REKLAMA

Skruszony akademik

Wojciech Szczęsny, źródło: Mazowiecki Sport Express - Wiadomość archiwalna

Wojciech Szczęsny ma szesnaście lat. Jest piłkarzem warszawskiej Legii, ale na co dzień broni bramki zespołu juniorów Agrykoli rocznika 89. Według zgodnej opinii fachowców ma wszelkie predyspozycje, aby stać się jednym z najlepszych w Polsce na tej pozycji.

Przed kilku laty jego ojciec Maciej odnosił wspaniałe sukcesy będąc bramkarzem zespołów warszawskiej Legii, Widzewa Łódź i stołecznej Polonii. Wojtek podąża śladami taty, ale zdaniem niektórych szkoleniowców, w osiągnięciu sukcesu może przeszkodzić mu... trudny charakter.



Potwierdzasz opinię, że największe problemy z opanowaniem emocji na boiskach mają bramkarze i lewoskrzydłowi?

Wojciech Szczęsny: Niech mi pan wskaże klasowy zespół składający się z grzecznych i spokojnych chłopców. W każdej drużynie potrzebni są piłkarze, którzy potrafią krzyknąć, zmobilizować kolegów do walki.



Może jednak jesteś zbyt impulsywny, skoro trener Marcin Sasal zażądał od ciebie, oficjalnych przeprosin na łamach prasy.

- Ale to właśnie szkoleniowiec w trakcie meczu Agrykoli z AON-em Rembertów krzyknął do mnie z ławki rezerwowych kilka przykrych słów. Nie pozostałem mu dłużny. Po zakończeniu meczu przeprosiłem za swoje zachowanie. Trener przyznał jednak, że będzie usatysfakcjonowany dopiero wtedy, gdy przeczyta o tym w gazecie.



Skąd według ciebie bierze się tyle agresji w trakcie rywalizacji juniorów?

- Młodzi ludzie oglądają mecze seniorów i starają się we wszzystkim ich naśladować. Niestety, negatywne zachowania również.



Na boisku zawsze mówisz to, co myślisz?

- Mam to po tacie. Pamiętam jak w meczu pucharowym Legii z Sampdorią został usunięty z boiska. Skrytykowano go wówczas za to, a dla mnie był bohaterem. Sędzia zdecydowanie faworyzował Włochów. Trudno w takiej sytuacji powstrzymać nerwy na wodzy. Ze mną jest podobnie.



I myślisz, że twój charakter spodobał się działaczom Arsenalu Londyn?

- Mam nadzieję, że przede wszystkim przekonałem ich do siebie umiejętnościami. Na początku maja wyjeżdżam do Anglii. Będę trenował i uczył się w tamtejszej Akademii Piłkarskiej. Arsenal posiada dwanaście świetnie przygotowanych boisk treningowych. Przyznam, że główna płyta Legii w Anglii nadawałaby się głównie do rozruchu.



Wszystko wskazuje, że pojedziesz do Londynu już jako członek zespołu mistrza Polski.

- W lipcu podpisałem z Legią trzyletni kontrakt. Miałem okazję trenować z pierwszym zespołem, w styczniu byłem na obozie kondycyjnym. W Polsce nie ma obecnie lepszej drużyny. Do Milanu czy Arsenalu jeszcze trochę Legii brakuje, ale wszystko przyjdzie z czasem.



Jesteś już zatem piłkarzem kontraktowym. Dużo zarabiasz?

- Dostaję z klubu stypendium. Mogę za nie kupić samochód... na baterie.



Ale czujesz się już na tyle mocny, że pozwalasz sobie na niegrzeczne zachowanie w stosunku do szkoleniowca przeciwnej drużyny?

- Nie czuję się nawet bramkarzem. Jacek Magiera zawsze powtarzał, że bramkarzem jest Artur Boruc, a ja i Łukasz Fabiański jesteśmy dopiero kandydatami. "Fabian" osiągnął już reprezentacyjny pułap. Ja muszę się jeszcze uczyć. Zarówno mnie, jak i trenerowi Sasalowi puściły nerwy. Emocje wzięły górę. Zrozumiałem, że popełniłem błąd.



Rozmawiał Piotr Wojciechowski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.