REKLAMA

Gra w Arsenalu to wielkie wyzwanie

Łukasz Fabiański, źródło: Dziennik - Wiadomość archiwalna

Przechodzi pan do Arsenalu Londyn. Każdy człowiek na pańskim miejscu skakałby do góry i krzyczał z radości. A pan nie chce o tym mówić.

Łukasz Fabiański: Ludzie są różni, ja jestem z tych, którzy wolą nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Oczywiście wiem, że Arsene Wenger powiedział o mnie podczas konferencji prasowej, ale o ile pamiętam, użył zwrotu: "Od lipca Łukasz Fabiański będzie naszym zawodnikiem". Dlatego wolę spokojnie poczekać z komentarzami do lipca, kto wie, co się stanie do tego czasu. Niech najpierw wszystko będzie załatwione formalnie...



Ale spotkanie z Arsenem Wengerem pan odbył. Jaki to człowiek?

- Normalny. Zresztą to nie było pierwsze nasze spotkanie, bo już przecież trenowałem kiedyś w Arsenalu i miałem wtedy okazję rozmawiać z panem Wengerem. Po prostu pogadaliśmy o piłce.



Dla himalaisty szczytem możliwości jest zdobycie czternastu ośmiotysięczników. A dla piłkarza?

- Gra w lidze angielskiej. Oczywiście w dobrym klubie. Poza tym występy w europejskich pucharach, reprezentacji Polski i tak dalej. W moim przypadku liczba wyzwań jest spora.



Lubi pan Premiership?

- To na pewno najbardziej atrakcyjna ze wszystkich lig europejskich, przynajmniej z punktu widzenia telewidza.



A jaka może być z punktu widzenia bramkarza? Sporo dobrych bramkarzy w Anglii sobie nie radzi.

- Gra w Anglii jest dla bramkarza dużym wyzwaniem. Choćby dlatego, że ta pozycja jest w Anglii najmniej chroniona. Gra się do samego końca, dlatego trzeba wyjątkowo uważać na wpadki.



Boi się pan głupich wpadek?

- Nie myślę o tym. Jeśli puszczę bramkę, to staram od razu koncentrować się na grze, próbuję zapomnieć o niepowodzeniu. Jeśli ktoś myśli o tym bez przerwy, to ma poważny problem.



Ma pan jakiś ideał bramkarza?

- Lubię podpatrywać różnych bramkarzy, ale nie mam jakiegoś ideału, który chciałbym naśladować. Chcę podążać własną drogą. Najlepszy jest moim zdaniem Gianluigi Buffon. To człowiek, który jest uosobieniem spokoju, a w skrajnych sytuacjach nagle eksploduje, ma dynamit w nogach.



A Jens Lehmann?

- Jasne, w końcu gra w reprezentacji Niemiec i Arsenalu, czyli wciąż na najwyższym poziomie. Na pewno jest to znakomity fachowiec.



Mówi się, że bramkarz mówi być "szurnięty". Zgadza się pan?

- Niekoniecznie. Owszem, tak się utarło. Ale proszę zauważyć, że w ostatnich latach na tej pozycji pojawiło się wielu bramkarzy bardzo spokojnych, takich jak Van Der Sar, Dida, Casillas, Buffon czy Petr Cech. Żaden z nich nie jest "świrem", za to każdy z nich daje poczucie pewności obrońcom. Ja też wolę tę opcję. Oczywiście są sytuacje, gdy krzyczę, ale nigdy po to, by zasiać ferment, a po to, by koledzy nie powtarzali błędów.



Trener bramkarzy polskiej reprezentacji Frans Hoek mówi, że powinien pan grać jak najwięcej ważnych meczów, żeby stać się bramkarzem światowej klasy.

- Zgadzam się. Sam fakt, że ktoś jest znakomicie wytrenowany, niewiele znaczy. Trzeba umieć grać pod presją. Być może ważniejszym elementem gry na tej pozycji jest właśnie mocna psychika. Nie było jeszcze mi dane grać o największą stawkę, w Lidze Mistrzów czy na wielkich turniejach. Ale myślę, że i tak jestem mocny psychicznie.



W wieku 22 lat ma pan 4 występy w reprezentacji. To dużo czy mało?

- Mogło być więcej, ale patrząc na rywalizację, którą mamy, to jestem zadowolony z tego, że udało mi się zadebiutować. i jeszcze rozegrać kilka spotkań.



Pan idzie do Arsenalu, Tomasz Kuszczak jest w Manchesterze United, ale numerem jeden w kadrze jest dzisiaj Artur Boruc.

- Artur ma za sobą świetny sezon w Celtiku i naprawdę znakomite mecze w Lidze Mistrzów. Jest w świetnej formie. Oczywiście walczę dalej, ale nie chcę się z nim porównywać. Oczywiście lubię rywalizację i nigdy nie oddaję miejsca za darmo.



Należy pan do tych piłkarzy, którzy zostają po treningach?

- Z tym zostawaniem trzeba uważać, żeby się nie przetrenować. Oczywiście lubię pracować i nigdy nie robię tego na pół gwizdka. Bo piłka nożna to najlepsze, co mogło przytrafić mi się w życiu. Dlatego poważnie podchodzę do swoich obowiązków.



Ale między rozgrywkami ligi polskiej i angielskiej trzeba trochę odpocząć od piłki. Gdzie pan woli spędzać wakacje? Las czy metropolia?

- Zdecydowanie cisza i spokój. W wakacje odpoczywam, ale aktywnie. Lubię pobiegać, pojeździć na rowerze. Mam taką małą miejscowość nad morzem, do której zawsze jeżdżę. Znajomi nawet namawiali mnie na jakieś wyjazdy, ale mówiąc szczerze, jeszcze nigdy nie spędziłem wakacji za granicą.



W lipcu będzie pan już w Arsenalu. To początek wakacji.

- Jasne (śmiech). To będzie ten pierwszy raz.



Rozmawiał Marek Wawrzynowski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.