Ernest Muci - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Cracovią

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Koszmary przeszłości, dramat w trzech aktach, dośrodkowania do?, stojanow, napastnika jak tlenu, małe plusiki, budowa - to najważniejsze punkty wyjazdowego meczu z Cracovią, w którym legioniści polegli 0-3.



1. Koszmary przeszłości
Po końcowym gwizdku sędziego Kosa w piątkowy wieczór miałem poczucie tego, że koszmary z zeszłego sezonu ponownie powróciły. Bez pomysłu, na stojąco (o tym w dalszej części), bez ambicji i woli walki. Legia do momentu stracenia bramki wyglądała jak drużyna, która prowadzi grę, częściej jest przy piłce, jednak powstał przy tym jeden mały problem -nic z tego nie wynikało pod bramką Niemczyckiego. Demony powróciły, jednak to tylko jeden mecz, który mam nadzieję, da dużo do myślenia sztabowi szkoleniowemu i zarządowi, że różowo jeszcze długo nie będzie.



2. Dramat w trzech aktach
Pierwszy akt dramatu, czy jak kto woli tragedii, zdarzył się już w 37. minucie. Wtedy to po długim wybiciu Karola Niemczyckiego, źle przejął piłkę w środkowej linii Bartosz Slisz. Dopadł do niej przeciwnik, a następnie nasz defensywy pomocnik poszedł na raz i przegrał pojedynek. Cracovia ruszyła z kontrą, którą zakończył Michał Rakoczy. Ta akcja ewidentnie powinna być przerwana o wiele wcześniej. Slisz powinien albo wybić piłkę, albo przerwać faulem akcję w środku boiska. Oczywiście, winę ponosi tu także lewa strona w Legii oraz środkowi pomocnicy, którzy wracali w „ekspresowym” tempie we własne pole karne.
Drugi akt odbył się tuż po przerwie. W niegroźnej wydawało się sytuacji, gdzie piłkarz Cracovii był na skraju pola karnego w obecności dwóch zawodników Legii, Paweł Wszołek powiększył obrys swojego ciała i sędzia po interwencji systemu VAR podyktował „jedenastkę”. Z legionistów uszło powietrze, a konsekwencją tego była akcja z 93. minuty gry. Po wrzucie z autu jak junior dał się ograć Artur Jędrzejczyk, Rose pilnował powietrze, a Abu Hanna nie zdążył dobiec do Benjamina Källmana, który dobił podopiecznych trenera Kosty Runjaicia.

3. Dośrodkowania do...?
Ważne pytanie. Obserwując dokładnie czy to skrzydłowych Legii, czy to bocznych obrońców, którzy dośrodkowywali w pole karne, zastanawiałem się, do kogo chcieli adresować te zagrania. Większość z nich albo nie mijała pierwszego zawodnika, albo wędrowała przez całe pole karne do przeciwników. Podopieczni trenera Runjaicia, uwaga, uwaga, dośrodkowywali w pole karne w meczu z Cracovią aż 23 razy! Co z tego wynikło? Otóż jedna groźna sytuacja. Miała ona miejsce tuż przed przerwą. Po dośrodkowaniu Pawła Wszołka w słupek uderzył Artur Jędrzejczyk, a dobitka Bartosza Kapustki powędrowała wysoko nad bramką gospodarzy. Jedna sytuacja na 23 próby to zbyt mało, by zaskoczyć rywali.

4. Stojanow
Zdecydowanie nie był to najbardziej ambicjonalny i waleczny mecz, jaki legioniści rozegrali w swojej karierze. Najczęściej grali na tak zwanego „stojanowa”, czyli w miejscu. Przy pierwszej bramce bardzo długo w pobliże swojego pola karnego wracali Josué i Bartosz Slisz. Oczywiście można przegrać z lepiej dysponowanym danego dnia rywalem i każdy by to zrozumiał, jednak po jakiejś walce. Często odpuszczaliśmy pojedynki z rywalem, nie wyskakiwaliśmy do główek, natomiast ofensywne akcje tworzyliśmy na stojąco, bez większego zaangażowania i mobilności. Byliśmy również spóźnieni w wielu sytuacjach, głównie na lewej stronie boiska, gdzie urzędowali Pich oraz Ribeiro. Graliśmy na pamięć, głównie Josué do Pawła Wszołka, który rzadko dochodził do podań kapitana zespołu. Ambicja, zaangażowanie - o to prosimy w każdym meczu. Odpuszczając bądź przechodząc obok spotkania, nie da się go wygrać.

