Aleksandar Vuković - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Vuković: Pojawiła się myśl, że może zostanę

Woytek, źródło: meczyki.pl - Wiadomość archiwalna

- Mam dużą satysfakcję z utrzymania w lidze, bo nie patrzę na ten sezon przez pryzmat ostatnich lat. Wówczas sytuacja była odmienna, teraz klub znalazł się w innym momencie. Zapewnienie sobie utrzymania na dwie kolejki przed końcem to coś, co jeszcze w grudniu gdy spotkałem ludzi leżących na podłodze, których trzeba było podnieść i iść na kolejną walkę nie było takie pewne - powiedział trener Aleksandar Vuković, który był gościem był gościem programu "Pogadajmy o piłce" na Meczyki.pl.

- Nawet w tej rundzie, kiedy byliśmy po przygotowaniach i pracowaliśmy nad tym, by było lepiej, przegrany mecz z Wartą i tylko remis z Termaliką były momentami, kiedy można było się sparaliżować i mieć duży problem. Odpowiedź drużyny była jednak bardzo dobra, przełomowym meczem było ten z Wisłą Kraków. Wiadomo, że człowiek z czasem chce więcej, mieliśmy serię 8 meczów bez porażki i zaczęło się myślenie, że może Raków w półfinale PP nie jest taki straszny, że powalczymy i dostaniemy się do finału, co byłoby dużym wyczynem.

- Trzeba realnie spojrzeć, gdzie byliśmy i dziś mam dużą satysfakcję, że to tak wygląda i mogę ze spokojem popatrzeć w lustro i w oczy każdego kibica Legii, bo wiem, że wykonałem zadanie, które sobie postawiłem.

- Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak źle było. Nie chodzi tylko o liczbę porażek, ale stan mentalny w drużynie i ogólne nastroje. Gdy zawodnik, który prezentuje określony poziom i stać go na więcej, popada w taki marazm i psychozę, już nie jest takim samym zawodnikiem. Wtedy nie liczy się to, co jest na transfermarkcie czy w football managerze, że jest wysoko punktowany. On jest zupełnie innym człowiekiem, którego nie można momentami poznać. To trudne zadanie dla wszystkich - szczególnie dla trenera, który musi dotrzeć do zawodników z przekazem, że warto się bić. Z tego powodu mam satysfakcję.

- Byliśmy drużną, którą z jakiegoś powodu każdy ogrywał. Nie chodzi tylko o mental, bo traciliśmy bramki w kuriozalny sposób. Udało nam się to zatrzymać. Dopiero po serii wygranych wkradło się rozluźnienie i nastąpił taki błąd z Piastem. Mimo to, staliśmy się solidną drużyną pod kątem gry obronnej.



Utrzymanie w lidze

- Myślę, że prezes jest zadowolony z faktu utrzymania i zależało mu na tym najbardziej ze wszystkich ludzi związanych z tym klubem. Nie było przesadnej wdzięczności. Trzeba powiedzieć, że to na niego - zasłużenie czy niezasłużenie - spadało najwięcej ciosów. To ważna chwila dla niego i czas, w którym może zastanowić się nad tym, co można w dalszej kolejności robić. Może coś trochę inaczej i lepiej, by nie znaleźć się nigdy w takiej pozycji, bo obecna sytuacja jest w ponad stuletniej historii wyjątkowa. Mam nadzieję, że została zażegnana na długo. Legia może skończyć ligę podobnie jak Lech rok temu, który dziś walczy o mistrzostwo i jest bardzo chwalony za potencjał i grę. Wyszliśmy naprawdę z najtrudniejszej sytuacji w historii klubu.

