REKLAMA

Punkt krytyczny

Staruch, źródło: Nasza Legia - Wiadomość archiwalna

Jaki był sens wyzywania podczas prezentacji Sidneya Polaka, dziewczyn z Hasao i właściciela klubu?

Staruch: Przyznaję, że to, jak potraktowaliśmy cheerleaderki było głupie i nie powinno mieć miejsca. Co do wokalisty wynajętego przez klub należało się zastanowić, czy repertuar tekstowy jaki zaprezentuje, trafi w gust kibiców. Tym bardziej, że była możliwość darmowego występu na Łazienkowskiej Hemp Gru i podejrzewam, że zostaliby oni przyjęci przez naszą młodzież przychylnie. Ale wszystkie teksty były spowodowane ostatnimi działaniami klubu.

Inaczej umawialiśmy się z właścicielami w sprawie herbu. Teraz nagle pan Mariusz Walter oświadcza, że nie wziąłby praw do herbu od CWKS-u nawet za złotówkę, a między wierszami możemy się dowiedzieć, że decydują o tym osobiste uprzedzenia Waltera do Dorosiewicza. To właściciel i jego zachowanie jest „praprzyczyną” kolejnych wydarzeń.



Klub w odpowiedzi na wydarzenia podczas prezentacji i meczu z ŁKS-em wydał oświadczenie potępiające „festiwal chamstwa” na trybunach.

– Klub, wydając oświadczenie, sprytnie odwraca uwagę od sprawy najistotniejszej, a więc sprawy herbu. Metoda KP jest prosta – znaleźć temat zastępczy. Powiedzmy sobie prawdę – wulgaryzmy nie pojawi ły się na Legii dziś. One były i są obecne nie tylko na naszym stadionie. Biorąc pod uwagę ich natężenie na przestrzeni ostatnich lat, można zauważyć, że kiedyś było pod tym względem dużo gorzej. Internetowcy chóralnie obruszają się za epitety pod adresem Hajty, podczas gdy jeszcze kilka lat temu, podczas meczu Legia – Schalke, wyzywano go przez większą część meczu i wtedy problemu nie było.



Wulgaryzmy nie są jednak metodą walki o swoje prawa. Właścicielom wpada w ręce doskonały argument – wyzwiska nie mają związku ze sprawą herbu.

– Czasem bluzgi nie pojawiają się dla samego bluzgania. Obecna sytuacja jest skutkiem lecących na łeb na szyję relacji kibiców z władzami klubu. Zarząd KP, mimo wielokrotnych zapewnień, że klub dąży do dobrych relacji z kibicami, ża każdym razem mówiąc „a”, robi „b” – zachowując się inaczej niż kibice by chcieli i oczekiwali. Zgadzam się, że mecze bez bluzgów, wyzwisk, są fajniejsze i przyjemniejsze. Ta manifestacja słowna pokazała jednak, że kibice też, biorąc przykład z panów działaczy, nie muszą za każdym razem postępować tak, jak chciałby i oczekiwałby tego klub. To etap, w którym dochodzi się do momentu, kiedy działania należy zradykalizować, to swoisty punkt krytyczny. Właściciele chcą pokazać swoją siłę, kibice muszą się bronić.



Zamiast tak drastycznych metod, może wystarczyłaby rozmowa?

– Rozmów było przez te wszystkie miesiące i lata wiele. Kibice starali się robić wszystko co mogli, by relacje z działaczami można było nazwać poprawnymi. Układanie tych relacji to było długie, mozolne wydeptywanie ścieżek w wielu ważnych dla klubu i kibiców kwestiach. Nie inaczej było w sprawie, która teraz jest na tapecie – kibice od początku zaangażowali się w szukanie rozwiązań, które miały na celu pomóc klubowi w uzyskaniu praw do jedynego prawdziwego herbu Legii. SKLW miało pomysły – te jednak nie tylko nie znalazły zrozumienia u władz klubu, lecz zostały wręcz kompletnie zignorowane. Kibice nie dostali nawet szansy, by swoje pomysły właścicielom KP przedstawić. Dotychczasowe pozytywne relacje były tylko wodzeniem nas za nos – właściciele Legii nadal traktują nas niepoważnie, jak piąte koło u wozu. Kibice nie chcą jednak pozwolić na dalsze ignorowanie ich przez klub.



Władze klubu twierdzą, że zależy im na prawdziwych kibicach.

– Ciekawi mnie jaka jest definicja tego „prawdziwego kibica”. Gołym okiem widać, że przekrój społeczny na naszym stadionie zmienia się i jest to przemyślana strategia klubu. Gdzieś tam w Polsce – przykładem niech będzie poznański Lech – robi się wszystko, by przyciągnąć kibiców na trybuny. Niedawno zrobiono na przykład wielką akcję billboardową, powrócono do tradycyjnego herbu, walczy się tam o frekwencję, doceniając jednocześnie zaangażowanie i wkład w rozwój klubu tych najbardziej fanatycznych kibi ców. Panowie działacze zrzucają winę za niską frekwencję na... kibiców śpiewających niekulturalne piosenki. A może wielcy marketingowcy z KP pochwaliliby się jakąkolwiek akcją, która miała na celu przyciągnięcie do tego klubu oddanych kibiców? Prawda jest taka, że właścicielom Legii nie zależy na tym, by utrzymać na Łazienkowskiej zorganizowany ruch kibicowski, nie doceniają tego, że to właśnie ci – może nie zawsze najpokorniejsi fani – stanowią o obliczu tego klubu. Wprost przeciwnie – ITI chce tych najbardziej radykalnych kibiców zniechęcić, chcą, by ta grupa coraz bardziej się uszczuplała. A te działania doprowadzą do tego, że na nowym stadionie będziemy skansenem w morzu nowych ludzi, dla których nie ważna będzie tradycja tego klubu, jego historia. Oni przyjdą prosto z ulicy, wezmą to, co na tacy poda im KP, a ich jedynym celem będzie zobaczyć wygrany przez Legię mecz. Legia lwią część swojej historii i potęgi zawdzięcza jednak kibicom, a ITI też nigdy nie pojawiłoby się na Łazienkowskiej, gdyby nie my, gdyby nie doping i konsekwencja, z jaką staramy się zawsze dążyć do tego, by nasz klub był najlepszy, by każdy w Polsce wiedział, że Legia to Legia.