5. Napastnika jak tlenu
Pod nieobecność nowego gracza Legii Blaža Kramera jedynym napastnikiem został Maciej Rosołek. Młody zawodnik otrzymał trzy szanse na pokazanie swoich umiejętności i trzeba szczerze przyznać, na ten moment mocno rozczarował. Rzadko wchodzi w pojedynki z rywalami, odpuszcza te główkowe, nie tworzy stref dla innych zawodników i nie dochodzi do sytuacji, a jak już dochodzi, to je marnuje. Z Cracovią miał jedną pod koniec meczu, kiedy to zamiast skierować piłkę do bramki, uderzył w innego zawodnika i wywalczył jedynie rzut rożny. W kadrze Legii brak prawdziwego snajpera, nie wiadomo jak długo potrwa przerwa Kramera, który niby wkrótce ma wrócić do treningów, ale zdecydowanie nie będzie do gry w pierwszym składzie. Przy Łazienkowskiej jest pomysł na sprowadzenie byłego gracza Legii, Aleksandara Prijovicia, ale sprawa się przeciąga i nie wiadomo, czy transfer w ogóle dojdzie do skutku.

6. Małe plusiki
Jeśli miałbym kogoś pochwalić za spotkanie z Cracovią, to byliby to Kacper Tobiasz i Joel Abu Hanna. Ten pierwszy uchronił Legię przed o wiele, wiele wyższą porażką. Najpierw w 24. minucie świetnie obronił uderzenie Otara Kakabadze, natomiast w drugiej połowie jeszcze dwukrotnie powstrzymał tego zawodnika. Widać, że młody bramkarz przeżywa każdy mecz, jednak nie może mieć do siebie żadnych pretensji przy straconych golach. Gdyby nie on, to Cracovia jeszcze bardziej by zdeklasowała legionistów.
Drugim wyróżnionym zawodnikiem jest Abu Hanna. Niektórzy napiszą, że chwalę nad wyrost, jednak patrząc na to ile reprezentant Izraela gra w Legii i dostaje szans, to naprawdę można postawić mały plusik przy jego występie. Często interweniował ostro, głównie wślizgiem, ale czynił to skutecznie, był mniej nerwowy i elektryczny niż jego kolega z bloku defensywnego, czyli Rose. Podawał celnie, o czym świadczy statystyka, gdzie na 59 podań tylko 6 było niecelnych. Niestety, rzutować na cały występ będzie sytuacja przy trzeciej bramce, gdzie nie doszedł do piłkarza Cracovii.

7. Budowa
Gdy ochłonąłem po piątkowym meczu, stwierdziłem, że taki akapit powinien pojawić się w „Punktach po meczu z Cracovią.” Wszyscy pamiętamy poprzedni sezon i pewnie długo go nie zapomnimy. Był zlepek ludzi, bo nie drużyna, która nie walczyła, nie potrafiła stawić się za sobą na boisku. Nie było widać chemii, zarówno na boisku, jak i w klubowych gabinetach. Przed nami nowe otwarcie, kibice chcą, by Legia wróciła na mistrzowski tron. Niestety, tutaj muszę wkroczyć ja i trochę ostudzić emocje i ściągnąć marzycieli na ziemię. Nie jest możliwe, by w jedno okienko (które de facto nadal trwa) i w kilka tygodni obrócić o 180 stopni sytuację, jaka powstawała przez lata w klubie i jej apogeum widzieliśmy przez cały poprzedni sezon. Wygląda na to, że zespół będzie odbudowywany przez lata. Pewnie wielu z was uzna, że bronię klubu, jednak muszę was trochę zbić z tego tropu. Chcę jak najlepiej dla Legii, jednak jestem realistą. To wszystko będzie trwać.
Czy będziemy cierpieć w kolejnych meczach? Niestety tak.
Czy to jedyna porażka Legii w sezonie? Zdecydowanie nie.
Czy będziemy się cieszyć z gry? Oczywiście.
Czy Legia będzie wygrywać? Jestem tego pewien.
Na to jednak potrzeba czasu, czasu, którego w Legii nigdy nie było. Dlaczego tak wierzę w ten projekt? Może dlatego, że jestem naiwny, albo aż tak kocham ten klub. Bo dla mnie to coś więcej niż zwykły klub. To jest Legia.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.