam Dawidziuk.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Michniewicz pracę w Legii rozpoczął od spektakularnej wywrotki na pierwszej w miarę poważnej przeszkodzie. Qarabag zbił „Wojskowych” w Warszawie aż 3-0, a trener zaszokował ustawieniem (z rombem w środku boiska) i personaliami (wystawił aż sześciu nowo pozyskanych zawodników). Tamta porażka to był jeden z najgorszych występów legionistów u siebie w europejskich pucharach. Michniewicz zagrał tak, jakby chciał pokazać, że ta drużyna nie nadaje się jeszcze do fazy grupowej.

W Ekstraklasie rozpoczęły się ciężary, ale drużyna regularnie punktowała. Wyniki i pozytywny styl szkoleniowca zjednywały mu piłkarzy. Legia oparta była o solidną grę obronną, przebłyski Bartosza Kapustki, Luquinhasa i niezwykłą efektywność Tomasa Pekharta. Czech ratował „Wojskowym” punkty właściwie przez cały sezon i zakończył go z koroną króla strzelców. Michniewicz zdawał sobie sprawę, że taka gra ma krótkie nogi. Zimą przygotowywał zespół do roszad taktycznych. Do pomocy sprowadził włoskiego trenera Alessio de Petrillo, który miał odegrać ważną rolę w procesie przestawienia drużyny na grę z trójką obrońców. Zimą Legia pozyskała czterech piłkarzy, ale jakby nie przyszli, to też by się nic nie stało. Do dziś w kadrze pozostał tylko Ernest Muci. Na tym tle doszło do pierwszych zgrzytów na linii trener - władze, zwłaszcza że transfery odbyły się dopiero w końcówce okienka.

fot. Hagi / Legionisci.com
fot. Hagi / Legionisci.com

Początek rundy wypadł fatalnie. W Bielsku-Białej legioniści przegrali z walczącym o utrzymanie Podbeskidziem i zrobiło się nerwowo. Michniewicz szybko zareagował, na mecz z Rakowem wystawił trzech obrońców i dwóch wahadłowych, w roli których kapitalnie odnajdywali się Josip Juranović i Filip Mladenović. I gładko wygrał. Zwyciężał tak przez dwa miesiące, a jedyny raz stracił punkty w Białymstoku. Jeszcze pierwsze pół godziny kwietniowego meczu z Pogonią były znakomite. „Wojskowi” prowadzili 4-0. No i stanęli. Na dobre. - Być może zawodnicy poczuli się zbyt pewnie i wkradło się rozprężenie? Tytuł był przecież na wyciągnięcie ręki. A jednocześnie rywale już nieco nauczyli się Legii. Piłka na wahadło, wrzutka na Pekharta. To stało się czytelne. Brakowało urozmaicenia w atakach - twierdzi Dawidziuk. Jakby nie było, to w końcówce sezonu legioniści męczyli siebie i kibiców. Jeśli wygrywali, to jedną bramką, po brzydkiej grze. Z drugiej strony w ogóle nie pozwalali sobie wbijać goli, wyrównując klubowy rekord w liczbie meczów bez straconych bramek.