- Drużyna w 90%, a to wystarczy, szła za mną jak do pożaru. To dla mnie ważne, to podstawa mojej pracy. Jak nie przekonam do siebie ludzi, to żadna strategia i taktyka by nie pomogła. W trakcie rundy pojawił się moment obawy i rozmawiałem o tym z doświadczonymi zawodnikami. Podświadomie jest coś takiego jak odbiór zawodników: "on już z nami nie będzie w przyszłym sezonie" i kwestie związane z dyscypliną czy determinacją mogą się rozjechać. To była moja obawa, byłem trenerem podwójnie tymczasowym. To utrudnione zadanie, mówić do drużyny, wiedząc że będę tu jeszcze miesiąc. Na dodatek gdy pojawia się potrzeba wystawienia zawodnika, który był do danego momentu drugoplanowy. Co innego gdy gra grupa z pierwszego składu, na którą trener stawia. Każdy trener, który na ciebie stawia, jest dobry, a każdy który nie stawia, jest zły. Tak to funkcjonuje. Dzięki Bogu, wszystko skończyło się dobrze i dziś podchodzę do tego z uśmiechem. Zdobyłem duże doświadczenie i mądrość na przyszłość, by zastanowić się, w co się człowiek pakuje.

Zadry nie ma, ale "Vuko" liczył na pozostanie

- Czy pojawiła się myśl w głowie, że zostawią mnie na dłużej? Szczerze? Tak, pojawiła się spontanicznie. Trafiłem do klubu w grudniu z całą świadomością, że Marek Papszun jest już podpisany. Wówczas wielu tak myślało. Później temat upadł, ale nie doszło do konkretnych rozmów, bo ich nie inicjowałem. Padało natomiast z ust dyrektora sportowego, że jestem jednym z dwóch kandydatów na trenera. Wiadomo, że jestem człowiekiem myślącym, więc zacząłem myśleć w tych kategoriach, że będzie można na ten temat rozmawiać. Miałem w głowie to, że nawet gdyby do rozmów doszło, to nie byłyby one proste. Następnie mieliśmy serię dobrych wyników, którą skończyliśmy remisem na Rakowie i była przerwa reprezentacyjna. Miałem poczucie, że to będzie moment, w którym dowiem się więcej na temat tego, co może nastąpić. Trzy dni później dowiedziałem się w tej postaci, że na drugim drugim końcu Polski odbyła konferencja, która powiedziała mi dużo więcej niż można było usłyszeć w klubie. Łatwo było dodać 2 plus 2. Mam o tyle dobrą naturalną cechę, że upokorzyć mogę się tylko sam. Nikt inny nie może mnie upokorzyć. Na to nie mają wpływu inni ludzie, co by nie robili.

- Ważne w tej sytuacji jest to, że decyzja o nowym trenerze zapadła przed naszym gorszym okresem w lidze. Czy faktycznie byłem jakimkolwiek kandydatem? Czy było coś, co mogło zdecydować, że bym faktycznie pozostał w Legii? Gdyby zaczekano i powiedziano później, po trzech porażkach i odpadnięciu z Pucharu Polski, to co innego. Tymczasem decyzja była podjęta wcześniej - tyle mogę powiedzieć.

- Zadry nie ma, ale zaskoczenie tak. To prawda, że taka umowa była, że dowiem się pierwszy. Ja też mówiłem o tym, że chcę gry w otwarte karty. Jeżeli jest decyzja, że ja jestem tylko do końca sezonu, to chcę o tym wiedzieć, a nie być w jakiś sposób zwodzony. To jest minusem tego półrocza, o którym mimo wszystko będę starał się pamiętać. Decyzje klubu szanuję, każdy odpowiada za swoje wybory i podejmuje je według własnego uznania. Nie będę ukrywał, że słabe jest to, że miałem się domyślać o tym, że już decyzja zapadła. Po tej konferencji nie dowiedziałem się, kto będzie nowym trenerem, ale dowiedziałem się, że nie będę nim ja. Poprosiłem o jasność wobec mnie.

