REKLAMA

Wojtek Kowalczyk na prezesa PZPN

Kazik Staszewski, źródło: Dziennik - Wiadomość archiwalna

Kazik, przyglądasz się naszej piłce ze sceny i co widzisz?

- Poprawę. Niedługo przekonamy się, czy zwycięstwo nad Portugalią było jednorazowym wyskokiem, czy też wrócimy do punktu wyjścia. Trzeba wierzyć, bo co innego nam pozostało.



Wierzyć, ale w kogo? W Leo Beenhakkera? Bronić Holendra, kiedy wszyscy go atakowali po kompromitacji z Finlandią?

- Dotychczas Beenhakker kojarzył mi się z gościem, któremu zawsze brakuje farta. Tak się złożyło, że tego meczu z Portugalią nie oglądałem w całości. Założyłem, że to będzie badziewie. Więc skakałem pilotem po kanałach, a na mecz zerkałem tak co 10 minut. Ale patrzę - 1:0, później - 2:0... No i się zaczęło. Tak grającej Polski nie widziałem dobrych parę lat! I co dalej? Okazuje się, że Beenhakker to drugie najlepsze wyjście, jakie mogło się nam trafić. Pierwsze to Guus Hiddink oraz kilku Włochów. Przy całej partaninie polskiej tzw. kadry szkoleniowej ten pan gwarantuje nam - w bardzo dużym stopniu - awans do finałów mistrzostw Europy.



To zasługa Beenhakkera?

- Coś w nim jest. Ten człowiek wiele przeżył. Pamiętam mecz Belgii z Holandią. Było takie zbliżenie Beenhakkera, selekcjonera Holandii, jak odchodzi załamany do szatni. To był facet przegrany. Niemniej jest profesjonalistą w każdym calu i całe lata świetlne dzielą go od naszej tzw. kadry trenerskiej. Wyjątkiem są Smuda i Wdowczyk oraz naturalnie Kasperczak, ale on jest taki trochę niepolski.



W stu procentach przekonuje cię Beenhakker?

- Ten gość przewyższa całe towarzystwo w Polsce. Oni kiszą się we własnym sosie, tymczasem Beenhakker wnosi nową jakość. A polskie bagienko? Nawet nie potrafili mu załatwić pozwolenia na pracę w naszym kraju.



Niedawno dostał.

- O, to dobrze. Deportowany selekcjoner. To byłby wstyd.



Teraz może przeciągnąć piłkarzy na jasną stronę księżyca.

- W naszym kraju potrzeba posiadania idola jest tak wielka, że Małysz w przenudnym sporcie, skokach, wywołał wielki szał. Teraz trwa Kubicomania. Ponoć to już jest sukces, że wystartował w Formule 1 i jeździ w kółko. A co by się działo, gdyby nasi piłkarze coś zdobyli. Totalne wariactwo, które zresztą już się zaczyna.



Dlaczego tak wysoko cenisz Hiddinka?

- Gdyby on był trenerem naszej reprezentacji, byłbym pewien, że nie tylko awansujemy, ale i zdobędziemy mistrzostwo Europy. To jest wielki trener. Czasem dopisuje mu szczęście, jak z Australią w tegorocznym mundialu, czasem pomagają sędziowie, jak cztery lata temu z Koreą. Hiddink ma farta. Wszystko układa się po jego myśli. Wprawdzie na razie nie idzie mu z reprezentacją Rosji, która jednak pozostaje faworytem mistrzostw Europy. Właśnie z uwagi na trenera. Nie miałbym nic przeciwko, żeby w finale Beenhakker spotkał się z Hiddinkiem.



Najpierw musimy awansować do finałów.

- Jeśli dalej będzie taki postęp, to nie widzę przeszkód - podobnie jak ślepy dżokej na Wielkiej Pardubickiej. Trafiliśmy do mocnej grupy, gdzie każdy może zdobyć punkty z każdym. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ale druga już trochę tak. Tyle że po meczu z Belgią jest ta nieszczęsna przerwa zimowa. Gdy na zachodzie piłkarze normalnie grają, to u nas przez cztery miesiące się op.....ają. Wiosną nasze kluby i reprezentacja to już zupełnie inna jakość. Gorsza.



