Żyleta na meczu ze Śląskiem - fot. Michał Wyszyński
REKLAMA

Relacja z trybun: Skoro kopią jak fujarki, przyszło nam grać w poniedziałki

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Fakt, że Legia rozgrywa mecz ligowy w poniedziałek, najlepiej oddaje, jak tragicznie idzie naszej drużynie w obecnym sezonie. To też czas, który pokazuje, kto faktycznie jest z Legią na dobre i na złe. Ten egzamin w poniedziałkowy wieczór zdało ok. 8,5 tys. osób. Niewiele, ale i tak trochę więcej niż obecnych było na ostatnim spotkaniu Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna.

To pierwszy poniedziałkowy mecz przy Łazienkowskiej od pięciu lat. Poprzedni miał miejsce w połowie kwietnia 2017 roku, Legia mierzyła się - tyle że w Poniedziałek Wielkanocny - z Koroną Kielce. Wówczas na naszym stadionie obecnych było blisko 18 tysięcy osób. Tym razem, chociaż nie ma już żadnych ograniczeń pod względem liczby widzów na stadionie z powodów covidowych, było nas o 10 tysięcy mniej. Początek meczu zaplanowano na godzinę 19:00, więc mimo wszystko po pracy czy szkole dało się na Ł3 dojechać. Na stadion trzeci raz z rzędu przybyliśmy ubrani na czarno. W sporej liczbie w koszulkach z hasłem "#MioduskiWON!". Przy wejściu na trybuny Nieznani Sprawcy prowadzili zbiórkę na oprawy. Zdecydowanie najlepiej wypełniona była Żyleta i jak zwykle nadawała ton atmosferze na meczu.

W pierwszym kwadransie pozdrowiliśmy wielkiego legionistę i wspaniałego człowieka zarazem, pracującego do wtorku jako trener Śląska Wrocław. "Jaceeeeek Magieraaaaa" - ryknęła Żyleta doskonale znanym hitem sprzed paru lat na melodię "Hitu z Wiednia". W naszym repertuarze nie zabrakło również przyśpiewki "Chociaż ciężki jest czas...". Oczywiście nie mogliśmy nie zaśpiewać zajebistej pieśni, która kilka dni wcześniej miała swój debiut na ćwierćfinałowym spotkaniu Pucharu Polski. Tym razem nie potrzeba było "rozgrzewki" - ci, którzy byli na meczu z Górnikiem, pamiętali ją doskonale, ci którzy nie byli (i niech żałują już zawsze!), mieli okazję zapoznać się z jej mocą, odsłuchując filmiki z dopingiem. I tak przez mniej więcej kwadrans niosło się "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się, znów bym Tobie, Legio oddał życie swe!". Zachęciliśmy do wspólnych śpiewów fanów z pozostałych trybun. Naprawdę jest moc - ta pieśń fantastycznie się niesie, szczególnie gdy wykonujemy ją z pełnym zaangażowaniem wokalnym, nie tylko "rycząc".



Oczywiście nie mogło zabraknąć uprzejmości pod adresem przyjezdnych. Wrocławianie przyjechali do Warszawy furami w 279 osób, w tym Motor Lublin (30). W sektorze gości wywiesili dwie flagi na górnej kondygnacji. Tam też zawisł transparent "Bartek PDW". Piętro niżej zasiadł wrocławski KKN z flagą. Z naszej strony śpiewana była pieśń "Nasza Legia najlepsza w Polsce jest, pier... WKS", pojawiły się również "Deszcze niespokojne" i "Cała Polska j... Śląska". I to by było na tyle uprzejmości z naszej strony. Podobno wrocławianie coś tam wymyślili podczas naszej nowej pieśni. Mało inteligentnego, dodajmy, ale czego się w sumie można spodziewać po malinowych nosach? Zresztą mieszkańcy Breslau pokaz inteligencji dali po przerwie, wywieszając w swoim sektorze transparent o treści "Niech ruskich symboli nie oglądają nasze dzieci i wnuki, wyburzmy Pałac Kultury i Nauki".

Oczywiście na Żylecie nie mogło zabraknąć delegacji legionistów z Dolnego Śląska z czerwono-biało-zieloną flagą "Dolny Śląsk". W pierwszej części spotkania legioniści zaintonowali, tak jak na poprzednich meczach, pieśni dotyczące sytuacji na Wschodzie - "Je... ruskich i Putina, hej!", "Ruska k... aejaejao" oraz "Je... Putina, mordercę i skur...na". Ta ostatnia, tak jak w środę, śpiewana była również na dwie strony.



Fajerwerków na boisku nie było, ale zdążyliśmy do tego przywyknąć. Bezbramkowy remis w poniedziałkowy wieczór i tak zapowiadał się lepiej niż n-ta porażka. Wierzyliśmy jednak, że uda się coś zmienić i zdzieraliśmy gardła. W drugiej połowie świetnie wychodziło nam "Ole ole, ole ola". Aż w końcu piłkarze zaskoczyli nawet największych niedowiarków i zdobyli bramkę! Natychmiast, bez chwili wytchnienia, ruszyliśmy po golu z pieśnią "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się". Była piekielna moc - brawo dla obecnych za zaangażowanie.



W samej końcówce, kiedy trzeba było murować bramkę i bronić wyniku, śpiewaliśmy głośno "Nie poddawaj się, ukochana ma". Najważniejsze, że udało się wywalczyć komplet punktów i wydostać się ze strefy spadkowej. Aktualna postawa na boisku nieco nas cieszy, ale trudno by w pełni satysfakcjonowała, więc po końcowym gwizdku fanatycy zaintonowali "Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my". Na koniec zaś pod adresem wciąż aktualnego prezesa zaintonowano - "Mioduski out, Mioduski won, Mioduski wypie...j stąd!".

Przed nami dwa kolejne "szlagiery" z rywalami z tak zwanej górnej półki, z którymi przyszło nam walczyć o utrzymanie. W piątek udamy się do Łęcznej na mecz z Górnikiem, z kolei w przyszły wtorek zagramy zaległy mecz z Termaliką przy Łazienkowskiej. To ten mityczny, zaległy mecz, za który wszyscy w pamięci doliczali sobie trzy punkty. Warto pamiętać, że od przyszłego wtorku tego zaległego spotkania już nie będzie, ale liczymy, że te trzy punkty zostaną doliczone.

P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent "Kryniek PDW".

Frekwencja: 8677
Kibiców gości: 279
Flagi gości: 2

Autor: Bodziach

Fotoreportaż z meczu - 40 zdjęć Woytka
Fotoreportaż z meczu - 24 zdjęcia Kamila Marciniaka
Fotoreportaż z trybun - 30 zdjęć Michała Wyszyńskiego

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.