Młodzieżowcy - Legia to nie poligon doświadczalny
- W tej rundzie mieliśmy trzech młodych zawodników w pierwszym składzie: Maik Nawrocki - najlepszy młodzieżowiec ligi, niestety wypadł na 2 miesiące, Czarek Miszta i Maciej Rosołek. Trudno znaleźć inny klub w Ekstraklasie, który miałby trzech młodzieżowców w pierwszym składzie. Tymczasem wokół Legii trwa doszukiwanie się kolejnych nazwisk. Legia nie jest poligonem doświadczalnym dla młodych, gramy o wynik. Nie można przesadzać w żądną stronę.

- Wielu kibiców Legii dopytuje o Igora Strzałka. To chłopak, który w grudniu nie istniał na mapie. Nie było go nawet w składzie drugiej drużyny. Zabrałem go na obóz i zauważyłem u niego duży talent. Zacząłem o tym mówić i działać. Zostawiłem go, tak jak kiedyś Szymańskiego, pomimo różnych zdań w klubie. Wcześniej miałem wpływ na to, że Karbownik też trenował z nami. Sam trening dla nich to duży krok do przodu z pozycji juniora, który nie grał w drugiej drużynie. Strzałek przeważnie trenuje z pierwszą drużyną i gra większość meczów w Legii II. Ja wiem, że nie jest dobre dla Strzałka, by w meczach o utrzymanie w lidze zaczął być tym, którego obarcza się oczekiwaniem - wejdź, pomóż i ratuj. Spokojnie - mam nadzieję, i to mój plany, by dostał kilka minut przed moim odejściem, bo nie wiem czy po moim odejściu dostanie jakiekolwiek. To kolejny przykład, gdzie wszystko jest na dobrej drodze i nie ma powodu, by wynosić lament, dlaczego taki Strzałek nie gra. To że strzelił bramkę w meczu z Dynamem Kijów, to już dla niego duża rzecz. To bardzo duży krok, nie ma powodu by cokolwiek negatywnie myśleć o jego rozwoju.

- Włodarczyk - tutaj mogę powiedzieć, że na pewno szkoda Szymona, który ma duży potencjał, natomiast ten potencjał wymaga 5-6 spotkań po 90 minut, w których on nie do końca będzie najlepszy na boisku, ale po prostu przekuje to w kolejne następne spotkania. W tej rundzie naprawdę każdy rozumie, że ciężko było znaleźć nawet taki jeden mecz, w którym można było takiego Szymona dać na boisko. Z drugiej strony... chcę docenić starszych zawodników za to, co zrobili w tej rundzie dla mnie. Są zawodnicy, którym się kończą kontrakty, inni może zostaną może nie. Nie chcę ich zostawiać z boku i mówić "ok, zrobiliście dla mnie robotę, a teraz spadajcie". To nie będzie tak działało, bo oni zasługują na to, by grać. W dwóch ostatnich meczach postaram się wystawić najmocniejszy skład, jakim Legia dysponuje.

- Jak wystawiam skład, to nie kieruję się żadnymi klauzulami. Możliwe, że Szymon Włodarczyk ma jakąś klauzulę, bo wielu młodych zawodników takie ma, że musi zagrać ileś minut. Rozumiem argumentację, że np. mógłby zagrać, by je wyrobić, nie da się zrobić wszystkiego na raz. Odbudowanie Cezarego Miszty to już jest odbudowanie potencjału sprzedażowego. Maciej Rosołek, który w Arce nie miał pewnego miejsca, jest teraz ważnym zawodnikiem dla Legii. To też coś, co może być ciekawe pod kątem potencjału sprzedażowego. Mieliśmy Maika Nawrockiego, który byłby podstawowym zawodnikiem, bo na to zasługuje. Trzech młodych i dwóch, trzech w kolejce - to bardzo dużo na taki klub. Utrzymanie było jednak nadrzędne. Szymon Włodarczyk pojawił się na boisku 2-3 razy z ławki i nie dał sygnału, by w kolejnym spotkaniu zasłużyć na pięć minut więcej. Nie znalazłem w tym momencie przestrzeni, jakiej on może potrzebuje. Nie mogę nad tym ubolewać, bo tego wymagała sytuacja drużyny.

