Młyn Hapoelu Holon na meczu z Legią - fot. Bodziach
REKLAMA

LL! on tour: Hapoel Holon - Legia

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Po meczach wyjazdowych w Stambule i Ostendzie, na koniec fazy grupowej koszykarskiej Ligi Mistrzów, Legii przyszło zagrać w Holonie, nieopodal Tel Awiwu. Niestety, jak się okazało po meczu, był to ostatni w tym sezonie wyjazd w europejskich pucharach naszej drużyny. Przed sezonem, co prawda w rozgrywkach nieco niższej rangi, Legia dotarła do 1/4 finału, grając 7 meczów wyjazdowych. Wówczas na dwa z nich nie dane było dotrzeć fanom z Polski (Bayreuth i Perm). Jak kibicowsko wyglądał mecz naszej drużyny w Izraelu?



Na ten daleki wyjazd, ale już po sezonie, wybrała się z Polski jedna, 5-osobowa rodzina, regularnie uczęszczająca na nasze mecze na Bemowie. Szkoda, że chętnych do wypadu nie było więcej, bo brak rozgrywek piłkarskich powinien zachęcać, nie mówiąc o pogodzie w Izraelu, gdzie o tej porze roku trafiliśmy 22 stopnie i piękną pogodę. Niedługo po ustaleniu dokładnego terminarza fazy grupowej BCL, bilety lotnicze można było kupić za niewiele ponad 400 złotych w dwie strony.



Ruch kibicowski w Izraelu ma się całkiem nieźle, a tamtejsi kibice równie chętnie wspierają swoje piłkarskie kluby, jak i sekcje koszykówki, które jakby nie patrzeć, grają na bardzo przyzwoitym poziomie. Akurat w mieście Holon w ostatnich latach nie ma klubu piłkarskiego, więc cały ruch kibicowski funkcjonuje na koszykarskim Hapoelu. I przy okazji ciekawszych meczów, trybuny 5,5 tysięcznej hali Holon Toto Hall potrafią wypełnić się po brzegi. Tak było choćby cztery dni przed spotkaniem z Legią, kiedy zespół z Holonu podejmował "derbowego" przeciwnika i lidera rozgrywek, Hapoel Tel Awiw. Około tysiąca kibiców stanowili fani z czerwonej części Tel Awiwu, którzy z flagami zajęli miejsca po przeciwnej stronie młyna Hapoelu Holon. Tamten mecz był zacięty do końca, więc i atmosfera była gorąca przez całe spotkanie. Jak przyznali lokalsi, oprócz faktu derbowego meczu, zdecydowanie lepsza dla nich była pora jego rozgrywania (piątek, godzina 17). Mecz z Legią odbywał się we wtorek o 21:00 czasu lokalnego, w związku z czym mniej rodzin z dziećmi mogło pojawić się na trybunach, a ponadto spotkanie rozgrywane było o tej samej porze co ćwierćfinał Mundialu w Katarze.



Ostatecznie na meczu z Legią pojawiło się ok. 2800 kibiców, którzy zajęli miejsca na trzech trybunach, z czego w młynie za koszem nie rozsuwano nawet dolnej kondygnacji krzesełek. Trzy minuty przed rozpoczęciem meczu, już po prezentacji obu drużyn, miejscowi odśpiewali hymn narodowy, co ma miejsce przed każdym spotkaniem. Przyjęło się, że w tym czasie nawet zespoły przyjezdne, wstrzymują rozgrzewkę.

Na początku meczu doping kibiców Hapoelu stał na naprawdę fajnym poziomie. Na niektórych meczach, kiedy dopisuje frekwencja, bywają nie mniej fanatyczni niż Grecy, czy publiczność w Turcji. Nie raz zdarza się tutaj, o czym opowiadali zawodnicy grający w przeszłości w Izraelu, że na parkiet lecą przeróżne przedmioty - zapalniczki, czy monety, a spotkania są przerywane. Niestety mecz z Legią pod względem sportowym nie był ani trochę emocjonujący - gospodarze szybko wypracowali sobie bardzo wyraźną przewagę, przez co doping - choć był prowadzony bez przerw - stracił swoją moc.

To co zwraca uwagę, to bardzo melodyjne przyśpiewki - bardziej w stylu greckim, czy nawet włoskim. Większość oczywiście z tych melodii jest zaczerpnięta od innych, ale największe zaskoczenie było w ostatnich minutach spotkania, kiedy Hapoel rozkręcił się na dobre i zaczął śpiewać pieśni zerżnięte (ale i bardzo fajnie zaśpiewane) wprost z Ameryki Południowej. W młynie wywiesili sześć flag, w tym dwa główne płótna - "Gate 3 way of life" i "Purple Brothers" oraz parę mniejszych flag, które powieszone zostały w przejściach. Parę razy zachęcili do wspólnych śpiewów całą salę, było też sporo reakcji na wydarzenia boiskowe - m.in. gwizdy podczas akcji Legii, czy wybuchy radości po celnych rzutach swoich graczy. Ze dwa razy prowadzili dialog z kibicami śpiewającymi zza ławki swojego zespołu, którzy również na stojąco, i z dopingiem na ustach, spędzali ten mecz.

Główny młyn liczył nieco ponad 100 osób, wśród nich część osób w jarmułkach. Część osób przez cały mecz dopingowała bez koszulek. Rytm wybijały dwa bębny. Ekipa Purple Brothers została zawiązana w 2015 roku i na swoim koncie ma sporadyczne oprawy, czy transparenty, m.in. "Hell in Holon", "You'll never walk alone", "Holonia", sektorówki z tygrysem. Część prezentacji i haseł prezentowanych jest po hebrajsku, ale większość jednak wykonują w języku angielskim. Ich młyn - Gate 3, nazwę przyjął oczywiście tak jak w Grecji, czy na Cyprze, od numeru sektora, na którym zasiadają najbardziej fanatyczni kibice Hapoelu. Na niektórych meczach są w stanie wystawić nawet 400-osobowy młyn. W mieście żyje ok. 170 tys. osób.

Po przegranym meczu nasi koszykarze przybili piątki z przybyłą ekipą z Polski. Na zakończenie rozgrywek koszykarskiej Ligi Mistrzów, 20 grudnia (wtorek) o 20:00 na warszawskim Torwarze, nasi koszykarze zagrają z Galatasaray. Zespół z Turcji walczyć będzie o miejsce pierwsze w naszej grupie. Na większości wyjazdowych meczów "Galaty" w kosza, pojawiają się jej kibice rozsiani po całym świecie. Na Torwarze szykuje się komplet widzów, a ostatnie bilety na ten mecz nabywać można TUTAJ.












fot. Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.