Dzidziuś i pistolet
Na jakiś czas zniknęła pani ze strzelnic. Dlaczego?
Mirosława Sagun-Lewandowska, strzelczyni Legii: Po zeszłorocznych mistrzostwach Polski we Wrocławiu przestałam startować, ponieważ byłam w trzecim miesiącu ciąży. W grudniu na świat przyszła Agnieszka, a od kwietnia znów biorę udział w zawodach. Córka jeździ ze mną, wciąż karmię piersią. Mała dobrze znosi podróże, jest ciekawa nowych miejsc.
Występowała pani na igrzyskach w Barcelonie i w Sydney, imprezy te dzieliło osiem lat. Jest szansa na powtórkę w konfiguracji Sydney - Pekin?
- Chciałabym bardzo. Do uzyskania kwalifikacji olimpijskiej potrzebne są jednak starty międzynarodowe. Najbliższa okazja to lipcowe mistrzostwa świata w Zagrzebiu. Czuję się na siłach strzelać na najwyższym poziomie, dlatego wróciłam.
Dlaczego akurat pistolet pneumatyczny?
- Próbowałam różnych sportów - grałam w siatkówkę, koszykówkę, biegałam. Na strzelnicę zaprosiła mnie przyjaciółka. Strzelałam z broni krótkiej, bo jestem wysoka, poza tym "karabinierzy" mają ciężkie stroje (śmiech). Na obozach mamy treningi ogólnorozwojowe - pływanie, bieganie po górach. Strzelanie - to nie tylko treningi specjalistyczne.
Poradziłaby pani sobie z bronią długą?
- Myślę, że tak, choć oni strzelają w innej postawie, mają inaczej obciążony kręgosłup. Po kilku treningach byłoby dobrze, może nie na miarę Renaty Mauer, ale na średnią krajową. Nie próbowałam natomiast skeetu i trapu, boję się odrzutu.
Jest pani rekordzistką Polski, z wynikiem 391 na 400 punktów. Czy jest szansa poprawić ów wynik?
- Ten rezultat z 1997 roku, z Luksemburga, niedawno wyrównała Sławomira Szpek. Rekord świata wynosi 393 punkty. To dość wyśrubowane osiągnięcia, ale być może niebawem ktoś wyceluje lepiej.
Po zawodach pistolet ląduje w kaburze...
- ... A ja uciekam na łono rodzinne. Uwielbiam spacery z dzidzią, razem z mężem pasjonujemy się też końmi.
Rozmawiał Macin Michalski