NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Piątek, 5 marca 2004 r. godz. 12:35

To jakiś dziwny układ

Wywiad z: Łukasz Surma, źródło: Przegląd Sportowy

Po powrocie ze zgrupowania kapitan Legii, Łukasz Surma opowiada o przygotowaniach, zbliżającym się sezonie i...dziwnym układzie

Jesteś spokojny, kiedy myślisz o 12 marca?

Łukasz Surma: Wiem do czego zmierzasz. Nie da się ukryć, że na pewno jesteśmy zmęczeni. To nasz czwarty obóz, na każdym pracowaliśmy co najmniej dwa razy dziennie. To również zależy w jakim kontekście zadajesz to pytanie. My w jednym meczu też możemy mieć po sześćdziesięciu minutach miękkie nogi. Ale potem, w czwartym, piątym meczu złapiemy formę, którą wcześniej budowaliśmy.
Trzeba może postawić inne pytanie: czy to jest dobre, czy to jest złe, Jesteśmy zmęczeni, przez co w pierwszych meczach możemy nie być tacy świeży, ale w przekroju całego sezonu możemy wyjść na plus. Liczy się cały sezon, z Pucharem Polski włącznie.



Nie za dużo było tych zgrupowań?

Uważam, że to jest dziwne, żeby tak długo się przygotowywać. Ktoś na pewno jest za to odpowiedzialny. Zaczęliśmy na początku stycznia, kończymy w marcu. Liga kończy się na początku czerwca, czyli będziemy się przygotowywali tyle, ile będziemy grali. To jakiś dziwny układ, który w ligach zagranicznych nie funkcjonuje. Tam grają po 60 meczów i okres przerwy wynosi miesiąc, a mają jakoś siłę.
Nie mam o to żalu do klubu, ale do systemu, w którym funkcjonuje polska liga. A jako Legia też na tym cierpimy. Jest to system, który absolutnie mi się nie podoba. Ustalone jest to jednak odgórnie
i musimy się podporządkować.



Może tak jest po to, żebyście nie mieli czasu na zabawy i balangi?

Nie ma już takich zawodników - uwierz mi - którzy kończą sezon w grudniu, pójdą w tango, a potem przychodzą 10 stycznia do klubu i trzeba ich doprowadzać przez dwa miesiące do normy. Te czasy bezpowrotnie minęły. Chlanie na umór, imprezy. Zamiast tego chodzi się na siłownię, biega, dba o siebie, bo z tego ma się właśnie pieniądze.



Mówisz to na swoim przykładzie?

Ja sezon skończyłem 15 grudnia. Minęły trzy tygodnie i znów musiałem się stawić w klubie. Czy straciłem formę z jesieni i tak strasznie poszedłem w dół? Nie - wręcz przeciwnie, miałem bardzo dobre wyniki badań. Trener powiedział, że po miesiącu trochę klapnąłem, bo może
zacząłem z dużego pułapu. Teraz to idzie w górę. Zmierzam do tego, że sensem futbolu są mecze, a nie przygotowania, więc niech będzie ich więcej, albo mniej przygotowań. bo teraz te proporcje są zachwiane.



W Legii nie były to przygotowania spokojne. Brak pieniędzy, wasze niedyspozycje...

Jest to na pewno problem dla trenera. Jedenastu gra, a inni nie mogą, nie jedziemy równo, na tym samym poziomie. Sytuacja
organizacyjna klubu przekłada się w więcej niż 50 procentach na postawę zespołu. Jest dobra organizacja, masz czysto w głowie i tylko grasz. Nie ma organizacji, to masz wynik na chwilę. Balon prędzej czy później napełni się i pęknie. Jeżeli ktoś mówi, że nie myśli o tych kłopotach, to ja w to nie wierzę. Chyba, że jesteś jeden
na jeden i kiwasz. Wtedy nie myślisz.



I dla was ma wkrótce zaświecić słońce.

Wszystko zmierza ku dobremu. W naszych pensjach ruszyło na plus. ITI
zaczęło wypłacać zaległości. Organizacja, potem wyniki. Może być, że przy organizacji nie ma wyniku, to jest sport. Ale ona jest podstawą. Patrząc na papierowe wyliczenia, to Wisła ma skład mocniejszy niż my. Nie ma tego co ukrywać, ale nie na tyle mocniejszy, abyśmy dobrą grą i dyscypliną na boisku tego nie zdołali zniwelować. Nie musimy się nikogo naprawdę bać.



Na spotkaniu z włodarzami ITI naprawdę nie padły żadne deklaracje?