Wiosną naszych klubów w ogóle nie będzie w europejskich rozgrywkach, bo Wisła, odpadła z Pucharu UEFA.

- Jaka jest ligowa piłka, każdy widzi. Na szczęście w Legii już zaczyna się prostować. Będzie lepiej, bo w zimie z zespołu wyleci kilku Brazylijczyków. Wdowczyk jest jednym z ciekawszych, jak na polskie warunki, trenerów. Choć miał też kilka nieciekawych zagrań, jak w czasie konfliktu między piłkarzami a kibicami. A co do Wisły to niestety cała prawda o polskiej ligówie wylazła na wierzch.



Poziom ligi jednak się wyrównuje. Już nie ma dominacji jednej czy dwóch drużyn. Wystarczy spojrzeć na tabelę - w czołówce są Korona Kielce, GKS Bełchatów i Zagłębie Lubin.

- Nie żartujcie. Z całym szacunkiem dla Bełchatowa czy ŁKS-u, choć gra tam mój serdeczny kumpel, to są efemeryczne firmy. Raz wygrają, a potem dwa razy przegrają. Legia i Wisła wciąż pozostają poza zasięgiem. Ale mistrzem Polski będzie moja Legia.



Ta twoja Legia zamiast stawiać na Polaków, ściąga przeciętnych obcokrajowców.

- Kiedyś w Chelsea żaden Anglik nie zmieścił się w podstawowym składzie. Ale to fakt, że praca z młodymi to u nas jakaś kompletna nędza. W takiej wiosce jak Teneryfa w każdej wsi jest oświetlone boisko, gdzie małolaty kopią od wieczora do rana. Do upadłego. A u nas? Parkingi się robi na boiskach, a na podwórkach wiesza tabliczki "Zakaz gry w piłkę".



Ale tam obcokrajowcy to wzmocnienie, a nie uzupełnienie zespołu.

- W Polsce kupowanie cudzoziemców jest odwróceniem uwagi od tragicznego stanu szkolenia młodzieży. Łatwiej jest kupić kogoś z Ameryki Południowej, kto choć trochę wywija piłką, niż wyszkolić młodego.



Co więc robić?

- Polska liczy sobie 40 milionów mieszkańców. A tacy Czesi, których jest cztery razy mniej, grają cztery razy lepiej w piłkę i ze czterdzieści razy lepiej w hokeja. U nas trenerzy młodzieży to fanatycy. Słyszałem, że zarabiają po 600 złotych. No to sorry, ale jeść trzeba. A co robić? Może na pierwszy rzut, na parę lat, zwolnić kluby z płacenia podatku dochodowego?



Na mistrzostwach świata wypadliśmy podobnie jak Czesi. Jedno zwycięstwo, dwie porażki.

- W Niemczech to był autosabotaż Janasa. Cztery lata temu, jak Engel zapowiedział przed Koreą, że jedzie po mistrzostwo, to wierzyłem mu. No, może trochę. Wtedy po dwóch meczach byliśmy najgorszą drużyną na mundialu. Teraz w te bzdety Janasa nie wierzyłem. To jakiś psychol, a odsunięcie Dudka i Frankowskiego to jakaś groza.



To co można powiedzieć po imprezie w Niemczech?

- Po meczu z gospodarzami wszyscy chwalili naszych za wolę walki. Ale jakbyśmy dostali siódemkę, to nic by się złego nie stało. To Niemcy, a nie Polska, strzelają gola w 94. minucie. Tak było, jest i będzie. Mecz z Kostaryką oglądałem jednym okiem. Nie interesują mnie sparingi. Martwi to, że drużyna w eliminacjach wygląda dobrze, potem przychodzi długa przerwa i wstyd na mundialu. Powrót do kraju, gdzie wszystko jest rozjeb... w drzazgi. Znów trzeba budować od nowa. I tak w koło Macieju. To jest smutna konstatacja, że nawet małpa się uczy, że jak nie sięgnie banana ręką, to spróbuje kijem. A my nie potrafimy uczyć się na błędach. Tak jak kolega z pracy na budowie w Londynie. Zawsze w poniedziałki przychodził skacowany po zaprawce w weekend. Mocno zmęczony mamrotał: "No i od nowa Polska Ludowa". Podobnie jest w naszej piłce.



