Paweł Wszołek zagrywa do Patryka Sokołowskiego - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Górnikiem Zabrze

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Przełamanie; radosny futbol; prezenty; Paweł, po co Ci te Niemcy?; maestro; skuteczny środek pola; powrót Miszty - to najważniejsze punkty po piątkowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Podopieczni trenera Aleksandara Vukovicia wygrali 5-3 i utrzymali się w Ekstraklasie.

1. Przełamanie
Po trzech ligowych porażkach z rzędu legioniści w końcu się przełamali i wygrali 5-3 z Górnikiem Zabrze. Po słabych ostatnich spotkaniach, a zwłaszcza po koszmarnym meczu ze Stalą Mielec, w końcu „Wojskowi” się odkuli i dopisali trzy oczka do swojego dorobku punktowego. Zdecydowanie pomogły szybko zdobyte dwie bramki. Podopiecznych Vukovicia należy pochwalić, że pomimo strat goli, nadal dążyli do powiększania swojego dorobku bramkowego. Miła odmiana po poprzednich meczach, gdzie zazwyczaj zawodnicy z Warszawy mieli problem ze stwarzaniem sobie sytuacji podbramkowych w meczu.

2. Radosny futbol
Dawno gra Legii nie sprawiła tylu radości kibicom, głównie jeśli chodzi o wynik. W meczu z Górnikiem działo się od samego początku, a żeby być dokładnym, od 22. sekundy, kiedy to uderzył sprzed pola karnego Bartosz Slisz. W pierwszej odsłonie gry oba zespoły oddały łącznie sześć celnych strzałów i każdy z nich znalazł drogę do bramki. Górnicy w obronie podawali pod nogi legionistów, natomiast Grzegorz Sandomierski zamiast bronić uderzenia, głównie wbijał je sobie do bramki. W drugiej połowie tempo widowiska siadło, jednak padły jeszcze dwie bramki, po jednej dla każdego z zespołów. Radośnie było przy Łazienkowskiej w ten piątkowy wieczór, zarówno podczas meczu, jak i po nim.



3. Prezenty
Do Świąt Bożego Narodzenia jeszcze bardzo daleko, ale prezenty pojawiły się już w piątek. Głównie dla legionistów, chociaż za ten sezon powinny być same rózgi. Już na samym początku meczu przy strzale Bartosza Slisza nie popisał się Grzegorz Sandomierski. Kilka minut po pierwszej bramce źle do swojego kolegi zagrywał Przemysław Wiśniewski, piłkę przejął strzelec pierwszego gola, natomiast z całej akcji zrodził się gol Pawła Wszołka. Przy trzeciej bramce dla Legii nie popisali się ani Alasana Manneh, ani Grzegorz Sandomierski. Największy prezent na podopiecznych trenera Aleksandara Vukovicia czekał w 42. minucie, kiedy to Erik Janža chciał zagrać do swojego bramkarza, ale posłał idealne podanie do Pawła Wszołka. Oczywiście i legioniści nie byli dłużni, nie popisując się zwłaszcza przy pierwszej i trzeciej bramce. Dzień pełen prezentów dla obu ekip.

4. Paweł, po co Ci te Niemcy?
Dwanaście spotkań w rundzie wiosennej, sześć bramek i trzy asysty. Wiecie o kim mowa? Oczywiście o Pawle Wszołku, który po nieudanej przygodzie w Niemczech z przytupem wrócił do Legii. W meczu z Górnikiem Zabrze ponownie był kluczową postacią w naszym zespole, tuż obok Josué. W 6. minucie świetnie wykorzystał podanie Portugalczyka i przytomnie z pierwszej piłki uderzył na bramkę Sandomierskiego, zdobywając gola. Tuż przed przerwą przechwycił podanie Janžy do Sandomierskiego i zagrał do Patryka Sokołowskiego, któremu nie pozostało nic innego, jak umieścić piłkę w pustej bramce. Warto jeszcze zaznaczyć próbę dośrodkowania w pole karne, które zostało przecięte przez zawodnika Górnika i piłka dotarła do Josué, który na raty zdobył bramkę. Pawle, zastanów się czy potrzebny Ci jest ten powrót do Niemiec i walka tam o skład. Widać, jak na dłoni, że w Legii czujesz się dobrze i dajesz bardzo dużo zespołowi. Warto znów się przepychać w Niemczech?

