Jedno z ostatnich zdjęć Dawida Janczyka w barwach Legii.
REKLAMA

Janczyk od soboty w CSKA

źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna - Wiadomość archiwalna

Anderlecht, Atletico, Besiktas, Borussia Dortmund, Chelsea, Feyenoord, Liverpool, Olympique Marsylia, Spartak, Sporting, Tottenham - takie kluby zdążyły już zainteresować się Dawidem Janczykiem. W sobotę - po powrocie z mistrzostw świata do lat 20 - napastnik Legii ma podpisać pięcioletni kontrakt z CSKA Moskwa. Ma kosztować ok. 4 mln euro. To najwyższy transfer w historii polskiej ligi.
Rok temu o tej porze był wyceniany na 450 tys. euro. Świetna postawa w kanadyjskich MŚ spowodowała, że teraz przebicie jest prawie dziesięciokrotne. A jeszcze niedawno nic na to nie wskazywało. Rundę wiosenną w Legii miał bardzo słabą. W lidze nie strzelił ani jednego gola. W hierarchii napastników stołecznego zespołu spadł nawet za młodszego ziomka z Nowego Sącza Macieja Korzyma. Ale Korzyma na MŚ nie było. Natomiast Janczyk złapał tam znakomitą formę. Po sezonie odpoczął, okrzepł i nabrał pewności. Po wygranej 1:0 Polaków z Brazylią strzelał gole w każdym kolejnym spotkaniu. - Propozycja z CSKA pojawiła się już po meczu z Koreą Płd. - przyznaje zawodnik.

- Rosjanie od kilku dni traktowali go jak swojego - mówi menedżer napastnika Jerzy Kopiec, który jego sprawami zajmuje się od początku. To on woził nastoletniego piłkarza na testy do Chelsea (woził także i Korzyma). On doprowadził do transferu z trzecioligowej Sandecji do Legii (sprowadził także Korzyma i ostatnio Pawła Kozuba). I w czwartek na Legii ustalał szczegóły transferu do Moskwy.

Gdy Janczyk jeszcze w barwach Sandecji wystąpił w młodzieżowym turnieju po raz pierwszy, spotkał się z zainteresowaniem znanych klubów. - Pamiętam, że strzeliłem wtedy gola Barcelonie - mówi Janczyk, chociaż akurat ten klub nigdy nie wyraził nim zainteresowania. Do dziś mniej lub bardziej oficjalnych ofert dostał kilkanaście. Żadnym polskim piłkarzem nigdy aż tak się nie interesowano.

Gdy był już legionistą, oficjalną ofertę przysłał Olympique Marsylia, ale wtedy trener i ówczesny dyrektor sportowy warszawskiego klubu Dariusz Wdowczyk uznał, że na transfer jest jeszcze za wcześnie. Gdy strzelił Belgom trzy gole podczas mistrzostw Europy w Poznaniu, były propozycje od Liverpoolu i Tottenhamu. Ale Janczyk niedługo potem doznał kontuzji, zgubił formę i już nie było tematu.

Władze Legii teraz uznały, że jak jest superkorzystna oferta, to trzeba z niej będzie skorzystać (za rok Janczykowi kończy się kontrakt z Legią i mógłby odejść za darmo). O 20-letniego napastnika ostatnio dowiadywały się: Borussia Dortmund, Spartak Moskwa i Atletico Madryt. - Ale konkretną ofertę złożyło tylko CSKA. Postanowiliśmy, że decydujący głos będzie należeć do zawodnika - mówi Leszek Miklas, prezes stołecznego klubu. Ten transfer, tak jak i drugi rekordowy - Łukasza Fabiańskiego do Arsenalu - należy zapisać na konto obecnego dyrektora sportowego Mirosława Trzeciaka. Należy jednak pamiętać, że Janczyka do Legii (tak jak i Fabiańskiego) sprowadzał ówczesny dyrektor Jacek Bednarz, obecnie zatrudniony w Wiśle Kraków.

Konkurencja będzie mocna

- Rosjanom zależało bardzo. W szczytowym okresie dzwonili do mnie co pół godziny - ujawnia Kopiec. - Jestem zadowolony. Rosyjska liga jest klasyfikowana jako dziewiąta na świecie. CSKA to klub walczący o mistrzostwo kraju i Ligę Mistrzów. To bardzo mocna drużyna, dla mnie to awans sportowy - uważa Janczyk. Trudno z tym się nie zgodzić. Zwłaszcza pamiętając, że przed dwoma laty CSKA wywalczyło Puchar UEFA.

Tylko czy młody Polak jest w stanie wywalczyć miejsce w podstawowym składzie? Do Legii dotarł znikąd. Gdy warszawianie dwa lata temu udawali się na zgrupowanie do Austrii, on musiał kilkanaście godzin tłuc się tam samochodem. Przez następne dwa lata bywało, że trafiał do pierwszej jedenastki, ale najczęściej bywał rezerwowym. Najlepszy okres miał na początku rundy wiosennej poprzedniego sezonu. Wtedy w dwóch meczach strzelił trzy gole, dostał powołanie do dorosłej kadry od Pawła Janasa i pojawiła się nawet szansa wyjazdu na mundial. Ale doznał kontuzji i od tej pory obniżył loty. W dorosłej reprezentacji nadal nawet nie zadebiutował. Zdobył z Legią mistrzostwo Polski, lecz nie jako postać pierwszoplanowa.

W Legii na ogół przegrywał rywalizację o miejsce w ataku z Piotrem Włodarczykiem, później z Bartłomiejem Grzelakiem, a gdy był w dołku, także i z Korzymem. Na Łazienkowską trafił po strzeleniu ledwie dwóch goli dla trzecioligowej Sandecji. Do Moskwy - po dziewięciu trafieniach w ekstraklasie. Trudno nie przyznać, że wszystko dzieje się szybko, a jak na taką cenę to marne osiągnięcia. W ataku CSKA grają Brazylijczycy - Vagner Love, który z "Canarinhos" walczy o triumf w Copa America, i wicekról rosyjskiej ligi Jo, który tak jak Janczyk występował na turnieju w Kanadzie. - Wiem, że nie będzie łatwo, ale to mnie nie przeraża. W Legii konkurencja też była mocna - mówi odważnie Janczyk.

- To bardzo obiecujący napastnik. Może strzelić dwa bądź nawet trzy gole w jednym spotkaniu. Widziałem mecze z jego udziałem. Nieustannie ma "ciąg" na bramkę przeciwnika. W dodatku nie zapomina o kryciu w środku pola. Generalnie to uniwersalny zawodnik. Takiego teraz CSKA potrzebuje - zachwala Polaka trener CSKA Walery Gazzajew, co oczywiście nie oznacza, że automatycznie na niego postawi.

- Janczyk będzie wielkim zawodnikiem - prorokował Lucjan Brychczy, gdy Janczyk przychodził do Legii. A z takim autorytetem się nie polemizuje. Janczyk tak jak Zbigniew Boniek ma pseudonim "Murzyn" i tak jak on chce kiedyś trafić do Włoch. Konkretnie - do Interu Mediolan.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.