Josue po meczu z Pogonią - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo po niedzieli: Światło

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Rzadko zdarza mi się zirytować na porażkę Legii. Może dlatego, że w tym sezonie zdążyłem się już przyzwyczaić? Za nami 50 meczów, w których „Wojskowi” przegrali aż 22 razy, odnieśli tyle samo zwycięstw i sześciokrotnie zremisowali. Porażka w Szczecinie była jednak wyjątkowo frustrująca.

Nie pamiętam bowiem meczu, w którym grająca w przewadze liczebnej Legia straciła gola, a nawet dwa, i przegrała. Co więcej, było to spotkanie, w którym warszawianie jako zespół prezentowali się zupełnie przyzwoicie. Kłopot w tym, że jakość piłkarzy jest dramatycznie niska. Oglądamy najgorszych piłkarzy z elkami na koszulkach od wielu lat.

Latem zespół awansował do Ligi Europy, bo do tego został odpowiednio przygotowany, ale nawet wtedy było wiadomo, że to wynik ponad stan. Czesław Michniewicz postawił wszystko na puchary i wygrał, ale miał świadomość, że to odbije się w lidze. Jak to wówczas mówił „nie da się z jedną d… iść na dwa wesela”. Nie pozwalała na to wąska, źle zbalansowana kadra, która i tak była znacznie silniejsza od dzisiejszej. Gwiazdy wakacji, jak Boruc, Juranović, Luquinhas i Emreli, to piłkarze, których albo już nie ma w klubie, albo są na wylocie i nie grają. A to wszystko oczywiście, zdaniem znanego wizjonera, 90% winy Michniewicza.



Można się zatem zżymać, że w Szczecinie i w większości innych spotkań wiosną, legioniści usilnie próbują wrzutek w pole karne, opierają grę o Josue, a trenerzy drżą o jego dyspozycję. Kto jednak w tej ekipie potrafi pograć piłką? Kiwnąć? Wygrać pojedynek? Środek pola jest statyczny i przewidywalny. Slisz ma siedem razy więcej kartek niż asyst i goli łącznie, Sokołowski to ćwierć piłkarza z czasów występów w Piaście, a Celhaka… Nie wiem, co powiedzieć o Celhace, poza tym że nie spodziewam się, by kiedyś zagrał w klubie lepszym od Legii. Na skrzydłach wyróżnia się Wszołek, który jest przecież jednak zawodnikiem dość mocno ograniczonym technicznie, ale i tak mniej niż Skibicki, nie wspominając o szybkobiegaczu Kastratim kompletnie nie nadającym się do czegokolwiek i po prostu niepotrzebnym w Warszawie. Kreowany na zbawiciela zanim nawet kopnął piłkę na treningu. Verbić okazał się zaś typowym graczem wpadającym tu na chwilę - nie pokazał niczego, co by predestynowało do dalszej gry przy Łazienkowskiej. Rosołek raz trafi, raz nie trafi, ale jeszcze niedawno nie bardzo łapał się w pierwszoligowej Arce. Pekhart miał sezon życia, był królem strzelców, ale to było rok temu. Czyli jednak dość dawno. No i nigdy nie radził sobie dobrze w grze kombinacyjnej, że tak to spróbuję subtelnie ująć. Do takiej gry nieźle nadaje się Lopes. Problem w tym, że Portugalczyk zbyt rzadko potrafi wybić się ponad przeciętność, a przy swych brakach szybkościowych jest łatwy do rozczytania przez rywali. Zatem jak inaczej grać? Co innego można wymyślić w ofensywie z takim materiałem?

Twarzą tej drużyny jest Josue, ale nie dlatego, że jest najlepszy, choć jest. To piłkarz ze świetnym podaniem, przeglądem boiska, kreatywny i z dobrym strzałem. Jednocześnie gra zbyt wolno, tak jak i biega. Brakuje mu regularności, nierzadko znika. Jest niewątpliwie liderem, ale jako taki nie potrafi pociągnąć zespołu za sobą, zmotywować, choć akurat jemu zawsze zależy. Josue to bardzo dobry piłkarz do bardzo dobrej drużyny, w której koledzy rozumieliby jego intencje, potrafili znacznie częściej wykorzystywać. Krótko mówiąc, takiej, której on nie musi sam ciągnąć za uszy. W tych lepszych jednak nie ma miejsca dla Josue. Pozostaje mu więc robić za gwiazdę w Warszawie, choć nie zdziwiłbym się, gdyby latem mu się to jednak odwidziało.

Co zatem może zmienić się w drużynie wraz z przyjściem nowego trenera? Wszystko wskazuje na to, że potrzebna będzie kolejna, jak co pół roku, rewolucja personalna, na którą nie ma jednak pieniędzy. Są za to rekordowe długi i pierwsza od 12 lat pauza w europejskich wojażach. Na czym więc opierać optymizm, że teraz będzie lepiej? Bo tym razem transferów nie zrobi Radosław Kucharski? To za mało, zwłaszcza że to nie on jest głównym, a na pewno nie jedynym winowajcą legijnej degrengolady. Do tego warto jednak pamiętać, że ligowa czołówka to kluby poukładane, od dłuższego czasu trzymające się określonej filozofii funkcjonowania. Czarno więc widzę próbę powrotu na szczyt.

Ale ta ciemność wcale nie musi być straszna. Zwłaszcza jeśli w gabinecie obecnego prezesa w końcu na dobre zgaśnie światło.

Jakub Majewski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.