REKLAMA

Nasze oceny

Plusy i minusy po meczu z Wartą

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W niedzielę legioniści zagrali fatalnie. Zespół pokazał, że bez Josue nie funkcjonuje i ostatecznie przegrał 0-1 z Wartą Poznań. Zapraszamy do ocen, jakie wystawiliśmy warszawiakom.

Maik Nawrocki - Jako jeden z niewielu legionistów zagrał nieźle, a na pewno nie słabo. Przede wszystkim Nawrocki nie popełniał błędów, a dodatkowo wygrał aż 16 z 20 pojedynków (80%). Był pewny w swoich interwencjach oraz skutecznie przeszkadzał poznaniakom. Chwilę po zmianie stron oddał strzał, jednak zdecydowanie była to za słaba próba. W doliczonym czasie gry skutecznie powstrzymał rozpędzonego rywala.

Matthias Johansson - Początek miał obiecujący, był bardzo aktywny i pewny w swoich interwencjach. W 16. minucie znakomitym podaniem na kilkadziesiąt metrów obsłużył Lopesa, który nie opanował piłki. Do 23. minuty było naprawdę nieźle, lecz później wszystko się posypało. Przy trafieniu poznaniaków Szwed powinien dwukrotnie wybić futbolówkę jak najdalej się da, ale ta jednak wracała w pole karne legionistów, przez co dał szansę strzelenia gola Warcie. Zdecydowanie mógł zapobiec stracie bramki. Później dwukrotnie zapominał pokryć Trałkę, który znajdował się w stuprocentowej okazji na wpakowanie futbolówki do siatki, a warszawiaków uratowało tylko szczęście.

Paweł Wszołek - W pierwszej połowie był praktycznie niewidoczny. Popisał się jednym celnym dośrodkowaniem, to właściwie tyle. Po zmianie stron miał więcej szans na dogranie, jednak zagrywał słabo, często za lekko lub niedokładnie. Oddał celny strzał w 85. minucie, ale dobrze z tym uderzeniem poradził sobie Lis. Na boisku jakby go nie było, a kiedy już się kibicom zaprezentował, to zdecydowanie w złym świetle.

Lindsay Rose - Przy golu Warty zapomniał o kryciu, przez co osamotniony w polu karnym był Szymonowicz. Rose zachował się fatalnie, brakowało jakiejkolwiek chęci odbioru piłki. Jego występ w Lubinie dał kibicom nadzieję, że może być ważnym ogniwem w Legii, jednak w niedzielę wrócił stary, słaby Rose. Warto go pochwalić za późniejszą ambitną grę, jednak trzeba również rozróżnić walkę i grę na pograniczu czerwonej kartki. Po godzinie gry stoper fatalnie potraktował Szelągowskiego, który z urazem musiał opuścić murawę. Z pewnością był lepszy sposób na przerwanie akcji niż wjazd w nogi 19-latka. Rose miał różne momenty, jednak więcej było tych złych, kiedy był elektryczny i niepewny.

Bartosz Slisz - Na murawie spędził zaledwie 45 minut. Oddał jeden celny, lecz niegroźny strzał. Poza tym podjął wiele błędnych decyzji. Często mówi się, że Slisz nie jest od kreowania, więc nie możemy go za nie rozliczać, jednak w niedzielę na murawie nie było żadnego zawodnika, który byłby w stanie stworzyć składną akcję. Za kreowanie brał się Slisz, ale nie wyglądało to najlepiej. Nie popisał się niczym szczególnym.

Patryk Sokołowski - Jego debiut w Lubinie był słaby, jednak niedzielne spotkanie z Wartą było jeszcze gorsze. Sokołowski popełniał sporo błędów. Choć na początku sam je również naprawiał, to z czasem nie było tak kolorowo. Brał się za rozgrywanie, szukał kolegów w ofensywnie, jednak brakowało pomysłu oraz dokładności, gdyż nawet w prostych sytuacjach gubił futbolówkę. W odbiorze również grał źle, za łatwo był mijany, poznaniacy nie mieli z nim najmniejszych problemów. Zszedł z boiska w 84. minucie.

