Fani Legii w komplecie (302 os.) w sektorze gości w Częstochowie - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Koniec marzeń o pucharach

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Już od dłuższego czasu wiadomo było, że jedyną przepustką dla Legii, by w sezonie 2022/23 zagrać w europejskich pucharach, będzie zdobycie Pucharu Polski. Dotychczas droga w "turnieju tysiąca drużyn" była dość łatwa, ale na ostatnim etapie walki o finał trafiliśmy na mocnego piłkarsko przeciwnika, jakim jest w tym sezonie Raków.

W piłce nożnej niespodzianki zdarzają się, więc i my wierzyliśmy, że takową uda się sprawić przy okazji półfinału w Częstochowie. Na stadionie Rakowa nie dane nam było gościć od lat. Dwa i pół tygodnia temu, przy okazji meczu ligowego, w Częstochowie nie było możliwości wpuszczenia grupy kibiców Legii z powodu problemów z sektorem gości. Chociaż wszystkie prace w nim zakończone zostały wcześniej, oficjalnie nie było jakiegoś dokumentu dopuszczającego tę ekskluzywną trybunę do użytku. W lutym 2020 roku byliśmy na wyjazdowym meczu z Rakowem (w komplecie, 384 os.), tyle że w Bełchatowie, bo tam RKS rozgrywał wówczas domowe spotkania. Z kolei nasza ostatnia wyprawa do Częstochowy, która miała miejsce w marcu 2019 roku na ćwierćfinał Pucharu Polski, zakończyła się odbiciem od bram. Nasza 732-osobowa grupa nie została wpuszczona na stadion - zaoferowano nam wówczas... 250 wejściówek.



Tym razem Raków przekazał do Warszawy 302 wejściówki, bowiem tyle dokładnie oficjalnie może pomieścić sektor gości, który od początku rundy wiosennej wzbudził zainteresowanie mediów, jako miejsce nieprzystające do przyjmowania ludzi. Po medialnym oburzeniu w Częstochowie rozpoczęto prace, dzięki którym delikatnie zwiększono widoczność, likwidując część słupów od strony murawy, ale w sumie komfortu oglądania to zbytnio nie poprawiło. Na dodatek od góry klatka jest przykryta siatką. Przez co piłki wykopane przez piłkarzy lądowały nad naszymi głowami i tak wisiały do końca spotkania.



Droga do "Świętego miasta" przebiegała bardzo sprawnie. Fury mogliśmy zostawić na "parkingu" pomiędzy lokalnymi ruderami. Drogę z wspomnianego parkingu, jakiego nie uświadczymy w żadnym miejscu w Polsce, przemierzaliśmy mocno na około, w licznej eskorcie policji. O tym, że w mijanych ruderach ktokolwiek mieszka, można było dowiedzieć się po meczu, kiedy wewnątrz częstochowskich penthouse'ów paliło się światło, a mieszkańcy wyglądali przez okno, spozierając na ekipę ze stolicy. Samo dojście na sektor gości znajduje się przy drodze, którą miejscowi zmierzają na swoje trybuny, którymi jeździ również komunikacja miejska.

Wejście na sektor gości było szybkie i sprawne. W klatce wywiesiliśmy dwie flagi (bo na tyle wystarczyło miejsca) - "Legia Warszawa i "Jesteśmy waszą Stolicą". Prowadzenie dopingu z podwyższenia było niemożliwe, ze względu na konstrukcję klatki zamkniętej od góry. Niedługo po tym jak zaznaczyliśmy swoją obecność głośnym "Jesteśmy zawsze tam...", miejscowi szybko ruszyli z wcześniej przygotowanymi okrzykami - "Wy śpiewacie, my jeździmy" oraz "Jako jedyni po całej Polsce jeździmy". W odpowiedzi usłyszeli krótkie "Hej k...y zmierzcie gorączkę". Chyba podziałało, bo na jakiś czas skończyli napinkę.



Początkowo młyn gospodarzy był mocno przerzedzony, ale jeszcze w pierwszej połowie wypełnił się do ostatniego miejsca. Podobnie jak cały stadion, na którym stawiło się 5,5 tysiąca kibiców. Miejscowi powody do radości mieli już w 5. minucie gry, kiedy strzelili bramkę. My z kolei staraliśmy się dopingować jak najgłośniej, nie zwracając uwagi na niekorzystny wynik.

W drugiej połowie, w sektorze gości po raz kolejny w tym sezonie, odpalona została pirotechnika - nieco ogni wrocławskich. Parokrotnie w trakcie meczu "pozdrawialiśmy" przyjaciół Rakowa z Kędzierzyna, okrzykiem "Chemik Kędzierzyn wsadził ku...sa do jeżyn". W drugiej połowie miał miejsce kilkominutowy przerywnik, w formie "kulturalnego kącika życzeń", przy okazji którego było co nieco o panu Zdzisławie, po raz kolejny o jeżynach z Kędzierzyna, pojawił się też okrzyk "Gwardia Koszalin wsadziła ch...a do malin". Pod adresem miejscowych zarzuciliśmy "Medaliki piją siki" oraz "Fani Rakowa przyjęli ch...ja do rowa".



Jeśli chodzi o nasz doping, to mieliśmy momenty lepsze i przeciętne. Najgłośniej wychodziła nam pieśń "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się...". Nieźle również przez ostatnich 10 minut śpiewaliśmy "Nie poddawaj się, ukochana ma...", wciąż wierząc w odmienienie losów spotkania. Niestety to nie miało miejsca, i awans do finału wywalczyli gospodarze. Ci świętowali ten sukces okrzykiem "Śpiewa cała Częstochowa, puchar Polski dla Rakowa". My z kolei wiemy już, że w przyszłym sezonie nie zobaczymy Legii na europejskim szlaku.

Po zakończeniu meczu pozdrowiliśmy byłego zawodnika naszego klubu - Vako Gwilię, a jak się okazuje sporym zaskoczeniem dla miejscowych były nasze pozdrowienia dla pochodzącego z Warszawy legionisty, a obecnie trenera klubu z Częstochowy, Marka Papszuna.

Stosunkowo szybko, bo po niespełna 30 minutach, kiedy miejscowi rozeszli się do swoich pozbawionych ubikacji domostw, mogliśmy opuścić stadion i raz jeszcze podziwiać częstochowskie apartamentowce w drodze na nasz parking. Droga powrotna szybka i sprawna. A już w sobotę czeka nas kolejny, tym razem zdecydowanie najliczniejszy w tym roku wyjazd. Przy okazji meczu Lech - Legia, wiadomo, że na trybunach obecny będzie komplet, ponad 40 tysięcy widzów. Wszystkie bilety na sektor gości rozeszły się bardzo szybko, ale czy ostatecznie będzie nam dane zasiąść na poznańskim stadionie, na razie nie wiadomo. Działacze Lecha kolejny raz próbują blokować, oczywiście wraz z wielkopolską psiarnią, przygotowaną przez nas oprawę, na co nie zamierzamy się godzić.

Frekwencja: 5500
Kibiców gości: 302
Flagi gości: 2

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.