Oświadczenie klubu poparło w internecie wiele osób.

– Nieprzypadkowo pojawiło się ono w momencie, gdy część osób wyraziła niezadowolenie z okrzyków podczas prezentacji i meczu z ŁKS-em. Oświadczenie KP jest oczywiście mierzone na rozłamy, podziały między kibicami. To, według KP, metoda na osłabienie siły ewentualnych protestów.



Czyli wyzwiska były w pewnym sensie „samobójem”?

– Gdyby nie było sprawy herbu, ITI znalazłoby inny pretekst. Spójrzmy wreszcie szerzej na ich działania, nie koncentrujmy się na pojedynczych incydentach. Zauważmy, że oni konsekwentnie realizują swój plan. Zaciskają obrożę, następnie trochę ją luzują, myślimy: o, jaki pan jest łaskawy, a oni już natychmiast, w tym samym momencie, zaciskają tę obrożę po raz kolejny. Dwa kroki w przód, jeden w tył. Coś rzucą, a sami wywalczą dwa razy więcej. Uważam, że to właśnie ITI jest winne wszystkim kibicowskim nieszczęściom na Legii. A możliwości ma duże – kibice nie mają za sobą bandy marketingowców, PR-owców i ludzi wynajętych do tego, by pisać komentarze na portalach internetowych. Na stadionie, gdy wulgarne okrzyki wznosi zdecydowana większość kibiców, nikt nie zgłasza sprzeciwów. Później nagle 70 procent internetowców popiera zarząd, prezesa Zygo. To może i nowe logo?



Ty, jako prowadzący doping, jesteś w centrum uwagi i zarazem w ogniu krytyki.

– Ja zapewne już niedługo będę pełnił na Legii funkcję gniazdowego. Ile mi zostało? Parę miesięcy? Wkrótce zapewne zastąpi mnie pan animator publicznosci z TVN-u, który będzie na gnieździe podnosił tabliczki z napisami „aplauz”, „płacz”, „śmiech”...



Zauważasz na Legii postępującą wymianę publiczności. Jak dalej może rozwinąć się sytuacja?

– Najgorsze jest to, że kierownictwo Legii jest awangardą. W niektórych polskich klubach jeszcze długo nie będą się działy podobne „reformy” co w naszym. Niestety, uważam, że jeśli to będzie dalej szło w takim kierunku, będziemy skazani na poziom kibicowskiej III ligi. Niedługo, żeby pojechać na wyjazd, trzeba będzie zostawić w klubie odcisk małżowiny usznej oraz podać wycinek DNA.



Przemawia przez Ciebie pesymizm.

– Raczej obiektywizm. Nie ma co ukrywać, że przy aktualnych wiatrach historii nie możemy walczyć o to by było lepiej, możemy walczyć już tylko o to, by nie było gorzej. Na tę chwilę, nasz protest w sprawie herbu, w jakiej formie by on nie przebiegał, to głos wołającego na puszczy. Czy to będzie skandowanie okrzyków, czy wrzucanie rac na murawę, czy cokolwiek innego, właściciele i tak zrobią to, co sobie skrupulatnie zaplanowali, tak jak robili to do tej pory. Ile razy deklarowali, że będą uzgadniać swoje pomysły z kibicami? Ile razy faktycznie do takich ustaleń doszło?



Co może się teraz wydarzyć?

– Liczę, że znajdziemy taką formę protestu, którą ITI odczuje i która pozwoli odwieść ich od wprowadzenia np. nowego logo. Już raz musieli z nami rozmawiać, więc może będą musieli porozmawiać drugi raz. My, kibice, nie możemy jednak łykać jak młode pelikany górnolotnych tez, jak to ITI Legii pomogło, nie pozwoliło jej zniknąć z piłkarskiej mapy Polski. Pamiętajmy, że Legia istnieje 90 lat i przez 90 lat nie dano jej zginąć. Działacze wciąż podkreślają, jak wielkie pieniądze wydają na ten klub, jak to odjeżdżamy polskim rywalom. A ja się pytam – gdzie więc są wyniki, porządne transfery, normalne warunki oglądania meczu dla kibiców z Żylety? Nowy stadion? Dalej jest to melodia przyszłości – będzie, albo i nie będzie. I tak jest ze wszystkim – „może”, „wkrótce”, „zamierzamy”, „planujemy”...



Jakie powinno być w tym momencie motto kibiców?

– Najważniejsze, to nie dać się podzielić – jedność to nasza siła.



Rozmawiała MAŁGORZATA CHŁOPAŚ




fot. Adam Polak i turi
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.