Żadne. Powiedzieli, że są bardzo blisko przejęcia nas. Pytali o przygotowania, to wszystko, co istotne w drużynie. Dlatego wierzę, że ITI wejdzie.



Przed ostatnim sparingiem byliście skupieni, jakby to była gra o wejście do Ligi Mistrzów.

Nie zależałoby nam może na tym zwycięstwie w ostatnim sparingu, gdybyśmy dobrze grali i przegrali wcześniejsze gry kontrolne. Ale tak nie było. Popełnialiśmy błędy, które nie mają prawa nam się przytrafiać. Dlatego bardzo chcieliśmy wygrać, tak na pożegnanie.
Nie raz przekonałem się, że sparingi wygrywasz, a w lidze nie da się wygrać meczu. Tak było kiedyś w Ruchu Chorzów. Wsparingach same zwycięstwa. 6:0, 4:0, a potem wszyscy klapnęli. Do meczu z Duńczykami
podeszliśmy byle jak, byliśmy zorganizowani byle jak i przegraliśmy z zawodnikami, którzy indywidualnie, jeden na jeden, szans z żadnym z nas nie mieli.



Nie złości cię, że opaskę kapitańską nosisz dlatego? że nie chciał jej Jacek Zieliński?

Nie traktuję tego tak, że ktoś nie chciał i spadło na mnie. Bo to jest dla mnie wielki zaszczyt. Trener Kubicki mi powierzył tę funkcję, zawsze gdzieś miałem takie ciągoty do przewodzenia, bycia
na czele w jakiejś grupie. Bycia widocznym.



Koledzy słuchają ciebie?

Teraz jest już trochę gorzej (śmiech). Przychodzą tutaj zawodnicy już ukształtowani, wyróżniający się w lidze, w innych zespołach. Ja tutaj nie jestem jakąś postacią, która osiągnęła więcej niż pozostali, wręcz przeciwnie, jestem wciąż na dorobku. Jest wielu kolegów, którzy osiągnęli w piłce więcej ode mnie, mówię to bez przesadnej kokieterii.



Na przykład?

Mają mistrza Polski, występy w Lidze Mistrzów, to ja muszę do nich się równać. A bycie ich kapitanem to trudna funkcja. Jednak ja nie czuję się z tym źle, powiem, że czuję się nawet lepiej. W Ruchu
byłem kapitanem pół roku i kiedy przyszedł Mariusz Śrutwa przejął opaskę. Musiałem się z tym przespać i po miesiącu zacząłem funkcjonować normalnie. Nie wiem natomiast czy jestem dobrym kapitanem, ale staram się na boisku podpowiadać kolegom. Do tego stopnia, że zapominam o sobie, a myślę o kolegach.



Kto teraz przydałby wam się najbardziej?

Na pewno napastnik. Manuel Garcia bardzo dobrze wyglądał po przyjeździe z Argentyny, ale na jego niekorzyść działa fakt, że przez blisko rok nie nauczył się polskiego, jakoś nie zaaklimatyzował się. Ma coś w sobie, ale ten brak komunikacji, to nie są nieistotne sprawy. Choć nie jest gorszy piłkarsko od Sagana i Włodara.



Byłeś w Turcji, mogłeś w tym roku być w Hiszpanii. Co z kadrą Polski?

Legia jest wyróżniającą się drużyną w lidze i nie ma reprezentantów Polski. Nas to boli. Jacek Zieliński powiedział dość. Inni chcieliby grać. Ja, Artur Boruc, Tomek Jarzębowski, mógłbym tak wymieniać.
Myślimy o tym często. Mam pięć występów, ale tylko jeden był prawdziwą szansą - mecz z Maltą. Skłamałbym, gdybym powiedział, że przed ostatnim zgrupowaniem nie włączyłem telegazety i nie szukałem swojego nazwiska.



Jak przekonasz zatem do siebie trenera Janasa?

Ja martwię się tylko tym, żeby mieć reprezentacyjną formę. Czy przyjdzie powołanie, to druga sprawa. Muszę przed lustrem powiedzieć sobie sam: zagrałem wreszcie to! I wtedy może dostanę powołanie.



Co chciałbyś powiedzieć na zakończenie kibicom Legii?

Że nie po to wylaliśmy litry potu, żeby z Odrą nie dać z siebie wszystkiego. Chciałbym zaprosić na stadion i proszę o wyrozumiałość, gdyby nie szło. Ale oni o tym wiedzą i zawsze są z nami.

1
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.