Jak to się nie uczymy? Nie ma już Janasa.

- Zagraniczny trener to symptom poprawy. Z drugiej strony dobre wyniki reprezentacji to będzie doskonałe alibi dla Listkiewicza i tej całej hałastry, która dokonuje destrukcji piłki od kilku lat.



Czyli Listkiewicz musi odejść?

- Pamiętam, jak szedł do wyborów kilka lat temu. Czarnym charakterem był wtedy Marian Dziurowicz. Listkiewicz obiecywał, że będzie inaczej. A jest podobnie gangsterem, a ja kretynem, że się ligą jeszcze interesuję. Toż to już wszystko na początku właściwie było wiadomo. Przynajmniej w ogólnych zarysach.



PZPN trzeba zaorać czy próbować reformować?

- Opcja zerowa jest najbardziej słuszna. Wykosić ludzi pochodzących z poprzedniej epoki, odciętych od rzeczywistości. Przydałby się taki Rehhagel, który w Grecji uniezależnił reprezentację od całej watahy działaczy, którzy wlekli się za kadrą.



Kto prezesem PZPN?

- Może Wojtek Kowalczyk albo Bogusław Wyparło?



Poważnie?

- Jak najbardziej. Potrzebni są ludzie niepokorni, z własnym zdaniem. Spoza układu. Kowalczyk, Roman Kosecki czy Maciej Szczęsny. To samodzielnie myślący goście.



Teraz PZPN kierują sędziowie.

- Oni niech się schowają. To kompletnie niezrozumiałe. Weźmy takie pomyłki. Dlaczego nie dopuścimy zapisu wideo? Takie pier...nie, że błędy w sędziowaniu są wkalkulowane w piłkę. To jest taka sama prawda jak ta, że błędy sędziów należą do istoty rozprawy. Tylko co skazanemu na śmierć po takiej filozofii? Na boisku tyra jedenastu gości. A jeden błąd, świadomy bądź nie, wszystko niweczy. Nieprzypadkowo w czasie azjatyckich mistrzostw świata Włosi byli tak kręceni przez sędziów, bo ich rodak stał na czele rebelii przeciwko Seppowi Blatterowi.



Może w Polsce wszystko zmieni Euro 2012?

- Najpierw niech zmienią drogi. Miałem już pewną wizję, gdy mówiło się o olimpiadzie w Zakopanem. Wyobraźcie sobie reprezentację kanadyjskich hokeistów, jak stoi w korku w drodze na Nowy Targ, bo jakiś baca zablokował Zakopiankę. Infrastruktura! Tu jesteśmy, wraz z Albanią, na szarym końcu Europy.



To drogi. Ale powstałyby cztery nowoczesne stadiony.

- Kiedy? Od wielu lat słyszę o stadionie Legii. Podobno teraz rozstrzygnęli jakiś przetarg. Fajnie. Za pół wieku powinien być stadion.



Kazik, to jaki dla polskiej piłki będzie 2007 rok?

- Na krajowym podwórku dominacja Legii i Wisły, która się jednak przebudzi, o ile pan Cupiał nie dokona już destrukcji wszystkiego, co zbudował. Zakończy się to jeszcze raz triumfem Legii, bo za wcześnie jeszcze w tym sezonie mówić o wyrównaniu poziomu. Bełchatów pewno dostanie zadyszki w końcu, co spowoduje rozsypkę drużyny po zakończeniu ligi, a trzeci będzie ŁKS. Co do reprezentacji, to jestem optymistą. Beenhakker to zawodowiec pełną gębą i wprowadzi nas w końcu do mistrzostw Europy, gdzie też powalczymy. No i powoła do kadry Wyparłę (bo Kowalewski nie ma pewnego zmiennika, a Boruc jest dość chimeryczny) i Saganowskiego (to naprawdę klasowy napastnik). A w Hiszpanii czekam na awans do pierwszej ligi CD Tenerife, Las Palmas bądź Vecindario. Ale to raczej marzenie łba ściętego, bo na razie bliżej im wszystkim do trzeciej. Tak więc raczej w 2007 roku Barcelona czy Real na Kanarach nie zagoszczą.



Rozmawiali Łukasz Olkowicz, Piotr Kucza

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.