Patryk Sokołowski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Pod lupą LL! - Patryk Sokołowski

Woytek, źródło: InStat / Ekstraklasa - Wiadomość archiwalna

Kiedy w zimę Patryk Sokołowski przychodził z Piasta Gliwice do Legii Warszawa, wydawać by się mogło, że będzie solidnym wzmocnieniem środka pola. Niestety do tej pory wychowanek Legii głównie zawodził i zdecydowanie nie dawał tyle, ile w byłym klubie. Postanowiliśmy sprawdzić jak „Sokół” spisał się z Górnikiem Zabrze.

Praca w defensywie
Zacznijmy od zadań defensywnych obserwowanego przez nas zawodnika. Choć Legia szybko wyszła na prowadzenie, to Górnik co jakiś czas odgryzał się swoimi ofensywnymi zapędami. Na początku meczu, mając dwóch zawodników na plecach, bardzo dobrze wyszedł spod pressingu podopiecznych trenera Jana Urbana i wywalczył rzut z autu. W 34. minucie z akcją ruszyli goście, ale Sokołowski bardzo dobrze przeczytał podanie Lukasa Podolskiego, który kilka minut po tej sytuacji ponownie popracował w środku pola i tym razem przeciął zagranie jednego z rywali. W 52. minucie znalazł się we własnym polu karnym, gdzie wybił piłkę po dośrodkowaniu rywala, ale uczynił to pod nogi przeciwnika, na szczęście bez konsekwencji dla Legii. Jeszcze w 70. minucie dobrze zablokował kolejną akcję Górnika, wybijając piłkę na rzut rożny.



Tworzenie sytuacji
27-letni pomocnik w spotkaniu z Górnikiem Zabrze próbował tworzyć sytuacje podbramkowe dla swoich kolegów. W 9. minucie próbował rozruszać kontratak Legii, jednak jego podanie pomiędzy Josué, a Mattias Johansson, jednak piłkę przejął piłkarz rywala. W 24. minucie zdecydował się posłać dłuższe podanie w pole karne do wbiegającego w nie Pawła Wszołka, jednak piłka weszła w „kozioł” i wypożyczony z Unionu Berlin zawodnik nie zdołał do niej dobiec. W 52. minucie meczu znów chciał przyspieszyć kontratak zespołu i teraz uczynił to celnie, podając do Pawła Wszołka, natomiast cała akcja zakończyła się dośrodkowaniem Bartosza Slisza do Macieja Rosołka, którego uderzenie głową wybronił na rzut rożny Grzegorz Sandomierski.

Czas na gole
Środkowy pomocnik błyszczał skutecznością w barwach Piasta Gliwice, jednak w Legii jeszcze nie zdarzyło mu się trafić do siatki rywala. Zmieniło się to w meczu z Górnikiem, chociaż zamiast dwóch goli mógł strzelić więcej. Zacznijmy jednak od początku, czyli od 31. minuty gry. Wtedy to otrzymał podanie od Mattiasa Johanssona, wygrał przebitkę z Rafałem Janickim w polu karnym, uderzył na bramkę i po rękach Grzegorza Sandomierskiego, piłka wpadła do siatki gości. Kilka minut po premierowej bramce w barwach klubu, w którym się wychował, miał kolejną okazję na podwyższenie wyniku. Otrzymał podanie od Grzegorza Sandomierskiego, ruszył przed siebie i huknął sprzed pola karnego, jednak został zablokowany przez defensorów. Tuż przed przerwą, po błędzie Erika Janžy, piłkę przechwycił Paweł Wszołek i myląc bramkarza, świetnie zagrał do obserwowanego przez nas gracza, który do „pustaka” wpakował piłkę do bramki. Jeszcze po przerwie odnalazł się w polu karnym po rzucie rożnym, ale z bliskiej odległości trafił w rywala.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.