Fani Legii w Niecieczy - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Ultras w polu kukurydzy

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Za nami wyjazd do Niecieczy, gdzie nie byliśmy parę lat. Dotychczas piłkarze Legii w rywalizacji z Termaliką nigdy nie zdobyli tam choćby punktu, a sobotni mecz rozgrywany był pomiędzy dwiema najgorszymi drużynami ligi. Wysoka porażka w Niecieczy oznaczałaby spadek Legii na ostatnie miejsce w tabeli.

W sobotę przez cały kraj przechodziły niesamowite wichury, ale wiejący z prędkością powyżej 100 km/h wiatr nie był w stanie powstrzymać fanatyków Legii od wyjazdu do małopolskiej wsi. Nieciecza liczy obecnie niewiele ponad 700 mieszkańców, a posiada stadion w polu kukurydzy, którego mogą zazdrościć kluby z wielu miast. Sektora gości natomiast mogliby zazdrościć w Częstochowie, gdzie ostatnio przygotowano dla przyjezdnych prawdziwą klatkę, w której brakuje jedynie lin dla małp.

Droga z Warszawy do Niecieczy przebiegała w miarę sprawnie, choć niestety z niepotrzebnym balastem. Ostatnie kilometry pokonywaliśmy w dość mozolnym tempie. Na przystadionowy parking dotarliśmy dość późno, bo mniej więcej kwadrans przed rozpoczęciem meczu. To też sprawiło, że do sektora gości, na który otrzymaliśmy 393 bilety, wchodziliśmy niemal do końca pierwszej połowy. Zdecydowanie sprawniej wchodzenie odbywało się na pozostałych trybunach stadionu, a mniej więcej 250 osób miało ogarnięte wejściówki również na trybunę gospodarzy, przylegającą do sektora gości. W związku z powyższym w pierwszej połowie nie prowadziliśmy dopingu. Ograniczyliśmy się do śledzenia pasjonującego widowiska nazywanego nieprzypadkowo "dnem dna". Łącznie Legię na tym wyjeździe wspierało ok. 650 osób.



Gospodarze wypełnili stadion po brzegi - wszystkie bilety wyprzedano już cztery dni przed rozpoczęciem spotkania. Miejscowi na mecz z Legią przygotowali atrakcje ultras z najwyższej półki. Najpierw na wyjście piłkarzy miała miejsce folioniada w barwach (na dwóch sektorach), później zaprezentowali w młynie sektorówkę, a na koniec - flagowisko. Mimo dobrze nabitego młyna, doping "Słoni" stał na mocno przeciętnym poziomie, co doskonale było słyszalne w pierwszej części meczu, kiedy sami nie dopingowaliśmy.



Przed przerwą w sektorze gości wywiesiliśmy dwie flagi - sporych rozmiarów płótno "Legia Warszawa" oraz "Legijna Emigracja". I wraz z początkiem drugiej połowy ruszyliśmy z dopingiem, którym kierował "Szczęściarz". Doping wychodził nam całkiem przyzwoicie, a najgłośniej śpiewane regularnie co jakiś czas "Jesteśmy zawsze tam..." oraz "Hej Legio, jazda z k...i!". Świetnie wychodził nam również - biorąc oczywiście pod uwagę naszą liczbę oraz akustykę - "Hit z Wiednia". Po kilkunastu minutach drugiej połowy w Niecieczy pojawiła się rzecz rzadko widziana, a mianowicie pirotechnika. W sektorze gości odpalonych zostało 25 rac oraz stroboskopy. Ultrasi Legii kolejny raz pokazali, że ubarwiać można nie tylko te najważniejsze kibicowsko spotkania.

W drugiej połowie tak zwany "szybki Lopes" już po dziesięciu minutach od wejścia na murawę ukarany został drugą żółtą kartką i osłabił drużynę. Wtedy też trzeba było skupić się na obronie jakże cennego punktu na niezwykle trudnym terenie. Zaangażowania i walorów piłkarskich nie docenili fanatycy z Łazienkowskiej, bowiem z trybun niosło się kilkakrotnie - "Legia grać, k... mać!", zaś pod adresem właściciela klubu skandowano "Mioduski, ch... ci na imię". Relacje z obecnym prezesem klubu doszły do takiego momentu, że trudno wyobrazić sobie dalszą wspólną egzystencję. Nic więc dziwnego, że na najbliższym meczu przy Ł3 legioniści zapowiedzieli pożegnanie Dariusza Mioduskiego.



Podczas meczu nie było jednak nawet chwili przestoju w dopingu. Zaśpiewaliśmy m.in. "Warszawę" na dwie strony z kibicami, którzy zasiedli obok sektora gości. Pod adresem miejscowych skandowano z kolei "Przyszliście chamy, dlatego że my tu gramy". Chwilę po końcowym gwizdku sędziego w kierunku naszych kopaczy zaintonowano "Czy przypomnieć wam szmaciarze o rozmowie w autokarze?!", następnie zaś graczy pożegnano krótkim "Wy-pier...ć!". "Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my" - skandowaliśmy kiedy już trybuny obiektu w Niecieczy pustoszały. Do fatalnych wyników zdążyliśmy już przywyknąć, ale przesadnej radości z powodu punktu wywalczonego w Niecieczy nie było. Możemy sobie żartować, wspominać o mitycznym, zaległym meczu z Termaliką, ale zupełnie serio, jak tak dalej pójdzie, w przyszłym sezonie na kolejny wyjazd do Niecieczy przyjdzie nam jechać już w rozgrywkach I ligi.



Po meczu czekaliśmy ok. 20 minut na opuszczenie stadionu. Policja postanowiła się wykazać i wyjście z sektora, tak zwany lokalny "wybieg dla słoni", zawężono do ciasnego przejścia. Tam próbowano wyłapać osoby odpalające piro, a wszystkich opuszczających trybuny nagrywano na dwie kamery.

Po zapakowaniu się do fur dość szybko ruszyliśmy w drogę powrotną. Ponownie towarzyszyły nam kaski, które zmieniały obstawę wraz ze zmianą województwa. W najbliższy piątek, bez żadnych wymówek, przychodzimy na Łazienkowską na mecz z Wisłą, na którym planowane jest symboliczne pożegnanie obecnego właściciela Legii.

Frekwencja: 4564
Kibiców gości: ok. 650 (w tym 393 w sektorze gości)
Flagi gości: 2

Autor: Bodziach


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.