Ernest Muci - Był autorem pierwszego celnego strzału Legii, jednak zaznaczmy, że miał on miejsce w 45. minucie... Piłkę z łatwością wyłapał Lis. Starał się, miał ambicję, ale wszystkie jego decyzje były bardzo przewidywalne lub po prostu złe. Zabierał się z futbolówką, miał pomysł, po czym szybko odbierali mu ją rywale. Zszedł z boiska w 58. minucie.

Rafael Lopes - Wyglądał nieporadnie i słabo. Portugalczyk dosłownie nic nie robił na murawie. Kiedy już otrzymywał futbolówkę, nie wiedział, co z nią zrobić, a najczęściej ją gubił. Wystawienie takiej trójki z przodu przez trenera Aleksandara Vukovicia to było samobójstwo. Opuścił murawę w 74. minucie.

Tomas Pekhart - Pierwszy strzał oddał w 84. minucie, lecz nie trafił w światło bramki. Obrazuje to, jak legioniści wyglądali w ofensywie. Zero jakichkolwiek groźnych, składnych akcji. Uważam, że w takim momencie, w jakim jesteśmy, kiedy Legia prezentuje fatalny poziom, Czech się po prostu nie sprawdza. Nikt, oprócz Ciepieli, który pojawił się na murawie w samej końcówce, nie był w stanie posłać futbolówki na jego głowę.

Filip Mladenović - Jeżeli ktoś myślał, że nowy rok, nowy "Mladen", to Serb zdążył go wyprowadzić z błędu. W 40. minucie powinien pozbyć się piłki, wybić ją, a nie potrafił zażegnać zagrożenia. Na szczęście obyło się bez konsekwencji. W defensywie grał bardzo niepewnie, gubił się i podejmował złe decyzje. W ofensywie nie zaprezentował nic ciekawego. Słabiutki występ.

Artur Boruc - W 9. minucie pewnie wyłapał strzał Szczepańskiego. Przy bramce poznaniaków nie miał za wiele do powiedzenia. Później był bezrobotny. W 70. minucie zachował się głupio i bezmyślnie, a jego wybryk kosztował utratę zawodnika, gdyż otrzymał czerwoną kartkę. Dodatkowo, rywale mieli szansę na gola po uderzeniu z jedenastu metrów, ale Zrelak przestrzelił. Boruc niepotrzebnie popchnął piłkarza Warty. Ciężko nawet mówić o jakiejś prowokacji, bramkarz po prostu nie wytrzymał i osłabił zespół. To nie powinno się wydarzyć.

Zmiennicy

Bartłomiej Ciepiela - Wszedł na boisko w 58. minucie. Z dobrej strony pokazał się w 83. minucie, kiedy przyjął kierunkowo futbolówkę i zagrał prostopadle. Szkoda, że gdy piłka do niego wróciła, podał niecelnie. Kilka minut później świetnie dograł na głowę Pekharta. To była dobra zmiana młodego zawodnika, wprowadził na boisko powiew świeżości. Niestety, w samej końcówce przydarzyły mu się błędy, który naraziły Legię na kontrataki Warty.

Jurgen Celhaka - Wszedł na murawę po pierwszej połowie. Nie wyglądał najgorzej, sądzę że lepiej od Slisza czy Sokołowskiego. Zwyciężył w ośmiu z jedenastu pojedynków (73%). Akurat Albańczyk, jako jeden z niewielu legionistów, zostawił po sobie niezłe wrażenie.

Cezary Miszta - Wszedł na murawę w 74. minucie. Co prawda nie wybronił rzutu karnego, jednak najważniejsze jest to, że piłka nie wylądowała w siatce. Nie miał za wiele pracy, lecz warto go pochwalić za świetne działanie poza boiskowe. Fryzura golkipera podczas niedzielnego spotkania nie była przypadkowa, gdyż Miszta wsparł w ten sposób chorego chłopca, Aleksa.

Szymon Włodarczyk - Wszedł na murawę w 84. minucie. Grał za krótko, aby oceniać.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.