Największym problemem zespołu była jednak przyszłość. Aż 13 piłkarzom kończyły się umowy i właściwie żaden z nich nie mógł być pewny swej przyszłości. Dyrektor sportowy klubu Radosław Kucharski nie umiał poinformować graczy, jakie są plany wobec nich. - Takie rzeczy powinno się załatwiać troszeczkę inaczej. Jesteśmy dorosłymi mężczyznami. Nikt poważny nie obrazi się za szczerość. To minimum, którego moim zdaniem można, a nawet powinno się wymagać po kilku latach współpracy. Tej szczerości zabrakło. Do końca ligi zostało kilka tygodni, a nasza grupa, bodajże 12 zawodników, nie wiedziała, co dalej. Nikt z nami nie porozmawiał, nie przedstawił sytuacji. Zrobiło się to śmieszne, drwiliśmy sobie z tego - opowiadał Igor Lewczuk. W różnych okolicznościach odeszli m. in. Wszołek, Vesović, Astiz, Cierzniak, Gwilia i Lewczuk.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Przed meczami eliminacji Ligi Mistrzów Legię czekała więc kolejna przebudowa składu. Trzeba go było bowiem nie tylko wzmocnić, ale i uzupełnić. W miarę szybko pozyskano kilku piłkarzy, na czele z Mahirem Emrelim, Joelem Abu Hanną, Maikem Nawrockim i Mattiasem Johanssonem. Jednocześnie narastały negatywne emocje na linii Michniewicz - władze klubu. Trener krytykował opieszałość w poczynaniach transferowych i wąską kadrę. Domagał się także przywrócenia do pracy de Petrillo, który oczywiście nie otrzymał informacji o swej przyszłości w klubie. Prezes ripostował, że szkoleniowcowi brakuje doświadczenia w pucharach. Michniewicz zastanawiał się, czy już wówczas nie złożyć dymisji, a Mioduski, czy go nie zwolnić. W końcu obaj wstrzymali lejce, bo gra w fazie grupowej była właściwie o dwa kroki. - Słyszałem, że Michniewicza uratowało to, że Darek był wówczas za granicą i złość mu przeszła. Miał czas, by ją rozchodzić. Gdyby był w Warszawie, to najprawdopodobniej zadziałałby po swojemu - impulsywnie - opowiada Dawidziuk.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Legia Michniewicza w eliminacjach spisywała się bardzo dobrze, przegrała tylko jeden mecz, a w efekcie dość nieoczekiwanie awansowała do Ligi Europy. W Ekstraklasie też nie było najgorzej. Do momentu promocji - dwa zwycięstwa i porażka. Później przyszły przegrane w Krakowie i we Wrocławiu, które przełamano wygraną z Górnikiem Łęczna. Wszystko to jednak przykryła wiktoria w Moskwie ze Spartakiem w 1. kolejce LE.

W międzyczasie na Łazienkowską trafili kolejni piłkarze. Niektórzy za spore pieniądze, z dobrym CV. Problem w tym, że żaden z nich nie był wyborem Michniewicza. Ten szukał piłkarzy mobilnych, zwłaszcza do środka boiska, a dostawał ich przeciwieństwo. System gry opierał na wahadłowych, to w jednym okienku stracił trzech piłkarzy mogących na tej pozycji grać po prawej stronie. Otrzymał też szybkobiegacza Lirima Kastratiego, choć nie wiadomo zupełnie po co. Mioduski zaś zżymał się, że trener kręci nosem na te transfery. - Już wtedy było jasne, że Czesiek długo nie popracuje w Warszawie. Ratowały go wyniki w Lidze Europy. Po Spartaku ograł przecież u siebie jeszcze Leicester. Potem wpadł w spiralę porażek i nie było ratunku - komentuje Dawidziuk.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Jednocześnie dziennikarz opowiada, że w ostatnich tygodniach Michniewicz otrzymywał pełne wsparcie od władz klubu. - Wszyscy pracowali na to, by wyjść z kryzysu. Trener po porażce w Gliwicach był pogodzony z losem. Sam wiedział, że nie jest w stanie nic z tą drużyną zdziałać. Rozstanie nastąpiło w cywilizowany sposób - mówi Dawidziuk. Zdecydowała porażka na wyjeździe z Piastem 1-4, a szkoleniowiec przed spotkaniem odsunął od drużyny kilku niesubordynowanych piłkarzy. Zagrał va banque. To była czwarta porażka z rzędu, a w sumie dziewiąta w sezonie. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście klubowa góra wspierała szkoleniowca. Raczej na to nie wyglądało. Zwłaszcza, gdy zaraz przywrócono zawieszonych.

- Nie ma jednej przyczyny niepowodzenia. Zawiedli rządzący Legią, zmarnowano dwa okienka transferowe, ale jeśli patrzeć tylko na drużynę, to mam wrażenie, że wiele rozegrało się w głowach. Tak im młotkowano, że awans do grupy w pucharach jest najważniejszy, kluczowy, że gdy on nastąpił, to zawodnicy nie potrafili się zebrać na Ekstraklasę. Być może sądzili, że i tak wszelkie straty zdołają odrobić? Tymczasem liga zaczęła odjeżdżać, a wraz z nią nadzieja na dobry wynik - podsumowuje Dawidziuk.


fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Czytaj także:
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. MACIEJ SKORŻA (cz. 1)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. JAN URBAN (cz. 2)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. HENNING BERG (cz. 3)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. STANISŁAW CZERCZESOW (cz. 4)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. BESNIK HASI (cz. 5)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. JACEK MAGIERA (cz. 6)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. ROMEO JOZAK I DEAN KLAFURIĆ (cz. 7)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. RICARDO SA PINTO (cz. 8)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. ALEKSANAR VUKOVIĆ (cz. 9)

Statystyki Michniewicza w Legii

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.