5. Maestro
Tak, wiem. Pisałem już to wielokrotnie, ale jeśli jakiś zawodnik gra tak jak Josué, to trudno go znów nie pochwalić. Wiele w grze Legii zależy od doświadczonego Portugalczyka, co było widoczne podczas piątkowego meczu. To on asystował przy pierwszej bramce Bartosza Slisza, a następnie przy golu Wszołka, a i sam zdobył gola. Gdy 31-letni pomocnik ma swój dzień, to również i Legia ma swój dzień i trudno się z tym nie zgodzić. W ostatnich meczach widać było pewne zmęczenie Josué, nie szło najlepiej jemu i całemu zespołowi. Podania nie wychodziły, nie były dopieszczone, nawet trudno było szukać pozytywów po wykonywanych stałych fragmentach gry. Zmiana zaszła w meczu z podopiecznymi trenera Jana Urbana. Znów był widoczny u niego ten polot i zmysł do niekonwencjonalnych zagrań. Żeby jednym słowem określić Josué, wystarczy napisać „maestro”. Miejmy nadzieję, że zostanie z nami na przyszły sezon.

6. Skuteczny środek pola
Nikt z kibiców nie stawiałby przed meczem, że to środek pola w postaci Bartosza Slisza i Patryka Sokołowskiego będzie odpowiedzialny za trzy bramki w spotkaniu z Górnikiem. Slisz na początku meczu uderzył na bramkę Sandomierskiego i ten popełnił błąd, a nasz zawodnik mógł cieszyć się z trafienia. W 31. i 42. minucie na listę strzelców wpisał się Patryk Sokołowski. W pierwszej sytuacji dobrze powalczył o piłkę, wygrywając przebitkę z rywalem i po rękach Sandomierskiego wpakował piłkę do bramki. W drugiej sytuacji dobrze wykorzystał świetne dogranie Wszołka i nie pozostało mu nic, jak wbić piłkę do pustej bramki. Obaj zawodnicy zagrali naprawdę bardzo dobre zawody. Slisz był pewny w odbiorze, wygrywając wiele pojedynków z rywalami. Oczywiście, nie popisał się przy trzeciej bramce, przegrywając główkę z Kubicą. Sokołowski rozgrywał bardzo pewnie piłkę w środku pola. Nawet odejmując mu dwie bramki, można napisać, że to był najlepszy występ „Sokoła” w barwach Legii.

7. Powrót Miszty
Po kontuzji do bramki powrócił Cezary Miszta, natomiast na trybunach zasiadł Richard Strebinger, który odniósł kontuzję pleców. Młody bramkarz niestety nie może zaliczyć meczu z Górnikiem do udanych. Przy pierwszej bramce wyszedł, stanął, a Kubica wykorzystał jego niezdecydowanie oraz błąd Wieteski z Jędrzejczykiem w kryciu, i przy krótkim słupku wpakował piłkę do siatki. Przy drugiej bramce nie miał nic do powiedzenia, zwłaszcza, że piłka po uderzeniu Podolskiego odbiła się jeszcze od siedzenia Rose i zmyliła bramkarza. Odnośnie trzeciej bramki, to przypomina ona mocno gola Kasperkiewicza w ostatnim meczu ze Stalą Mielec. Tym razem Miszta dostał piłkę obok siebie, natomiast wcześniej Strebinger „pod ladę”. Niestety, Legia nie ma szczęścia w tym sezonie do bramkarzy. Na palcach jednej ręki można policzyć mecze, gdzie pomogli oni zespołowi w uzyskaniu dobrego wyniku.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.