400 legionistów w Lubinie - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Na zakazie

Hugollek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W tym sezonie zimowa przerwa w ekstraklasowych rozgrywkach potrwała wyjątkowo krótko, bo raptem półtora miesiąca. Dzięki temu nie musieliśmy jednak długo czekać na możliwość ponownego ekscytowania się porywającą polską ligą. A tak na poważnie, to po prostu szybciej dało się wspierać Legię, która do tej pory nie daje nam zbyt wielu powodów do radości. Siedemnaste miejsce w tabeli na koniec ubiegłego roku to porażka na całej linii. O winowajcach zaistniałej sytuacji powiedziano, zaśpiewano i wykrzyczano na trybunach już chyba niemal wszystko.

Po listopadowym meczu przeciwko Jagiellonii Białystok przy Łazienkowskiej, podczas którego m.in. spalono wiele szalików i flag różnych klubów, Komisja Ligi zakazała uczestnictwa zorganizowanej grupy kibiców Legii w trakcie trzech kolejnych spotkań wyjazdowych. W praktyce oznaczało to, że miało nie być nam dane jechać do: Krakowa, Płocka i Lubina. O ile zabrakło nas na stadionach Cracovii i Wisły, o tyle w przypadku tego ostatniego miasta na szczęście nigdy nie mieliśmy zbytnich problemów, aby zjawić się w sektorze gości dzięki uprzejmości „Miedziowych”. Nie inaczej zadziało się i tym razem, dzięki czemu finalnie pojawiliśmy się na obiekcie w 400 osób.

Piątkową podróż na pierwszy w 2022 roku wyjazd skutecznie utrudniała policja, która tego dnia czepiała się praktycznie o wszystko, próbując uniemożliwić przejazd naszej grupy i wlepiając mandaty za byle co. Przez to do Lubina dotarliśmy dopiero ok. 20-30 minut przed meczem. Nasze pojazdy zaparkowaliśmy na placu w pobliżu wejścia do sektora gości. Przez tę obsuwę wiadomo już było, że nie zdołamy zameldować się na trybunach w komplecie przed pierwszym gwizdkiem sędziego.

Wejście na stadion odbywało się dość sprawnie, jednak z powodu wspomnianego opóźnienia, wstrzymaliśmy się z prowadzeniem dopingu do 22. minuty meczu, tak aby wszyscy z naszej grupy zdołali zająć miejsca w sektorze gości. Rozpoczęliśmy nieco niemrawo, od „Wojny!” i wyjazdowego „Jesteśmy zawsze tam!”. Stopniowo jednak, chcąc niejako nadrobić stracony czas, nasze śpiewy przybierały na sile. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie wznosiliśmy okrzyki „Piłka nożna dla kibiców!”, dając wyraz naszego niezadowolenia z powodu próby uniemożliwienia nam wspierania Legii na wyjeździe przez ekstraklasowych decydentów. Pozdrowiliśmy również wszystkie nasze zgody.



Nieźle wychodziło nam śpiewanie hitu z Wiednia czy „Tylko Legia, ukochana Legia”, jednak zdecydowanie najgoręcej zrobiło się, gdy wykonywaliśmy nasz wyjazdowy utwór w wersji z Lokeren, podczas którego siadaliśmy i wstawaliśmy, oraz kiedy nasi piłkarze niespodziewanie objęli prowadzenie. Wcześniej bowiem oglądaliśmy na boisku obraz nędzy i rozpaczy, do którego niestety zdołaliśmy się już przyzwyczaić przez ostatnie miesiące obecnego sezonu. Powracający z wypożyczenia do Arki Gdynia Maciej Rosołek pokonał Dominika Hładuna po centrostrzale Josue. Dzięki bramce młodego napastnika od razu nabraliśmy werwy i większych chęci do bardziej żywiołowego dopingu. Ledwo zdążyliśmy zaśpiewać „W tramwaju jest tłok” i zaczęliśmy wkręcać się w „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!”, a padł drugi gol dla Legii. Początkowo wydawało się, że bramki nie ma, jednak po analizie VAR gol został uznany i mogliśmy się cieszyć z podwyższenia prowadzenia nad Zagłębiem. Przed końcem pierwszej połowy czasu starczyło nam już tylko na dwie przyśpiewki: „Legia Warszawa to nasza duma i sława” oraz „Ja kocham Legię, ooo, ooo!”.