- Na Bartka Slisza patrzę jak na własne dziecko. Wiem, że często zbiera cięgi od kibiców. To zawsze było wymowne w Legii, że ludzie, którzy powinni być doceniani za swoją postawę, za swój szacunek i należyty sposób traktowania klubu, w którym pracują, często są na marginesie i są przez trybunę wygwizdywani. I odwrotnie. „Sliszu” to zawodnik, który jest z potencjałem sprzedażowym - młody i jednocześnie doświadczony. Uważam, że w prawidłowo się rozwijał jak mnie nie było. U trenera Michniewicza zanotował postęp. Też miewa gorsze występy, ale cały czas prawidłowo się rozwija. Nie może być inaczej, gdy ktoś nad sobą pracuje tak jak on. Jestem przekonany, że przed nim jeszcze kariera. Pozycja defensywnego pomocnika nie stworzy żadnego nowego Maradony i to trzeba zrozumieć. To chłopak, do którego mam duży sentyment. Kupił mnie śląskim charakterem i będę o nim mówił w samych superlatywach. Będąc obiektywnym: uważam, że jest to piłkarz na reprezentację Polski. W takim klubie jak Legia nie raz spadnie na niego więcej krytyki niż jakby grał w Rakowie i spokojnie przygotowywał się do każdego kolejnego meczu. Taki urok bycia w Legii, ale jak zagrasz kilka dobrych meczów, to wtedy jesteś bardziej promowany. Jak sobie poradzi z tym pod kątem mentalnym, a sobie radzi, to wszystko będzie szło w dobrym kierunku.

WYNIKI SONDYJak oceniasz pracę Aleksandara Vukovicia na stanowisku trenera Legii?
SUMA GŁOSÓW: 40771
START: 16.12.2021 / KONIEC: 25.05.2022



Nowe wyzwania

- Na jednej z konferencji ktoś zadał mi pytanie, czy nadal będę trenerem. Potem tak sobie to ułożyłem w głowie, że faktycznie... gdybym spadł z Legią z Ekstraklasy, to bym dalej nie był trenerem. Musiałbym się nad tym mocno zastanowić, taką na siebie presję nałożyłem. Teraz jest satysfakcja i duża energia pokazania się gdzieś indziej. Uważam, może to nieskromne, ale subiektywne zdanie, że w Legii przeżywam syndrom wychowanka - zawsze jest to na poziomie niedoceniania. Chciałbym udowodnić w innym miejscu, co potrafię. Zbyt dużo argumentów na moją niekorzyść nie ma za robotę, którą zrobiłem w Legii za pierwszym i drugim razem.

- Gdy obejmowałem Legię pierwszy raz, najwięksi moi krytycy mówili, że to się nie uda. Słyszałem: "jak ktoś taki może nagle zbudować drużynę, która zdobędzie mistrzostwo". Zdobyłem mistrzostwo Polski w nieoczywistym sezonie, gdzie trzonu drużyny nie stanowili zawodnicy z pierwszych stron gazet, a chłopaki z ambicją. Wiem, że ostatni okres w Legii - pomimo krytyki, że odpadłem z Rakowem - od strony merytorycznej, szkoleniowej doceniany jest przez ludzi ze środowiska trenerskiego. To był kawał dobrej roboty całego sztabu, który pracował z drużyną.

- Będę Legii życzył dobrze, ale najlepiej będę życzył dobrze drużynie, którą będę prowadził. Jest w Polsce kilka miejsc, gdzie na pewno mnie nie zechcą, ale zapewniam, że nawet w najgorętszych miejscach będę pracował tak, że całe serce włożę w sukces klubu, bo inaczej nie potrafię funkcjonować.

- Od dawna interesuje się mną klub ze środka tabeli ligi węgierskiej, ale ostatnio definitywnie odmówiłem. Nie ukrywam, że Ekstraklasa to moje całe życie, są sygnały z jednego czy drugiego klubu.

Cały program możecie obejrzeć poniżej


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.