Jeśli chodzi o fanów gospodarzy, to nie zjawiło się ich zbyt wielu na stadionie. Młyn wprawdzie świecił pustkami, lecz nie można odmówić garstce zgromadzonych w nim kibiców prób prowadzenia względnie przyzwoitego dopingu dla „Miedziowych”. Wywiesili też transparent „Banan, wracaj do zdrowia! Całe Zagłębie jest z Tobą! MKS OKS”, który był zaadresowany do zmagającego się z problemami zdrowotnymi fana Odry Opole.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Drugą połowę spotkania rozpoczęliśmy donośnym „Mistrzem Polski jest Legia” oraz – po raz kolejny – „Jesteśmy zawsze tam!”. Gdy zaczęliśmy uskuteczniać „Do boju, Legio marsz!”, futboliści w pomarańczowych trykotach zdobyli kontaktową bramkę. Artura Boruca pokonał Patryk Szysz – ten sam, o pozyskanie którego ostatnio stara się zarząd Legii; i trzeba przyznać, że zrobił to w pięknym stylu. Gol miejscowych podziałał na nas mocno motywująco, tak że staraliśmy się zagrzewać naszych grajków do zapierniczania po murawie. Donośnie i długo wykonywana przyśpiewka „Legia gol, allez allez”, podczas której dodatkowo nakręcaliśmy się mocniej poprzez przysiadanie i wstawanie, miała swoją moc. Bardzo dobrze wykonywaliśmy także hit z Wiednia oraz melodyjną wersję „Jesteśmy zawsze tam!”. W naszym repertuarze znalazły się także m.in.: „Niepokonane miasto”, „Czarna eLka” czy „Dziś zgodnym rytmem”. Nie zapomnieliśmy „pozdrowić” funkcjonariuszy policji, którzy utrudniali nam dostanie się do Lubina.

Prawdziwy przełom w naszych śpiewnych zmaganiach nastąpił jednak dopiero podczas wykonywanego przez kilkanaście minut „Hej, Legia gooool!”, gdy kierujący tego wieczora naszym dopingiem Michał zaczął „wędrówkę” z megafonem po schodach ku górze sektora. Swoją charyzmą i pozytywnym nastawieniem nakręcał nas do jeszcze bardziej wytężonej pracy wokalnej. Dzięki temu niemal natychmiast poziom decybeli wydobywających się z naszych gardeł przybrał znacząco na sile, a do tego świetnie się bawiliśmy. Wydaje się, że donośne dźwięki z naszego sektora musiały dotrzeć do uszu grajków, jako że ci na kilka minut przed końcem postawili przysłowiową kropkę nad „i”. W 88. minucie wypożyczony w styczniu Paweł Wszołek, który chwilę wcześniej wszedł na boisko, pokonał golkipera miejscowych w wyniku błędu popełnionego przez Kopacza. Ucieszyliśmy się z trzeciej bramki, bo piłkarze poczynili mały krok w dobrym kierunku, jednak trzeba szczerze przyznać, że ich styl gry pozostawiał sporo do życzenia.

Na odchodne odśpiewaliśmy jeszcze hymn Legii i „Żyletę” i niemal w tym samym momencie arbiter Lasyk odgwizdał koniec meczu. Piłkarze nie otrzymali od nas ani podziękowań ani oklasków. Muszą się nauczyć, że na takowe należy sobie odpowiednio zapracować i zasłużyć, a do tego jeszcze daleka droga.

Szczęśliwie nie musieliśmy długo czekać na opuszczenie stadionu – po około 20 minutach byliśmy wolni i mogliśmy się wspólnie udać w podróż powrotną do stolicy.

Przed nami pierwsze w tym roku kalendarzowym spotkanie przy Łazienkowskiej. W najbliższą niedzielę o godzinie 17:30 legioniści zmierzą się z Wartą Poznań – jedną z niewielu ligowych drużyn, z którą zdołali w tym sezonie wygrać na wyjeździe. Spotkanie to zostanie zadedykowane zmarłemu w styczniu Wiktorowi Bołbie – twórcy i kustoszowi Muzeum Legii oraz wieloletniemu redaktorowi nieistniejącego już tygodnika „Nasza Legia”. Oprócz tego każdy kibic, który zdecyduje się przyjść 13 lutego na Estadio WP, będzie miał możliwość zakupu specjalnego biletu-cegiełki (droższego o pięć złotych) na leczenie Łucji Bołby – wnuczki Wiktora, która zmaga się z wadą rąk. Ponadto, klub sam dołoży pięć złotych do każdego karnetowicza, który zdecyduje się wspierać Legię w niedzielę. Wcześniej jednak zachęcamy do wspierania naszych koszykarzy i siatkarzy. Ci pierwsi rozegrają dwa mecze: w środę o godzinie 17:30 spotkanie pucharowe z niemieckim Bayreuth, a w niedzielę o 15:30 w lidze ze Stalą Ostrów Wielkopolski. Ci drudzy natomiast zmierzą się w sobotę o 17:00 z Lechią Tomaszów Mazowiecki.

W sektorze zawisły flagi: „Ultras Legia”, „(L)egia Fans”, „Legioniści”, „Dolny Śląsk”, „Wola”, „UZL”, „Warriors” i „Ludzie wierni barwom – Szczecinek”

Frekwencja: 5237
Liczba kibiców gości: 400
Flagi: 8

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.